niedziela, 19 lutego 2012

Makaronizmy i inne fanaberie

        Jadąc tramwajem przez miasto gapię się na sklepowe szyldy i witryny. Nie, nie jest to bezmyślne gapienie. Przeciwnie, myślę …myślę intensywnie. Zmuszają mnie do tego obco brzmiące nazwy.
        Oto sklep oblepiony hasłem „Sale”. Wiem, wiem co to oznacza, ale dlaczego muszę znać angielski aby nie pomyśleć, że to reklama Sali do wynajęcia? Dlaczego nie użyto pięknego słowa „przecena”, „obniżka” lub „wyprzedaż”? Ktoś obawia się wielości liter na reklamowych plakatach czy może ma kłopot z polską ortografią?
        Mijam kilka Pub-ów i Cafeterii, Cafe… Mało już zwykłych Kawiarni, Barów Kawowych, Jadłodajni…
        Oto sklep pod nazwą „Świat bielizny”.  Świat – kojarzy mi się zawsze z szeroką, wolną przestrzenią, morzem, górami, pustynią i lasem. Wielkimi miastami i uroczymi wioskami wśród zieleni. Taki jest mój Świat. A tu – bielizna. Najbardziej prozaiczna, czasem wstydliwa część garderoby.
        Dla uspokojenia zaglądam do gazety. Znowu pech – padło na stronę z ogłoszeniami. W rubryce „Praca” – czytam:
Junior Account Manager, Junior Product Manager, Product Manager FIT Innovation, Key Account Manager…
        Może tu tkwi przyczyna rosnącego bezrobocia? Kto wie jakich to pracowników poszukuje ogłoszeniodawca? Dlaczego do przeglądania ofert potrzebny jest słownik obcojęzyczny?
        Wchodzę do sklepu i… och, bez słownika ani rusz! Proszek do prania jest „Sensitive”. Masło jest „light”. Biustonosz - „push-up”. Prawie wszystko zaś jest oczywiście „new” oraz „fresh”.
Dział artykułów dziecięcych to na pewno „babyland”…
        Nie wszyscy jeszcze są kształceni w obcych językach. Co z osobami, które znając polskie słowo „Baby”  pomylą produkt  dziecinny z produktem przeznaczonym dla Baby=kobiety? No co? Mają się czuć wykluczeni?
        Rozpleniły się nam znane z dalekiej historii makaronizmy i dziwolągi językowe. Modna przed wiekami francuszczyzna, wyśmiewana i krytykowana przez poetów /Ignacy Krasicki „Satyra”/ szczęśliwie zanikła.  Pokłosiem naszej peerelowskiej tęsknoty za zakazanym światem zachodnim stał się wszechobecny język angielski.
Może jednak czas już otrząsnąć się z tego zachwytu anglojęzyczną kulturą i wrócić do naszego pięknego polskiego języka i tradycyjnego polskiego  nazewnictwa? Prawdziwy „Świat” stoi otworem i jest dostępny, nie trzeba nim promować bielizny! Już nie jesteśmy „kopciuszkami” Europy. Już dorośliśmy do tego aby cenić własne wartości.        Spieszmy się utrwalać polski język bo w czasach globalizacji może nam wkrótce zagrozić chiński lub inny np. arabski? Poradzimy sobie z tymi domkami i wężykami?
        To nie lepiej już trwać przy swoim? Ojczystym?
    



 Dziś, 21 lutego, obchodzimy
Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego.
Ale trafiłam w temat !!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:

Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:

- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.

- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga

Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.