środa, 25 lipca 2012

Mleczna droga mleka

Czy to widok krowy na gorczańskiej łące, wizyta w nowym markecie, czy niezwykła teraz popularność Organizacji Kółek Rolniczych, wywołały mleczne wspomnienia? A może to pierwszy symptom rozpoczynającego się procesu zdziecinnienia…

Mleko w czasach PRL było jednym z podstawowych produktów spożywczych oraz stałym elementem codziennej diety ludu pracującego miast i wsi. Szklanka gorącego mleka to początek dnia dla każdego obywatela. Dzieciom aplikowano dodatkowo mleczne zupy. Brrr… koszmar dzieciństwa: owsianka i grysik. Gęste tak, że łyżka wetknięta w talerz stała pionowo bez podtrzymywania. Jaki-taki smak potrawa uzyskiwała po dodaniu cukru, czasem stopionego masła, a w niedzielę, nawet odrobiny kakao. Mleko podawano na gorąco gdyż przegotowanie uzdatniało płyn do spożycia. Z tym wiąże się kolejny koszmar dzieciństwa: pilnowanie mleka, aby nie wykipiało. Tę prostą lecz nudną czynność chętnie zlecano dzieciom obarczając odpowiedzialnością za swąd spalenizny oraz konieczność szorowania garnka w razie gapiostwa małoletniego. Surowe, socjalistyczne wychowanie.

Jeden produkt – dwa dziecięce koszmary. Niektórzy dodawali sobie kolejny stres w postaci łowienia kożucha. Ha, ha, ha… mnie nie dotyczy bo kożuch lubię.

Teraz już będą same mleczne przyjemności:

- w szkole akcja: „szklanka mleka dla każdego ucznia”. Też gorącego, naturalnie. Aby dzieci zdrowe rosły i rumiane .

- mleko nie przegotowane było „stawiane na kwaśne”. Samoczynna fermentacja z powodu obecności bakterii nie zabitych pasteryzacją czyniła z mleka wspaniały napój. Mocno schłodzony był wybawieniem w czas upału. Znakomicie smakował z młodymi ziemniakami i koperkiem jako danie obiadowe. Połączone z sokami owocowymi stawał się słodkim deserem… ach sposobów spożywania mleka było tysiąc albo nawet więcej. Dość wspomnieć domowy wyrób twarożku… mniam… pycha!

- produkcja oraz dystrybucja mleka dawała ludziom zatrudnienie oraz powody do codziennej radości. Mleczarskie zawody można już dziś wpisać na listę „ginących”. Komu potrzebna dojarka /ciekawe dlaczego prawie zawsze kobieta/, pastuszki / prawie zawsze dzieci/, oborowi /prawie zawsze mężczyźni/ no i brylant w tej branży - roznosiciel mleka! 

Codzienna porcja radości to system dostawy mleka w dwóch gatunkach i rozmiarach, wprost pod drzwi klienta, przepraszam: obywatela! Mleko porcjowano w szklanych butelkach zamykanych aluminiowym kapslem barwy srebrnej lub złotej. Złoto oznaczało wyższą zawartość tłuszczu. Żaden kolor kapsla nie chronił jednak mleka przed zimowym zamarzaniem. Złośliwi mówili, że to skutek dolewania wody. Dostępne były butelki jedno lub półlitrowe. Opłata abonamentowa, miesięczna, w pobliskim sklepie.

Ciemną nocą, tuż przed świtem, ulica brzmiała głośnym brzękiem ustawianych w pryzmy drucianych skrzynek z butelkami mleka. Jak to brzęczało i tłukło się! Uuuuch… Działanie lepsze od budzika! Ale za to, wystarczyło otworzyć drzwi i nawet z zamkniętymi jeszcze oczami sięgnąć po butelkę. Ona już tam była dzięki wysiłkowi Roznosiciela!

 Cudowny, biały płyn odżywiał naród i ratował nocnych balowiczów powracających rankiem… „wężykiem”. Mleczna era skończyła się wraz z początkiem transformacji. Wątpię czy miało to związek z ustrojem. Podejrzewam, że to wpływ zachodniej cywilizacji UHT kartonowej wykasował system dystrybucji oraz modę na świeże mleko z butelki. Mleko utraciło  pierwszoplanową pozycję w jadłospisie. Już nie było zdrowe i odżywcze. Niemowlęta przeszły na dietę słoiczkową Gerber, młodzież zafascynowały chipsy i batony, a dorośli stracili cierpliwość do „pilnowania mleka” chwaląc jednorazowe kartony.

 Dziś, aby mieć świeże mleko można posłużyć się mlekomatem.

Takim, o..o..o..o!  


 
 Tylko roznosiciela żal… Bo mlekomat zżarł mi dziś trzy złote pięćdziesiąt i mleka nie dał! Taka to bezduszna maszyna!



48 komentarzy:

  1. Klik dobry:)
    Na moim osiedlu nie roznosili mleka butelkowanego. Mleko przynosiła w bańkach pani Kłosowa (tak ją nazywaliśmy, bo mleko było od krowy "Kłosówki".

    Ten mlekomat na zdjęciach świetny. Czy w nim jest krowa? Najpewniej koza, bo ta wszystko zeżre, nawet pieniądze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hi,hi... krowa jest namalowana. W środku nic nie siedzi ale pieniądze żre. Taki to kapitalistyczny wyzysk i krwiopijstwo.
      Roznosiciel nic nie zżerał, nawet podstawiał dodatkowe butelki w razie potrzeby no i gadał ludzkim głosem.

      Usuń
  2. Uwielbiam mleko , zaczynałem od piersi Matki , jako brzdąc "na letnisku"
    piłem mleko z pianką, co za smak.To nie to co dzisiaj piję z kartonu.
    2,3 razy w tygodniu na śniadanie wypijam "polówkę".Tubylcy się śmieją sącząc piwo czy wino.Pij mleko będziesz duży śpiewał Zaucha, piję a taki duży wcale nie jestem.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bob, to mleko z mlekomatu jest właśnie takie prawdziwe, zimne, smaczne. Piję duszkiem wprost z butelki przy automacie.

      Usuń
  3. Z gotowaniem mleka nie mieliśmy problemu, bo wystarczyło brzegi garnka wysmarować skórką słoniny, albo olejem i mleko gotowane na małym ogniu, już "nie wychodziło z garnka". Wadą było może to, że powstający kożuch był nieco grubszy i tłustszy, ale na szczęście w domu wszyscy byli amatorami kożuchów. W większości jednak mleko kupowaliśmy od "baby z jajami", i to dopiero był rarytas (oczywiście mleko, a nie baba z jajami).
    Anzai

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, baba jest najlepsza. Nasze baby przestały zasilać mieszczuchów mlekiem wtedy gdy wprowadzono roznosicielstwo pod drzwi.Wyczuły konkurencję i cichutko sie wycofały. Teraz powróciły triumfalnie sprzedając świeże mleko w plastikowych butelkach po napojach jako niebywały rarytas. Widok tych butelek stojących na zalanym słońcem placyku targowym jakoś odbiera mi apetyt.
      Dawniejsze "baby" choć nie bardziej higieniczne były bardziej apetyczne.

      Usuń
    2. Mamy nieco różne doświadczenia z producentami mleka. U nas było odwrotnie, roznosiciel przegrał, bo czasem jak się zapomniało wystawić butelki, to potrafił nawet o 4 rano dzwonić i ... domagać się butelki. No i często też żartownisie poranni przestawiali mleko, albo kradli. Na początku lat 70' zrezygnowaliśmy i zaczęliśmy kupować u baby.
      Anzai

      Usuń
    3. No widzisz, wyszło na to, że wszystko zależy od ludzi. Moi roznosiciele byli kulturalni, nie budzili. Wystarczy, że robił to dostawca skrzynek z butelkami. Hałas przy załadunku pustych opakowań był okrutny.

      Usuń
    4. Ludzie. Jasne, że ludzie. Ja do tej pory pamiętam nie roznosiciela mleka, ale śmieciarzy, bo kiedy podjechali, tak gdzieś 5-6 rano, to zaczynała się zabawa. Pierw było "kantowanie" puszek na śmieci po chodniku, to się dało jeszcze wytrzymać. Natomiast podwieszanie tej puszki do śmieciarki to już zależało od słuchu i upodobań śmieciarza, który z reguły pastwił się nad klapą. Zawsze szczytowałem, gdy śmieciarka pożerała zawartość puszki, a potem robiła takie przeraźliwe "puffff". Wtedy mógłbym mordować.
      Anzai

      Usuń
    5. No widzisz jakie piękne wspomnienia? Pociesz się, że podobne katusze przeżywałam kilka zaledwie lat temu w rygorystycznych Niemczech. Tam budziła także śmieciarka. Pomimo, że Niemcy strzegą swojej prywatności i prawa do ciszy najbardziej na świecie. Gdy sąsiad głośniej kichnie - dzwonią na Policję. Śmieciarce natomiast wybaczają bo "ordnung muss sein".

      Usuń
  4. Co za wynalazki, przecie niemożliwe by było od krowy, sanepid by się nie zgodził ;-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przekupili Sanepid. Mleko jest krowie, świeże i przepyszne. Po przegotowaniu ma kożuch gruby i tłusty. Jeszcze nie próbowałam go kwasić bo dziś zżarło pieniądze i mleka nie mam.

      Usuń
  5. Żal mleka z dostawą pod drzwi za niewielką dopłatą...Żal ,że to nie nadaje się na kwaśne do ziemniaczków z koperkiem ? Żal ,że nie da zrobić się twarogu ? Lubię mleko i owsianki i zachęcam ,,pij mleko ,jeśli nie będziesz wielki to napewno zdrowszy ,, -pozdrawiam -ZIZU.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zizu, to się nazywa propaganda! Brawo i szacunek, a może jesteś producentem mleka i uprawiasz cichą reklamę...hi,hi...?
      Też pozdrawiam!

      Usuń
  6. Ojej ja nie znoszę mleka i wspomnienie mlecznej zupy w przedszkolu sprawiło mały odruch wymiotny. Jak byłam malutka to tak bardzo nie znosiłam mleka,że rodzice próbowali mnie oszukiwać dając mi mleko w takiej ciemnej butelce po oranżadzie ściemniając, że to kakao (kakao tak, mleko NIE!). Dałam się może ze dwa razy nabrać, potem znów był problem co mi dać do jedzenia. Tolerowałam kaszkę manną z kakao. Babcia robiła najcudowniejszą na świecie! Nigdy mi się nie udało zrobić choć trochę podobnej w smaku.
    Rodzina na wsi na wszelkie sposoby próbowała mnie przekonać do mleka prosto od krowy, ale dla mnie to był największy koszmar. FUJ! Z całym szacunkiem FUJ!:)
    Automat świetny i jak widać bardzo żarłoczny i źle wychowany:)
    Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Papryczko, wybacz, że naraziłam Cię na przykre odruchy... masz rzadko spotykany "mlekowstręt" :))))) Ale skoro wyrosłas na dużą dziewczynkę to znak, że mleko nie było niezbędne i niepotrzebnie dręczono tym dzieci.
      Ciężkie mieliśmy dzieciństwo...
      Automat jest tak uroczy, że dzisiejszą wpadkę mu wybaczyłam. Jutro zrobię drugie podejście.
      Miło, że mnie odwiedziłaś, klikuski posyłam.

      Usuń
    2. Jedna z teorii głosiła, że mleko od krowy jest dla cieląt, a nie dla ludzi. Nie wiem ile w tym naukowo-medycznych racji, a ile propagandy. Ale fakt, że człowiek nie ciele - udowodniony.

      Usuń
    3. Zgadza się, krowie mleko najlepsze dla cieląt, wszak po to krowa mleko produkuje. Dla swoich dzieci czyli cieląt. Człowiek sztucznie pobudza laktację aby ukraść krowom to co najlepsze. Nie na darmo mówiono "krowa żywicielka".

      Usuń
  7. po pierwsze lubiłam owsiankę, dziś juz nigdzie takich płatków nie można dostać, po drugie uwielbiałam pic surowe mleko prosto z butelki a dzieckiem będąc było to sztuką gdyż jak wiemy otwór w butelce miał z 5 cm średnicy i mały ryjek nie mógł go objąć, i jak widać bez gotowania też był zdatny do picia wszak żyję do dzisiaj.
    Co do pilnowania to raczej nie ja pilnowałam, ale pamiętam ze na swąd przypalonego mleka był jakiś sposób posypywało się go cukrem albo solą coś z produktów spożywczych będących pod ręką.
    Z kożuchem faktycznie był problem ale pamiętam że życzyłam sobie bez kożucha i już! I mama zdejmowała jeszcze na etapie kuchni.
    No i oczywiście nieocenione zsiadłe ileż można było z tego potraw przygotować a zwłaszcza napojów
    Mleko nie pasteryzowane to jest nieoceniony produkt spożywczy. Niestety w moim mieście nie ma mlekomatów, ale za to jest targ na którym można nalane w PETA kupić
    Ninka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ninko, byliśmy wychowani na mleku. Nawet to butelkowe nie zabijało i nie truło. Niewątpliwie owsianka na mleku to najzdrowsze śniadanie w przeciwieństwie do wszystkich płatków słodzonych i sztucznie przetwarzanych.
      Mleka w PET trochę mnie niepokoją z powodu tego, że nie wiadomo co w tym PECIE wcześniej było. Ale mniejsza z tym - ważne, że smakuje.
      Właśnie mleko zagotowałam i mam piękny kożuszek.
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Mnie też niepokoi to co było wcześniej w tym PECIE ale niestety naklejki zdjęte, ale znając moc kleju „naklejkowego” to można domniemywać ze chociaż moczyć się musiały długo, ale pożytek z tego jeden jest pewny zsiadłe jest szybko, NO I CIĄGLE ŻYJE więc chyba nie jest najgorzej

      Usuń
    3. Pewnie, że tak, nie przejmuj się tym co było /w PET/ ważne to co jest /w PET/....hi,hi...
      Na zdrowie!

      Usuń
  8. Teraz używam tylko do kawy.
    Ale ser biały lubię bardzo
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Toż to profanacja kawy! Stanowczo się sprzeciwiam. Mleko to mleko, a kawa to kawa.
      Nie mniej jednak, smacznego życzę.

      Usuń
  9. Trudno - też sie przyznam, lubię mleko. Na naszym Osiedlu poztawiono taki awtomat mleczny i rozdawano butelki za darmo. Wytrzymał z miesiąc a mleko było b. dobre bo nawet schłodzone. Widocznie nie było zbyt wielu chętnych. Trudno. Około kilometra od nas jest wieksze osiedle i przy okazji zakupów tam kupowalismy mleczko ale i tam po jakimś czasie mlekomat padł.
    W pracy miałem kontakt z ludxmi z podopolskich wsi. Myslałem że nawet za cenę dojazdu do kilkunastu kilometrów znajdem mleko o którym Ty - Bet piszesz. W odpowiedzi usłyszałem - Pieter, czys Ty gupi, nikaj mleka prosto od krowy nie znajdziesz. Szkoda.
    Została mi maslanka mrągowska i mleko które może w lodówce stać do us.......j smierci.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Klik dobry:)

    A co to jest PET?

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podlaska Elektryczna Torpeda !!

      Usuń
    2. poli(tereftalan etylenu) - PET, tworzywo sztuczne, po szybkim ochłodzeniu, krzepnie w postaci szklistej, bezpostaciowej masy. robi się z niego m.in. bytelki na napoje.

      Usuń
    3. Bardzo dziękuję za wyjaśnienie. Mnie się kojarzyło z tomografią komputerową, duńskimi służbami specjalnymi oraz warszawskimi harcerzami w konspiracji. Zachodziłam więc w głowę, co PET ma wspólnego z mlekiem, hi, hi...

      Usuń
    4. Nie słuchaj Elu - masz rację, dobrz Ci sie kojarzyło - Podlaska Ekslusiw Tomografia

      Usuń
    5. Ja też nie wiedziałam, że to PET się nazywa aż do chwili gdy w szkole ukazał się plakacik wzywający do zbiórki tychże butelek na cel charytatywny. Pisało tam "butelki PET"...hi,hi... jak widać pobyt w szkole jest kształcący....hi,hi...

      Usuń
    6. Acha, PET powinno się kojarzyć z "petem" - a to z mlekiem naprawdę nie ma nic wspólnego:)))))
      Ale skąd tomografia w tych skojarzeniach????

      Usuń
    7. Lekarz kiedyś wypisał na skierowaniu "tomografia PET".

      Tak to jest ze skrótami i skrótowcami. Po kij PET, skoro jest zwyczajna nazwa: butelka plastikowa i każdy by wiedział, o co chodzi.

      W szkole... tak, wiele można się nauczyć. Młodzież szczególnie lubi skróty i skrótowce - ich zdaniem jednoznacznie oczywiste.

      Ja bym ich zapytała, np.: jaką rolę odegrała PET w zaborze rosyjskim i austriackim, i czy coś im mówi organizacja Tomasza Zana w zaborze pruskim? Jak PET-ować, to na całego, nie tylko butelkami, o!

      Usuń
    8. Faktem jest, że PET wypełniony mlekiem wygląda dość oryginalnie...dla mnie nie do przyjęcia. Nie wiem dlaczego, tak mam i już.

      Usuń
  11. wyboru u mnie nie ma albo mleko w butelce typu PET (butelka plastikowa ) albo wcale

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ninko, "jak się nie ma co się lubi - to się lubi co się ma". Nie przejmuj się naszym gadaniem tylko pij na zdrowie.

      Usuń
  12. A tak swoją drogą -to przeczytałam ,że te ,,PETY,,z wodą mineralną -tracą swoje wartości bo ten plastik je niszczy ...No ale po co tak daleko sięgać ,że wszystko teraz złe -skoro mleko z peta smakuje to pijmy ,na zdrowie.. :-))) ZIZU

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ZIZU, ja się krzywię na plastiki ale to są chyba takie tworzywa, które nie reagują z produktami spożywczymi. Raczej na pewno.
      Współczesny plastik jest tolerowany nawet przez rygorystycznych w sprawie piwa Niemców. Produkują popularne piwo w plastikowych butelkach, za które pobierają kaucję.Mówią, że piwu ten plastik nie szkodzi. Ale ja takiego piwa też nie uznaję.

      Usuń
  13. Tu mnie zaskoczyłaś mocno -o piwie w plastiku nie słyszałam -może dlatego ,że piwa nie pijamy tz.ja i mąż -miłego ! ZIZU

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez nie mogłam w to uwierzyć ale widziałam na własne oczy i próbowałam własnym gardłem.

      Usuń
  14. Witaj Bet, u mnie nie było w domu zwyczaju zup mlecznych. Mleko się kupowało, choć chyba niecodziennie. Nie było zamawiane pod drzwi. Ale rzeczywiście kiedyś mleko było smaczniejsze i nadawało się na zsiadłe.
    Maria Dora

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mario, Twoja rodzina miała najwyraźniej inne preferencje żywieniowe. Ale nie skorzystać z usług "pod drzwi"? To mnie dziwi bo na moim osiedlu zamawiali wszyscy bez wyjątku...hi,hi. Znacznie więcej mleka wtedy zużywano w żywieniu. Cóż, jedzenie także podlega modzie.

      Usuń
  15. Oj trafiłem tu przez przypadek, ale jak mi się przypomniało mleko pod drzwi... mam 32 lata i pamietam jak chodził mleczarz u moich dziadków we Wrocławiu... i te kapsle jak się otwierało. Pozdrawiam serdecznie, Bart

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że to był miły przypadek:)) Może zostaniesz na dłużej? Rozgość się, proszę i zapraszam częściej.
      Miło mi, że obudziłam wspomnienia. Odpozdrawiam również serdecznie.

      Usuń
    2. Oj zostanę, zostanę ;) bardzo miły przypadek :)

      Usuń
    3. Bardzo słuszna decyzja, Bart! Do poklikania zatem!

      Usuń
    4. Do poklikania :) Bart

      Usuń

Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:

Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:

- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.

- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga

Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.