Zespół big-beatowy Niebiesko-Czarni śpiewał:
W poniedziałek, w poniedziałek ja nie mogę
Bo pomagam mamie
A we wtorek. a we wtorek i w środę
Ty masz w domu pranie
No a w czwartek, no a w czwartek ja mam dyżur
W piątek, w piątek dwa zebrania
Ty w sobotę, ty w sobotę też nie możesz
Bo na lekcje ganiasz
Ale za to niedziela,
Ale za to niedziela,
Niedziela będzie dla nas
Bo pomagam mamie
A we wtorek. a we wtorek i w środę
Ty masz w domu pranie
No a w czwartek, no a w czwartek ja mam dyżur
W piątek, w piątek dwa zebrania
Ty w sobotę, ty w sobotę też nie możesz
Bo na lekcje ganiasz
Ale za to niedziela,
Ale za to niedziela,
Niedziela będzie dla nas
Zapracowany, zabiegany i wystany w kolejkach obywatel PRL właśnie w niedzielę zanurzał się w rozkosznej rodzinnej atmosferze i planował rozrywki. Południową porą rodzinny obiad z obowiązkowym rosołem w roli głównej. Jak wielka siła tkwi w tej zupie i rodzinnej tradycji? Przetrwał transformację, przekazywany z pokolenia na pokolenie niedzielny jadłospis do dziś wzbudza emocje nawet wśród wyluzowanych młodych ludzi podbijających ochoczo zachodnioeuropejskie rynki pracy. Na własne uszy podsłuchiwałam takie rzewne wspomnienia o mamusinym rosole snute w podróży wiodącej na rodzinne łona.
Nasycone rosołem i wypucowane na glanc podlotki ruszają na romantyczne randki. Dokąd idzie peerelowska zakochana para? Do kina!
Kino zajmowało bardzo ważne miejsce w życiu minionej epoki. Dostarczało taniej rozrywki i kształtowało świadomość „ludu pracującego” . Przemysł kinowy rozkwitał i mnożył sukcesy.
Kronika z piwnicy alElli donosi:
X Muza
W świecie współczesnym, sztuką o najbardziej masowym zasięgu oddziaływania jest film. Tę rangę osiągnęła i nasza kinematografia o czym najlepiej świadczy liczba ok. 180 mln widzów przewijających się przez polskie kina w ciągu roku.
W trudnych warunkach, zaczynając z niczego, nie dysponując ani bazą techniczną, ani kadrą fachowców – stworzyliśmy w ciągu dwudziestolecia nową sztukę filmową reprezentującą walory ideowe i liczącą się poważnie w świecie.
W latach 1947-1965 wyprodukowaliśmy około 200 pełnometrażowych filmów fabularnych. Oczywiście, nie wszystkie okazały się arcydziełami. W 1947 r. wszedł na ekrany pierwszy polski film powojenny „Zakazane piosenki”. W 1948 ukazały się:
„Ostatni etap” reż. W. Jakubowskiej
„Ulica graniczna” reż. A. Forda
Potem przyszły inne:
„Celuloza” i „Pod gwiazdą frygijską” reż. J. Kawalerowicza
„Popiół i diament”, ”Kanał” reż. A. Wajdy
„Jak być kochaną” reż. W. Hassa
„Eroica” reż. A. Munka
„Matka Joanna od aniołów” reż. J. Kawalerowicza
„Barwy walki” reż. J. Passendorfera
A z filmów lżejszego autoramentu:
„Krzyżacy” reż. A. Forda - film o niepobitym dotychczas rekordzie frekwencji. „Ewa chce spać” i „Gdzie jest generał” reż. T. Chmielewskiego
O randze polskiego filmu w świecie najlepiej świadczyć może termin: „polska szkoła filmowa” powszechnie używany przez krytyków i specjalistów z wielu krajów. Nazwiska czołowych polskich twórców filmowych: Jakubowskiej, Forda, Wajdy, Munka, Kawalerowicza i innych znane są i cenione zarówno prze fachowców jak i przez miliony miłośników filmu w dziesiątkach krajów. Filmy polskie zdobyły wiele nagród na międzynarodowych festiwalach.”
Tak było w istocie, chyba nikt nie zaprzeczy. W czasach raczkującej telewizji, kino było bardzo ważne. Wszyscy byliśmy zafascynowani tą sztuką. Aktorzy byli idolami w dobrym tego słowa znaczeniu. Dziewczynki wycinały z gazet fotosy i wklejały je do szkolnych zeszytów. Wszystkie chciałyśmy być aktorkami z filmowym makijażem i w długim futrze.
Kina były małe, często bardzo małe ale było ich dużo. Nawet na moim małym osiedlu było prawdziwe Kino „Iskierka”! Całkiem spora salka w jednym z mieszkalnych bloków wyposażona w prawdziwe kinowe fotele. Wprawdzie drewniane i twarde, klaszczące na koniec seansu gdy widzowie wstawali z miejsc. Czy to był rodzaj owacji? Hi, hi…
Drewniane, klaszczące fotele były zadziwiająco wygodne. Można się usadowić, ocieplić trzymaną na kolanach odzieżą wierzchnią. Odstępy między rzędami wąziutkie, trzeba wstać aby inny kinoman mógł się przecisnąć na swoje ściśle wyznaczone miejsce. Najbardziej pożądane były miejsca w ostatnim rzędzie. Nie tylko ze względu na dobrą widoczność ale głównie po to aby bezkarnie i z dala od ludzkich oczu przytulać się i całować… ach! Tak, tak… przecież chodziliśmy „do kina” , a nie „na film”… hi, hi… A gdzie mieliśmy się całować? Na ulicy? Kino to najlepsze miejsce na młodzieńcze „randki”. Cena niewielka, nie trzeba się wysilać na wyszukaną konwersację, bliskość i ciemność pozwala na trochę śmielsze intymne doznania.
Ale co tam, przed oczami ekran! Po trzecim dzwonku już nie wpuszcza się spóźnialskich. Zapada cisza i ciemność. Tylko z okienka operatora bije słup światła i słychać terkot projektora. Seans rozpoczyna Polska Kronika Filmowa… Chyba każdy z nas słyszy melodię czołówki PKF i niezapomniany głos wieloletniego jej lektora. To perełka socjalistycznej propagandy. Obowiązkowa, tak jak dziś ciąg reklam. Potem już jest lepiej. Jeszcze tylko plansza przypominająca zasady „dobrego zachowania” : zdjąć kapelusze /!/ i nie szeleścić papierkami od cukierków. Bo w czasie seansu trzeba było jeść cukierki. W ostateczności pestki słonecznika lub dyni. Pamiętały o tym zwłaszcza małe dzieci korzystające z kinowych Poranków.
W małych peerelowskich kinach oglądamy filmy polskie i radzieckie, czechosłowackie, ale także angielskie, francuskie, a nawet amerykańskie. Jak to było możliwe w czasach „żelaznej kurtyny”? Skąd taka łaskawość socjalistycznej władzy? Może jakaś tam rekompensata za propagandowe kroniki i nazwy kin? Były przecież w każdym mieście kina: Przyjaźń, Moskwa, Kijów, Robotnik, Świt … ale były też nazwy nawiązujące do lokalnych legend np. Kino Wanda w Krakowie…
Co sprawiało, że małe kina miały niepowtarzalny urok? Duszność sal, terkot maszyny projektora, niezwykłe obrazy na ekranie czy wspomnienia młodzieńczych uniesień w ostatnim rzędzie? Przedziwny zapach nasączanego olejem parkietu, pluszowych kotar i klekot foteli?
A może wszystko po trochę tworzyło ten klimat, którego żal, że odszedł. Pewnie dlatego wciąż powodzeniem się cieszą wyprzedaże kinowych foteli z dawnych kin, a ich świetliste neony znajdują swoje miejsca w muzeach.
Wspominajmy dawne kina gryząc popcorn w Multipleksie.
ps.Temat kina wywołał, jakiś czas temu, uroczy sąsiad blogowy JKK.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:
Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:
- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.
- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga
Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.