Przeważnie jesienią są
takie dni gdy „nicmisięniechce” i „nicminiewychodzi”. Eeeee… Najbardziej ze
wszystkiego lubię spać… Zazdroszczę niedźwiedziom zimowego zasypiania. Takiemu
to dobrze, nic go nie obchodzi, nawet chudnie bez wysiłku. Po co mu kicanie po
lesie? Leży i chudnie. Wiosną futro będzie miał za duże! Hi, hi, hi…
A moje „nicmisięniechcenie”? Może kawa postawi na nogi i doda
wigoru? Nie zawsze. Są takie dni gdy nawet wiadro czarnego napoju nie pomoże.
Powieki nie trzymają poziomu, opadają zgodnie z prawem grawitacji, w dół. Stopy
protestują, nogi nie chcą ciała nieść, człowiek się cofa miast do przodu iść.
Dramat, choć zdanie się zrymowało… Co to jest? Porządna, opisana w
podręcznikach, sławna, Jesienna Depresja? Nie, nie, nie! To jest zwykła
„doniczegość” jeszcze nie opisana naukowo, ale odczuwana dotkliwie przez wielu
z nas. A co, może nie?
Jak z nią walczyć? Różnie… Mnie pomaga fizyczny ruch czyli
kicanie pomimo „nicmisięniechcenia”.
Kic, kic, Hoop, Hoop! No i co ty na
to śpiący niedźwiedziu? Moje futerko zachowa dobry rozmiar chyba, że… Wiosną
okaże się za ciasne, bo spiżarnię mam pełną słodkiego miodku! Ja podjadam, a Ty
śpij, śpij. To Ty, śpiący misiu, masz „doniczegość”! Ja, już nie! Wiatr halny
uspokoił się i poszedł precz, zaświeciło słońce.
Jesień, jesień! Ach, to ty...
„nicmisięniechce” - informuje uprzejmie, że choruję na to samo.
OdpowiedzUsuńRazem z Moim Szczęściem podejmujemy zadanie przeciwdziałające „nicmisięniechce”. Postanowienie - jutro idziemy na dłuższy spacer. Rano, puk-puk, to ja „nicmisięniechce”...... oj tam, oj tam, dobra - zwykły spacer. W poludnie puk-puk................a może padać, niebo takie zachmurzone. W końcu decyzja, idziemy, ja do telewizora, zona do kompa lub na odwyrtkę.
Pozdrawiamy
Piotrze, takie "nicmisięniechce" we dwoje nie jest takie złe. Gorzej gdy jedno ma "pałer" a drugie "nicnisieniechcenie" :)))))
UsuńJednak zalecam, a nawet ordynuję, wyjście na długi spacer bez względu na pogodę. Wykonać!
Wszystkiemu winne komnputery i telewizory, o! ;) :)
UsuńI jak iść na spacer, jak blogi nęcą, o!
UsuńBlogi poczekają. Telewizor i komputer ma taka wtyczkę, że jak są wytkniesz z gniazdka to przestaje nęcić :)))) Spacer jest ponad wszystko> Zwłaszcza, że jest druga osoba "od pary" do wspólnego spacerowania. Ileż osób marzy o takiej sytuacji....
UsuńNa spacer, sio!
Do alElli:laptopa zabrać i blogować!
UsuńNależę do tych osób, które nie wiedzą co to jest "nicmisięniechcenie". Z pokolenia na pokolenie wynaleziono w mojej rodzinie idealny sposób na taki stan. Do "pawlacza" odkładamy np. takie przedmioty, których teoretycznie nie dawało się naprawić, bo odmawiali specjaliści, albo nie było to opłacalne. A więc są tam, rozbite cenne sprzęty, rozdarte drogie ubrania, regały do przemodyfikowania, AGD i RTV do których nie ma części i technologii, kwiaty do przesadzenia, obrazy do namalowania, artykuły do napisania, korespondencje do odświeżenia, itd., itp. Jak można się domyśleć jest to pawlacz realny i wirtualny. Sukces natomiast jest już tylko rzeczywisty i działa lepiej niż wiadro kawy - ten napój zresztą na mnie w ogóle nie działa, większa ilość powoduje tylko odruchy przeczyszczające.
OdpowiedzUsuńAndrzej Rawicz (Anzai)
Nie uwierzę, że nie masz chwil niechęci do wszystkiego. No, nie uwierzę! Ideał jakiś, czy co? Hi, hi, hi...
UsuńWykorzystanie zawartości pawlacza jest terapią na "doniczegość". Bardzo dobrą i pożyteczna terapią. Pytanie tylko: kto lub co popycha Cię w stronę tego pawlacza w chwilach kryzysowych? Ha?
No właśnie, konkurencja, rywalizacja! Jeżeli fachowiec mi mówi, że "tego się nie da naprawić", a ja amator to robię, to mam z tego satysfakcję. Niedawno z tego "realnego" pawlacza wyciągnąłem skórzaną marynarkę rozdartą na łopatce. Nikt nie chciał tego naprawiać, wyciąłem więc paski z podwiniętych spodni (to był garnitur), pociąłem je na małe frędzle, i zakryłem nimi dziurę. Wyszedł z tego styl kowbojski. Pokazałem to specowi od skóry, a ten rozdziawił gębę i powiedział: "Ale pan nie mówił, żeby tak zrobić" - i na kij nam tacy fachowcy?
UsuńKażdy ma chwile niechcenia, ale wtedy najgorsze to właśnie uświadamianie sobie tego. Może dlatego uwielbiam długie jesienne weekendowe wieczory?
No to mianuję cię "Zosiem Samosiem" i nadaję order za chcenie i radzenie sobie wbrew fachowcom.
UsuńTeż lubię jesienne wieczory, ale dopiero wtedy gdy już są. Nie oczekuję ich z niecierpliwością, raczej z obawą i zrozumieniem nieuchronności.Jak już nadejdą to nawet je lubię.
Wydawało mi się, że "Zosia Samosia" nie wyręczała się fachowcami ... Poza tym chyba się nie zrozumieliśmy, bo nie chodzi o "robienie czegoś samemu na zasadzie ja to potrafię", tylko o przeciwdziałanie "nicmisięniechceniu". Ale rozumiem, że to "nicmisięniechce" obejmuje także procesy myślowe. Ach, znowu się odgryzłem, ale ja już tak mam ... a zresztą to nie ja zacząłem. :)
UsuńUważaj bo ja też gryzę:))) A dziś nie mam doniczegości i procesy myślowe działają bez zarzutu.
UsuńOczywiście, że Samosia robiła wszystko bez fachowców - tak jak Ty w swoim pawlaczu.
Cytat z godz. 11.08
Usuń"...Do "pawlacza" odkładamy np. takie przedmioty, których teoretycznie nie dawało się naprawić, bo odmawiali specjaliści..."
Uwaga na gryzącą Bet!
UsuńAndrzeju Rawiczu! W pawlaczu są rzeczy, których nie naprawili specjaliści. Ty je naprawiasz lub przerabiasz samodzielnie w ramach terapii "nicmisięniechcenia" . Dlatego nazwałam cię Zosią Samosią, która tez wszystko robiła sama. Gdzie tu jest błąd w rozumowaniu?
UsuńWaszku, spokojnie. Tylko się tak przechwalam:))))
UsuńBłędy są dwa i to zasadnicze. "Zosia Samosia" nie tylko specjalistów nie słuchała, twierdziła, że sama wszystko zrobi, i wszystko wie, a było odwrotnie.
UsuńU mnie też jest dokładnie odwrotnie, po ekspertyzie specjalistów rzecz wędruje na pawlacz (czyli słucham specjalistów) a w wolnym czasie naprawiam, czyli nie mówię, że potrafię, a udowadniam, że można było naprawić.
C.B.D.U. :)
Andrzeju Rawiczu,co to takiego C.B.D.U?? Proszę o szybką odpowiedź,albowiem ciekawość mnie chrup,chrup zżera i jak szybko nie odpowiesz,to mnie ta cholera zeżre całkowicie!!!
UsuńRawiczu, ale mnie ćwiczysz z logiki:))) Dobra, udowodniłeś. Poddaję się.
UsuńWaszku, jesteś jeszcze? Nie zżarło cię? Co Było Do Udowodnienia... Rawicz ćwiczy nas albo testuje :)))
UsuńBet, a gdzie tu logika?
UsuńJa tylko chciałem zaproponować naprawdę skuteczny sposób na "nicmisięniechcenie", jakim jest krótkotrwałe, ale ambitne wyzczanie sobie celów.
Słyszałem, że w ramach tego "nicmisięniechcenia" zawirusowałaś alEllę i Boba?
Nic nie wiem o zawirusowaniu. Jak mogłam to zrobić?
Usuń:) :) :) Oczywiście miało być "wyznaczanie", a nie "wyzczanie" (chociaż fonetycznie to nieźle brzmi). ;)
UsuńBrzmi świetnie:))))
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńUroczo opisałaś tę jesienną przypadłość, a nazwa "doniczegość" zasługuje na nagrodę Nobla w dziedzinie słowotwórstwa, o!
Pozdrawiam serdecznie.
Tak, słówko bardzo mi się podoba i dlatego zostało uwiecznione poprzez publikację w sieci.
UsuńTen Nobel Tobie się należy! Ja tylko propaguję...
Absolutnie się z Tą nie zgadzam. Nobel dla Bet i kropka!
UsuńNo dobra, zmieścimy się obie na podium:))) Pół Nobla jest lepsze niż brak Nobla.
UsuńCo,co??..Jakaś gadka o Noblu? No jasne,że dla Mróweczki!!!
UsuńC.d j/w..No bo przecież Ona jest gospodynią blogu!
UsuńWymyślanie słówek czasem dzieje sie poza blogiem :))))
UsuńJak mi się nie chce, to nie potrzebuję do tego specjalnej pory roku. A lekarstwo na to dawno wynalazł prezydent Wałęsa. Nazywa się "niechcemalemuszem".
OdpowiedzUsuńallensteiner
allensteiner, ja to nazywam samodyscypliną. Dyscyplinę stosowano jako metodę wychowawczą dawno, dawno temu... Już nikt o tym nie pamięta.
UsuńMróweczka twierdzi,że musi,choć nie zawsze chce..
UsuńWitaj, u mnie jesienią takie stany raczej się nie zdarzają ale wczesną wiosną (a właściwie to jeszcze zimą bo w początkach marca). Szczególnie do dziś wspominamy wspólnie z Mamą jeden weekend marcowy, kiedy miałyśmy piec tort urodzinowy dla niej i mojego syna (mają razem urodziny 10 marca). Byłyśmy obie wyjątkowo ospałe, zabierałyśmy się za to całą sobotę i skończyło się na tym, że w niedzielę kupiłam roladę lodową, włożyłyśmy świeczki i to musiało wystarczyć. Z jednej strony wstyd z powodu nieudolności dwóch całkowicie sprawnych bab a z drugiej - Mama stwierdziła że gdybyśmy wtedy zrobiły normalny tort, to byłby po prostu kolejny coroczny standard o którym szybko by się zapomniało, a tak mamy co wspominać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :
Znakomita ilustracja powiedzenia "nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło". W tym przypadku można wręcz powiedzieć: "lenistwo popłaca":)))
UsuńDoniczegość wiosną to rzadkie zjawisko, a może nawet wyjątek potwierdzający regułę?
Tylko jeden tort?? No nieeee..
UsuńTak mi teraz przyszło do głowy, że doniczegość powinna występować na przednówku, o!
OdpowiedzUsuńZ niedożywienia i niedoświetlenia?
UsuńalEllu,polegaj na Mrówce,Ona wie,co robić..
UsuńBet - Wędrownym Mrówkom łatwo mówić: na spacer marsz!
OdpowiedzUsuńAle taką mysz komputerową trudni wygonić z domu!
Więcej nic nie napiszę - nie chcę się do reszty skompromitować.
Masz doniczegość... Hmmmm... Trzeba wyprowadzić mysz na spacer:)))
UsuńLeszek,nie bierz do głowy..Wędrowna jak wydrze z kopca to ło matko jedyna! Powędruje na koniec świata,a może jeszcze dalej! Wszystko przed Nią!
UsuńNa pogonienie myszy trzeba kota!
UsuńStop! Dość tych zwierząt:)) U Ciebie alEllu już podobno pokazały się pchły!
UsuńBet,leżę sobie martwym bykiem lub niedźwiedziem (niepotrzebne skreślić),otwieram sobie raz prawą,raz lewą powiekę i konstatuję,co następuje:no kiedy ta cholerna pogoda się skończy,kiedy lato nastąpi??Pocieszam się,że po każdej nocy następuje dzień..Ale trzeba poczekać..Jak wiosna nastanie,,jak wypadnę ze swej gawry,to wyżrę wszystko,co rośnie i co się rusza..Nawet glisty i inne robale..Uważajcie,bo nie popuszczę nikomu!!!
OdpowiedzUsuńWaszku, przypomniałeś wyrażonko znane mi z dzieciństwa "leżeć martwym bykiem". Bardzo dawno tego nie słyszałam, dziś nikt tego żartobliwego porównania nie używa...
UsuńByło też: "leży i kwiczy"... Zapomniane wyrażenia! Toż to też temat na notkę!
Pamiętasz jeszcze coś w tym stylu?
te też chyba zapomniane:
UsuńKomu w drogę temu trampki.
Kij ci w oko.
Przysięgam, jak bony dydy.
Przysięgam, jak bum cyk cyk.
Zdrowie na budowie.
Chluśniem bo uśniem.
AlEllu,jak bum cyk cyk,fajne przykłady dajesz." Fajne" to też z tej działki.
UsuńDzięki! Ksieguję i proszę o więcej.
UsuńA propos ostatniego powiedzonka alElli, to przypominam, że na zasadzie budowania napięcia mówiło się też:
Usuńtrzaśniem, bo zaśniem
pierdykniem, bo odwykniem
pier...niem, bo zapomniem
A kto z nami nie wypije, tego we dwa kije.
UsuńEj,ej, ej... To nie mają być tylko pijackie odzywki:)))
UsuńFakt! Zwracam więc uwagę, że "leżeć i kwiczeć" to brydżowe.
OdpowiedzUsuńallensteiner
Znam, znam! Ale nie wiedziałam, że to brydżowe. Zaksięgowane!
UsuńGra w piki daje wyniki.
UsuńGra w kiery wyrabia maniery.
Mówiła matula, nie wychodź spod króla.
A w ogóle to: Kto gra w karty, ma łeb obdarty, o!
No to mam już dwie kategorie powiedzonek: pijackie i karciane. Teraz szukam podwórkowych. Wszystko księguję.
UsuńNiekoniecznie,Allensteiner..U nas w stajni też tak mawiano,ale dżokeje się denerwowali..
UsuńZdaje się, że o kartach był już specjalny rozdział
OdpowiedzUsuńByło o graniu w karty, zgadza się. Gratuluję czujności.
UsuńNigdy za wiele.--Katoteka--
UsuńJa tez tak mam ale pies leczy mnie z tego skutecznie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Bez kolejki i bez recepty :)))
UsuńNo o się zgadaliśmy.. Mój lekarz nazywa się Piesikowski. Weterynarz.
UsuńNo tak,Bet.."Niedźwiedziu,gdybyś w gawrze siedział,nikt by się o Tobie nie dowiedział!" Bet,siedź i śpij. Czasami do pieczar wkraczają różne tam takie grotołazy..Niektóre są mało żylaste i do konsumpcji nadają się.
OdpowiedzUsuńSpać nie dają... Takie różne grotołazy:)))) Niektóre potworne, a niektóre całkiem - całkiem:))))
Usuń