Któż
nie lubi chadzać swoimi drogami, tam gdzie nogi same niosą w poszukiwaniu najkrótszej
drogi do celu? Wolność, wolność i swoboda! To cóż, że pod nogami trawa młoda?
To
umiłowanie wolności w odniesieniu do miejskiej zieleni bywało w poprzednim
ustroju poważnie ograniczane. Osiedlowe
zieleńce, skwery i parkowe alejki były masowo wyposażane w tabliczki z
ostro brzmiącymi hasłami: „Nie deptać trawników!” lub „Szanuj zieleń!” Takie
swoiste znaki nakazu i zakazu miały jednolity wzór i wykonanie uzgodnione być
może przez jakieś ważne plenum lub komitet: Deska w kolorze zielonym i białe
litery napisu wykonane za pomocą pędzla i farby olejnej, wbita w trawnik za
pomocą krótkiego drewnianego kołka, często dość koślawo. Opisane tabliczki nie
podnosiły szczególnie estetyki otoczenia ani nie świeciły przykładem dobrego
wzornictwa, ale jakże skutecznie działały wychowawczo! Przynajmniej na część
społeczeństwa, w tym dzieci i młodzież. Tak, tak! W tamtych czasach od młodocianych
obywateli wymagano stosowania się do ogólnie przyjętych norm społecznych i
pewnej dyscypliny zachowania w przestrzeni publicznej. Zakaz to zakaz i
niesfornych karano. Nie pamiętam, aby
kary były dotkliwe. Dla dzieci upomnienie lub /o zgrozo!/ rodzicielski klaps, a
dorosłym chyba przysługiwał mandat lub nakaz naprawy szkody w „czynie
społecznym”? Szczerze mówiąc nie mam
wiedzy w stosowaniu kar gdyż nie dotyczyły one grzecznych dziewczynek. Hi, hi,
hi…
Pamiętam jednak jak łobuzujący chłopcy karnie
spulchniali glebę na wydeptanej przez siebie ścieżce za pomocą małych łyżeczek…
Takie represje stosowano wobec uczniowskich aktów dewastacji wspólnej zieleni. Dla
złagodzenia obrazu zapewniam, że przytoczona kara dotyczyła bardzo krótkiego
odcinka terenu, zaledwie metr lub jeden i pół metra i miała charakter
symboliczny. Nauka nie poszła w las i do dziś wzdragam się postawić stopę na
pokrytym zielenią publicznym terenie choć zakazów brak. Napisów nie widać, ale
przyzwoitość i szacunek do cudzej pracy nadal obowiązuje jak mniemam. Jeśli
trawnik okalają chodniki z betonowych płyt lub elegancka kostka brukowa to
należy z nich korzystać choćby nieco nadkładając drogi, czyż nie?
Wychowanie
w tabliczkowym terrorze chroniące państwową zieleń powodowało, że nikt nie
odważył się wylegiwać na kuszących latem zielonych wiślanych bulwarach czy w miejskich parkach. Dozwolone było
siadanie wyłącznie na ławeczkach. Dalej ani kroku! Dlatego nieraz przecieraliśmy
ze zdziwienia oczy obserwując sceny z amerykańskich filmów ukazujące
piknikujące na parkowych trawnikach rodziny i grupy studentów wylegujących się
na murawie okalające budynki zacnych uczelni. Z czasem obrazki takie napływały do
nas co raz częściej za sprawą rozwijającej się telewizji, a po otwarciu granic
w kierunku magicznego zachodu osobiście zdobywaliśmy nowe trawnikowe
doświadczenia. Śniadanie na trawie Pól Marsowych u podnóża Wieży Eiffla! Piknik
nad brzegiem Renu w centrum Kolonii albo Bonn. Wtedy robiło to niesamowite wrażenie!
park miejski Anglia, foto Bet |
Na usprawiedliwienie
peerelowskich zakazów używania państwowej trawy dodać należy, że były to
trawniki kiepskiej jakości. Prawdę mówiąc często po prostu spontanicznie
porastająca ziemię dzika trawa… Ówcześni spece od rolnictwa zbyt zajęci byli
podnoszeniem wydajności ziemniaka z hektara, aby propagować i wspomagać rozwój
trawnikowej kultury. Sęk, a raczej źdźbło, w tym, że murawa dobrze znosi
udeptywanie, ugniatanie, wylegiwanie, a nawet brutalne traktowanie piłkarskim
butem tylko wtedy gdy powstaje z odpowiednio dobranych gatunków traw. Nooo…
Teraz to takie specjalistyczne trawniki mamy w obfitości wielkiej i zakazy ich
używania właściwie straciły sens. Nie zwalnia to jednak społeczeństwa od
używania chodników dla pieszych zgodnie z ich przeznaczeniem i sprzątania
nieczystości pozostawianych przez ulubione czworonogi.
Dla
poparcia peerelowskich zakazów dodać należy, że problemem walki z wandalizmem
trawnikowym zajmowali się nawet poeci i artyści wielkiej klasy. Oto przykład
piosenki powstałej w Kabarecie Starszych panów i zaśpiewanej przez artystkę Magdę Umer
Nie
deptać trawników
(sł. J. Przybora, muz. J. Wasowski)
(sł. J. Przybora, muz. J. Wasowski)
Nie
deptać trawników, nie deptać trawników
Deptanie trawników to hańba trzewików
Bo trawnik zdeptany jak cześć lub uczucie
Jak krew pozostawi chlorofil na bucie
Deptanie trawników to hańba trzewików
Bo trawnik zdeptany jak cześć lub uczucie
Jak krew pozostawi chlorofil na bucie
Wojskowy,
i cywilu nie marnuj chlorofilu!
Wojskowy, i cywilu nie marnuj (chlo)rofilu!
Wojskowy, i cywilu nie marnuj (chlo)rofilu!
Nie
deptać trawników, nie deptać trawników
W trawnikach bez liku jest polnych koników
I polne tam klaczki, i polne źrebaczki
Ogierki, wałaszki, ojej!
W trawnikach bez liku jest polnych koników
I polne tam klaczki, i polne źrebaczki
Ogierki, wałaszki, ojej!
Deptanie
dla tych stworzeń, to pasmo upokorzeń!
Deptanie dla tych stworzeń, to pasmo (u)pokorzeń!
Deptanie dla tych stworzeń, to pasmo (u)pokorzeń!
Ha! A zatem, deptać
czy nie deptać? Oto jest pytanie!
angielski kot w zadumie, foto Bet |
Deptać! Przecież trawa jest dla ludzi, a nie odwrotnie. Na razie ...
OdpowiedzUsuńTakie marniutkie niby trawniki też? A ścieżki-samowolki akceptować?
UsuńA mawiali, że trawa jest dla kóz. :) :)))
UsuńTe marniutkie trawniki pewno by nie były takie marne, gdybyśmy tyle soli nie sypali w czasie zimy. Pamiętam niedawną sytuację, gdy solarka rozsypywała sól z piaskiem "na zapas", bo chociaż jezdnie były suche to przewidywano opady i przymrozki. ;)
UsuńJest to jakaś przyczyna ale największym powodem ich marności jest brak zabiegów pielęgnacyjnych oraz brak wysiewu odpowiedniej mieszanki nasion. Dobry gatunkowo trawnik lepiej znosi deptanie.
UsuńalEllu, mawiali też: "mowa-trawa":)))
Usuń...i "czarna krowa w kropki bordo
Usuńgryzła trawę kręcąc mordą".
Jak już powstała ścieżka samowolka to nie lepiej zrobić tam chodniczek?
OdpowiedzUsuńPewnie, że lepiej, ale ile to kosztuje... No i tych chodniczków mogłoby się namnożyć:))
UsuńWiduję chodniczki zrobione na wydeptanych ścieżkach. Najpierw na osiedlu posiano trawę, a dopiero potem zaprojektowano chodniki tam, gdzie były ścieżki.
UsuńA jak przyjdą nowi mieszkańcy i zapragną wydeptać ścieżkę w innym miejscu? Następni, znowu w innym itd? Zabraknie miejsca na trawę!
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńTam, gdzie są kąty proste, widuję zadeptane rogi trawników i tak sobie myślę, że skoro Natura nie stworzyła kątów prostych, dlaczego więc człowiek je tworzy w krajobrazie? Wszystko widzimy okrągłe lub łukowate, nawet tęczę. Po co więc chodniki, ścieżki i ulice łaczą się pod kątem prostym? Czy to samochód, czy człowiek, wszyscy skręcamy łukiem, większym lub mniejszym, ale łukiem. Jedynie wyćwiczeni zołnierze, gdy maszerują, pokonują kąty proste na prosto. Dodam więc pytanie o trawnikowe zadeptywanie uparcie przekopywanych rożków, na których stawia się nawet zasieki z kołków i drutu.
UWAGA! Lepiej na trawnikach nie piknikować i nie chodzić po nich, bo można wdepnąć. U nas trawniki - to w dalszym ciągu psie ubikacje. Nawet przed chwilą widziałam psią pancię ze swoim pupilem załatwiającym się na trawniku. Nie posprzątała! A jako ciekawostkę dodam, że owa pancia wnioskowała i spowodowała wywieszenie tablic z napisem: zakaz gry w piłkę. Czy więc trawniki mogą być u nas dla ludzi?
Pozdrawiam serdecznie.
Bardzo ciekawa uwaga o narożnikach i kątach prostych w przyrodzie.
UsuńNiekiedy widuję zaokrąglone kształty skwerków i alejek dla pieszych, chyba współcześni projektanci dostrzegli ten problem.
Jednak tam gdzie rożki jeszcze są wypadałoby je szanować. To często kwestia jednego kroku więcej.
Kwestia psich kup jest śmierdzącym problemem jak dotąd słabo rozwiązywalnym. Jakoś brak determinacji ze strony wszystkich użytkowników terenu.
Przypomina mi to problem stadionowych wandali: wszyscy wiedzą, że jest źle, istnieją przepisy zwalczające złe zjawisko ale brak ich egzekwowania lub stosowane są kary symboliczne.
Ludzie są... tylko ludżmi... W Holandii niby tak czysciutko, na każdym rogu ulicy specjalne smietniki na psie kupy, gdzie pod spodem są czerwone woreczki do wykorzystania - ale i tak można wdepnąć w nieszczęście. Trawniki pielęgnowane są skrupulatnie: co kilka dni panowie na szalejących kosiarkach (lub ręcznych do kątków), i w nausznikach, zaczynają pracę o ósmej rano (!!!) obok naszysch domostw... Ale generalnie jest pięknie :-)
OdpowiedzUsuńPamiętam mocno taki jeden trawnikowy czyn społeczny, gdy "Pierwszy Sekretarz" odwiedzał moje/swoje rodzinne strony... Powstała tamże bardzo szybko nowa linia tramwajowa, łącząca mój Zaścianek z Zaściankiem głównym. A w pewien piękny majowy dzień współmieszkańcy chcieli sobie grabiami do oczu prawie... Powstały piekne zieleńce i tawniki na moim osiedlu wciągu jednego dnia :-). Ej byli czasy ;-)
Może kiedyś dorównamy Holandii pod względem czystości otoczenia. Daleka droga przed nami.
OdpowiedzUsuńCzyny społeczne były bardzo pożyteczne jeśli służyły dobru miejscowych obywateli. Komu to przeszkadzało? Dziś trudno współmieszkańców namówić aby ze wspólnej kasy wydali co nieco na upiększenie otoczenia. Bo o własnej pracy nie ma nawet co marzyć.
A może ktoś wymyśli bezszmerowe kosiarki? Odkurzacze już są takie. Czas na kosiarki!
:-)) A jeszcze nie napisałam najważniejszego: nie deptać!
UsuńOch, jak miło mieć sojusznika... Już zaczynałam wątpić w siebie i mój sposób myślenia.
UsuńDzięki! Z uciechy podeptuję bosą stopą po dywanie:))
Wśród rozlicznych problemów jakości życia w PRL - jakoś mi się nie uchowała w pamięci jakość trawników. Znam za to dzisiejsze, zwłaszcza na mieszkaniowych osiedlach, zarośnięte mleczem i innych zielskiem i przyzdobione psimi kupkami, sporadycznie jedynie strzyżone. Wspominam też wielki kraj z wielkimi, ale równo przystrzyżonymi trawnikami, porośniętymi - jak sama nazwa wskazuje - wyłącznie trawą. I gdzie problemem chodzenia po trawnikach nikt sobie głowy nie zawraca. Gdyby tylko mieszkańcy... ale oni mają w genach PRL i wierzą, że wszystko zrobi państwo.
OdpowiedzUsuńOtóż to. Łatwo nam było skopiować zachodnie i zaoceaniczne zwyczaje grasowania po trawnikach ale nie udało się skopiować ich jakości i starań o pielęgnację.
UsuńPo prawdziwym trawniku można hasać do woli, ale aby murawa taka była... Trzeba trochę pracy i pieniędzy w nią zainwestować.
A póki tego nie ma - nie deptać w dowolnych miejscach.
Nie deptać bez potrzeby, ale rygoru nie powinno być. Kiedyś ze swoim dzieckiem nie mogłam usiąść na trawie, bo zakaz.Cieszę się,że z wnukiem już mogę rozłożyć kocyk i posiedzieć, gdy się zmęczymy.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
To bardzo rozsądne rozwiązanie pod warunkiem, że deptacze zachowają także rozsądek zasiadając na bujnym trawniczku oraz czystość. Nadal jednak uważam, że tworzenie dodatkowych ścieżek skracających drogę obok chodników jest niewłaściwe.
UsuńMiłego spacerowania:))
Jestem za nie deptaniem. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńHI,hi,hi... Ujawnia się tu podział społeczeństwa na zwolenników i przeciwników deptania. Na szczęście chyba nie pokrywa sie on z podziałami politycznymi:))
UsuńBrak jedności w Narodzie!
Miłego dnia, Iwono:))
Na postawione przez obywatelkę pytanie odpowiadam zdecydowanie: deptać. Zauważyłam, że w ramach deptania naród zawsze sobie wydepcze ścieżke przez środek trawnika byle tylko o pół minuty krócej iść do celu. Mój znajomy uważa, że chodniki należy robić dopiero wtedy, gdy ludzie wydepczą ścieżki - znaczy układać te chodniki w wyżej wymienionych miejscach. I dopiero wpkół robić trawniki. Nie będzie wtedy deptania.
OdpowiedzUsuńŻeby przynajmniej deptanie odbywało się według zasady większości to by było nieźle. Ale co, gdy deptamy /depczemy?/według indywidualnych upodobań? To dopiero galimatias:))
UsuńObyśmy tylko takie dylematy mieli...
Pewien młody architekt opowiadał mi o wytyczaniu chodników na nowych osiedlach - dopiero po opadach śniegu. Ale to chyba tylko teoria nie mająca zastosowania w praktyce.
UsuńHi,hi,hi... Kto wie? Może naprawdę tak jest?
UsuńPrzyjemniej deptać trawę nić beton
OdpowiedzUsuńPewnie, że przyjemniej:)) Tylko, że beton mniej pielęgnacji wymaga.
UsuńZdecydowanie uważam, że do deptania nadaje się trawnik dobrej jakości, często strzyżony. Może dojdziemy kiedyś do trawników o odpowiedniej kondycji. Prywatne posesje juz tak mają - czas na państwową trawę!
Niech się nam zieleni:))
Można wszystko byle z umiarem.
OdpowiedzUsuńTylko kto tego umiaru powinien pilnować
Pozdrawiam
No właśnie. Mój umiar może być w całkiem innym miejscu niż Twój. I co wtedy?
UsuńWszędzie i zawsze umiar jest potrzebny.
OdpowiedzUsuńJak najbardziej tak.
UsuńO jejku Bet! Czasami to aż strach wychodzić z domu z obawy przed tym,aby swoją obecnością tylko nie zanieczyścić przypadeczkiem wielce szacownego,tzw.ŚRODOWISKA.
OdpowiedzUsuńObecność nie zaszkodzi, ale porzucone plastikowe torebki to już na pewno tak.
UsuńDziś u mnie któryś dzień z rzędu kosiarki pracują, dochodzi jeszcze strzyżenie żywopłotu, dlatego zmieniam zdanie: deptać, bo może tak szybko trawa nie będzie rosła i za dwa tygodnie nie będzie powtórki koszenia. Nie idzie wytrzymać tej kumulacji, a niechby sobie łąka rosła. Kto wymyślił te strzyżone trawniki?
OdpowiedzUsuńHi,hi,hi... U mnie też strzygą:))) Niestety, trzeba to przeżyć. Chyba, że ktoś wreszcie wymyśli bezszmerowe kosiarki i strzyżarki. A co? Rakiety budujemy a tego problemu nie można rozwiązać w XXI wieku?
UsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za pochwałę i pozdrowienia. Zapraszam częściej:))
OdpowiedzUsuńŚwietnie jest ten artykuł. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.
OdpowiedzUsuńAleż ich jest już więcej! W kategorii PRl - 253 Rozmaitości - 91 Podróże - 62 Gawędy Druha Mirka - 16 Galeria Ludzi Zapamiętanych - 10
UsuńCzytania tyle, że ho, ho!
Za miłe słowa dziękuję:))