A może parapetówka ogrodowa? Hi, hi, hi…
Cóż
mi począć skoro w czas majowej, botanicznej eksplozji odczuwam atawistyczny głód
ziemi? Swędzą dłonie, zmysły szaleją od widoku kwiatowych dywanów na pobliskim
bazarze. Sadzonki, rozsady, kwitnące i w pączkach, kolorowe, błyszczące i wszystkie
kokietujące swą urodą. Któż mnie powstrzyma, no kto? Już od wczesnej wiosny gromadzę
zgrabne woreczki ziemi ogrodniczej uniwersalnej i anektuję pobliskie balkony
oraz parapety. To cóż, że nie wszystkie moje? Klatka schodowa z oknem i balkonem
też nadają się pod uprawę doniczkową. Jak na razie nikt nie walczy o tę
przestrzeń więc zazieleniam każdy skrawek. Zapobiegliwie wyhodowana rozsada z
ubiegłorocznych pelargonii już znalazła miejsce na korytarzowym balkonie.
Rośnie równo w towarzystwie złocistych bratków pozostałych z wielkanocnej dekoracji.
Jak takie śliczności wyrzucić gdy w pełnym rozkwicie upojnie pachną?
Całoroczne starania o wilgotność i czystość wiecznie
zielonych roślin na korytarzowym parapecie daje efekt. Zakwitła hoja
/woskownica/ i nieznana bliżej, podrzucona przez sąsiadkę roślina, która chyba
okaże się gerberą. A może tylko gerbero podobną?
Majowa roślinność szaleje i ja też! Prywatne parapety i
balkon ukwiecone na bogato. Jeszcze tylko pelargonie zbierają swe siły do
kwitnienia i już robią niespodzianki. Miały być różowe, a niektóre z zielonych pączków
ukazują nieśmiało płateczki w czerwieni. To psotniki!
Wciąż
czuję niedosyt. Żądam więcej parapetów!
Podlewając
te doniczkowe uprawy myślę sobie, że oto uczestniczę w „nowej świeckiej tradycji”, do której zaliczam ukwiecanie okien oraz
precyzyjne pielęgnowanie terenu wokół posesji. Tam gdzie dawniej wystarczały
krochmalone firanki i doniczka z mirtem wewnątrz - dziś hodujemy zewnętrzne kaskady
surfinii i wieszamy kipiące kwiatem donice. Tam gdzie dawniej luźno rosła trawa oraz mlecz
i inne chwasty – dziś pyszni się równo strzyżony żywopłot i trawnik gładki
niczym stół.
Wspominam,
że dawniej na moim osiedlu pielęgnowano /w czynie społecznym, rzecz jasna/ ogródki
przed blokami, ale parapety mieszkań stały puste, a klatki schodowe straszyły
buro malowaną lamperią i zakurzonym oknem, na szczęście bez śladów dewastacji.
W
sierpniu 2011 pisałam w notce pt „Kwiaty polskie, ludowe” o działalności
osiedlowych Pań Ogródkowych:
Aby przed domem było ładnie – musiał być klomb,
rabata. Klomb w kształcie koła, rombu lub prostokąta. Najczęściej kombinacja
tych figur oddzielonych wąziutkimi, pracowicie wydeptanymi ścieżkami.
Na klombie rosły kwiaty i rośliny ozdobne. Ziemia
wzruszana pazurkami, plewiona / to słowo to już archaizm?/ i podlewana konewką.
Wieczorami, Panie Ogródkowe, pilnie śledziły klombową sytuację.
Niech no tylko jakieś źdźbło perzu przebiło się przez obowiązkowo czarną
ziemię, natychmiast: Cap! Do kompostownika precz! Siłą i zręcznością dłoni. Bez
chemicznych „dopalaczy”. Ekolożki??? Hi, hi…
Reasumując
majowe porównania:
1. Po pierwsze: Jest
dobra zmiana!
2. Po drugie: Teraz
ja jestem Panią Doniczkową. W czynie społecznym, rzecz jasna i ku chwale!
Coś Ci powiem w tajemnicy ... nie lubię u siebie w domu kwiatków. W ogrodzie uwielbiam bo są prawie bezobsługowe. A w domu trzeba nakarmić napoić umyć a i tak się ciągle na nich kurz zbiera
OdpowiedzUsuńJa też nie mam roślin w domu. Z braku ogrodu wyprowadzam je na parapety i wieszam na balkonie. Tak więc, jesteśmy podobne w tym temacie:))
UsuńWyjątek stanowi okno na klatce schodowej gdzie rośliny "obsługuję" cały rok.
Ogrodu i balkonu nie mam, a na parapetach zewnętrznych gołębie grasują, więc nie chciałabym mieć dodatkowego sprzątania, w postaci mycia kwiatów i doniczek oblepionych ptasimi odchodami. Niemniej jednak wielkie brawa nie tylko dla Pań Ogrodniczek ale i dla Ciebie Pani Doniczkowa, bo kwiaty piękne.
OdpowiedzUsuńIwono, z gołębiami walczę zaciekle od dawna. Doszło do założenia siatki na balustradę i co wieczornego stawiania prowizorycznego "daszku" zakrywającego wlot od góry. Wszelkie inne sposoby odstraszania ptaków były nieskuteczne. A gołębie były uciążliwe z powodu brudzenia i donośnego gruchania od świtu.
UsuńUfff... Chwilowo mam spokój i cieszę się rozkwitającymi kwiatami.
Pozdrawiam, Doniczkowa.
W zeszłym roku też trafiłam na taki myk z pelargoniami - miał być jeden kolor - biały, a większość była różowych i szczerze mówiąc takie połączenie jest cudowne, naprawdę nadaje uroku! :-)
OdpowiedzUsuńTo się często zdarza, ale niespodzianki są zawsze miłe:)) Pomiędzy tymi "różowymi" mam egzemplarz biały - może efekt okaże się patriotyczny, biało-czerwony? Też ładnie, prawda?
UsuńO taak! Bardzo dobry pomysł!!!
UsuńKwiaty, kwiaty, pięknie, to dla ducha, a dla ciała? Gdzie pomidorki?
OdpowiedzUsuńPomidorki - na bazarku:)) Jestem Doniczkowa Kwiatkowa!
UsuńA moja hoja Cię nie zachwyca?
ps miałam nieaktualny adres Pod sosnami - teraz już dobrze jest. Fajnie, że się odezwałaś.
Bardzo zachwyca. Kiedy któraś z moich zaszczyci mnie kwiatami, to dopiero będzie feta :) Na razie mogę tylko po cichutku zazdrościć.
UsuńPolityka cenowa niektórych podmiotów przestała mi odpowiadać, stąd zmiana adresu, niestety :(
Życzę obfitego kwitnienia i zadowolenia z nowego adresu:))
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńSkoro Ci mało parapetów na kwiaty, to wydzierżawię swoje. Sześć sztuk parapetów salonowych o długości 150 cm i szerokości 45 cm oraz 1 szt. przy sedesie 80 x 45 cm. Ciekawe, ile to by było ha kwiatów?
Pozdrawiam serdecznie.
Parapet przy sedesie to jest wyzwanie! Posadzę tam lawendę. Nad resztą oferty zastanowię się:))
UsuńJa mam tylko bratki, jakies blizej niezydentyfikowane cőß na żőłto, pitruszki mi jakos n ie chca rosnac ale mieta a i owszem. I domowe na parapecie tez rosna.Aż dziwne, rzecież miesiąc mnie nie było. Bratki zwariowaly i ciesza oko..
OdpowiedzUsuńBratki oszalały z radości, że ich Pani wróciła:)) Ciszę się razem z nimi.
UsuńBratki są bardzo po "bratersku" przyjazne.
Też kiedyś moje mieszkania tonęły w kwiatach. Teraz muszę uważać, bo okazało się, że na niektóre mocno się uczulam. Od dzieciństwa zresztą, nie wiem czemu, zapach pelargonii (liści, a nie kwiatów) był dla najbardziej przykry. Wyczuwałem go z dużej odległości.
OdpowiedzUsuńNiestety, u mnie miałbyś "przekichane":))
UsuńA ja walczę z mszycami na moich różach, które rozkwitają pachnąco. Mam jeszcze puste donice, ale jak wracam "z siostrzanej służby" ;-), to juz mi się nie chce myśleć czym je zasiedlić...Za to znowu mi piska coś w budce ptasiej! I widziałam tatę czy mamę z wielką (jak na sikorkę), zieloną gąsienicą w dziobie :-). Ptaszek czekał cierpliwie aż ten wielki, rozczochrany stwór w koszuli nocnej - zniknie za drzwiami tarasu... :-)
OdpowiedzUsuńMoże ptaszki oczekują asysty w stroju co najmniej koktailowym?
UsuńDonice zasiedlić można czymkolwiek co wpadnie w oko i ręce. Byle kolorowe i pachnące:))
Albo praktycznie - pomidorki?
Istotnie, masz się czym pochwalić!
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie. Dyg,dyg!
UsuńKochana Bet, zapraszam do siebie - parapety, a już zwłaszcza balkon cały czekają:)
OdpowiedzUsuńCałkiem puste przestrzenie parapetowe? Ach, to dla mnie Raj!
UsuńMoże założymy trawniki:)))
Mogą być i trawniki;-)
UsuńTo ja jestem do wylegiwania się na balkonie, a nie jakieś zielsko, choćby estetyczne.
OdpowiedzUsuńPiękny i trafny komentarz:)) Aczkolwiek nie wątpię, że byłbyś równie estetycznym elementem balkonowego wystroju jak barwne kwiecie wokół balustrady:))
Usuń