wtorek, 28 maja 2013

Zegarek



- Przepraszam, która godzina?  Zapytał mały chłopczyk. 

Dlaczego zdziwiło mnie to banalne zdarzenie? Zastanawiam się wykonując  odruchowo gest odsunięcia rękawa aby spojrzeć na zegarek. Gest bezsensowny gdyż zegarka nie założyłam. To się nazywa odruch bezwarunkowy zakorzeniony w latach świetności zegarków. Zapytanie o aktualny czas było tak powszechne, że aż denerwujące. Powstała rymowanka: 

- Która godzina? W pół do komina, komin otwarty, jest wpół do czwartej.

Rymowankę wymyśliły dzieci. To one najczęściej bywały „pytaczami”. Podrostki zaopatrzone w klucz od mieszkania dyndający na szyi, niecierpliwie oczekujące powrotu rodziców z pracy. Posiadanie zegarka nobilitowało i kwalifikowało posiadaczy do „starszyzny”. Zegarek był pierwszym, poważnym i dość kosztownym elementem wyposażenia dziecka i z tego powodu bardzo stosownym prezentem komunijnym.

Większe, ścienne lub stojące zegary chętnie darowano  nowożeńcom, aby odmierzały szczęśliwy czas nowej rodziny. Takie zegary często służyły kilku następnym pokoleniom. Tak, jak ten poczciwy staruszek prezentowany na zdjęciu. 

Foto własne Bet
 
Dlaczego teraz rzadko pyta się przechodnia o godzinę? Mniej interesujemy się czasem, który z założenia biegnie co raz szybciej? A może winne są kieszonkowe telefony i tablety ze swoją ogromną bazą danych oraz wszechobecne, uliczne zegary elektroniczne? 

A zegarmistrz? Powoli powiększa zbiór zacnych zawodów zapomnianych? Współczesne zegarki  traktowane jak biżuteria lub wręcz lokata kapitału, doskonałe okazy techniki, z wieczystą gwarancją będą wymagały opieki mistrzów - zegarmistrzów?




56 komentarzy:

  1. Niestety zegarki ręczne idą już chyba w zapomnienie, wszystko jest w telefonie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się tak wydaje. Telefonu nie zapomina się zabrać ze sobą a zegarek czasem zostaje w szufladce.

      Usuń
  2. Eeeeeeetam. Noszą jeszcze ludzie zegarki. Widzę przecież. Ja też nie wyobrażam sobie, żeby za każdym razem komórkę wyciągać. Z zegarkiem wygodniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Młodzież trzyma komórki w rekach bez przerwy, nie muszą wyciągać:)))
      Ostatnio widziałam dziewczę trzymającą komórkę w ręce i maszerującą do kościoła na niedzielną mszę. Dawniej tak noszono książeczki do modlitwy.

      Usuń
    2. A na lekcjach w szkole też?

      Usuń
    3. Obawiam się, że też ale nie mam wglądu na lekcje i nikt nie sygnalizuje problemu z tym. Może zaakceptowali nauczyciele ten obyczaj podobnie jak dekolty do pasa. Ja zauważam, że zabierają telefon pod prysznic...

      Usuń
  3. Wierszyk i ja przerabiałam...
    Bet, zegarki od jakiegoś czasu są znowu w modzie. Nawet miałam ochotę na jakąś busolę, ale na razie skończyło się na chceniu:).
    Prawda, że mniej pytamy o czas, wszystkiemu winne są komórki.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akwamarynko, od jakiegoś czasu szukam taniego zegarka na ładnej branzoletce z "pseudozłota" - nie ma. Tylko takie bardzo markowe u jubilera... ale gdzie mi tam do "zegarków Nowaka":)))

      Usuń
    2. Szukaj, Bet, szukaj, na pewno coś znajdziesz. Czasem jakąś tańszą perełkę podobną do wyrobów Nowaka można kupić na Allegro:)

      Usuń
    3. Na branZoletce????? O, tempora, o mores!

      Usuń
    4. Akwamarynko, szukam wytrwale. Na Allegro nie umiem kupować....buuuuuuu....

      Usuń
    5. Anonimowy, pewnie dlatego nie mogę takiego zegarka kupić. Są tylko na branSoletkach. Dzięki za wyjaśnienie sprawy:)))

      Usuń
    6. Widziałam normalne zegarki z bransoletą i "srebrne" i "złote". Są! Dobrze poszukaj.

      Usuń
    7. Muszą gdzieś być. Koncentruję się na poszukiwaniach od jutra.

      Usuń
  4. Bet, gdzie wejdę na blog (Anzai), to o zegarkach.
    Kiedyś "chłopczyki" o czas pytali, bo mieli przez - najczęściej mamę - wyznaczony powrót do domu. Grając w piłkę, albo w cymbergaja, albo palanta czas niemiłosiernie szybko upływał, a wyznaczona godzina powrotu była bezdyskusyjna. Różnie bowiem było się potraktowanym nie dotrzymując wyznaczonego czasu. A i szlaban, mógł zniweczyć plany na następny dzień.
    Respektowało się zatem polecenia, a nie mając zegarka, "zapytowywało" się starszych z zegarkami o godzinę.

    Pierwszy zegarek, taki prawdziwy Pobieda się zwał, dostałem na urodziny osiemnaste. Były to lata pięćdziesiąte i, nie mam pojęcia, skąd tata miał na to środki, a przede wszystkim Talon! Bo obok kasy trzeba było wówczas jeszcze mieć, albo chody, albo uprawniający do zakupu TALON. Nie przyłączam się do opinii, że zegarki wychodzą z mody. Nasz polski minister (który w swoim czasie jako wieszak robił, stąd przyzwyczajenie do częstej zmiany przyodziewku i dodatków), od infrastruktury jest tego przykładem.
    Mam jednak estetyczne wątpliwości, czy tak wielkie, kolorowe, z wieloma wskazówkami czasomierze podnoszą prestiż?! Jak się przekonaliśmy, mogą te ekstrawaganckie, banalne urządzenia wielu kłopotów przysporzyć.

    Ja nie rezygnuję z mojej Doxy, mimo jej już trzydziestoletniego używania. Jest nadal elegancka. Pasująca do ręki. I chodzi dokładnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli już bym miała kupić to coś między tym wielkim kolorowym, a małym szarym:). A że trafiałam na same wielkie i kolorowe, to dlatego skończyło się na chceniu:)
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Honiewicz, celowo wpisałam się w cykl "zegarkowy" aby być "trendy":)))) U alElli też zegary cykają.
      Zegarki były na talony? Tego nie pamiętam.
      Zegarki "nowakowe" chyba jednak dodają prestiżu, przynajmniej w kręgach wielkiej polityki. Niedawno nawet Premier czy Prezydent Rosji mieli z tym problem...
      Estetyka tych wpływowych zegarków jest wątpliwa ale jak widać nie o piekno w nich chodzi.

      Honiewicz, przypuszczam, że chodzisz "jak zegarek" wzorując się na swojej Doxie:)))

      Usuń
    3. Akwamarynko, potrzebuję coś małego, złotego, nie markowego. Bo sama jestem mała i nie markowa :))))

      Usuń
    4. Tak, Bet, były zegarki na talony. Jak i rowery na przykład. Oczywiście na to trzeba było mieć kasę.

      Co do zegarków Nowakowych i innych polityków, demonstrujących na rękach kilkudziesięciotysięcznej wartości urządzenia pomiaru czasu, to sobie przypominam, że kiedyś zegarek też stawiał w odpowiedniej pozycji właściciela. Nadawał prestiż, nobilitował, ale były to inne czasy. Zegarków na pęczki (niczym rzodkiewki), nie produkowano. Poza tym były to zegarki!!! Nie spod sztancy badziewie.

      Trafiłaś, Bet, w sedno z tym moim "chodzeniem, jak zegarek". Niewolnikiem punktualności jestem. Niestety.

      Usuń
    5. Prestiżowe znaczenie zegarka odnotował K. I. Gałczyński w swej podróży do Ciemnogrodu w 1953 roku (cytuję z pamięci):

      grali w "Hamlecie"
      sami Hamleci.
      Chłopy jak byki,
      z grzywą na karkach
      przy kordelasach
      i przy zegarkach.

      Tak się właśnie mawiało: "facet przy zegarku". W braku zegarka dobrze też świadczyło wieczne pióro w górnej zewnętrznej kieszonce marynarki.

      allensteiner

      Usuń
    6. Honiewicz, ja też jestem bardzo punktualna i staram się propagować tę cechę. Ogromnie ułatwia życie.

      Usuń
    7. allensteiner, pięknie wstawiłeś tu Gałczyńskiego. Ach... jak dobrze się komponuje z naszą rozmową.
      Wieczne pióro, powiadasz? Spotkałam się z gorszą wersją tego w postaci długopisu zatkniętego za górną pliskę wykończenia męskiego swetra...Hmmm, coś w tym było z chęci zadawania szyku?

      Usuń
    8. Miałem na myśli czasy, gdy już była PRL ale nie było chyba jeszcze nazwy "długopis". To nie tylko szyk, raczej znak przynależności do wyższej jak na ówczesne stosunki sfery - pracowników umysłowych. Dla samego zadawania szyku przez osoby kiepsko piśmienne? Wątpię.

      allensteiner

      Usuń
    9. No nie wiem, ten mój przypadek był "średnio piśmienny".

      Usuń
  5. - Przepraszam, która godzina? - zapytał w PRL mały chłopczyk stojący nieopodal wytwornego hotelu. Co było dalej?

    Pierwsza wersja: - Wpół do czwartej. - Dziękuję!

    Druga wersja: - Ich verstehe nicht. - Gib mir ein Mark!

    allensteiner

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. allensteiner, tej wersji wierszyka nie pamiętam. Ale wtedy jeszcze nie znałam niemieckiego:)))

      Usuń
    2. Bet, to nie wierszyk, to autentyczny sposób zarabiania na gumę "Donald" i inne pewexowe przyjemności przez młodych ludzi, których znajomość niemieckiego ograniczała się do jednego (nawet nie jestem pewien, czy poprawnego) zdania: "Gib mir ein Mark".

      allensteiner

      Usuń
    3. To był rodzaj żebractwa, niestety.

      Usuń
  6. Na komunię dostałem pierwszy zegarek firmy Błonie ,później chyba Mera Błonie.
    Zepsuł się na zawsze po dwóch latach. Dostałem zegarki na 40 i 50 tkę. Noszę tęn na 40 jest idealny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Antoni, jeszcze wiele jubileuszowych zegarków czeka na Ciebie. Wiadomo, że ten "czterdziesty" najmilejszy...

      Usuń
  7. Widać wyraźnie, że goździki, niczym zegarki Nowaka, tykają na naszych blogach. W realu na szczęście mam taką pracę, że nie mogę mieć włączonego telefonu podczas pracy (sprzęt pomiarowy wariuje), a więc pozostaje zegarek mechaniczny, pozłacany sowiecki MIR po dziadku. Niewątpliwie najbardziej sentymalnie tyka zegarek na Twoim blogu. Ale ja jednak bardziej odczuwam brak minionych czasów, gdy spikerzy radiowi, co 5-10 minut przypominali aktualny czas. Można było myć głowę, kąpać się, albo jeszcze co innego robić, i zawsze wiadomo było, że miły głos spikera zapowie: jest godzina ...

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja się sprytnie podpięłam pod Wasze zegarki:)))
    Też mi żal radiowych zapowiedzi aktualnego czasu. Dobrze, że chociaż Hejnał Mariacki jeszcze jest choć już skrócony do mininum...
    W jakiejś powojennej piosence jest tekst:"zegara się nie kupi bo zegar jest na rynku..." To chyba Maria Koterbska i jej "Małe mieszkanko na Mariensztacie"...Ach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypomniałaś o ważnej roli "zegara na wieży", i chyba masz rację, że to było "Małe mieszkanko na Mariensztacie". Mi jednak przypomniał się filmik, który obejrzałem u alElli na blogu (może nie powinienem?), gdzie wypoczywający na łące wieśniak, zapytany o godzinę ... odgarniał jądra osła, i poprzez nie zerkał na stojący w oddali ratusz/kościół. To były piękne czasy, gdzie czas stał prawie w miejscu, a nie tylko na wieży.

      Usuń
    2. Zegar na wieży integrował lokalną społeczność a jego dźwięk tworzył klimat miejsca. To było urocze. Podobnie jak osioł.

      Usuń
    3. No właśnie! I zegar i osioł doskonale integrowały lokalną społeczność - w przeciwieństwie do obserwatorów, czy uczestników zdarzenia. ;)

      Usuń
    4. No i zarówno zegary /te na wieżach/ jak i osły odchodzą w zapomnienie.
      Dokąd zmierza ten świat?

      Usuń
    5. I pomyśleć, że na to kluczowe pytanie: Dokąd zmierza ten swiat" odpowiedzią jest czas. Kilku największych naukowców już zna odpowiedź: Gdy ludzkość obali Szczególną Teorię Względności czasu wtedy przestaniemy istnieć (a osioł zostanie!).

      Usuń
    6. Zamknęliśmy koło tych rozważań? Został nam się ino osioł...

      Usuń
    7. ... a może polędwica z osła? :)

      Usuń
    8. Hi,hi,hi... faktycznie!

      Usuń
    9. Cha! Cha! Cha!

      Wiecie, co? Gdyby te nasze gadułki pozbierać i włożyć w usta dobrym aktorom, to niezła komedia by wyszła.

      Usuń
    10. Po co nam aktorzy? Sami jesteśmy dla siebie aktorami.

      Usuń
    11. Komedia dobra, ale byłby to teatr 3-4 widzów, a nie oto chyba chodzi. :)

      Usuń
    12. Chodzi o to, że miło się bawimy.

      Usuń
  9. Wiesz, że wywołujesz u mnie /i chyba nie tylko/ wspomnienia.
    Kiedys byłem Komunistą i na komunie dostałem niebywały prezent - zegarek marki Ruhla. Wiadomym było że te zegarki sa tzw. bezkamieniowe tzn osie kołeczek po prostu chodziły w metalu zamiast w małych kamieniach, najczęściej rubinowych.
    Duma z mojego komunijnego zegarka nie miała granic ponieważ posiadał on kamienie i to aż 4 /słownie: cztery/.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hi,hi,hi... Piotrze, mam wątpliwości czy Twoje pierwsze zdanie można uznać za komplement:))))
      Pamiętasz takie zegarki właśnie marki Ruhla z dużym cyferblatem w plastikowej oprawie? Takie wielkie, kolorowe. Szyk i szpan lat siedemdziesiątych. Były nienaprawialne. Świetnie się sprzedawały w Bułgarii i Rumunii.

      Usuń
    2. W Rumunii - za taki zegarek - kupowało się kamienie "piasek pustyni". Bardzo poszukiwane w Polsce. Panie oprawiały je w złoto - modne były duże pierścionki noszone po 3- 4 na palcach.
      O! Właśnie. Nie widuję teraz tak ozłoconych pań, jak wtedy.

      Usuń
    3. Nie ma też złotych zębów. Złoto nie jest już wyznacznikiem majętności i powodzenia. Teraz wymagane są wysoko grodzone rezydencje.
      Piasek pustyni był szalenie modny, wprost należało mieć taki, choćby malutki, kamyczek.

      Usuń
    4. No, i masz temat na kolejną notkę. Złoto i kamienie w PRL?

      Usuń
    5. No tak - biżuteria.

      Usuń
    6. Zęby - to też biżuteria? :)))

      Usuń
    7. Podobno niektórzy ozdabiają zęby maleńkimi diamencikami... Słyszałam też o takim traktowaniu modnych obecnie aparatów korekcyjnych "nazębnych".
      Ale te złote zęby to chyba była konieczność w ówczesnym stanie techniki stomatologicznej.

      Usuń
  10. Jak cofnąć czas? Przyłóż, Bet, ze­garek do lustra. Jed­ni mają czas, in­ni - zegarki.
    buzinki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest cudowna sentencja! Wspaniała! Nie kupię zegarka, będę miała czas już wkrótce:))))

      Usuń
  11. Czas to dobry nauczyciel. Szkoda tylko, że uśmierca swoich uczniów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj,oj... czemu tak na czarno? Wiem, wiem, biometr niekorzystny dziś:))))
      Pamiętajmy, że czas leczy.

      Usuń

Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:

Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:

- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.

- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga

Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.