sobota, 21 października 2017

Kolonia... Na dnie Jeziora Czorsztyńskiego



Wspomnienia  Elżbietki53 zainspirowane moją niedawna opowieścią o Jeziorze Czorsztyńskim. Oto historia wakacyjnych przeżyć nastolatek na terenie obecnie zalanym wodą:

Maniowy – wioska, która gościła przez kilka kolejnych lat kolonistów z Krakowa. To tutaj przyjeżdżały dzieci pracowników Państwowego Szpitala Klinicznego. W 1961 roku przyjechałam do Maniowy na pierwszą w swoim życiu kolonię. Przepiękny dworek przez kilka kolejnych lat był naszą siedzibą. Ośmioletnia kolonistka pisze do rodziców pierwszy w swoim życiu list: „Kochani rodzice, zabierzcie mnie stąd”. Listu nie mam, ale pierwszą fotografię z tego przyjazdu tak. Widać kolonistki, które spotykały się w kolejnych latach. Nie wszystkie nazwiska pamiętam, ale rozpoznaję: Marysię Szumiec, siostry Rojek, Grażynkę Prymulę z siostrą, Ulkę Cebulę i Anię Klasę. Minę mam nietęgą. Tydzień później piszę pamiętny list. Na szczęście, rodzice nie przyjechali po mnie, więc miałam okazję poznać życie kolonisty.

foto z archiwum Elżbietki53     




Najstarsze kolonistki przygotowują placyk apelowy. Na usypanym wzgórku z potłuczonych, białych skorupek komponują orła, obsypują potłuczoną cegłą i już możemy zaczynać poranny apel. Trzy grupy stoją równiutko w dwuszeregu i zaczynamy. Najpierw murmurando, potem ciut głośniej i w końcu tak głośno, że całe Maniowy już wie, że kolonistki zaczynają dzień:
„Wstaje dzień, blaski zórz
Sponad gór, sponad pól, sponad mórz,
Wstaje dzień, zbudź się już”

Wszystkie posiłki jemy niezależnie od pogody, na długiej werandzie. Ach, jak wszystko smakuje w takiej scenerii. Jak jest piękna pogoda, schodzimy w dół i już jesteśmy nad Dunajcem. Opalamy się, brodzimy po wodzie, śmiechom nie ma końca. Mamy także atrakcje w postaci wycieczek. Na rozgrzewkę Czorsztyn i Niedzica. Maszerujemy szosą 45 minut, oczywiście śpiewamy na całe gardło „Gdzie strumyk płynie z wolna” i „Morze, nasze morze”. Dlaczego o morzu, jak jesteśmy w górach? Zwiedzamy oba zamki, obowiązkowo okupujemy sklepik w Niedzicy, który ogałacamy z pocztówek i ciasteczek. Petit Beurre nigdy później nie smakowały tak jak te z Niedzicy. Mniejsze kolonistki jeszcze mogą pomaszerować do Dębna. Mam kartkę, którą kupiłam w 1964 roku, na której jest czerwona pieczątka: „Kościół zabytkowy, wiek XV. Dębno Podhalańskie”. Zrobiłam dopisek: Ela Dobosz klasa IVc. Kartka przetrwała ponad pół wieku.

foto z archiwum Elżbietki53
Mijają lata, jestem już w grupie najstarszych kolonistek. My już możemy wyruszyć na poważną wycieczkę, czyli Turbacz i Luboń. Pamiętam także wycieczkę na Trzy Korony. Lało ja z cebra. Byłyśmy przemoczone, ale szczęśliwe. Zdobyłyśmy Trzy Korony. A to, że nikt nie widział widoku z Trzech Koron, bo burza nas tam dopadła? Nieważne. Czerwony Klasztor na Słowacji zobaczyłam z Trzech Koron 50 lat później.

Każdy dzień kończymy apelem. Śpiewamy od lat zawsze tę sama piosenkę :
„Słoneczko już gasi złoty blask,
Za chwilę niebo błyśnie czarem gwiazd,
Dobranoc już”

Kolejne zdjęcia, te same twarze, ale kolonistki starsze o 4-5 lat. Rozpoznaję jeszcze Krysię Kortę, Grażynkę Ładę, a siostry Rojek już bez chusteczek na głowach stoją obok mnie i mojej mamy. To dzień odwiedzin rodziców. Takie jakieś smutne jesteśmy. Jeszcze kilka minut i rodzice wsiądą do autobusów marki Jelcz i odjadą do Krakowa. Przez pół nocy będziemy zjadać smakołyki. Schowałam pod poduszkę kolorowe landrynki. A rano, raczyły się nimi wszystkie mrówki z Maniowy. 

foto z archiwum Elżbietki53


Nie pamiętam, który to był rok. Pojawiła się w naszej grupie Ika Broszkiewicz. Tak, tak to główna bohaterka „Wielkiej, większej i największej”. Ika  przywiozła ze sobą radio tranzystorowe. Ale była atrakcja! Zwłaszcza w środku nocy.

Nie myślcie, że tylko na zabawach czas nam upływał. Stonkę ziemniaczaną zbierały wszystkie kolonistki. Tak się dziwnie składało, że zawsze trafiałyśmy na pole sołtysa. Nie pamiętam, czy byłam jeszcze najmłodszą kolonistką, czy już starszą. Stanęłam przed sołtysem i zapytałam: „Czy w tym roku także pomaszerujemy na pana pole? Dlaczego nie zaprowadzi nas pan na pole jakiejś staruszki, której nikt nie pomaga?” I stała się rzecz niesamowita. Co sobie o mnie pomyślał sołtys? Ale fakt faktem, zaprowadził nas na pole babuleńki, która oczom nie chciała wierzyć, że blisko 60-ka dziewczynek oczyści ze stonki jej pole. W dwie godziny było już po robocie.

W 1963 roku nie zawieziono nas do Maniowy. Zorganizowano kolonię w Dziwnowie. Któż mógł przewidzieć, że latem tego roku we Wrocławiu wybuchnie epidemia czarnej ospy. Jechałyśmy pociągiem przez Wrocław, więc po przyjeździe natychmiast ustawiono nas w długiej kolejce i kolonijny lekarz zaaplikował każdej z nas szczepionkę. Na wszelki wypadek. Wyjazd nad morze był oczywiście atrakcją, ale Maniowy ….tam chciałyśmy wracać. I wróciłam na kolejne pięć lat.

foto z archiwum Elżbietki53
Nie myślcie, że zapomniałam o naszych Paniach. Kierowniczką kolonii była od zawsze Pani Maria. Niska, z orlim nosem, bardzo energiczna. Jej bałyśmy się na poważnie. Pani Marty i Pani Bogusi nie bałyśmy się ani troszeczkę. Na pożegnalnym ognisku pewnego razu zaśpiewałyśmy


„A Pani Marysia jest bardzo nerwowa,
Ale to dlatego, że uczy polskiego”

O kochanej przez nas Pani Bogusi zaśpiewałyśmy tak:

„A Pani Bogusia jest jak pączek róży,
Gdy się do nas śmieje swoje oczka mruży”.

Za kilka dni wyruszam do Maniowy. Nowych Maniowy. Chcę okrążyć Jezioro Czorsztyńskie. Od Maniowy przez Dębno, Frydman, Falsztyn, Niedzicę i Czorsztyn. Jak wygląda teraz Maniowy? Pewnie nie ma drewnianych domków z płotkami , o które opierały się gladiole i malwy. Śmiało mogę powiedzieć, że ja wiem jak wygląda dno Jeziora Czorsztyńskiego. Bo ja chodziłam po tym dnie. Ponad pół wieku temu.
Elżbieta Słupek
 


  ps Elżbietko! Proszę o relację z tej podróży!

27 komentarzy:

  1. Beatko, dziękuję :) Nie sądziłam, że te fotografie, które leżały w albumach ponad pół wieku, zobaczą światło dzienne.
    Elżbietka53

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też dziękuję za wkład w treść bloga:))
      Fotografie ożyły i pięknie ilustrują wspomnienia.

      Usuń
    2. Teraz dopiero wstrząsnęło mną ostatnie zdanie tekstu:"Ponad pół wieku temu". Czy to możliwe, że przeżyłyśmy już pół wieku? Eeeee... Jakoś tego nie czuję:)))

      Usuń
  2. A jakie jesteśmy bogate :):):) Właśnie o te pół wieku. Żółtodzioby mogą, bo mają nam czego zazdrościć;)
    Elżbietka53

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda. Naszych przeżyć nikt nam nie odbierze. Dzisiejsze dzieciaki nie mają pojęcia jak było nam fajnie w tych bawełnianych sukieneczkach, podkolanówkach i "trumniaczkach" na stopach:))
      Parzę z sentymentem na te ubranka dzieci, fałdki na rajstopkach i chusteczki na głowach.

      Usuń
    2. Beatko, te wszystkie ubranka były zapakowane do fibrowej walizki, moja była brązowa :) Wewnątrz zawsze był spis ubranek. U mnie na pierwszym miejscu tego spisu figurowała piżama. Co roku miałam wątpliwości - piżama czy pidżama :) Zostało mi do dzisiaj :) Mnie też wzruszają te jednokolorowe rajstopki w prążki i chusteczki bawełniane na główkach. Dzisiaj obowiązują czapki z daszkiem. O chusteczkach wiązanych pod brodą możemy zapomnieć :)
      Elżbietka53

      Usuń
    3. Wszystkie starsze dziewczynki w sukienkach albo spódniczkach! Spodni brak w tej garderobie.

      Usuń
    4. Beatko, sukienki i spódniczki założyłyśmy, bo to był dzień odwiedzin rodziców :) Chciałyśmy ładnie wyglądać. Byłyśmy wtedy nastolatkami. Ale na pierwszej fotce, te bidule wyszły dopiero z autobusu. Widać go po prawej stronie. Tak wyglądałyśmy w dniu przyjazdu. I byłyśmy o 6 lat młodsze:)
      Elżbietka53

      Usuń
    5. No tak, faktycznie wyglądacie jak "bidule" a do tego Twoja niepewna minka... Po prostu dramat pierwszego wrażenia:))

      Usuń
  3. Nie byłam katowana koloniami. Ale przeciez tez spacerowałam po dnie jeziora .Matko boska - też szmat czasu temu. Chusteczki i rajtuzki w prążki ,pończoszki na żabki wiecznie się otwierające ooo to też pamiętam. Te chusteczki wiązane pod brodą dla mnie wtedy były zmorą...Do dziś mi została niechęć do noszenia czegokolwiek na głowie...
    Moją córkę wysyłałam na kolonie .Jeżdziła też na obozy harcerskie. Pewnie ma podobne wspomnienia...tyle ,że parę lat póżniej.:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Katowanie? Wydaje mi się, że kolonie letnie to była świetna zabawa i sama radość dla dzieci.
      Chusteczki na głowie to był zwyczajny strój - nie znaliśmy jeszcze wtedy czapek-bejsbolówek.

      Usuń
  4. Zle się wyraziłam Bet. Jeśli chodzi o kolonie. Pewnie bym chEtnie pojchał jako dziecko ale mi sie nie trafiło..Katowanie miało być ,jeśli chodzi o chustki. Wiem, że nie było bejsbolówek ale te wszystkie chustki mnie gryzły!!! Szczególnie nienawidziłam tej zimowej z gryzącej wełny i w dodatku koloru różowego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, tak zimowe chustki też były. Modnie było spinać je ozdobną broszką, najchętniej góralską parzenicą, pod brodą.
      Współczesne chustki nazywają się "bandamka" i nawet są pod tą nazwą chętnie noszone.

      Usuń
  5. WIĘKSZOŚĆ kolonii wspominam z rozrzewnieniem , może poza tą na której limitowali nam jedzenie - i ja niejadek - zadzwoniłam do domu, że głodna jestem - więc matka z administracją przyjechała na drugi koniec kraju i zrobiła awanturę, bo przecież ja się o jedzenie nie dopominałam (wtedy jeszcze nie)Okazało się, że panie z kuchni żyły na koszt kolonistów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie sytuacje zdarzały się nierzadko... Niestety.

      Usuń
  6. Co prawda za moich czasów chustek już się nie nosiło i byłam wybitnie "spodniowa", ale na kolonie jeździłam i było super. Muszę tu sobie przycupnąć i poczytać. "...polny za uchem masz kwiatek, duszy rogatej lżej." Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj lutro:)) Przycupaj śmiało, zapraszam i dziękuję za odwiedziny.
      Pozdrawiam, Spodniowa Dziewczyno!

      Usuń
  7. Elżbietce należą się wielkie buziole za wspaniałe wspomnienia i "akcję z sołtysem".
    Nigdy nie byłem na koloniach jako kolonista, ale jako wychowawca to i owszem, parę razy się przydarzyło, i moje wspomnienia są podobne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zbieram te wirtualne "buziole" dla Elżbietki aż nadejdzie czas gdy je osobiście przekażę adresatce:))
      Popieram aplauz za "akcję z sołtysem" - wymagało to nie lada odwagi z pozycji nastolatki. A kolejny plus za pokazanie zdjęć. Już samo ich posiadane jest niezwykłe bo fotografowanie nie było wtedy powszechnym obyczajem społeczeństwa.

      Usuń
  8. ... a, to jeżeli tak, to poproszę z języczkiem. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież nie dla Ciebie tylko dla Elżbietki! Paskudniku:))

      Usuń
  9. "Tamten" ustrój,mimo swego zamordyzmu politycznego,miał jednak szereg zalet socjalnych,o których dziś nawet nie ma co marzyć. Prawie darmowe kolonie,wczasy itp..Tylko nadrzędnym pragnieniem normalnego człowieka jest poczucie wolności i tu nie ma"zmiłuj"..Odbiegam od tematu? Bynajmniej..Te dziewczynki fajnie się bawią,lecz w tym czasie było zbyt wielu takich,którzy bawili się w rytmie "Walca kajdaniarzy".
    Pardon,Beatko,że ja tak ni to z gruszki,ni z pietruszki..Ale..Niedomówienie..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że "ni z gruszki..." Notka jest o przeżyciach nastolatek i w żadnym miejscu nie dotyka nawet kwestii polityki. Niech tak lepiej zostanie.

      Usuń
  10. Ad do wypowiedzi z 26.10..Beatko,mówisz i masz! Jak bum cyk cyk!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. m-16 Waszek, przypominam, że w komentarzach i rozmowach blogowych używamy nicków. Tak nakazuje blogowa etykieta i proszę ponownie: niech tak zostanie.

      Usuń
  11. Zaczęłam sobie przypominać swoje kolonie dzięki temu postowi... Ja jeździłam do Gdyni, bardzo daleko z mojego kieleckiego. Pierwszy raz pojechałam chyba po 2 lub 3 klasie. Pamiętam, że mieszkaliśmy w szkole w dzielnicy Witomino, która dopiero co powstawała. A na plażę wożono nas do Sopotu. Fajne to były czasy choć tęskniłam za domem. Jednak mała byłam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nigdy na koloniach nie byłam. Wakacje spędzałam na obozach harcerskich, pod namiotami. Harcerze uważali, że na kolonie jeżdżą "mięczaki":))) Taka tam dziecięca duma z powodu trwania w bardziej spartańskich warunkach.
      Mam nadzieję, że dawni "koloniści" nie obrażą się za tę uwagę, ale tak to było...

      Usuń

Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:

Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:

- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.

- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga

Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.