Skoro wszystko już świątecznie lśni pora zajrzeć do starego
notatnika z przepisami. Coś mi się przyśniło, przypomniało, zapachniało…
Och,
jest, jest! Bardzo zakurzona receptura na ciasteczka kruche, właściwie herbatniki
o mało wdzięcznej, żeby nie powiedzieć wręcz brutalnej, nazwie „Przez maszynkę”. Cóż, przemoc domowa
dawniej nie była powszechnie zdefiniowana więc nikt nie zawahał się ciasteczka
tak dosłownie nazwać. Dziś pewnie dostałyby bardziej poetyckie imię na przykład:
„Ciasteczka kręcone” lub „Kręciołki pyszne z pieca” albo jakoś tak.
Odkurzać
trzeba starannie i długo bo receptura osiągnęła już dawno zacny wiek, pochodzi
z okresu przedwojennego jak głosi przekaz ustny rodzinny. Ja zapamiętałam pieczenie
tych ciasteczek jako domowy rytuał z okresu PRL-lu więc śmiało księguję notkę
w kategorii peerelowskiej i równie śmiało zaznaczam poniżej udział czynnika
męskiego w pieczeniu ciastek jako doświadczenie własne.
Szuru - buru, pucu - pucu i już przepis jest
gotowy na fotograficzną sesję. Do zdjęcia pozuje wraz z tajemniczym narządkiem
odnalezionym w piwnicy podczas tegorocznego porządkowania. Narządko jest niestandardową nakładką maszynki do
mielenia mięs i stanowi niezbędny element wykonania wspominanego wypieku. Dawniej
maszynka była napędzana wyłącznie siłą ludzkich rąk, często męskich gdyż pracę
tę uważano za ciężką. No, może nie zawsze, lecz argument ciężkości bardzo się nadawał w celu aktywizowania
męskich członków rodziny. Wiek i pochodzenie narządka pozostaje
niezidentyfikowane choć jego młodszy braciszek /ten jaśniejszy na zdjęciu/ ma
odciśnięty stempelek o treści: „Metalotechnika – Kraków” i jest zapewne
produktem z epoki PRL. Urządzenie unikatowe, obecnie w handlu niespotykane.
Od
dawna, zwłaszcza w księżycowe, nocne godziny bezsenne dręczyło mnie pytanie czy starodawne „ręczne narządko” zechce współpracować z nowoczesną, elektryczną
maszyną mielącą? Otóż tak! Trochę narzekało, ale pozwoliło się zamontować
żądając za to pamiątkowej fotografii w gratisie.
Analizując
stareńki przepis przeraziła mnie proporcja na „cały kilogram mąki”. Tak dużo? Dla
bezpieczeństwa i trochę ze skąpstwa odmierzyłam połowę potrzebnych składników. Phiii…
Zawsze przecież można ciasta dorobić jak się zechce. Kolejna niespodzianka to
zalecenie: „Ugniatać twardo jak na
makaron”. Ha, kto robił niegdyś
domowe makarony ten wie, ale co z młodym pokoleniem wychowanym na makaronach „kupnych”?
Może niech podglądają filmowe sceny zagniatania ciasta. Na filmach ciasto
zawsze jest twarde, a jego gniecenie ciężkie i wyciskające pot z czół kucharek.
W życiu tak nie ma! Rzeczone, opisane w przepisie ciasto jest twardawe, ale
szybko i prawie lekko zagniotliwe.
Potem to już poszło jak z płatka! Maszyna w ruch, ciasto z dziurek w narządku – buch!
W mig dwie blachy
ułożonych w szeregi ciasteczek prażą się w piecu. Efekt końcowy – zadowalający.
Ciasteczka nabierają smaku i wyrazu poprzez leżenie. To może być jednak
najtrudniejszy etap domowego wypieku…
Ciiii…
Podobno w tym roku najmodniejsze na Święta są kruche ciasteczka. Wiem z pewnego
źródła, zatem do dzieła Panie i panowie! Blachy w dłoń!
foto oraz ciastka Bet |
Pięknych
Świąt Wszystkim życzę!
Uzupełnienie
Dnia 18 grudnia
Ciasteczka
Przez maszynkę wzbudziły sporo emocji oraz wspomnień. Okazało się, że grono znawców,
a nawet wielbicieli tych domowych wypieków jest całkiem spore oraz, że ciasto
możne zawierać w swoim składzie miód. Otrzymujemy wówczas lekko piernikowy
posmak.
Zainspirowana tym pomysłem przedstawionym przez
Marię z bloga Widziane z Jakubowa w tekście Ciastka przez maszynkę wykonałam próbny wypiek. Oczywiście, jak na Centusia przystało, z połowy składników
podanych w przepisie dodając nieco cukru i sporo nieco miodu. Wyszło smacznie,
ale ciasto z miodem nie trzyma fasonu. Ciasteczka są mało strzępiaste, bardziej
obłe i oczywiście ciemniejsze.
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńPamiętam ciasteczka "Przez maszynkę". U nas drugi etap "pieczenia" odbywał się na szafie. Tak wysoko po to, aby spokojnie kruszały. Niestety, nie zawsze udało się ciastkom skruszeć, bo dzieci znajdowały do nich drogę. A cóż to za sztuka wdrapać się na szafę?
Pozdrawiam serdecznie i melduję, że u mnie już upieczone kruche ciastaeczka. Tak więc podążam za modą. ;) :)
Och, znasz te ciastka? A ja myślałam, że przepis jest unikatowy:-) Ty nie tylko nadążasz ale wręcz modę lansujesz!
UsuńW. Opisanych ciasteczkach urzeka ich prostota. Ilość składników ograniczona do minimum, brak udziwnień i ulepszaczy, użycie maszynki w miejce misternego formowania i wykrawania.
Pewnie, że znam. Może jesteśmy krewniaczkami po ciastkach "Przez maszynkę"?
UsuńMoje ciasteczka też według bardzo prostego, starego przepisu. Wykrawane starymi "narządkami" w kształcie śnieżynek i gwiazdeczek, i także muszą kruszeć na szafie. Przed samymi świętami ewentualnie można polukrować.
A może wystarczy oprószyć cukrem pudrem? Narządka w kształcie serduszek, grzybków i gwiazdek też mam. To był plan B na wypadek braku możliwości użycia maszynki elektrycznej. Wtedy ciasteczka miały być wykrawane.
UsuńA ja też się pochwaliłam na swoim blogu kruchymi ciasteczkami, o! Wyzywam na ciastkowy pojedynek chwalipięt, hi,hi, hi...
UsuńToż mówiłam, że kruchociastkowa "lanserka" z Ciebie!
UsuńNajważniejsza frajda przy "mieleniu ciasta" w maszynce:-)
OdpowiedzUsuńMam takie "narządko"! Nigdy jednak z niego nie zdążyłem skorzystać. Pamiętam też smak wyrabianych nim ciasteczek ... pyszne, szczególnie te bardziej wypieczone. U mnie króluje "Śmieciuch", czyli takie ciasto/tort składane z tych resztek ciast, których nie daliśmy rady zjeść w święta. Opisałem to tutaj:
OdpowiedzUsuńhhttps://bezkomentarza.wordpress.com/2014/12/07/smieciuch-rewelacyjny-wypiek-swiateczny/
A skąd masz to narządko? Skąd znasz te ciasteczka? Chyba trzeba Cię zapisać do "ciasteczkowych krewniaków". Jest nas już troje! Może jeszcze ktoś dołączy?
UsuńŚmieciucha znam z opisu i Twoich opowieści, że to ponoć dość ryzykowne w konsumpcji ciasto. W każdym razie "nie dla dzieci":))
"Narządko" mam od urodzenia, bo sprawnie władała nim babcia, potem rzadziej mama, a od 1993 r. spadkobiercą jestem ja.
UsuńW takim razie koniecznie musisz nim także powładać choć raz. Przepis powyżej:))
UsuńBet! Dzisiejszy post (zajrzyj) tylko dla Ciebie i z Twojej inspiracji by się pochwalić.
OdpowiedzUsuńZaglądam, zaglądam i czekam z pochwałami aż zobaczę za co:))
UsuńTeż zajrzałam. Widzę, że krewniaków po ciastkach "Przez maszynkę" odnajduje się coraz więcej.
UsuńNo przecież, że to te same ciasteczka! Zapisuję Cię do grona ciasteczkowych krewniaków na pozycji piątej:)) Niestety, liczy się kolejność zgłaszania.
UsuńU mnie w domu rodzinnym nazywały się "wątpie". Te ciastka...
OdpowiedzUsuńTaki dialog:
- Mamuś będą TE ciasteczka jutro? - pyta Dasia mała.
- Wątpię...- rzekła Mamuś.
Ale "wątpie" były na czas 😁 I zostały wątpiami...
Piękna historia. To co, też krewniaczka jesteś?
UsuńOkazuje się, że ciastka "przez maszynkę" bardzo popularne są, a ja myślałam, że taka wyjątkowa jestem:)))
Przeprowadziłam dochodzenie. Otóż ciastka przez maszynkę wypiekane były już w XIX wieku, zaraz po wynalezieniu maszynki do mięsa, w Perkowicach na południowym Podlasiu. Receptura na te ciastka w Perkowicach przekazywana była ustnie przez gospodynie domowe oraz zapisywana w zeszytach i na kartkach, jak ta, którą odkurzyłaś. Nie udało mi się ustalić, jakim sposobem przejęłaś kartkę z przepisem. ;)
OdpowiedzUsuńCiastka przez maszynkę zostały wpisane na listę produktów tradycyjnych w kategorii "wyroby piekarnicze i cukiernicze w województwie lubelskim", jak podaje Biuro Informacji Publicznej Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
Oooooooo! Mianuję Cię Głównym Śledczym Blogowym. Z Podlasiem nie mam nic wspólnego ale możliwe, że ktoś przekablował przepis jeszcze dalej na południe ówczesnej Polski.
UsuńOjej, coś mi grozi za wypiekanie bez licencji?
Licencją jest ta kartka z przepisem zapisanym atramentem. Kto posiada przepis piórem pisany i oryginalne "narządko", może wypiekać bez obaw. ;) :)
UsuńAcha. Kamień z serca!
UsuńWszyscy się skoncentrowali na "narządku". Pewnie gdzieś bym znalazł, dawno nie używane. Ale pamiętam, że istotnym składnikiem tych ciasteczek, sporządzanych przez maja Mamę były skwarki pozostałe z wytopu smalcu. Czy to jakieś oryginalne rozwiązanie, czy normalna receptura?
OdpowiedzUsuńDla mnie oryginalne bo nie znam takiej wersji. Chociaż w przepisie stoi wyraźnie, że można dowolnie wybierać rodzaj tłuszczu masło, margaryna lub smalec. A może, może być mieszanka tych tłuszczów? Do ciast kruchych zaleca się dodatek smalcu.
UsuńRozumiem, że jesteś także znawcą ciastek "przez maszynkę" i można Cię wpisać na listę pod pozycją siedem.
Prawdziwe skwarki mogą się dobrze komponować w tych ciastkach. Problem w tym skąd teraz wziąć "prawdziwe skwarki"?
Oto przepis mojej babci na ciastka ze skwarkami:
Usuń300 g maki pszennej (typ 450, 500 lub 550)
150 g skwarek lekko zrumienionych (150 g skwarek wyjdzie z około 600 g słoniny)
100 g cukru pudru
3 płaskie łyżki gęstej śmietany
2 żółtka
1 łyżeczka cukru waniliowego
1 łyżeczka proszku do pieczenia
Skwarki mają być zmielone przez maszynkę, a ciasto przed przekręcaniem przez maszynkę dobrze schłodzone.
O! Nigdy takich nie jadłam. Tu nie ma innego niż skwarki tłuszczu. No i śmietana... Skwarki zapewne były tłuste, pachnące i chrupiące i smakujące skwarkami.
UsuńTakie skwarki dziś to rzadkość.
Pamiętam te skwarki, kiedy babcia odcedzała smalec, a skwarki zostawały.
UsuńPrzypuszczam, że ciastka skwarkowe były po to, by wykorzystać skwarki, jeśli chciało się mieć czysty smalec ze słoniny.
UsuńNo i to była ówczesne "zero waste" oraz idea nie marnowania jedzenia. Brawo nasze Babcie!
UsuńO rany! Mam to urządzenie, jasne, że mam... tylko gdzie?!
OdpowiedzUsuńJak już znajdę (a znajdę na pewno!) , skorzystam z Twego przepisu, ok?
Może nawet ciasto pierniczkowe przepuszczę przez to ustrojstwo?
Czy zapiszesz mnie do Klubu, Bet? ;)
Jasne! Już zapisałam Cię da grona znawców ciasteczek "przez maszynkę".
UsuńMaszynki elektryczne mielą ciasto trochę za szybko i trzeba spieszyć się z odcinaniem odcinków:)) Przydałaby się druga para rąk do pomocy.
Maria, z bloga ciasteczka z miodem
niestety nie wiem w jakiej proporcji. Sądzę, że zamiast cukru można dać miód.
Jeszcze tylko sprawdzę, czy również mi uda się tę listwę zamontować na maszynkę (ręcznej, na korbę już się dawno pozbyłam).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
(to na górze - to moja nieuwaga)
Da się! Do mojej się da. Pamiętaj aby usunąć sitko. Narządko przykłada się bezpośrednio na nóż.
UsuńPrzepis Marii na "ciasteczka generałowe" bo tak nazywa je nasz najmłodszy członek rodziny.
OdpowiedzUsuń0,5 kg mąki krupczatki
2 cała jaja
0,5 szklanki cukru
0,5 kostki margaryny Kasia
2 łyżki miodu
1 łyżeczka sody oczyszczonej
1 cukier waniliowy
Margarynę, cukier i miód roztopić - wystudzić
do mąki dodać jaja, sodę, cukier waniliowy i wystudzoną margarynę z cukrem i miodem. Zagnieść i jak jest mało zwarte, dodać trochę mąki. Ciasto ma być zwarte, zależy to od wielkości jajek i miodu, bo łyżki też są różne. Wstawić ciasto do lodówki. W tym czasie jak ciasto odpoczywa w lodówce - rozgrzać piekarnik do 200 stopni, przygotować maszynkę, blaszki i do roboty. Ciastka pieką się na piękny złoty kolor dość szybko, pachą pięknie podczas pieczenia. Smacznego.
PS. Maria zrobiła te ciastka z kilograma mąki i już ich nie ma. Upiekła też tradycyjne, ale przepis ma trochę inny niż Bet.
Dziękuję za przepis! Moje miodowe, zrobiłam prawie tak jak podaje Maria. Dałam trochę więcej miodu i pewnie dlatego ciasto było za miękkie i nie utrzymało formy. Następny raz poprawię się:))
UsuńUrządzenie do wykrawania ciastek też pamiętam:ręczne z blachy(gwiazdki, grzybki) i w połączeniu z maszynką do mięsa. Uwielbiałam te ciastka i często stawałam przy maszynce, by nią kręcić. Chowane po upieczeniu do metalowych pusze, szklanych słoików lub papierowych tutek czekały na skruszenie. Odręcznego przepisu nie mam, maszynki do mięsa też nie, ale chętnie podjadłabym tych ciasteczek. Moja mama robiła obie wersje: na słodko i na słono czyli ze skwarkami, bo wszyscy uwielbialiśmy smalec wytapiany przez mamę, przy produkcji którego skwarków było sporo. Pozdrawiam Ciebie i wszystkich komentujących i składam najlepsze świąteczne i noworoczne życzenia. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję Iwono za miłe wspomnienia i serdeczne życzenia. Posyłam ciepłe uśmiechy i uściski dla Ciebie. Ciasteczka też bym posłała gdybym adres znała:)))
UsuńMiłego świętowania!
Lubię wszystko co jest z miodem, ale miód wypieczony w piekarniku to już chyba nie ma takiej samej wartości bio? Może lepiej posmarować przed jedzeniem?
OdpowiedzUsuńMisie zjadają miodek na surowo więc chyba wiedzą co najlepsze:))
UsuńZapewne miód poddany obróbce termicznej traci swe lecznicze właściwości zachowując walory smakowe.
Pierniki, na przykład, nie leczą lecz smakują:)))
Do grona "przez maszynke" nie aspiruje, aczkolwiek ustrojstwo znam, bo moja Mama takie ciasteczka robila. Ja ich nie lubilam :(
OdpowiedzUsuńPo tesciowej odziedziczylam tez taki komplecik, Ale przy ktorejs przeprowadzce wyrzucilam. Nie zaluje, bo dla mnie to za duzo czynnosci i na dodatek mycie maszynki...
Ja sie zadowolilam ciasteczkami maslanymi, ktore niestety "przezyly" tylko jeden dzien! Dzisiaj moze upieke nastepna partie :)
Pozdrawiam i zycze dalszych milych, swiatecznych dni!!!!
Basiu, bez lubienia "przez maszynkę" też jesteś mile widziana:-)
UsuńKomplecik zachowaj jako zabytek bo dziś już takich "narządków" nie produkują. Miłego świętowania!