No, co? Wczasowicze spacerują w deszczu nad Bałtykiem słono
za to płacąc, a ja mam to tutaj prawie całkiem za darmo. Deszczowa solidarność
z pechowymi urlopowiczami kosztuje mnie prawie tyle co nic… Dwa bilety ulgowe po
1,40 zł za 20 minut podróży z Miejskim Przedsiębiorstwem komunikacyjnym i
zdrowotny spacer gratis! Taki miejski pakiet urlopowy.
Ruszam zatem nie zważając na słotę, gotowa wykorzystać każdy
moment rozjaśnienia, a nawet przebłyski słońca co być może się zdarzą. Hi, hi, hi… Zdarzyły się, ale nazajutrz
i dlatego część zdjęć ma pogodne niebo. Tak, spacer miał dwie odsłony aby fotograficzne
obrazki ładne były. Sprytny trick?
Oto most na mojej drodze. Nie zawaham się wyrazić, że to jest
Pan Most z dużej litery pisany choć miejskie władze nazwały go zwykłą kładką.
Co za afront i ignorancja skoro Pan Most taki wystrojony w figury linoskoczków
i niezliczoną ilość żelaznych symboli „miłości aż po grób”. Serce się raduje,
że też młodzież tak chętnie przystępuje do trwałych związków i radośnie
oznajmia światu zamiar dozgonnej miłości zakładając solidne kłódki na
balustradzie Pan Mostu.
Spoglądam w dół z lekką zadumą nad ilością kłódkowych
kluczy, które zalegają chyba na tym wiślanym dnie… Może kiedyś powstanie tu
metalowa wyspa „spełnionych uczuć”?
Taki to jest romantyczny aspekt istnienia kładki, która tak
naprawdę nosi imię zakonnika, ojca Bernatka, założyciela szpitala Bonifratrów
położonego nieopodal owej przeprawy przez Wisłę. Popularnie mówi się: Kładka
Bernatka, a krakowscy zakochani wiedzą swoje i zakuwają miłosne kłódki na
potęgę. Może to i lepsze niż niegdysiejsze wycinanie serc na korze drzew?
Bardziej Eko?
Tuż za mostem mam namiastkę portu żeglugi… No, może nie
wielkiej i nawet nie rzecznej. Szczerze mówiąc są to barki-restauracje
zacumowane całkiem nieruchomo u brzegu. Pomijając ten praktyczny szczegół, przy
odrobinie wyobraźni, można poczuć się jak morski wilk, porozkoszować wilgotną
bryzą z zapachem wody, przywołać morskie wspomnienia. Tym bardziej, że ruch na
wodzie jest. Cicho suną łodzie, statki i
stateczki, barki oraz tramwaj wodny. Ahoj!
Ja wybieram pieszą trasę, z biegiem rzeki za cel mając
Miejską Plażę na Bulwarze Kurlandzkim. Tup, tup, tup… Właśnie mijam położony na
drugim brzegu, ciekawy architektonicznie, obiekt: Ośrodek Dokumentacji Sztuki Tadeusza
Kantora „Cricoteka”. Osobliwość budowli polega na tym, że zabytkowy budynek
starej elektrowni nadbudowany został nowoczesną bryłą architektoniczną wyposażaną
w lustrzane podbicie gdzie odbija się obraz posadowionego poniżej zabytkowego budyneczku.
Interesujący widok.
Wszystko
pięknie, ale kto i kiedy podłożył nam tę świnię? Doprawdy nie wiem. Nie wiem
też czy ma to związek ze sztuką Kantora czy też jest to dzieło jakiejś
awangardy czy po prostu zwykły żart. Nie wiem i już. Tuptam dalej. Tup, tup,
tup…
Już za chwilę przystaję zdumiona gdyż… Trasa zmusza spacerowicza aby wznieść się chwilowo z poziomu rzeki na poziom zabudowań miasta i tu spotykam fragment wiejskiej łączki… Urocze zjawisko w środku miasta!
Już za chwilę przystaję zdumiona gdyż… Trasa zmusza spacerowicza aby wznieść się chwilowo z poziomu rzeki na poziom zabudowań miasta i tu spotykam fragment wiejskiej łączki… Urocze zjawisko w środku miasta!
Tup, tup, tup… Smagana deszczem dzielnie brnę dalej bo w oddali majaczy już jasna smuga plażowego piachu. Mój cel jest tuż, tuż!
Nad plażą góruje okazały budynek apartamentowca „Wiślane tarasy”. Hi, hi, hi… Wygląda jak parowóz albo parostatek! Tak, tak! Parostatek! Pasuje tu jak najbardziej jako element krajobrazu plażowego.
Och,
słońce wychodzi! Koniec deszczu, mogę iść do domu.
Brakuje mi w Łodzi takiego dzielnego "tuptaka". Też lubię spacerować, bo jest i gdzie, ale nie ma z kim ...
OdpowiedzUsuńFotoreportaż wspaniały.
Tuptaj, tuptaj choćby samodzielnie. Nie znam Łodzi to i chętnie zobaczę to miasto okiem Łodzianina. Dalej, do dzieła!
UsuńBet - kolejny cudowny spacer po Krakowie :). Dzięki i serdecznie pozdrawiam - Eliza F.
OdpowiedzUsuńTo miło:)) Dzięki za odwiedziny!
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńNiniejszy spacer - podany na tacy - odbyłam w wygodnym fotelu i pod dachem. To się nazywa wygodnictwo?
Figury linoskoczków zachęcają spacerowiczów do akrobatycznych wyczynów. Spróbowałaś akrobacji?
Pozdrawiam serdecznie.
Oczywiście, że wygodnictwo w czystej postaci:))
UsuńLinoskoczkowie nie proponują podobnych wyczynów - zachęcają do podziwiania ich śmiałości. Nie zauważyłam chęci naśladownictwa wśród spacerowiczów. Chętnie fotografują się na tle akrobatów, podziwiają ale nie wspinają się na rozpięte nad wodą liny. Na szczęście! Choć miłosne uniesienia mogłyby temu sprzyjać.
Ja uważam linoskoczków za fajny element dekoracyjny ożywiający zwykłą konstrukcję mostu.
Gdy piszę te słowa, w Warszawie też leje. Nie miałabym jednak tyle odwagi, by oprowadzać po mieście w taką pogodę pokazując miejsca tak różne emocjonalnie, krajobrazowo i architektonicznie. Również dziękuję za piękną wycieczkę. Uściski.
OdpowiedzUsuńOdwaga może nie, ale tępy upór mną kierował:))) Gdy już coś zaplanuję to choćby nie wiem co - trzeba zrealizować. Aura nie sprzyjała ale i tak było przyjemnie. Co prawda zdjęcia wyszły szarawo i dlatego powtórzyłam je następnego dnia gdy słońce wyszło. Tak więc były to dwa spacery dzień po dniu!
UsuńMiło, że się spodobało.
Tuptusiu, tuptam czasem Twoją trasą, ale tak pięknie i dowcipnie nie opisałabym tej trasy. Podziwiam też Twoją wyobraźnię, bo żeby wyjść na plażę, kiedy pada,trzeba samozaparcia i odwagi.
OdpowiedzUsuńSerdeczności
Ultro, pisałam powyżej do Iwony, że odwaga nie jest moją najmocniejszą stroną ale upór to już tak! Jak coś postanowię to nie ma zmiłuj, deszcz, śnieg i trzęsienie ziemi nie zatrzyma:)))
UsuńTrasa spacerowa naprawdę atrakcyjna, daje okazję do podziwiania miłych widoków i zmiany nastrojów. Cieszę się, że wreszcie powstała miejska plaża choć skromna i bardzo na uboczu usytuowana ale jest to jakiś początek organizowania przestrzeni dla wypoczynku w mieście.
Miłego tuptania!
Świnia obroni Kraków przez zalewem muzułmańskim, o! Czy taka spiskowa teoria może być, ha?
OdpowiedzUsuń;) :)
Hi,hi,hi... Tylko, że ta świnia jest w pozycji mało obronnej:)) Mówiąc szczerze leży na łopatkach!
UsuńKoleżanka z Hiszpanii mi mówiła, że sklepikarze, którzy nie lubią muzułmanów, u wejścia do sklepu wieszają świńskie szynki majace odstraszać muzułmanów. W pewnym hiszpańskim mieście, w którym zamierzano wybudować meczet, w miejscu wytyczonym na ten meczet, umieścili świnię. Jeden i drugi sposób okazał się skuteczny.
UsuńAle heca, naprawdę? Może działa jakieś anty muzułmańskie lobby u nas? Feee, nie podoba mi się to.
UsuńNawet spacerując w deszczu warto się rozglądać. Brawo!
OdpowiedzUsuńTak jest, kolego spacerowiczu! Maszerujmy bez względu na pogodę!
UsuńPrzepiękny spacer po moim ukochanym mieście. ...I nawet nie zmokłam.
OdpowiedzUsuńDawniej często bywałam w magicznym Krakowie, teraz i lata i siły nie te, ale odwiedzam.
Pozdrawiam :)
Miło mi, że się podobało. Teraz czekam na słońce aby pospacerować bardziej "na sucho".
UsuńZachęcam do odwiedzania:))
A hoj Bet!
OdpowiedzUsuńA hoj!
UsuńW sierpniu znów odwiedzę Bernatkę, by popatrzeć na fale, pomyśleć i pobyć z sobą.
OdpowiedzUsuńTrzymaj pion, Wędrowniczko.
Bernatka na pewno się ucieszy z Twojego towarzystwa. Linoskoczkowie trwają w swych wyszukanych pozach i także oczekują pochwały:))
UsuńMiłego kontemplowania na Bernatce:))
No tak ... zachwycona świnią wpisałam się nie pod tym postem, tylko poniżej. Oh, well, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPozwalam sobie wkopiować Twój komentarz omyłkowo zamieszczony pod poprzednia notką:
Usuń"Świnia dalej jest? Wspaniale, to mój ulubiony krakowski pomnik. Pamiętam jak tego Kantora obudowywali, bardzo ciekawy projekt :)"
Fajna ta świnia, prawda?
OdpowiedzUsuńTrudno się połapać teraz z komentarzami w starych notkach bo zlikwidowano funkcję powiadomień o komentarzach. Dlatego kontroluję tylko komentarze w bieżących notkach bo nie sposób przeglądać wszystkiego na bieżąco.
Dziękuję za odwiedziny:))
Bet, czy ty się wspinałaś na kładkę, żeby takie zbliżenie tych figur pstryknąć????
OdpowiedzUsuń