Sporo ostatnio mówi się i pisze o nosach i ustach, ich
zakrywaniu, kichaniu, parskaniu, rozpylaniu aerozoli i takie tam gardłowo
nosowe sprawy. Tak mi się z tego wszystkiego przypomniały starodawne, szmaciane
chusteczki do nosa. Ot, dziś już zapomniany lecz niegdyś niezbędny element odzieżowej
galanterii. Młodzież zapewne ze zdziwieniem dowiaduje się, że coś takiego było
w użyciu. A było, było… Należało to mieć
w kieszeni, w torebce, a nawet w butonierce. Hi, hi, hi… Butonierka to żart bo
jej elegancka zawartość, nie służyła raczej do wycierania nosa.
Chusteczki występowały w rodzaju męskim oraz
damskim. Męskie – odpowiednio duże bo panowie chyba większe nosy mieli – w kolorach
jednolitych albo w kratkę. Rozmiar tych chustek pozwalał na wykorzystywanie ich
w celu nakrycia głowy. Po zawiązaniu rogów tkaniny w supełki uzyskiwano rodzaj
czepka z chwościkami. Twarzowe to nie było, ale jakoś chroniło przed słońcem
męskie łysinki.
Chusteczki
damskie można było podzielić na codzienne oraz wyjściowo – wizytowe. Chusteczka
codzienna miała prosty deseń, najczęściej kwiatowy, ale krateczki i motylki też
się zdarzały. Natomiast chusteczki wizytowe były jak biżuteria… Cieniutkie i
miękkie, o brzegach zdobionych koronką lub co najmniej ząbkowanych, często
ręcznie wyszywane. Szyku zadawały chusteczki z wyhaftowanym w rogu monogramem
właścicielki. Te eleganckie szmatki używano do ocierania łez wzruszenia,
wachlowania się lub powiewania w geście pożegnań. Och…
Ozdabianie
chusteczek koronkami i haftami było w programie nauczania szkoły podstawowej w
ramach zajęć praktyczno – technicznych dla dziewczynek. Chłopcy w tym czasie
stukali młotkami i piłowali coś tam pilnikami.
Nie
trzeba chyba objaśniać, że chusteczki były starannie prane i prasowane, a te
„biżuteryjne” nawet krochmalone. Ładne chusteczki w eleganckim opakowaniu
świetnie nadawały się na okazjonalne prezenty dla rodziny i przyjaciół.
Ach,
ach! Chusteczka była także ważnym elementem zabawy! Przedszkolaki raźno
maszerowały trzymając się za ręce i wybierały sympatie za pomocą chusteczki
„rzucanej pod nogi” innego dziecka. Towarzyszyła temu śpiewanka:
„Mam
chusteczkę haftowaną co ma cztery rogi. Kogo kocham, kogo lubię, rzucę mu pod
nogi. Tej nie kocham, tej nie lubię, tej nie pocałuję, a chusteczkę haftowaną
Tobie podaruję!”
No i rzucały, klękały
na tej małej szmatce aby dać sobie buziaka. Zabawa ta była popularna także
wśród młodzieży, ale tu chodziło już czasem o wyrażanie kiełkujących
nastoletnich uczuć. Seksualizacja to była czy już molestowanie? A może
propagowanie LGBT bo dzieci często wybierały sympatię tej samej płci. Och… I ja
to wszystko przeżyłam?
Uwaga!
Ważna funkcja chusteczek do nosa w życiu codziennym: Zawiązywanie na nich
supełków ułatwiało zapamiętanie czegoś ważnego! Jedna sprawa – jeden supeł.
Wyciągasz chusteczkę z kieszeni, widzisz supeł i od razu przypominasz sobie co
masz ważnego zrobić. Gorzej, gdy supełków zawiązano kilka… Ale i tak system
działał niczym szmaciany komputerek:)
I
co? Czy można równie wiele opowiedzieć o współczesnych ligninowych,
chusteczkach jednorazowych brutalnie wyrzucanych do kosza po użyciu? Zero pracy
przy nich, ale i zero wspomnień, zero sentymentów.
Hmm…
Dużo teraz w naszym życiu łatwych i szybkich elementów jednorazowych.
Dodatek specjalny! Wydobyte z szuflady u alElli, chusteczki ozdabiane koronkami dzierganymi ręką jej Mamy. To nie tylko szydełkowy kunszt, ale potężna dawka uczuć!
Dodatek specjalny! Wydobyte z szuflady u alElli, chusteczki ozdabiane koronkami dzierganymi ręką jej Mamy. To nie tylko szydełkowy kunszt, ale potężna dawka uczuć!
alElla
pisze: Ta chusteczka od I Komunii jest mojego syna. Była do butonierki. Tę
obrabiałam i haftowałam ja, złotą nitką cienką, jak włos, a szydełko było z
haczykiem komara...
A teraz alElla o niciach do
koronek: Nici po mamie sfotografowane na batyście, z którego przeważnie robiło
się chusteczki. Tę tkaninę można było gotować nawet z kolorową koronką. Nici
nie farbowały w gotowaniu, ani nie traciły koloru.
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńAch, jakie przecudne i przechusteczne wspomnienie. Aż wyciągnęłam swoje starodawne chusteczki, które moja Mama obrabiała szydełkiem i nie mogę się nimi nacieszyć.
Pozdrawiam serdecznie.
KLik, klik! Zrób zdjęcia chusteczek z koronkami mamy. Wkleję je do notki. Szkoda aby leżały w szufladzie i nie zostały uwiecznione.
UsuńWysłane pocztą @-ową.
UsuńNie doszło:(((
UsuńWysłałam ponownie - w 2 ratach. Może Twoja poczta nie odbiera zbyt dużo chusteczek. ;)
OdpowiedzUsuńTak ma:)) Już odebrała i zachwyca się.
UsuńCudne te koronki. Kiedyś też tak dziergałam używając do tego zwykłych, cieniutkich nici. Kordonek był za gruby chyba do zwiewnych chusteczek?
UsuńKordonek był stanowczo za gruby. Do obrabiania chusteczek były specjalne cieniutkie nici. Jeszcze mam takie, po Mamie. Wyślę zdjęcie.
UsuńAtłasek się to nazywało?
UsuńNie pamiętam, ale atłasek to chyba było co innego.
UsuńNastepny swietny wpis! Oj rozmarzylam sie i wspominam te czasy!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Beata
Nie rozmarzaj się tylko dziergaj koronki:))
UsuńDzięki za odwiedziny!
A komar ma haczyk??? :)))
OdpowiedzUsuńNie wiem, sama napisałaś o haczyku komara:))
UsuńJeśli obrabia chusteczki, to może ma. ;) :)))
UsuńTo idę poszukać komara z koronką:))
UsuńCudny, wspomnieniowy wpis. Sama dziergałam te chusteczki batystowe cieniutkim szydełkiem, zachowała się tylko jedna, więc to taka pamiątka. Nie umiem wrzucać zdjęć do komentarza, dlatego nie pochwalę się swoim haftem.
OdpowiedzUsuńTa chusteczka AlElli wyjątkowo piękna i na bogato złotą nitką wyszywana aż mi oczy wychodzą na wierzch.
Serdeczności zasyłam
Prawda, że koronki alElli piękne. Ja też nie umiem wklejać zdjęć do komentarza:)) Może po prostu "kopiuj - wklej"? Nigdy nie próbowałam.
UsuńDziękuję:))
OdpowiedzUsuńChyba we wszystkich marynarkach jakie mam w szafie są chusteczki. Nie są haftowane, ale niektóre stanowiły komplet do "zwisu męskiego prostego" (to krawat), albo nawet były wykonane z tego samego materiału. Z butonierką też nie jest prosta sprawa, bo na przestrzeni dekad były to górne kieszonki albo dziurki w klapie marynarki do umieszczania np. ozdobnej chusteczki, albo kwiatka. Butonierką też nazywano zwykłą chusteczkę do nosa, którą nosiło się w górnej kieszonce marynarki, oczywiście po "użyciu" trafiała do kosza, albo do kieszeni w spodniach, w zależności od tego, czy była jedno, czy wielorazowa.
OdpowiedzUsuńBrudne chusteczki w kieszeniach męskich spodni to była chyba zmora kobiet zajmujących się praniem odzieży. Panowie zapominali opróżniać kieszenie!
UsuńNa chusteczkach do nosa uczyłam się posługiwania żelazkiem.
Miałam nadzieję, że pochwalisz się swoim doświadczeniem w sporządzaniu czepków z chustek lub wiązaniem supełków...
Supełków nie robiłem, ale te czapki z chusteczek to była zmora równoważna z czapkami składanymi z gazet. Natomiast te chusteczki męskie w marynarkach mają bardzo bogatą historię, np. w USA w latach 60' ub.w. te chusteczki wkładano do kieszonki (górna) tak, aby do połowy zwisała, i to był przyrząd przeznaczony dla towarzyszącej damy, gdyby miała płakać, ususzyć nos (nie katar!). Ten zwyczaj wziął się ze spotkań towarzyskich, gł. bankietów "na stojąco"', gdzie panie były odcięte od swoich torebek.
UsuńCo do kataru, to dopuszczalne było usuwanie t.zw. "siąkania" nosem w pierwszej fazie przeziębienia, albo po zażyciu tabaki. Grubszą robotę z nosem wykonywano w domu, albo w toalecie. Niestety
w Polsce tego nie przestrzegano i widziałem nawet jak oczyszczano nos bez odchodzenia od stołu.
oczywiście nosa ni ususzała tylko osuszała.
UsuńCo raz więcej wiadomości o funkcjach chusteczek w męskiej kieszonce. Nie wiedziałam, że były one dla wygody dam:))
UsuńCzapeczki z supełkami były faktycznie ohydne ale mówimy tu o czasach gdy nie wynaleziono jeszcze bejsbolówek z daszkiem. To trzeba było sobie jakoś radzić.
Te "codzienne" zawsze budziły we mnie odrazę przez swoje wielokrotne użycie - a jak się miało katar... Do butonierek nie wkładało się chusteczek żadnych, jak sama nazwa wskazuje jest to miejsce na kwiatek. Chusteczki tzw. paszetki noszono jak ozdoby w kieszonce zewnętrznej marynarki zwanej brustaszą.
OdpowiedzUsuńA przypomnienie... super.
Niewiele wiem o butonierkach więc wyjaśnienia przyjmuję bez zastrzeżeń. Faktycznie, brudne chusteczki nie były miłe, ale niezastąpione przy katarach. Higieniczne to nie było ale i tak byliśmy zdrowsi niż obecnie.
UsuńRaz, dawno temu, udało mi się "komplet" do garnituru kupić mojemu "małożonkowi". Składało się na ten komplecik: "zwis męski całodzienny" i mała chusteczka do małej, górnej kieszonki marynarki. A eleganckie damskie chusteczki namiętnie obrabiała "pikotką" babcia Stasia.
OdpowiedzUsuńTrochę szkoda tych koronkowych cudeniek, ale z drugiej strony, dobrze, że nastały chusteczki jednorazowe.
UsuńChusteczki tekstylne są jednak przydatne do osuszania spoconych dekoltów i czół bo nie zostawiają papierowych farfocli na skórze:))
Acha, przypomniałam sobie, w kwestii obrabiania szydełkiem, że moja koleżanka ozdabiała tak nawet tetrowe pieluszki dla swojego dziecka. Wyobrażasz sobie?
UsuńMistrzynią w obrabianiu chusteczek była moja mama. Używała do tego cienkiego kordonka, który grubością odpowiadał niciom maszynowym. Atłasek służy do haftowania wzoru, bo jest gruby. Chusteczki przez mamę ozdabiane już się "wydarły", ale pozostały mi dwie saszetki do ich przechowywania. Bardzo dobry wpis, szczególnie dla młodych ludzi, którzy chusteczki kojarzą tylko z tymi komunijnymi lub jednorazowymi. Uściski.
OdpowiedzUsuńTeraz sobie myślę, że chusteczki do nosa były bardzo ładnym gadżetem, ale kłopotliwym w utrzymaniu, niestety. Prać, prasować, krochmalić... Młode damy nie zechciałyby się tym kłopotać.
UsuńPamiętam, że bardzo pilnowano aby dzieci wyprawiane z domu do szkoły zawsze miały czystą chusteczkę w kieszonce fartuszka.
Ha! Pamiętam, jak z chusteczek męskich – tych większych, tych w kratkę - szyłyśmy namiętnie letnie spódnice. Takie długie patchworkowe - "country and western";)Niektóre z falbaną na dole.
OdpowiedzUsuńWykroje można było ściągnąć z Burdy. W dobie panowania "spódnic bananowych" i takich z tetry, te były naprawdę ładne! Do tych spódnic nosiło się zazwyczaj biały T-shirt i koniecznie białe (bielone pastą do zębów - Nivea) tenisówki. Super strój!
To było coś takiego, tylko z pozszywanych, kolorowych chustek.
UsuńLilka! Wydawało mi się, że o modzie PRL wiem wszystko - zburzyłaś moje dobre samopoczucie bowiem spódnic z chustek nie znałam. Szyłam bananówkę z zasłon okiennych, sukienki z tetry i ręczników kuchennych, ale patentu na chustki nie wykorzystałam.
UsuńSpódnicę z trzech falban, jak na tym zdjęciu, mam jeszcze w szafie! Sama szyłam że zdobycznego, białego kreponu.
to jesteśmy...kwita!
Usuńmoje dobre samopoczucie też jest burzone, za każdym razem, gdy zaglądam na Twój blog! (ależ to zabrzmiało!)
już Ci wyjaśniam, dlaczego...
Otóż: wchodzę... z przyjemnością czytam... przenoszę się w "tamte" czasy... wspominam i nagle zdaję sobie sprawę, że przypominam sobie coraz więcej szczegółów z mojej młodości!
A wiesz przecież, że to ani chybi oznaka ekspresowego starzenia?!
Im starsza staruszka, tym jej pamięć sięga coraz dalej wstecz... (to fakt - są badania!)
Jak już będę pisać, jakie śpiochy nosiłam w niemowlęctwie - oooo! to już będzie całkiem źle!
Na razie nie jest całkiem dobrze (czasy liceum i studiów), ale nie jest jeszcze najgorzej!
I tak będę tu z przyjemnością zaglądać, mimo wyciąganych, oczywistych wniosków :))))))))
Idę za ciosem i następny tekst będzie o pieluszkach!
UsuńLilka, martwić się zaczniemy gdy już nie będzie nam się chciało wspominać i śmiać same z siebie. Na razie nie jest źle:))
Zawsze witam Cię tu z przyjemnością więc nie przestawaj bywać!
he he he...! czyżbyś pamiętała, jakie pieluchy nosiłaś w majtasach...?!
Usuńno nie!
czekam na notkę!
W odpowiedzi na komentarz maradag z 27.07 wspominałam już o pieluchach z koronkami:))
Usuń😍 ha!! Po śmierci rodziców nie miałam sumienia wyrzucić dwóch kupek misternie poskładanych materiałowych chusteczek. Jedna większa była taty a mniejsze mamy . Zostawiłam na pamiątkę . Są wśród nich i obrabiane na szydełku...
OdpowiedzUsuńZacne to pamiątki. Pielęgnuj dla następnych pokoleń bo moda na chusteczki z koronkami już nie wróci.
UsuńPamiętam te usmarkane szmatki u ojca w kieszeniach, fuuuuuj!
OdpowiedzUsuńFakt, niektórzy panowie mieli tendencję do gromadzenia zużytych chusteczek w kieszeniach. Nie było odruchu "jednorazowości" jak to jest u obecnego pokolenia.
Usuń