Czuj, czuj Czuwaj! Druhny Bet, alEllo, Malino
i pozostali komentatorzy, przyjaciele Związku Harcerstwa Polskiego !
Bardzo,
bardzo dawno ze względu na mój podeszły wiek, pogarszający się stan zdrowia i ograniczenia
sprawności życiowych nie byłem aktywny w wirtualnym świecie. Należę już, jak to
określa młodzież, do "nietoperzy"- co to nie widzą, nie słyszą, ale
się czepiają. Jednak przez cały ten czas byłem czytelnikiem Waszych Blogów.
foto Bet |
Jest już
podobno wiosna. Nie jest to jednak wiosna mego dzieciństwa jak również mej
młodości. No cóż, te zmiany klimatyczne są w dużej mierze skutkiem zbyt szybkiego
i niedostatecznie przemyślanego przez moje pokolenie budowania nowoczesności
w domu i w zagrodzie.
Nie wiem dlaczego,
ale już od szkoły średniej zawsze przy mnie tworzyła się grupa koleżanek i
kolegów. Być może dlatego, że już w 1946 roku byłem przybocznym czyli zastępcą
drużynowego, a na studiach przez trzy i pół roku zastępcą przewodniczącego
samorządu uczelnianego do spraw kulturalnych. Przez cały czas byłem również
"przodownikiem nauki".
Wspominałem
już kiedyś, że jednym z moich wykładowców był przedwojenny v-ce Premier profesor
Eugeniusz Kwiatkowski, który zachęcał nas: "Uczcie się państwo, uczcie, bo
macie szanse zostać kapitanami dużych przedsiębiorstw". Rzeczywiście po
dwóch latach stażu zastępcy dyrektora zostałem członkiem "nomenklatury”. Tak
właśnie nazywano korpus kadrowy.
Wracając
jednak do tematu wiosny. Miałem domek, własnymi siłami odbudowany z wojennych
zniszczeń, z dwoma ogródkami: od frontu i na tyłach posesji. Obydwa ogródki spełniały
funkcje wyłącznie ozdobne ponieważ obydwoje z Żoną zajęci byliśmy pracą
zawodową.
Wspominałem Wam również ,
że miałem psa dalmatyńczyka. Wyobraźcie sobie, że uwielbiał on zapach kwiatów.
Było to widoczne bo psiak ten wyszukiwał kwiaty o silnym zapachu i chętnie w
ich otoczeniu przebywał.
Pewnego razu, podróżując po
Francji kupiłem sobie deszczownicę. Zainstalowana w moim ogrodzie wybijała wodę na wysokość dwóch metrów i spadała już jako mgiełka. Ogród, otoczony
siatką do wysokości półtora metra, przeważnie podlewałem około piątej rano.
Pewnego roku kiedy wychodziłem by włączyć deszczownicę oczekiwał na mnie wróbel
siedzący na płocie. Kiedy ją włączałem ptaszek przelatywał w wytworzonej wodnej
mgiełce z jednej strony na drugą.
No cóż chyba powinienem już ze względu na
późną godziną zakończyć ten wpis.
Serdecznie
Was wszystkich pozdrawiam harcerskim CZUWAJ!
Mirek
Bet: Pozwoliłam sobie dodać do oryginalnego tekstu Mirka własną fotografię kwiatów zdobiących front pewnego, znajomego mi domostwa. Niechże będą ilustracją wspomnianego przez autora domku z dwoma ogródkami...
Pozdrawiam najserdeczniej w imieniu swoim i blogowych przyjaciół zasłuchanych w Mirkowe Gawędy :))
Czuwaj!
Czyli, (jak już kiedyś wspominałam ze śląskich opowiastek z dzieciństwa), ogród "na przodku" i ogród "na zadku" :-). Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak! Zadek był nawet większy i domyślam się, że piękniejszy niż przodek:))
UsuńZadek był bardziej "gospodarczy", jarzyny, staw, kawałek łąki i szałas dla dzieciaków, a "przodek" był bardziej reprezentacyjny, z kwiatami i drzewkami owocowymi :-).
UsuńNa przodku zapewne floksy i astry oraz róże:-)
UsuńW Łodzi też jeden z wujków miał taki domek, nie wiem, czy taki sam. Ogródek miał szerokość domku, czyli 6 m. natomiast cała działka była długa na ok. 20-30 m. Domek był piętrowy.
OdpowiedzUsuńNatomiast wróbelek fantastyczny.
Pozdrawiam druha Mirka i wszystkich jego sympatyków.
Nigdy nie miałam domku z ogródkiem - to pozostanie moim nie spełnionym marzeniem. Dlatego podziwiam i uwielbiam domki cudze i chętnie zaglądam do ogródków:-)
UsuńCzuwaj... Co za zbieg okoliczności. Komendant w moim harcerstwie był właścicielem psa dalmatyńczyka, Mendoga😗
OdpowiedzUsuńNoooo... Coś w tym może być!
UsuńA o trochę więcej gawęd mogę prosić?
OdpowiedzUsuńTeż bym chciała.Druh Mirek słabuje i często towarzyszy nam jako czytelnik i komentator.
UsuńCzuj, czuj, czuwaj druhu Mirku!
OdpowiedzUsuńDziękuję za gawędę i pamięć o druhnach. Pozdrawiam serdecznie i zdrowia życzę.
Gawęda wiosenna tak mi się spodobała, że przyszłam jeszcze raz, aby nacieszyć się do woli.
OdpowiedzUsuńWróbelek oczekujący na płocie na włączenie deszczownicy - to uroczy widok.
Teraz już takich figlarnych wróbelków nie ma. W ogóle wróbelków jak na lekarstwo.
UsuńDruchu Mirku,niechaj duchy druchy czuwają nad Tobą i przypomną Ci hasło:"Do boju!"..A wówczas druchny-drużynowe zadrżną i zaniemówią z bezbrzeżnej trwogi.Żołdacy,w tył zwrot! Harcerze do boju!! Skauci piwni są kontra..A kij im w ten..no..jak to się bierze i zwie..ooo...oko! Harcerzom Rzeczpospolitej-szacun! to nie drwinna,to pogląd!
OdpowiedzUsuńMelduję druhowi Mirkowi oraz druhnie Gospodyni, że byłam na wiosennym spacerze. Wdrapałam się nawet na szczyt pewnej górki i zrobiłam zdjęcia. Po drodze spotkałam forsycje i fiołki oraz wróbelki. Trawa prezentowała się mizernie. Chyba potrzebna jej deszczownica.
OdpowiedzUsuńCzy zdobyłam jakąś sprawność?
Czuwaj!
Oj, tak! Sprawność miłośnika przyrody, krajoznawcy orać fotografa! Trzy w jednym! Brawo!!!
UsuńCzuj czuj czuwaj!
OdpowiedzUsuńCóż za sympatyczny wiosenny wpis. :)
Melduje się dawna harcerka, pozdrawia druha Mirka i zdrowia życzy. :)
W imieniu druha Mirka - pięknie dziękuję:)) Czuwaj!
Usuń