niedziela, 26 lipca 2020

Mam chusteczkę haftowaną...


        Sporo ostatnio mówi się i pisze o nosach i ustach, ich zakrywaniu, kichaniu, parskaniu, rozpylaniu aerozoli i takie tam gardłowo nosowe sprawy. Tak mi się z tego wszystkiego przypomniały starodawne, szmaciane chusteczki do nosa. Ot, dziś już zapomniany lecz niegdyś niezbędny element odzieżowej galanterii. Młodzież zapewne ze zdziwieniem dowiaduje się, że coś takiego było w użyciu.  A było, było… Należało to mieć w kieszeni, w torebce, a nawet w butonierce. Hi, hi, hi… Butonierka to żart bo jej elegancka zawartość, nie służyła raczej do wycierania nosa.

 Chusteczki występowały w rodzaju męskim oraz damskim. Męskie – odpowiednio duże bo panowie chyba większe nosy mieli – w kolorach jednolitych albo w kratkę. Rozmiar tych chustek pozwalał na wykorzystywanie ich w celu nakrycia głowy. Po zawiązaniu rogów tkaniny w supełki uzyskiwano rodzaj czepka z chwościkami. Twarzowe to nie było, ale jakoś chroniło przed słońcem męskie łysinki. 

Chusteczki damskie można było podzielić na codzienne oraz wyjściowo – wizytowe. Chusteczka codzienna miała prosty deseń, najczęściej kwiatowy, ale krateczki i motylki też się zdarzały. Natomiast chusteczki wizytowe były jak biżuteria… Cieniutkie i miękkie, o brzegach zdobionych koronką lub co najmniej ząbkowanych, często ręcznie wyszywane. Szyku zadawały chusteczki z wyhaftowanym w rogu monogramem właścicielki. Te eleganckie szmatki używano do ocierania łez wzruszenia, wachlowania się lub powiewania w geście pożegnań. Och…

Ozdabianie chusteczek koronkami i haftami było w programie nauczania szkoły podstawowej w ramach zajęć praktyczno – technicznych dla dziewczynek. Chłopcy w tym czasie stukali młotkami i piłowali coś tam pilnikami. 

Nie trzeba chyba objaśniać, że chusteczki były starannie prane i prasowane, a te „biżuteryjne” nawet krochmalone. Ładne chusteczki w eleganckim opakowaniu świetnie nadawały się na okazjonalne prezenty dla rodziny i przyjaciół.

Ach, ach! Chusteczka była także ważnym elementem zabawy! Przedszkolaki raźno maszerowały trzymając się za ręce i wybierały sympatie za pomocą chusteczki „rzucanej pod nogi” innego dziecka. Towarzyszyła temu śpiewanka:

 „Mam chusteczkę haftowaną co ma cztery rogi. Kogo kocham, kogo lubię, rzucę mu pod nogi. Tej nie kocham, tej nie lubię, tej nie pocałuję, a chusteczkę haftowaną Tobie podaruję!”  

 No i rzucały, klękały na tej małej szmatce aby dać sobie buziaka. Zabawa ta była popularna także wśród młodzieży, ale tu chodziło już czasem o wyrażanie kiełkujących nastoletnich uczuć. Seksualizacja to była czy już molestowanie? A może propagowanie LGBT bo dzieci często wybierały sympatię tej samej płci. Och… I ja to wszystko przeżyłam?

Uwaga! Ważna funkcja chusteczek do nosa w życiu codziennym: Zawiązywanie na nich supełków ułatwiało zapamiętanie czegoś ważnego! Jedna sprawa – jeden supeł. Wyciągasz chusteczkę z kieszeni, widzisz supeł i od razu przypominasz sobie co masz ważnego zrobić. Gorzej, gdy supełków zawiązano kilka… Ale i tak system działał niczym szmaciany komputerek:)

I co? Czy można równie wiele opowiedzieć o współczesnych ligninowych, chusteczkach jednorazowych brutalnie wyrzucanych do kosza po użyciu? Zero pracy przy nich, ale i zero wspomnień, zero sentymentów. 

Hmm… Dużo teraz w naszym życiu łatwych i szybkich elementów jednorazowych.


Dodatek specjalny!  Wydobyte z szuflady u alElli, chusteczki ozdabiane koronkami dzierganymi ręką jej Mamy. To nie tylko szydełkowy kunszt, ale potężna dawka uczuć!





alElla pisze: Ta chusteczka od I Komunii jest mojego syna. Była do butonierki. Tę obrabiałam i haftowałam ja, złotą nitką cienką, jak włos, a szydełko było z haczykiem komara...


A teraz alElla o niciach do koronek: Nici po mamie sfotografowane na batyście, z którego przeważnie robiło się chusteczki. Tę tkaninę można było gotować nawet z kolorową koronką. Nici nie farbowały w gotowaniu, ani nie traciły koloru. 



       

https://pogadajmyopeerelu2.wordpress.com/2020/07/26/mam-chusteczke-haftowana/

42 komentarze:

  1. Klik dobry:)
    Ach, jakie przecudne i przechusteczne wspomnienie. Aż wyciągnęłam swoje starodawne chusteczki, które moja Mama obrabiała szydełkiem i nie mogę się nimi nacieszyć.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. KLik, klik! Zrób zdjęcia chusteczek z koronkami mamy. Wkleję je do notki. Szkoda aby leżały w szufladzie i nie zostały uwiecznione.

      Usuń
    2. Wysłane pocztą @-ową.

      Usuń
  2. Wysłałam ponownie - w 2 ratach. Może Twoja poczta nie odbiera zbyt dużo chusteczek. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak ma:)) Już odebrała i zachwyca się.

      Usuń
    2. Cudne te koronki. Kiedyś też tak dziergałam używając do tego zwykłych, cieniutkich nici. Kordonek był za gruby chyba do zwiewnych chusteczek?

      Usuń
    3. Kordonek był stanowczo za gruby. Do obrabiania chusteczek były specjalne cieniutkie nici. Jeszcze mam takie, po Mamie. Wyślę zdjęcie.

      Usuń
    4. Atłasek się to nazywało?

      Usuń
    5. Nie pamiętam, ale atłasek to chyba było co innego.

      Usuń
  3. Nastepny swietny wpis! Oj rozmarzylam sie i wspominam te czasy!
    Pozdrawiam serdecznie
    Beata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rozmarzaj się tylko dziergaj koronki:))
      Dzięki za odwiedziny!

      Usuń
  4. A komar ma haczyk??? :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, sama napisałaś o haczyku komara:))

      Usuń
    2. Jeśli obrabia chusteczki, to może ma. ;) :)))

      Usuń
    3. To idę poszukać komara z koronką:))

      Usuń
  5. Cudny, wspomnieniowy wpis. Sama dziergałam te chusteczki batystowe cieniutkim szydełkiem, zachowała się tylko jedna, więc to taka pamiątka. Nie umiem wrzucać zdjęć do komentarza, dlatego nie pochwalę się swoim haftem.
    Ta chusteczka AlElli wyjątkowo piękna i na bogato złotą nitką wyszywana aż mi oczy wychodzą na wierzch.
    Serdeczności zasyłam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, że koronki alElli piękne. Ja też nie umiem wklejać zdjęć do komentarza:)) Może po prostu "kopiuj - wklej"? Nigdy nie próbowałam.

      Usuń
  6. Chyba we wszystkich marynarkach jakie mam w szafie są chusteczki. Nie są haftowane, ale niektóre stanowiły komplet do "zwisu męskiego prostego" (to krawat), albo nawet były wykonane z tego samego materiału. Z butonierką też nie jest prosta sprawa, bo na przestrzeni dekad były to górne kieszonki albo dziurki w klapie marynarki do umieszczania np. ozdobnej chusteczki, albo kwiatka. Butonierką też nazywano zwykłą chusteczkę do nosa, którą nosiło się w górnej kieszonce marynarki, oczywiście po "użyciu" trafiała do kosza, albo do kieszeni w spodniach, w zależności od tego, czy była jedno, czy wielorazowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brudne chusteczki w kieszeniach męskich spodni to była chyba zmora kobiet zajmujących się praniem odzieży. Panowie zapominali opróżniać kieszenie!
      Na chusteczkach do nosa uczyłam się posługiwania żelazkiem.
      Miałam nadzieję, że pochwalisz się swoim doświadczeniem w sporządzaniu czepków z chustek lub wiązaniem supełków...

      Usuń
    2. Supełków nie robiłem, ale te czapki z chusteczek to była zmora równoważna z czapkami składanymi z gazet. Natomiast te chusteczki męskie w marynarkach mają bardzo bogatą historię, np. w USA w latach 60' ub.w. te chusteczki wkładano do kieszonki (górna) tak, aby do połowy zwisała, i to był przyrząd przeznaczony dla towarzyszącej damy, gdyby miała płakać, ususzyć nos (nie katar!). Ten zwyczaj wziął się ze spotkań towarzyskich, gł. bankietów "na stojąco"', gdzie panie były odcięte od swoich torebek.
      Co do kataru, to dopuszczalne było usuwanie t.zw. "siąkania" nosem w pierwszej fazie przeziębienia, albo po zażyciu tabaki. Grubszą robotę z nosem wykonywano w domu, albo w toalecie. Niestety
      w Polsce tego nie przestrzegano i widziałem nawet jak oczyszczano nos bez odchodzenia od stołu.

      Usuń
    3. oczywiście nosa ni ususzała tylko osuszała.

      Usuń
    4. Co raz więcej wiadomości o funkcjach chusteczek w męskiej kieszonce. Nie wiedziałam, że były one dla wygody dam:))
      Czapeczki z supełkami były faktycznie ohydne ale mówimy tu o czasach gdy nie wynaleziono jeszcze bejsbolówek z daszkiem. To trzeba było sobie jakoś radzić.

      Usuń
  7. Te "codzienne" zawsze budziły we mnie odrazę przez swoje wielokrotne użycie - a jak się miało katar... Do butonierek nie wkładało się chusteczek żadnych, jak sama nazwa wskazuje jest to miejsce na kwiatek. Chusteczki tzw. paszetki noszono jak ozdoby w kieszonce zewnętrznej marynarki zwanej brustaszą.
    A przypomnienie... super.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niewiele wiem o butonierkach więc wyjaśnienia przyjmuję bez zastrzeżeń. Faktycznie, brudne chusteczki nie były miłe, ale niezastąpione przy katarach. Higieniczne to nie było ale i tak byliśmy zdrowsi niż obecnie.

      Usuń
  8. Raz, dawno temu, udało mi się "komplet" do garnituru kupić mojemu "małożonkowi". Składało się na ten komplecik: "zwis męski całodzienny" i mała chusteczka do małej, górnej kieszonki marynarki. A eleganckie damskie chusteczki namiętnie obrabiała "pikotką" babcia Stasia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę szkoda tych koronkowych cudeniek, ale z drugiej strony, dobrze, że nastały chusteczki jednorazowe.
      Chusteczki tekstylne są jednak przydatne do osuszania spoconych dekoltów i czół bo nie zostawiają papierowych farfocli na skórze:))

      Usuń
    2. Acha, przypomniałam sobie, w kwestii obrabiania szydełkiem, że moja koleżanka ozdabiała tak nawet tetrowe pieluszki dla swojego dziecka. Wyobrażasz sobie?

      Usuń
  9. Mistrzynią w obrabianiu chusteczek była moja mama. Używała do tego cienkiego kordonka, który grubością odpowiadał niciom maszynowym. Atłasek służy do haftowania wzoru, bo jest gruby. Chusteczki przez mamę ozdabiane już się "wydarły", ale pozostały mi dwie saszetki do ich przechowywania. Bardzo dobry wpis, szczególnie dla młodych ludzi, którzy chusteczki kojarzą tylko z tymi komunijnymi lub jednorazowymi. Uściski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz sobie myślę, że chusteczki do nosa były bardzo ładnym gadżetem, ale kłopotliwym w utrzymaniu, niestety. Prać, prasować, krochmalić... Młode damy nie zechciałyby się tym kłopotać.
      Pamiętam, że bardzo pilnowano aby dzieci wyprawiane z domu do szkoły zawsze miały czystą chusteczkę w kieszonce fartuszka.

      Usuń
  10. Ha! Pamiętam, jak z chusteczek męskich – tych większych, tych w kratkę - szyłyśmy namiętnie letnie spódnice. Takie długie patchworkowe - "country and western";)Niektóre z falbaną na dole.
    Wykroje można było ściągnąć z Burdy. W dobie panowania "spódnic bananowych" i takich z tetry, te były naprawdę ładne! Do tych spódnic nosiło się zazwyczaj biały T-shirt i koniecznie białe (bielone pastą do zębów - Nivea) tenisówki. Super strój!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To było coś takiego, tylko z pozszywanych, kolorowych chustek.

      Usuń
    2. Lilka! Wydawało mi się, że o modzie PRL wiem wszystko - zburzyłaś moje dobre samopoczucie bowiem spódnic z chustek nie znałam. Szyłam bananówkę z zasłon okiennych, sukienki z tetry i ręczników kuchennych, ale patentu na chustki nie wykorzystałam.
      Spódnicę z trzech falban, jak na tym zdjęciu, mam jeszcze w szafie! Sama szyłam że zdobycznego, białego kreponu.

      Usuń
    3. to jesteśmy...kwita!
      moje dobre samopoczucie też jest burzone, za każdym razem, gdy zaglądam na Twój blog! (ależ to zabrzmiało!)
      już Ci wyjaśniam, dlaczego...
      Otóż: wchodzę... z przyjemnością czytam... przenoszę się w "tamte" czasy... wspominam i nagle zdaję sobie sprawę, że przypominam sobie coraz więcej szczegółów z mojej młodości!
      A wiesz przecież, że to ani chybi oznaka ekspresowego starzenia?!
      Im starsza staruszka, tym jej pamięć sięga coraz dalej wstecz... (to fakt - są badania!)
      Jak już będę pisać, jakie śpiochy nosiłam w niemowlęctwie - oooo! to już będzie całkiem źle!
      Na razie nie jest całkiem dobrze (czasy liceum i studiów), ale nie jest jeszcze najgorzej!

      I tak będę tu z przyjemnością zaglądać, mimo wyciąganych, oczywistych wniosków :))))))))

      Usuń
    4. Idę za ciosem i następny tekst będzie o pieluszkach!
      Lilka, martwić się zaczniemy gdy już nie będzie nam się chciało wspominać i śmiać same z siebie. Na razie nie jest źle:))
      Zawsze witam Cię tu z przyjemnością więc nie przestawaj bywać!

      Usuń
    5. he he he...! czyżbyś pamiętała, jakie pieluchy nosiłaś w majtasach...?!
      no nie!
      czekam na notkę!

      Usuń
    6. W odpowiedzi na komentarz maradag z 27.07 wspominałam już o pieluchach z koronkami:))

      Usuń
  11. 😍 ha!! Po śmierci rodziców nie miałam sumienia wyrzucić dwóch kupek misternie poskładanych materiałowych chusteczek. Jedna większa była taty a mniejsze mamy . Zostawiłam na pamiątkę . Są wśród nich i obrabiane na szydełku...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacne to pamiątki. Pielęgnuj dla następnych pokoleń bo moda na chusteczki z koronkami już nie wróci.

      Usuń
  12. Pamiętam te usmarkane szmatki u ojca w kieszeniach, fuuuuuj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, niektórzy panowie mieli tendencję do gromadzenia zużytych chusteczek w kieszeniach. Nie było odruchu "jednorazowości" jak to jest u obecnego pokolenia.

      Usuń

Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:

Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:

- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.

- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga

Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.