Dawno, dawno temu, koleje jeździły
punktualnie, a zawód kolejarza był szanowany. Prawdziwie zacny był to zawód dający wysoki status społeczny. To
było przed wojną… Podobno zegarki regulowano według gwizdów przejeżdżających
składów lub na widok kolejarza idącego
na swoją zmianę. Kolejarskie rodziny żyły spokojnie i dostatnio.
Kolejarze byli cenionymi kandydatami na mężów. Mundur kolejarski noszono więc z
dumą nie bez powodu. Było to w czasach gdy kolej była wyznacznikiem nowoczesności,
a ludzie cenili punktualność i solidność wykonywanej pracy.
Nadeszła era motoryzacji i kolej straciła na znaczeniu? Już
nie jest symbolem postępu technicznego i dlatego traci po wszystkie swoje pozytywne
atrybuty? Dworce kolejowe zarastają brudem,
wagony stają się coraz bardziej obskurne, kolejarze pogrążeni w sporach i
strajkach, punktualność i obsługa podróżnych… ech, sami wiecie jak to obecnie
wygląda.
Odkąd pamiętam, na każdym dworcu można było bez problemu
sprawdzić rozkład jazdy wywieszany na ogromnych podświetlanych tablicach w
centralnym jego punkcie. Można było kupić bilet do każdej stacji w dowolnej
kasie i ten bilet, często drukowany na tekturce, odpowiadał żądanej relacji
pociągu. Perony i wagony były przepełnione, toalety brudne, korytarze ciemne od
tytoniowego dymu i ochlapane piwem. Dworcowe bary oraz wagonowy WARS podtruwały
konsumentów. Można jednak było podróżować w miarę bezpiecznie nawet nocą.
Z biegiem lat, z wolna, ale jednak kolej zmieniała się na
lepsze. Wars przystrojono w czyste obrusy i jadalne menu. Jeszcze nie tak
dawno, z początkiem XXI wieku, jechałam zwykłym pociągiem PKP, czyściutkim, z
pachnącą toaletą błyszczącymi szybami i serwisem kawowym dojeżdżającym do
przedziałów, z obsługą w śnieżnobiałych koszulach.
Co się teraz, w erze powszechnej cyfryzacji, zmieniło?
Peron kolejowy w królewskim mieście - pusty. Pociąg
oczekujący na podróżnych wygląda jak za najgorszych peerelowskich czasów.
Strach usiąść na kanapie i dotknąć czegokolwiek. Nie ma dymu tytoniowego i
knajpianego smrodu, konduktor uśmiechnięty, ale… posłuchajcie:
Internetowa
wyszukiwarka połączeń działa jak należy. Bez trudu odnalazłam interesujące mnie
połączenie z bardzo odległą miejscowością na zachodzie Polski. Dokładna
informacja o przebiegu trasy pociągu, punktach przesiadkowych, cenie biletu…
Pociąg objęty jest rezerwacją miejsc więc zapobiegliwie kupuję bilet dzień
przed datą podróży. Dworzec kolejowy w mieście królewskim Krakowie jest w
ciągłej przebudowie. Kasy biletowe upchane w różnych zakamarkach.
Bilet udaje się kupić przy
trzecim podejściu do różnych okienek oznaczonym napisami: „tu kupisz bilet do
każdej stacji”. Hmmm… brzmi dumnie ale nie jest prawdziwe. W jednym z okienek
brak połączenia z systemem rezerwacji, w kolejnym, żądają od podróżnego
objaśnień miejsca przesiadki i relacji pociągów na koniec zawyżają opłatę za przejazd. Najlepsze czeka
nas w kasie Hallu Głównego. Tam oferują sprzedaż biletu tylko do Poznania
informując, że dalszą podróż opłacimy w kasie poznańskiej… bo brak podpisanej
umowy z kimś tam.
Na
tablicy informującej o odjazdach pociągów widnieją dwa, jednakowe pociągi na tę
samą trasę, o jednakowym czasie odjazdu i przyjazdu. Hmmm… Lepiej więc zapytać
konduktora czy wsiadamy do właściwego. Pokazuję bilet, który zostaje
zaakceptowany z jednym tylko zastrzeżeniem: Pani Biletowa nie wypisała numerów
miejsc… drobiazg.
- nie ma problemu – pociesza konduktor - miejsc jest dużo, proszę spokojnie siadać.
Uff…
rodzina upakowana w przedziale, dworcowy megafon ogłasza odjazd pociągu. Tego
jednego pociągu. Długo machamy rękami na pożegnanie. Spokój podróżnych
zakończył się przy pierwszej kontroli biletów. To nie ten pociąg! Bilet
wypisany jest na ten drugi, bliźniaczy, którego jednak na peronie nie było!!!
Pozwolono jednak podróżować bez zmiany pociągu kasując dopłatę 12,00 zł za
rzekomy brak rezerwacji miejsc.
Czy
ktoś zrozumie współczesną kolej? Ja, nie.
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńWraca kolejarz do domu z Radomia dokąd się udał po angaż, bo otrzymał pracę na kolei (w Radomiu mieściła się przed wojną Dyrekcja Radomsko – Kowelska), a na progu jego chałupiny siedzi Żyd. Na widok świeżo upieczonego kolejarza podrywa się w pląsach, kłania kapeluszem do samej ziemi:
- Ja tu w sprawie budowy porządnego dużego domu.
- Jakiego domu?
- No pana domu panie kolejarzu.
- Ja nie buduję żadnego domu, nie stać mnie na to, pieniędzy nie mam.
- A czy ja pana pytam o pieniądz? Pan jeździłeś po „angażman” do dyrekcji kolejowej, mnie to wystarczy. Ja wszystek materiał na dom od jutra zwozić będę bez pieniądz. „Angażman” jest – pieniądz będzie. A dla wielki pan kolejarz nie przystoi w takiej chałupie mieszkać.
I to ja rozumiem. Ale współczesnej kolei - NIE!
UsuńŚlicznie sama sobie odpowiadasz:)))
UsuńDowcip jest przedni i taki wpasowany do tematu!
Opowiedziana w notce historia zakupu biletów wprawiła mnie w szok - do dziś nie mogę dojść do siebie. Jaki to wstyd dla królewskiego miasta!
Wszyscy /królowie !/ na Wawelu aż się trzęsą z oburzenia.
Jak to sama sobie? Nikt tu nie zagląda?
UsuńTo nie dowcip, Bet, tylko prawdziwa historia rodzinna.
A obecna sytuacja na kolei nie dotyczy tylko królewskiego miasta, więc nie ma co się wstydzić. Oburzać - TAK!
No, widzisz, dla ignoranta /takiego jak ja/ Twoja opowiastka brzmi jak dowcip.
UsuńNie, nie wszystkie miasta mają taki bałagan i jest powód do wstydu. Bilet do Krakowa był kupowany na Dworcu w Gorzowie Wlkp, na 5 min przed odjazdem i nie było z tym żadnego problemu. Prawidłowo wystawiony i obliczony, bez odsyłania do innych okienek. Więc jednak można.
Tylko oburzac!!.A wyobraz sobie mnie gdy kiedys zachcialo mi sie jechac z Gliwic do Katowic pociagiem.Pojecia nie mam ,ktore sa regionalne,ktore jakie ,ktory jaki przewoznik i za ile mam kupic bilet.Zadnej zrozumialej dla blondynki iformacji na ten temat nie ma.Poprosilam o bilet na najblizszy pociag,wsiadlam,przyszedl pan kolejarz i zazadal doplaty + kare za niewlasciwy bilet.Piana mi z ust sie toczyla i w koncu zaplacilam za nowy bilet i chyba konduktor widzial,ze zaraz zejde na zawal bo mi laskawie wypisal kwit,gdzie mialam sobie w kasie w Katowicach odebrac pieniadze za ten bilet,ktory kupilam w kasie.Jest dla mnie niezrozumiale zupelnie co z ta koleja sie porobilo...Nie myssl,ze w Holandii jest lepiej - zdziebko sniegu spadlo i stoja jak durnoty te ich wypasione pociagi...
OdpowiedzUsuńReno, chodzi o to, że podróżny powinien kupić dobry bilet w kasie bez znajomości struktury organizacyjnej Kolei. Co mnie, klienta, obchodzi jakie mają spółki i powiązania? Kolej powinna być zrozumiała dla wszystkich!
UsuńWcale mnie nie pocieszają problemy w Holandii...hi,hi,hi...
Już dawno straciłem orientację jak obecnie działa kolej, ale to co dowiedziałem się od dziadka wyjaśnia obecny bajzel na kolei. Otóż kolejarze mieli ponad 20 stopni kwalifikacyjnych. Reguły były takie, że awansować mógł tylko ten, kto przez określony czas, bez zarzutu wykonywał pracę na dotychczasowym stanowisku. To obowiązywało wszystkie stopnie.
OdpowiedzUsuńZ tego co widać po ostatnich wydarzeniach, dzisiaj można być od razu Dyerektorem jakiegoś okręgu bez żadnych kwalifikacji, ale za to mając złodziejski fach w ręku. To chyba coś wyjaśnia?
Jest to jedna z przyczyn ale wszystkiego nie wyjaśnia. Podobne zasady o jakich opowiadał twój Dziadek obowiązywały nie tylko na kolei. Dlatego piszę, że były to czasy gdzie ceniono rzetelność pracy.
UsuńBrak prostego komputera na stanowisku sprzedaży biletów jest zwykłą głupotą, brakiem wyobraźni oraz brakiem dbałości o klienta. A tak w ogóle to brakiem dbałości o cokolwiek.
Myślę, że to jednak bardzo dużo wyjaśnia. Kolej jest jednym z kilku (lotnictwo, statki) środków transportu, gdzie jak prowadzący maszyny zobaczą się na kursie kolizyjnym to na ratunek, i na pacierz, jest już za późno. To nie są samochody, którymi można tak manewrować, aby uniknąć wypadku. Wyobraźmy sobie, że na stacji kolejowej jest awaria, a zawiadowca nie wie jak: a/ ręcznie przełożyć wajchę, b/ odnaleźć na torach zwrotnicę i ją przestawić łomem, c/ dotrzeć do dróżnika i pozamykać szlabany, a w ostateczności d/ odpalić ręczne petardy ostrzegające maszynistę pociągu, i e/ założyć ręczne hamulce na szyny ... A nie wie, bo to jest właśnie "znajomy króliczka", który myślał, że sytuacji awaryjnej nigdy nie będzie.
UsuńBrak komputera, czy zdolnej do jego obsługi bileterki też spowoduje kłopoty, ale zupełnie innego kalibru. Ale czy o tym może wiedzieć Dyrektor OKP, który jeszcze kilka dni temu był Dyrektorem na budowie autostrad, i potrafił tylko skutecznie okradać budżet? Wszystkie dotychczasowe wypadki kolejowe wynikały właśnie z takich przyczyn, bo zakładano, że awarii nie będzie, i pozwalano rozmnażać się króliczkom ...
Anzai,to oczywiste, że koleją powinni kierować fachowcy. Trudności z biletem są niczym wobec katastrofy pociągu - to też jasne.
UsuńCzasem zawodzi jednak po prostu rozum i wyobraźnia.
Wbrew pozorom właśnie katastrofy odsłaniają ten "króliczkowy" bajzel. W tej ostatniej okazało się, że to właśnie pan zawiadowca/królik miotał się po stacji nie wiedząc jak zatrzymać pociąg, gdy nie działa elektronika. Dlatego uważam, że to stopniowanie kwalifikacji (i płac!) właśnie tutaj ma nie tylko sens, ale i element bezpieczeństwa. Wszędzie tam, gdzie komputer służy do obsługi ludności, w przypadku jego awarii, należy ręcznie wypełniać druki, czyli biletowa powinna coś nabazgrolić. Ale to pewno też króliczkowa ...
UsuńAnzai, zaczynam się niepokoić:))) Wszędzie widzisz króliczki!
Usuń... i to białe, kiedyś były myszki, też białe. :)
UsuńNie śmiałam tego powiedzieć :))))
UsuńBet, ależ mów. Przecież wiadomo, że przy tym rządzie nie będzie lepiej, skoro w bankach, w hazardzie, na kolei, w lotnictwie, a nawet w resortach, zatrudnia się kierownictwo z "przeszłością". To przecież już nie króliczki, ale króle! Podobno jak ktoś zobaczy białego słonia, to dopiero wtedy trzeba się zastanowić. ;)
UsuńWłaśnie zapowiadają strajk na piątek. Tak się cieszę, że zdążyłam moją rodzinę wypchnąć tydzień wcześniej...hi,hi,hi...
UsuńNie chciałem już mieszać na Twoim blogu, ale ... myślę, że taka "okazja" już się nie powtórzy, a szkoda by było. Kilka dni temu zmarła L. Winnicka, której kariera rozpoczęła się i zakończyła właściwie na wspaniałym filmie "Pociąg" J. Kawalerowicza. Pomijam już to, że odnajdujemy tam całe PKP w PRL-owskiej pigułce, jednak to warto chyba przypomnieć młodym, że wspólna jazda w przedziale, a jeszcze lepiej w kuszetce, to doznanie o wiele bardziej ekscytujące niż spowiedź w konfesjonale. To tu w tych przedziałach zaczynajły się nieraz najważniejsze w życiu znajomości, przyjaźnie, i często związki małżeńskie. Kiedyś obowiązkiem było wspólne biesiadowanie w przedziale, i wymiana adresów. Dzisiaj trzymamy się za kieszeń, w której mamy gaz pieprzowy dla swojej obrony. I kto to nam zrobił?
UsuńOj tak, tak w podróży pociągiem ludzie opowiadali całe życiorysy całkiem obcym osobom. Dziś zatykają sobie uszy słuchawkami. Nikt nie otwiera nawet ust.
UsuńNie wiedziałam o śmierci L.Winnickiej - umknęła mi ta wiadomość? Pamiętam ten film i panią Lucynę w czarnej bluzce z wielkim dekoltem.
Bet, ależ otwierają usta, (czasem nawet za bardzo) i przez komórkę rozmawiaja, albo laptop w ruch idzie... zupełnie inne czasy.
UsuńPozdrawiam:)
Oj tak, zapomniałam o komórce, ręce też zajęte pisaniem sms-ów. Czasy inne, fakt, siedzisz obok człowieka a tak jakby go nie było....
UsuńAlbo go nadto. Problem ze słuchem daje znać o sobie.
UsuńMacie rację. Ja też się nieraz zastanawiam czy to co siedzi obok mnie (pociąg, tramwaj, kino, teatr, poczekalnia, itd.) to jeszcze człowiek, czy może już nie ...?
UsuńDawno nie jeździłam tak ze 2 lata temu,
OdpowiedzUsuńale u nas PKP jeździ dobrze, nie narzekam...
Jasna8, też się tak wydawało dopóki nie spróbowałam :)))
UsuńA skąd wiesz?A piszesz,że nie jezdzisz PKP-odpowiedż też powinna być w miarę wiarygodna ?:(
OdpowiedzUsuńAch, Anonimowy, nie zakłócajmy spokoju Jasnej8 - może naprawdę nie wszędzie jest źle na PKP?
UsuńBo po co gdzieś jeździć? Tu jest tak sympatycznie. Może po prostu PKP promuje patriotyzm lokalny. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńChyba masz rację Antoni.
UsuńBet, ciekawi mnie co Cię zainspirowało do tego, by zająć się PKP i setką spółek, albo i więcej byłej PKP? W każdym razie rozmarzyłaś się, co kiedyś było i z żalem tamtą kolej wspominasz, z sarkazmem pisząc o tej dzisiejszej.
OdpowiedzUsuńSłyszałem też, że strajk ostrzegawczy będzie, bo zabierają kolejarzom przywileje tanich przejazdów.
Rano dziś, w Trójce słyszałem rozmowę trzech ludków udających dziennikarzy. Jeden z nich (po głosie słychać, że młody), z żarliwością wielką wyżywał się na kolejarzach (pewnie zwolennik PO), twierdząc, że należy im zabrać te przywileje przez komuchów ustanowione.
Honiewicz.
Skręciło mnie, bo przecież kolejarze mają to od czasów jeszcze przedwojennych. Ten hunwejbin nawet nie wiedział w ferworze walki z komuną o czym plótł.
Zainspirowała mnie przygoda z kupowaniem biletu - to co opisałam w notce zdarzyło się naprawdę.
UsuńPodobno wcale nie chodzi o te przywileje ... to ponoć kłamstwo mediów. Nadal nie wiadomo o co chodzi.
Bet,wiem,że uśmiejesz się jak dzika norka,ale to autentyczne,że nastawiało się zegarki w/g przyjazdu pociągu na stację!!! Mały berbeć wtedy byłem,ale pamiętam!Radio nawaliło,to co robić było?? A mój Ś.P. Ojciec pracował na kolei i nawet "po cywilnemu" mundur kolejarski nosił. I nawet jak już przeszedł na emeryturę to nosił,a cooo? Ech,to były czasy..
OdpowiedzUsuńA teraz?-"Pociag do Warszawy,stoi wykolejony na peronie 3". Pociagajcie,drodzy,mili,boście sobie zasłuzyli"!
UsuńCichy, nie uśmieję się bo święcie wierzę w te legendy o punktualności dawnej kolei. Znam to z opowiadań rodziców. Nie można się z tego śmiać ale trzeba bardzo podziwiać.
UsuńDroga Bet, Ja nigdy nie rozumiałam tych przemian na kolei. Wprawdzie wyszukiwarka połączeń jest ok ale szwankuję poza tym wszystko. Jedyne co usprawiedliwia moje zdanie to, że korzystam z kolei bardzo rzadko.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jagoda, wygląda na to, że nie ma szans na polepszenie. przynajmniej za naszego życia. Pozostaje nam odzwyczaić się od kolei na korzyść samolotów, choć i te chylą sie ku upadkowi...
UsuńMój dziadek był przed wojną kolejarzem,panem maszynistą.
OdpowiedzUsuńZginał w 42 r.Babcia opowiadała, że zegarki regulowano według odjazdu
i przyjazdu pociągów.A może to nieprawda.
Pozdrawiam
Najprawdziwsza prawda, Bob. Wszyscy przedwojenni ludzie to potwierdzają.
UsuńJa znam te fakty z opowiadań rodziców.
Nie chciałem już mieszać na Twoim blogu, ale ... myślę, że taka "okazja" już się nie powtórzy, a szkoda by było nie podjąć tego tematu. Kilka dni temu zmarła L. Winnicka, której kariera rozpoczęła się i zakończyła właściwie na wspaniałym filmie "Pociąg" J. Kawalerowicza. Pomijam już to, że odnajdujemy tam całe PKP w PRL-owskiej pigułce, jednak to warto chyba przypomnieć młodym, że wspólna jazda w przedziale, a jeszcze lepiej w kuszetce, to doznanie o wiele bardziej ekscytujące niż spowiedź w konfesjonale. To tu w tych przedziałach zaczynajły się nieraz najważniejsze w życiu znajomości, przyjaźnie, i często związki małżeńskie. Kiedyś obowiązkiem było wspólne biesiadowanie w przedziale, i wymiana adresów. Dzisiaj trzymamy się za kieszeń, w której mamy gaz pieprzowy dla swojej obrony. I kto to nam zrobił?
UsuńNie wiem jak tu wylądowałem ... pewno zamieć
UsuńA co, nie chciałeś tu być:)))?
UsuńBet, mało elegancki ten nasz Anzai z tym: - Nie wiem jak tu wylądowałem". Utrę Mu nosa poniższym wpisem.
UsuńOj, Anzai, jesteś niesprawiedliwy! Na Pociągu kariera Lucyny Winnickiej, ani się nie zaczęła, ani nie skończyła. Był jeszcze z Lucyną Winnicką film Matka Joanna od Aniołów. Zdecydowanie lepszy, niż Pociąg z pretensjonalnym, manierycznym Z. Cybulskim.
To miłe Hon, że jak zwykle zgadzamy się. To samo napisałem u siebie na blogu kilka godzin wcześniej. Poniżej cytat:
Usuń"...~anzai 24 Styczeń 2013 o 19:54 napisał:
Moment chyba nie jest aż taki zły, bo przecież przypominamy Jej największe sukcesy. Zgadzam się, że na pierwszym miejscu tłumaczącym to nagłe odejście sprzed „świateł rampy” był ten ostry start. Grać z Cybulskim, a nawet z Niemczykiem, to zaszczyt, ale przyćmić ich swoim blaskiem, to rzecz niebywała. Po sukcesie w „Pociągu” skoczyła do głębokiej wody, i wypłynęła („Matka Joanna…”), ale potem dla Niej tej głębokiej wody zabrakło. To chyba syndrom Mikulskiego – etykietowanie aktora..."
koniec cytatu. Więcej na stronie:
http://anzai.blog.onet.pl/2013/01/24/byli-odeszli-zostawili-slad/#comments
Ale trudno nie zgodzić się, mając przed oczami tak piękną kobietę. A czy "pociąg" był pierwszy? No cóż, ja zawsze czułem do Niej pociąg. :)
Pozdrawiam
Jak to miło, panowie, że nawet upadek PKP jest powodem do wymiany zdań na temat wysokiej kultury jaką jest peerelowski film.
UsuńBet, bo w tamtych czasach - co prawda najczęściej w bólach, karkołomnych, ekwilibrystycznych - ale rodziła się kultura. Obecnie głównie chałtura.
UsuńWróciłem właśnie ze spotkania, na którym głównie o kulturze była mowa. Wspominkowe było to spotkanie, bo okoliczność szczególna.
Jubilatka, pani domu, parę dni temu skończyła równe 100 lat. Nie w fotelu, nie w kocyku otulona, stosownie do okoliczności ubrana. Elegancka! Osoba wielce zasłużona dla kultury.
Cztery godziny rozmowy były fascynującym przeżyciem. Z życzeniami dopiero po 7 dniach się dostaliśmy (kiedyś jej współpracownicy i ja Jej uczeń z kulturą nic wspólnego nie mający).
Jubilatka w świetnej formie intelektualnej i, może, mniej fizycznej, bo nogi kłopot sprawiają, Jednak do furtki przyszła przywitać naszą delegację. Żegnała również przy furtce.
Wprawdzie z Twoim wiodącym tematem, Bet, to nic wspólnego nie ma, ale o PKP też mowa była. I o nędzy moralnej polityków, w kontekście wypłaconych sobie nagród.
Honiewicz.
Oj, jakie to prawdziwe " teraz głównie chałtura"...ubolewam nad tym nieustannie i wyobrażam sobie jak cierpi wspomniana dostojna Jubilatka widząc co się dzieje obecnie. Tak, zdecydowanie, czasy PRL były dla kultury złotym czasem.
UsuńPięknie piszesz o tej Pani, na pewno jest to fascynująca osoba.
Tak, Bet fascynująca Osoba i ma dwie "niezwykłośći": - wiek (nie miałem bowiem dotąd okazji ze Stulatką być tak blisko, bo we wrześniu ub.r. jeszcze ich nie miała, a byliśmy razem na pikiecie) - intelekt, bez śladów demencji, z żelazną logiką rozpoczęte zdanie kończy. No i ta elegancja, z lekką nonszalancją w szczegółach.
UsuńWszystko to robi wrażenie. A, południowo-wschodnie dawnej Polski, miejsce urodzenia, dorastania, studiów we Lwowie - jest zabarwione tylko lekkim akcentem, artykulacją.
My, "delegacja" młodsi od 20 do 40 lat, mamy o czy rozmawiać. Nie ma przestojów w poszukiwaniu kolejnego tematu. Czyta prasę więc także polityka pozostaje w sferze rozważania.
Tylko pogratulować i pozazdrościć. Takich "stu lat" można życzyć wszystkim. Ludzie ze wschodu są zrobieni z dobrego materiału - nie pierwszy to przykład z jakim się spotykam.
UsuńJa jeżdżę Kolejami Mazowieckimi, jutrzejszy strajk podobno ma ich nie obejmować, jednak jak przeczytałam, pociąg możne być zatrzymany przez dyżurnego ruchu. Jutro się okaże.
OdpowiedzUsuńWłaśnie wyczytałam, że każde województwo chce mieć swoje koleje. To dopiero będzie bałagan!
UsuńTe Mazowieckie sa podobno najlepsze teraz.Życzę powodzenia jutro.
Pomimo informacji, ze Koleje Mazowieckie nie strajkują obawiałam się, czy aby nie stanę gdzieś jak nie w szczerym polu to czy nie będę miała możliwości dojazdu przez opóźnienia z przyczyn strajkujących innych przewoźników regionalnych. Melduję, że jechałam bez większych zastrzeżeń.
UsuńStraty kolej na pewno poniosła, a czy strajkując coś zyskała? Muszę doczytać.
Pozdrawiam, miłego popołudnia:)
Dziękujemy za wieści "z frontu" strajku. Miło, że ominęły Ciebie trudności. Kolej liczy straty i wychodzi, że to miliony zł... Nadal nie wiemy jednak o co tak naprawdę chodzi. Nie wierzę, że o te zniżki na I klasę taki strajk aż. Tam musi być coś więcej.
UsuńWłaśnie wyczytałam, że każde województwo chce mieć swoje koleje. To dopiero będzie bałagan!
UsuńBędzie porządek. Województwa się ogrodzi, na torach postawi bramy, a na bramie będzie stał Wojewoda pobierający myto :)))
Wojewoda osobiście chyba nie - postawi się ludzi i w ten sposób kilka osób znajdzie pracę.
UsuńKiedyś już były rogatki przy wjeździe do miast czyli wracamy do korzeni!
Anzai23.01.2013, 17:51
OdpowiedzUsuń"Bet, ależ mów. Przecież wiadomo, że przy tym rządzie nie będzie lepiej ..."
Drogi Anzai, to jakaś nieznośna maniera - zwalanie wszystkiego na Tuska!
Zegarki regulowało się wg pociągów przed wojną. Po wojnie, już nie było tak miło. Wtedy też już PKP zaczęły się "psuć". Co prawda jeszcze bardzo powoli, ale to był początek. Potem to już było coraz gorzej - a Tuska jeszcze na świecie nie było.
Poza tym masz rację. Chociaż nie do końca. W filmie "Pociąg" - jak słusznie zauważyłeś mamy peerelowskie PKP w pigułce. Jednak obraz czym była PKP przed wojną wspaniale opowiedział Kazimierz Opaliński w filmie "Człowiek na torze" (1956r.). Tam też pokazano (niechcący) przyczyny początku końca tej instytucji.
Pozdrawiam serdecznie
Leszku, to nie tylko Anza'owa maniera, przecież wiadomo, że wszystko to "wina Tuska". Chociaż w przypadku kolei to chyba...coś w tym jest. Przecież Premier musi orientować się w sytuacji a proces upadku PKP trwa od kilku lat. Nic się nie da z tym zrobić?
UsuńFajnie, że przy okazji PKP wspomnieliście o wspaniałych filmach.
Witaj Leszku.
UsuńGeneralnie masz rację, ale:
1. Moja wypowiedź - którą przytoczyłeś - była wywołana wcześniejszą krytyką Bet (króliczki, białe myszki), i tylko tak ją należy odczytywać.
2. Ocena: a/ Tuska jako Tuska, b/ Tuska jako Premiera, i c/ rządu Tuska, to zupełnie odrębne tematy. Poza tym na obecny stan państwa "zapracowały' wszystkie poprzednie rządy (może za wyjątkiem Mazowieckiego), i tu przyznaję Ci rację - Tusk przejął to wszystko z "dobrodziejstwem inwentarza", ale przecież nie musiał.
3. Wydawać by się mogło, że od filmu Opalińskiego do dzisiaj, to kilka pokoleń, ale też masz rację, że świat się zmienił parę razy, a PKP nie.
4. Z tymi "kolejami chodzącymi jak zegarek" to też prawda, ale nie do końca. Od dziadka wiem, że zegarki takie z dewizką mieli tylko nieliczni, a takie w domach może 1 na 100, dlatego często kierowano się położeniem słońca, odgłosami z fabryk (syreny), no i oczywiście pociągami, które faktycznie były najdokładniejsze w tym układzie sygnałów. ;)
Pozdrawiam
Zawsze mi sie w oczku łezka zakręci na wspomnienie koleji. Trzeba sobie powiedzieć że kolej w tej postaci jest nie do przyjęcia i jest w trakcie "zwijania". Kolejarze będa jej bronili ale każdy kilometr autostrady musi kolejarzy boleć. Nie dziwię się że każde województwo chce mieć własna kolej a raczej swoje przewozy regionalne realizowane przy pomocy tzw autobusów szynowych. Na placu boju moga pozostać jedenie szybkie koleje krajowe i dowiązane do ich rozkładu kolejki, /czes./ motoraczki, autobusy szynowe itd. Widzę pod moimi oknami jak przemykają pociągi Interregio w swojej wiekszości puściutkie.
OdpowiedzUsuńMartwi mnie tylko to że nie ma perspektywicznego planu na np. 15 lat doką zmierzamy a raczej dowiadujemy sie o pojedynczych, czsami niegłupich przedsięwzięciach.
Pozdrawiam
ps. łatwo mi sie o kolei pisze, bo ostatni raz nia jechałem ooooochochooooo !!! a może i dawniej.
Może faktycznie, kolej jest przeżytkiem? Chociaż sąsiednie państwa jakoś z nie nie rezygnują... Nie będę się wymądrzać ale tak jak jest teraz być nie może nadal. Niech mądrzejsi wymyślą co zrobić.
UsuńMiałem wśród przodków również kolejarzy. Ale z tym regulowaniem zegarków według pociągów to chyba przesada. A według czego ludzie mieli regulować zegarki (częściej - zegary) sto lat temu? Według komputera? Według telewizji? Według radia? Czy dla mieszkających w zasięgu gwizdka pociągu było istotne, czy gwizdnął pół godziny wcześniej, czy później?
OdpowiedzUsuńLudzie pamiętający czasy przedwojenne potwierdzają fakt orientowania się wg rozkładu jazdy pociągów. To fakt, że mało było wtedy innych wyznaczników czasu - może dzwony kościelne tez takimi były?
UsuńA dzwony dzwoniły według zegara. A zegar na plebanii (odległej od Krakowa) kto i według czego miał regulować?
OdpowiedzUsuńallensteiner