Wróciłam
z cmentarza. Postawiłam na grobie skromną donicę z kwiatami i zapaliłam lampki.
Odwiedziłam groby sąsiadów i znajomych. Wszędzie bogato: lśniące granity,
kopiaste chryzantemy, błyszczące szklanym blaskiem ogromne, nagrobne lampiony.
Bo przecież nie znicze… Znicz pali się otwartym ogniem, snuje czarny dym.
Współczesne cmentarne lampki mają wymyślne kształty i kolory i są wielkie, co
raz większe. Ich zawartość czyli olejowe wkłady wielkości kominów palą się
przez wiele godzin pod osłoną szkieł i kapturków, nie straszny im deszcz ni wiatr.
Wróciłam
z cmentarza i nawet nie zmarzłam jak to bywało w zwyczaju. Cóż, termometr
wskazuje plus 10 na wschodnim balkonie, słońce słabo bo słabo, ale jednak
konkuruje z blaskiem nagrobnych lampek. Wiatru, śniegu mrozu ani śladu. Nie ma
smrodku palącej się parafiny ani tureckiego miodku. Nie ma gromady Cyganów przy
ognisku na pobliskiej polanie. Nie ma pań w futrach i dzieciaków z czerwonymi
od zimna nosami. Jest natłok aut parkujących wszędzie gdzie się jeszcze da,
tłumek ludzi sunących przez cmentarne ścieżki i samotność grobów żołnierzy
radzieckich.
Ktoś posprzątał ten cmentarzyk. Jest czysto, kilka donic z białą
chryzantemą oraz pojedyncze znicze na wspólnych mogiłach. Pamięć jest. Brak
tłumu odwiedzających - zrozumiały. Prostota i ubogość tego miejsca dobrze
kontrastuje z przepychem i zgiełkiem cywilnej części cmentarza. Tu jest miejsce
na refleksje nad ludzkim losem i przemijaniem. Pójdę tam raz jeszcze, o zmroku.
Pobędę
z żołnierzami śpiącymi w obcej dla nich ziemi. Może odnajdę dawny nastrój
Święta Zmarłych?
Po
południu widać zmiany.
U radzieckich żołnierzy wyraźnie przybyło świateł. Przed
główną bramą znalazłam też kramik z tureckim miodkiem, ale kupujących lub tylko
zainteresowanych, niewielu. Lampiony już wypalone do połowy, kwiatów więcej,
ludzi mniej. Zapachu świec i dymu zniczy nadal brak. I chyba już wiem, że tu
tkwi tajemnica tego dnia. To ten zapach chryzantem i palonej parafiny zawieszony
w mroźnym lub wilgotnym powietrzu tworzył specyficzny nastrój tego dnia. Jakby
jeszcze do tego trochę wieczornej mgły i pary z ust wymawiających modlitwy…
Nie,
słońce zdecydowanie tego dnia nie pasuje.
Ano, "to se ne vrati" - jak często lubimy mawiać w takich sytuacjach. Też zauważyłem tę zmianę. Jest to dziwne, bo chociaż dawniej więcej zainteresowania było wokół grobów radzieckich żołnierzy, to także więcej osób w nabożnym skupieniu modliło się przy grobach.
OdpowiedzUsuńNaprawdę też zauważyłeś zmianę? Myślałam, że ze mną coś nie tak...
UsuńNabożnego skupienia także brak. Specjalnie podsłuchiwałam rozmowy ludzi na cmentarzu. Było o dzieciach, zdrowiu, zwyczajowe "co słychać" , gdzie zaparkowałeś /!/ śmiechy i rechotania, omawianie bieżących spraw. Wspominania zmarłych najmniej.
Zauważyłem jeszcze gorszą zmianę, i ciekawy jestem jak to wygląda na innych cmentarzach. Otóż w Łodzi stare cmentarze w centrum miasta pozbawiane są szaty roślinnej. Dawniej, w latach 50-60' ub.w. w różnych miejscach (nieraz może nielegalnie) sadzono piękne oryginalne drzewa i krzewy. Teraz to wszystko jest wycięte w pień. Zarządzający cmentarzem "dokarmiali" czymś nieraz kilkusetletnie okazy, a po ich uschnięciu usuwali je zyskując dodatkowe miejsca pochówku. Wiadomo kasa. Teraz z pięknego dawniej ogrodu zrobiło się łyse, kamienne wysypisko marmuru, lastrico, i betonu. Za to księża mają większe brzuchy i samochody ...
UsuńTo prawdziwy skandal! Na szczęście u nas tak nie jest a przynajmniej nie na taką skalę. Mój cmentarz jest położony w lesie. Niektóre znajome utyskują, że drzewa strasznie brudzą... Sypią igłami i listkami tuż przed Świętem Zmarłych jakby na złość! Podejrzewam, że owe panie z radością pozbyły by się uciążliwych sąsiadów wypolerowanych grobowców.
UsuńTo prawda, że drzewa brudzą, a ich korzenie potrafią rozsadzać nawet pomniki, ale z drugiej strony ozdobne drzewa w tym miejscu pełnią przecież taką sama rolę jak kwiaty na grobach. Poza tym trudno się modlić i przeżywać wspomnienia, gdy tuż za murem cmentarza, w odległości kilkunastu metrów rozpościera się budownictwo mieszkalne, i przebiegają arterie komunikacyjne (tramwaje, autobusy, i 6 pasmowe jezdnie). Tak jest np. na "moim" cmentarzu św. Franciszka w Łodzi.
UsuńNie wyobrażam sobie wiecznego spoczynku w takich warunkach jak opowiadasz. Uciekaj na obrzeża miasta lub okoliczne wioski póki czas:))) Można też wyrazić ostatnia wolę spoczynku w spokojnym, leśnym cmentarzu... Niech się potomkowie martwią jak go zrealizować.
UsuńNa razie jeszcze się nie wybieram w tę drogę ... chociaż może wobec mnie są inne plany. :)
UsuńNa tym "rodzinnym" cmentarzu mamy 8 grobów, a w nich 43 najbliższe znane osoby. Poza tym cmentarze w mieście już od dawna są zamknięte, grzebie się tam tylko tych, którzy wcześniej wykupili miejsca, albo są pochowane ich rodziny - w obu przypadkach się "załapuję".
43 osoby z rodziny... Aż się wierzyć nie chce że rodzina może być tak liczna. Ja swoją /tą znaną i odwiedzaną/ liczę na palcach jednej ręki.
UsuńTobie radzę ponownie: zdaj się na potomków i spadkobierców:)))
Czy dużo? Ja liczę tylko tych członków najbliższej rodziny, którzy pokoleniowo mieszkali razem (piętrowy dworek drewniany, potem przebudowany na ceglę). Mój dziadek miał ośmioro rodzeństwa, ale prapradziadek jedenaścioro i dwie żony, potomkowie też nie byli gorsi. Mieszkaliśmy "razem" t.zn. w czterech domach w odległości ok. 100-200 m. Pisałem o tym na swoim blogu. To właśnie ci spoczywają na tym opisywanym cmentarzu.
UsuńSuper rodzinka! Opanowaliście pół miasta:))))
UsuńMyślę, że to jest kwestia wpajania tradycji i historii rodziny. Mój prapradziadek zmarł w 1886 r., czyli wtedy, gdy jeszcze nie narodził się mój dziadek ... spoczywają w jednym grobie z moim ojcem. Nie byliśmy zresztą wyjątkiem. Z logicznego punktu widzenia każdy może - o ile chce i jest tym zainteresowany - doszukać się nieograniczonej ilości przodków, ja miałem łatwiej, bo oni mieszkali razem, dopiero po II WŚ rodzina rozpierzchła się po świecie.
UsuńO, tak! Każdy z nas siedzi lub zwisa z jakiejś gałęzi drzewa genealogicznego. Moja wyobraźnia sięga jednak jedynie do kręgu kuzynów. Dalej to już czarna magia więc zwisam sobie swobodnie i dyndam na tym drzewie.
UsuńRawicz - na cmentarzu na Chojnach wycięto wszystkie drzewa? Jeszcze kilka lat temu był tam normalnie!
Usuńallensteiner
W Łodzi jest 17 cmentarzy (12 czynnych), z tego na samych Chojnach 4. Moje porównanie dot. cm. św. Franciszka przy Rzgowskiej, i odnosi się do lat 50-60' ub.w. Teraz pozostało tylko kilka starych drzew w głównej alejce. Na innych cmentarzach, np. Kurczaki, czy Lodowa jest tak jak piszesz, bez zmian, ale tam teren jest nieograniczony.
UsuńNo nie, właśnie św. Franciszka miałem na myśli
UsuńW czasach, które wspominam tylko 1 na 10 grobów był "goły", wokół pozostałych sadzono krzewy /drzewka i budowano ławki. To stwarzało atmosferę wspaniałego parku (może uda mi się odszukać zdjęcia). Po 1989 r. zostało to zakazane, i zarząd cmentarza zaczął likwidować ławki i całoroczną roślinność, to co było już wyrośnięte, albo chronione gatunkowo, pierw truto czymś w rodzaju Randapu a po uschnięciu usuwano. Teraz cmentarz jest łysy jak wysypisko śmieci, ale za to przybyło kilkaset miejsc pochówku.
UsuńTo jest skandal nad skandale! Mam nadzieję, że nie jest to powszechna praktyka. Na "moim" cmentarzu nikt nie zakazuje niczego sadzić. Trochę drzew wycięto, ale nie zepsuło to ogólnego "wystroju" leśnego.
UsuńFaktem jest, że miejsc grobowych zaczyna dramatycznie brakować /zwłaszcza w miastach/ i czas chyba pomyśleć o innych formach pochówków. Powiększanie cmentarzy jest niekiedy koniecznością. Drzewa są tu ofiarami ufam, że nie zawsze z powodu pazerności kleru. Ufam...
A ja jutro ide na cmentarz. W Anglii wyglada to inaczej:( Janek byl dzisiaj, odwiedzil grob rodzicow swoich. Nie ma tej atmosfery jaka jest w Polsce. Janek nie spotkal nikogo, pustka, zapomniane groby. Brak mi tego co jest w Polsce, nawet kielbasek, spotkan, plotek....
OdpowiedzUsuńChodze odwiedzic grob Janka, poniewaz cala moja zmala rodzina jest w Polsce. Wiem, czasy sie zmieniaja, ale potrzeba przemyslen nadal jest w nas.
pozdrawiam
Beata
Beato, nie znam angielskich cmentarzy. Podczas wakacyjnej tam podróży zabrakło mi czasu aby zwiedzić jakiś cmentarz choć miałam taki zamiar.
UsuńDobrze, że potrzeba przemyśleń i zadumy nad przemijaniem tkwi w nas niezależnie od miejsca przebywania.
Pozdrawiam serdecznie!
Zawsze w dniu takim jak dziś,zapalam znicze na radzieckich grobach i naszych żołnierzy też.Są groby z nazwiskami i bez.Palę i na tych i na tych,a jak się komuś coś nie podoba to niech się odwróci.
OdpowiedzUsuńDziś nie byłam na Cmentarzu bo się okrutnie przeziębiłam ale jutro się wybieram i na pewno nie ominę w/w grobów.Mój Cmentarz należy do największych w Polsce i jest jednym z trzech największych w Europie.
I u nas na tymże Cmentarzu zdarzają się nie kontrolowane wycinki drzew.Parę lat temu wycięto kilka unikatowych drzew.Nie pamiętam ich nazwy ale wiem,że ich liście były podobne do...natki pietruszki:)Zrobiła się ogólno miejska zadyma.Za wycinkę się zabrał ktoś kto nie miał zielonego pojęcia o drzewach i ich gatunkach.
Pozdrawiam:)
Orko, uważam, że wszystkim żołnierzom znicze należą się podwójnie albo nawet potrójnie i poczwórnie. Zginęli nie mając wpływu na politykę.Dobrze, że o nich pamiętamy.
UsuńDrzew szkoda... Rosną wiele lat a potem jakiś głupek jednym cięciem odbiera im życie.
Zdrowia życzę!
Orka - CC w Szczecinie? A czy przedwojenne krematorium uruchomiono?
Usuńallensteiner
Cieszę sie ze zniczy na cmentarzu żołnierzy radzieckich. To powinno być standartem.
OdpowiedzUsuńDziś groby rodziny a jutro objazd miejsc pochówku np. francuskich muszkieterów, wizyta na cmentarzu żydowskim itd.
Pozdrawiam
Piękny program, Piotrze. Dobrych wrażeń życzę.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńI ja się wybieram o zmierzchu na cmentarze. W południe mało ludzi widziałam. Nie wiem, o czym rozmawiajli. Jakoś nie mam nastroju do interswowania się tematyką ich rozmów. Ładnie to tak podsłuchowywać, ha?
Pozdrawiam serdecznie.
Mało ludzi na cmentarzu - znaczy tłok na drogach zapewne. Wracają!
UsuńUwielbiam podsłuchiwać! I podglądać także! Nie mów, że ty nie:)))
A ta alEla to leniucha niiesamowita! Tylko pyszczy na innych bloach,a na swoim ni chu,chu!
UsuńJuż pyszczę u siebie :)))
Usuń۞•°*”˜۞˜”*°•۞
OdpowiedzUsuńWITAM CIE BARDZO SERDECZNIE
ŻYCZĘ CI
۞MIŁEGO POPOŁUDNIA۞
UŚMIECH
JEST JAK
SŁONCE,
KTÓRE
SPĘDZA
CHŁÓD
Z LUDZKIEJ
.....TWARZY.
۞ POZDRAWIAM ۞
۞۞ BUŹKA ۞۞
۞•°*”˜۞˜”*°•۞
Agatko, z prawdziwą przyjemnością odbieram uśmiechy od Ciebie. Posyłam serdeczności bez rysunku ale szczerze:))
UsuńW końcu jesteśmy zniczową potęgą
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dobrze jest być jakąś potęgą.
OdpowiedzUsuńEjże! Czy te znicze nie są przypadkiem chińskie?
OdpowiedzUsuńallensteiner
Noooooo.... nie mów! Chyba jednak nie.
UsuńNo cóż,Bet..Było,minęło..Pamiętajmy i wracajmy do naszych spraw,no bo cóż innego można??A niech to!
OdpowiedzUsuńŻYCIE JEST PIĘKNE,póki trwa..
OdpowiedzUsuńOj, chyba miałeś bezsenną noc... Waszku, bałamucie jeden!
UsuńA wiesz,Bet? Patrzę i własnym uszom nie widzę..AlElla wróciła!!!
OdpowiedzUsuńOch, Waszku, jesteś okropny! Przychodzisz tu do mnie wyrażać swoją tęsknotę za alEllą. Nie pomyślisz, że mogę być zazdrosna? Hi,hi,hi...
UsuńHi, hi, hi... Uszy do wymiany!
UsuńBet, Waszek czaruje wszystkie Blogówki :)))
UsuńNieprawda. Za mną nigdy nie płakał.... Buuuu............
UsuńAle gania za Tobą i do Ciebie, o!
UsuńJak wiesz,Bet, alElla mieszka w Chełmie..Wojskowym?? No to musi być zupełnie malutka..
UsuńLubię Małe Kobietki,ale Mróweczki też,zwłaszcza wędrowne..
OdpowiedzUsuńWaszku, nic nie pomoże teraz podlizywanie się. Podpadłeś!
UsuńNo to wezmę i się zabiję i będzie spokój..
UsuńNieeee... Aż tak to nie... Żartowałam:))))
Usuń