W drugim dniu wiosny, gdy tylko poranne mgły opadły i
błysnęło słońce, raźno ruszam na
poszukiwanie oznak budzącej się
przyrody. Wypada, należy a nawet mus to jest aby wyczekiwaną wiosnę dostrzec
przyrodniczo. Topienie Marzann podobno jest współcześnie niewłaściwe. W morzu pływa już dostateczna ilość
zanieczyszczeń więc jeśli kukła nie do końca ekologiczną jest lepiej ludowego
obyczaju zaniechać. No to daję nura w osiedlowy trawnik! I co? Fiołki kwitnące znalazłam,
żółte zawilce i niebieskie zdziczałe hiacynciki. Hurra!
Dalej jest już tylko lepiej! Na bazarku owocowo-warzywnym
spotykam pojedyncze pęczki szczawiu i szpinaku oraz stoisko z wiązkami tulipanów.
A zaraz potem całe połacie sadzonek kolorowych bratków.
- można zdjęcie zrobić bratkom?
- ależ proszę, proszę!
Właściciel kwietnego straganu uczynnie schodzi z kadru i
uśmiecha się zachęcająco. Co tam szpinak i kapusta! Do koszyka ładujemy bratki
i tulipany. Jak wiosna to wiosna.
Ufff… Zacieram upaprane ziemią ręce i z
radością patrzę na żółciutkie kwiatki. Ach, jak ja to lubię.
Sezon ogrodnictwa skrzynkowego - zaokiennego uważam za
otwarty!
PS.
Sąsiedzi uprzątnęli teren przed oknami pod zasiew trawy, wzeszły im posadzone
jesienią krokusy i tulipany. Kolejna sąsiadka flancuje właśnie żonkile i cos
tam jeszcze. Hurra!!! Może wraca moda na
upiększane otoczenia w ramach „społecznych czynów”? Tak jak to bywało ongiś?
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńBrawo! Brawo! Brawo!
Upiększajmy nasze osiedla!
Pozdrawiam bratnio /od bratka?/
Cudownie wprost! Uwielbiam moich sąsiadów za ich starania. Jednej to nawet wybaczyłam szczekającego o świcie psa.
UsuńBratnio brzmi zawsze dobrze.
Kto bratki sieje,
OdpowiedzUsuńten nie rdzewieje!
Och, jak kreatywnie!
UsuńWiosenny czyn społeczny
OdpowiedzUsuńTakże dzisiaj pożyteczny!
Do czynu, zatem! Szpadle, grabie w dłoń!
UsuńUwielbiam "Braciszki", jak to mawia moja mama. Czuję się zmobilizowana do wyprawy po sadzonki i rozpoczęcie sezonu balkonowego :)
OdpowiedzUsuńBraciszki to moje pierwsze wiosenne kwiatki. Są bardzo wdzięczne w uprawie, mało wymagające, lubią chłód i pachną zachwycająco!
UsuńDo bratków marsz!
Bratki i żonkile tak, ale krokusy są chyba pod ochroną?
OdpowiedzUsuńSzkoda, że od jutra na kilka dni wraca ZIMA! Pewno będzie szklarnia.
Naturalnie występujące w przyrodzie krokusy są pod ochroną. Te, sprzedawane na bazarach pochodzą z hodowli ogrodniczych.
UsuńNie strasz szklarnią! Zima już nie ma szans:))
Mam nadzieję, że wybrałaś pachnące, bo ja codziennie swoje żółciutko - pomarańczowe wącham i od razu czuję wiosnę, choć niebo ołowiane i tylko patrzeć, jak deszcz ze śniegiem poleci z nieba.
OdpowiedzUsuńPomyśl, co by tu zrobić, by nie myć okien. Może nalepić bratki i każdy będzie na nie patrzył?
Serdecznie pozdrawiam
Oczywiście, że żółciutkie i pachnące!
UsuńW sprawie okien niewiele poradzę bo ja swoje myję co chwila:)) Używam "cudownej" ściereczki z mikrofibry więc to bardzo niekłopotliwa praca.
Taka ze mnie okienna wariatka:))
Ja też działam wiosennie na moim dachowym tarasie. Bratki... tak, to jest pomysł.:-)
OdpowiedzUsuńA ja myślałam, ze jeszcze tylko ziółka i jakaś zielenina u mnie zagości. Ech, te inspiracje...
Bratki są u mnie "przejściowe". Rosną do mają. Potem robią miejsce kwiatkom "właściwym" czyli pelargoniami lub surfiniom. To dopiero inspiracja!
UsuńDzisiaj znalazłam fiołki. Cieszę się więc, że nie jestem gorsza.
OdpowiedzUsuńBrawo WY! Fiołki i TY!
Usuń...wiosna, ach to ty!
OdpowiedzUsuńZadumałam się, bo przecież i w Peerelu też zakwitały i bratki, i pelargonie, ale rzadko ozdabiały ówczesne balkony. I celowo wybrałam kolorowe zdjęcie (żeby nie było, że jestem tendencyjna)- te balkony są z okresu radosnej, kolorowej twórczości ich właścicieli, zakazanej z czasem przez administracje blokowisk.
Balkony były wtedy zazwyczaj graciarnią, lamusem i przechowalnią rowerów.
Teraz takie ładniejsze jakby, a przecież te same. 500+ pomogło? Hi hi, pewnie trochę tak?
Bardzo trafna uwaga! Poprawiło nam się poczucie estetyki. Podobne zjawisko obserwuję w terenie poza miejskim. Otoczenie domów, nawet tych skromnych, nie przypomina dawnych zagraconych podwórek. Nawet rowy wygolone na gładko! To wszystko jest jednym z plusów transformacji i zaczęło się na długo przed "dobrą zmianą". Chociaż wzrost zamożności też nie jest bez znaczenia. Najbardziej chyba jednak chęć dorównania do "zachodu".
UsuńMój balkon też ubrałam w kwiaty dopiero po tym jak zobaczyłam kawałek Europy.
Upiększanie pamiętam gdy byłam dzieckiem
OdpowiedzUsuńZ całego bloku wszyscy sąsiedzi pracowali przy wiosennych rabatach
Miód malina
Kocham wiosnę
Też to pamiętam i dlatego tak mnie cieszy gdy widzę, że moda na osiedlowe ogródki powoli wraca. Z tym, że ca raz mniej jest stałych lokatorów. Bardzo dużo mieszkańców wynajmuje mieszkania bez planu jak długo pobędą. Wtedy, wiadomo, nie bardzo mają motywację do społecznych czynów osiedlowych.
UsuńAle w ten sposób zawsze możesz poznać nowych mieszkańców 😙
UsuńTak się też dzieje:))
UsuńTo buduje taką solidarność osiedlową.Póki nie ma zagrożenia zewnętrznego, nawet zwyczajnej agresji, nie zdajemy sobie sprawy, jakie to ważne
UsuńOj, bardzo ważny aspekt poruszyłaś. Można by rzec: "od trawniczka do... ratowniczka". Niby brzmi żartobliwie ale jest w tym głęboki sens.
UsuńNastała taka moda na chowanie się w życie
UsuńWiesz jak ja poznałam sąsiadów?
Wyjmując list ze skrzynki wypadł mi portfel do wózka ich najmłodszego dziecka
Sąsiad przyniósł mi
Był tam dowód i tysiąc złotych.
Tak się ludzi poznaje
Wspaniały początek znajomości:)))
UsuńDo mnie zawsze najbardziej wiosna przemawia, przebierając się za malutką starszą Panią, która gdzieś tam zawsze ma swoje miejsce w otoczeniu właśnie tulipanowych ;) wiązanek i jak ona się pojawia...wiem, że jest wiosna :)
OdpowiedzUsuńTu gdzie mieszkam teraz beton wszędzie, więc trudno o społeczną inicjatywę...ale pamiętam osiedla sprzed lat...parterowi lokatorzy prześcigali się w pomysłach ;)
Pozdrawiam serdecznie ;)
Witam wiosennie:)) Tak, winne są betonowe płaszczyzny oraz wielość samochodów parkujących gdzie popadnie, często niszcząc trawniki. Ponadto, jak piszę w komentarzu powyżej, mieszkańcy "czasowi" nie garną się do pracy na wspólnych terenach. Nawet to trochę rozumiem choć raczej szkoda.
Usuń