Ano dlatego, że żyliśmy ekologicznie! Bardzo ekologicznie!
Kobieta domowa wybiera się na zakupy. Uzbrojona w siatkę.
-Cóż to takiego ?
Zapyta zapewne współczesne dziecię. Otóż jest to torba wykonana z nylonowej żyłki znacznej grubości, wykonana splotem identycznym jak w sieci rybackiej. A więc narzędzie do polowania??? Niekiedy to skojarzenie bywało bardzo trafne. Ale bywało, że siatka służyła też do wymierzania rodzicielskiej sprawiedliwości… hi, hi. Słowo „siatka” usadowiło się tak mocno w naszej świadomości, że do dziś używamy go mówiąc o plastikowych reklamówkach. Cóż więc zawierała siatka wybierająca się na zakupy?
- miskę na kapustę kiszoną sprzedawaną wyłącznie z beczki i ociekającą pysznym ale jednak troszkę śmierdzącym sokiem
- garnek na śledzie z beczki. Produkt niekiedy pakowany był w szybko chłonący wilgoć papier gazetowy, który wytrzymywał jednak tylko błyskawiczny transport do domu.
- butelkę zwrotną na śmietanę. Brak takiej butelki skutkował koniecznością zapłaty tzw. kaucji co znacznie podnosiło cenę produktu. Kaucja była praktycznie bezzwrotna bo bardzo rzadko sklepy przyjmowały same puste butelki.
Na wymianę, jak najbardziej, ale puste ???????
W kiosku /budka podobna do dzisiejszych kiosków z gazetami/ na rogu, sprzedają cukierki. Tuż przy okienku stoją wielkie słoje wypełnione kolorowymi karmelkami.
Sprzedawczyni robi zgrabną tutkę z gazety i napełnia ją słodyczami. Objuczona „siatami” kobieta domowa wraca do swojej kuchni. Na stole króluje syfon z wodą sodową. Już prawie pusty. Nie ma problemu - jest druga butla, którą napełni się lub wymieni na pełną w pobliskim dystrybutorze. Przy okazji zakupimy kilka flaszek oranżady - puste butelki z otwieranym czubkiem już czekają na wymianę.
Rano trzeba zrobić dzieciom kanapki do szkoły. Wykorzystujemy starannie przechowywane torebki papierowe po mące lub cukrze /nieliczne paczkowane produkty/ lub zawijamy w papier śniadaniowy. Dzieci wiedzą, że te opakowania, starannie złożone, należy zwrócić Mamie do ponownego wykorzystania. Zapakujemy tu prowiant na planowaną wycieczkę za miasto. Dzieci dostaną też kankę /blaszany, walcowaty pojemnik z pokrywką/ z kompotem lub herbatą. Wszystkie te „opakowania” wrócą do domu. Na miejscu pikniku nic nie zostanie… ani śladu plażowania.
Wieczorem nie można zapomnieć o postawieniu butelki na mleko przed drzwiami. Bladym świtem zamieni się ona na nową, pełną świeżego mleka! Śniadanie pod drzwiami bez zmiany pantofli. Co za genialny pomysł z tym mlekiem! Wykupiony raz w miesiącu abonament na mleko zabezpieczał przed groźbą pustej lodówki. Z takiego mleka można było zrobić twarożek, postawić na kwaśne lub po prostu ugotować /uważając aby nie wykipiało !/, zebrać pyszny, tłusty „kożuch” i wypić… Można ugotować grysik lub owsiankę na mleku. Słowem - głód nie grozi jeśli nie chce się zrobić zakupów. Jest mleko!
Ten genialny pomysł dystrybucji funkcjonował niestety dość krótko. Dlaczego????? Mleczarzu, wróć!
Co zawierał kosz na śmieci? Właściwie tylko tzw resztki organiczne. Wystarczała jedna w tygodniu wycieczka na śmietnik. Ogólnodostępny, nie okratowany i nie zamykany na kłódki. Myślę o tym obserwując pęczniejący z dnia na dzień osiedlowy kontener pełen kartonowych i plastikowych opakowań po produktach spożywczych.
Ekolodzy w akcji pouczają i apelują.
Kochani, ekologicznie już było !
Nie zapomnijmy o tym pakując zakupy w tysiące plastikowych torebek i kolorowych kartoników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:
Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:
- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.
- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga
Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.