Tegoroczny krótki długi pierwszomajowy weekend pogodowo
zapowiadał się raczej mokro. Jak widać wraz z minioną epoką przestał
obowiązywać "związek pogody z ustrojem" - czytaj TU
Skoro tak, to postanowiłam iść na całość i robotniczo-patriotyczne świętowanie zakrapiać dodatkowo w Zdroju, dokładnie w Szczawnicy Zdroju. A, co? Zgrabnie nawiązałam do tradycji ludowych majówek oraz eleganckich wypraw „do wód” nie przestając wymachiwać czerwoną robotniczą chorągiewką. Na wstępie znalazłam wspomnienie peerelowskiego symbolu majowego święta czyli łan czerwonych tulipanów, które zazwyczaj rozkwitały pięknie właśnie tuż przed pochodem.
Skoro tak, to postanowiłam iść na całość i robotniczo-patriotyczne świętowanie zakrapiać dodatkowo w Zdroju, dokładnie w Szczawnicy Zdroju. A, co? Zgrabnie nawiązałam do tradycji ludowych majówek oraz eleganckich wypraw „do wód” nie przestając wymachiwać czerwoną robotniczą chorągiewką. Na wstępie znalazłam wspomnienie peerelowskiego symbolu majowego święta czyli łan czerwonych tulipanów, które zazwyczaj rozkwitały pięknie właśnie tuż przed pochodem.
Następnie zwizytowałam zabytkową część uzdrowiska i upiłam
nieco z leczniczych zdrojów o wdzięcznych nazwach: Józef, Stefan, Jan, Helena, Magdalena,
Józefina.
Opita wodą wybrałam się na spacer wzdłuż malowniczego potoku Grajcarek. Ten górski potok zawsze był atrakcją Szczawnicy. Dawniej dziką, kamienistą i kapryśną rzeczkę obecnie obramowano nowoczesną i bardzo wygodną dla spacerowiczów promenadą.
Długa ta promenada, że hej! Sięga aż do granic Pienińskiego Parku Narodowego i wiedzie wprost do słowackiej granicy. Tu Grajcarek łączy się z Dunajcem, po którym suną flisackie łodzie. Na przystani tuż na granicy polsko-słowackiej słowaccy flisacy kończą słowacki spływ przełomem Dunajca. Turyści w tych łodziach okazują się Rosjanami. Żadne embargo na Dunajec nie obowiązuje. Szkoda tylko, że polscy flisacy jakby tego nie zauważyli i są tu w mniejszości…
Opita wodą wybrałam się na spacer wzdłuż malowniczego potoku Grajcarek. Ten górski potok zawsze był atrakcją Szczawnicy. Dawniej dziką, kamienistą i kapryśną rzeczkę obecnie obramowano nowoczesną i bardzo wygodną dla spacerowiczów promenadą.
Długa ta promenada, że hej! Sięga aż do granic Pienińskiego Parku Narodowego i wiedzie wprost do słowackiej granicy. Tu Grajcarek łączy się z Dunajcem, po którym suną flisackie łodzie. Na przystani tuż na granicy polsko-słowackiej słowaccy flisacy kończą słowacki spływ przełomem Dunajca. Turyści w tych łodziach okazują się Rosjanami. Żadne embargo na Dunajec nie obowiązuje. Szkoda tylko, że polscy flisacy jakby tego nie zauważyli i są tu w mniejszości…
Kolejne dni majówki już słoneczne, ciepłe. Chyba na
podkreślenie obecnej przewagi ważności dnia Trzeciego Maja nad robotniczym
świętem! No i jak tu nie wierzyć w „związek pogody z ustrojem”? No jak?
Można napawać się pięknem wiosny w dwóch zdrojowych parkach.
Park dolny idealny dla statecznych lub leniwych kuracjuszy bo teren ma płaski,
ozdobiony zabytkowymi uzdrowiskowymi budowlami i obowiązkowym stawem z
kaczkami. Taka zdrojowa idylla. Zwiedzanie Parku Górnego wymaga wysiłku. To
spacer dla zaawansowanych, a nawet wytrawnych piechurów górskich. Można się tu
dopatrzeć elementów wspinaczkowych. Po betonowych schodach wprawdzie, ale za to
w dużych ilościach! Kic, kic po schodkach i schodeczkach i hyc do pijalni i
kic, kic po zdrojowych dróżkach i gul, gul z kubeczka!
Miła i ciekawa jest Szczawnica, nie można się tu nudzić no i
„doją” umiarkowanie. Hi, hi, hi… Pienińscy górale łagodniejsi od tych „spod
samiuśkich Tater”. Hej!
Piękny ten Twój wiosenny reportaż, mogłam tu odetchnąć po lekturze niezbyt wyciszonych tekstów. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję Evo70! Miło mi, że dałam wytchnienie. Napawajmy się zielenią majową i niech nam CISZA towarzyszy długo, długo, długo...
Usuń"Piękna nasza Polska cała ...", ale jeszcze piękniejsze jest zdjęcie nr 7 z albumu.
OdpowiedzUsuńSiódemka, powiadasz? Tak się wahałam pomiędzy siódemką a szóstką:))) No dobra, podepnę tą siódemkę do notki.
UsuńOba zdjęcia są ciekawe, ale takich w stylu "7" jest zdecydowanie mniej.
UsuńTeż głosuję na siódme zdjęcie.
UsuńNo to już są dwa głosy! Aukcja trwa:)))
UsuńA jak się nazywa to siódme zdjęcie? ;)
UsuńJak jak? Zachód słońca nad Grajcarkiem:)) Chyba, że jakaś bardziej poetycka nazwa potrzebna?
UsuńPytałem tylko, aby się upewnić, że to nie kampania. Bo przecież "siódemka" podczas ciszy wyborczej też coś oznacza. :)
UsuńOj, nawet o tym nie pomyślałam:)) Nie wiem kto jest siódemką i przysięgam, że ta siódemka, o której mówimy dotyczy zdjęcia! Tylko i wyłącznie zdjęcia!
Usuń... no tak, i głosujemy tylko na siódemkę. ;)
UsuńNie przypuszczałam, że ta notka stanie się tekstem wyborczym:))) Ach, znowu te manowce!
UsuńWażne, że "Zachód słońca nad Grajcarkiem", czyli zdjęcie Nr 7, jest naprawdę urocze i nastrojowe.
UsuńObecnie używa się słowa "klimatyczne".
UsuńNie wystraszyłaś się zapowiadaczy pogody, że zimno i deszczowo będzie. Ja, niestety, poddałem się zapowiadaczom i wycofałem się z planów wyskoku gdzieś dalej.
OdpowiedzUsuńTymczasem było ładnie i nie tak zimno. Pozostały mi więc spacery po plaży.
W lesie masowo kleszcze atakują (podobno po łąkach nie można, też ich dużo). Od zapowiadaczy się dowiedziałem.
Stąd tylko plaża pozostała. No i ulice, chociaż jeszcze trochę i zapowiadacze ogłoszą, że kleszcze się na ulicach pojawiły. Tę wiadomość na pewno w te-wał-en24 podadzą.
Co prawda dmuchało, ale wytrwałem. Odważniejsi, za parawanami, używali słońca. Pewnie następnego dnia po L.4 poszli.
Hon, zapowiadaczom nie chodzi o kleszcze tylko o sprzedanie szczepionki przeciw kleszczom, której mają w nadmiarze.
UsuńMnie też się nie chciało wyjeżdżać dalej, siedzę więc na takiej zaprzyjaźnionej rodzinnej działce pod Łodzią.
Honiewicz, spacery po plaży są cudowne! Zwłaszcza po naszej, polskiej, bałtyckiej plaży. Nigdzie indziej nie spotkałam takich plaż.
UsuńNie poddawajmy się zapowiadaczom! Nigdy!
Andrzeju, wysnuwam wniosek, że istnieje jakiś związek pomiędzy namnażaniem się kleszczy a rozwojem rynku reklam.
UsuńKleszcze istniały zawsze a do wędrówek po lasach wręcz zachęcano. Kontrabanda jakaś była?
Kiedyś kleszcze siedziały w gęstwinach lasów i atakowały z ukrycia. Teraz jawnie rozpanoszyły się nawet w centrach dużych miast. Tak więc... spacer tu czy tam... na jedno kleszczowo wychodzi.
UsuńTo co? Kryć się czy chodzić z parasolem? Hmmm kleszczosolem?
UsuńNiektóre miasta opryskują się z samolotów.
UsuńGdzie tak się robi?
Usuń@ Bet To nie kontrabanda. Hamerykany kiedyś zrzucały nam stonkę, a teraz zeszło już tylko na kleszcze.
UsuńBet, toż nie wymienię na pamięć wszystkich miast, parków i lasów. W wielu miejscach prowadzi się wojnę z komarami, kleszczami i innymi plagami. Albo z samolotów, albo ekipy rozpylające chodzą i opryskują parki, lasy... środkami chemicznymi.
UsuńPrawdopodobnie jakiś ukryty wróg zrzucił nam te kleszcze i to parę lat temu, bo w dzieciństwie mieszkałem w "krzakach", brykaliśmy po nich i po ukwieconych łąkach i nigdy wtedy nie słyszałem o tych zwierzątkach, ani o ich zmasowanych atakach. Nie słyszałem też o ranach odniesionych przez kogokolwiek z zaatakowanych. Ale może tylko dlatego, że telewizor mieliśmy dość późno. :))) Pozdrawiam.
UsuńWidziałam raz opryski na "meszki" w Gorzowie Wlkp. Były jakoś wyjątkowo paskudne.
UsuńA kleszcze może i wchodzą do miast w odwecie za wredne zachowania ludzi w lasach. Może nie lubią smrodku porzuconych w poszyciu śmieci?
Andrzeju, czyli świat schodzi na...Kleszcza?
UsuńUpieram się, że to jednak kontrabanda albo co najmniej spisek
Kleszcze potrzebują raz na jakiś czas napić się krwi. Może teraz w lesie i na łąkach brakuje im zwierzęcych dawców krwi, więc ruszają na człowieka?
UsuńNie wierzę w jakieś wybujałe ataki kleszczy ludożerców. Skłaniam się do teorii Rawicza o wpływie interesów firm farmaceutycznych na pojawianie się inwazji owadów. Podobnie było z ptasią grypą i awanturą o szczepionki.
UsuńA może wszyscy mamy rację? Przecież i kleszczy, i szczepionek, i agitacji w mediach na ten temat jest więcej niż kiedykolwiek. Dziennikarze, tak jak kleszcze, też muszą z czegoś żyć. ;)
UsuńJurku O, w naszym dzieciństwie nie słyszeliśmy o wielu innych rzeczach także. Nie mieliśmy alergii na wszystko ani dysleksji, dysortografii i wszystkich innych dys... Ganialiśmy po krzakach i wieszali na trzepakach zamiast krzywić kręgosłupy przed monitorami. Ech, długo by wymieniać i dziwić się, że przeżyliśmy:)))
UsuńI to jest właśnie ta, Andrzeju. Ale nie dajmy się zwariować i zachowajmy zdrowy rozsadek w tym szalonym, medialnym świecie.
UsuńJaka jest różnica między węglem kamiennym a kamieniem węgielnym? - Taka, jak między piciem w Szczawnicy a .....
OdpowiedzUsuńallensteiner
Oj, Allensteiner! Przypomniałeś jeden z peerelowskich starych dowcipów. W Szczawnicy była dawniej dużo domów wczasowych FWP to i kawały tam się rodziły:)))
Usuńps Nawiązując do tematu, Szczawnica jest stosunkowo bogata w toalety co wydaje się naturalnym wymogiem w połączeniu z pijalnią wód.
Acha, nazwa Szczawnica pochodzi od wód mineralnych zwanych szczawami :))))
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńCzy to prawda, że cały cykl szkolenia flisaka trwa minimum 8 lat i trzeba zdać 2 trudne egzaminy?
Pozdrawiam serdecznie.
Oooo nie mam pojęcia ale słyszę, że dostęp do tego zawodu jest tak trudny jak dostęp do kancelarii adwokackich. Tu i tam rządzą chyba raczej powiązania rodzinne niż umiejętności.
UsuńPijał ja także owe szczawy (ponoć zdrowe zapewnia prof., Niesiołowski), z tym, że w Ustroniu śląskim. Były słone. Bardzo słone. Po złotówce za kubeczek. Neutralne w działaniu. To znaczy; ani zaszkodziły, ani pomogły. Ale to woodzenie się po okolicy, obcowanie z góralską tradycją (ech, te śliwowice) i urodą Góralek-rekompensowały poświęcenie się dla medycyny, jako królik doświadczalny.
OdpowiedzUsuńBet. Masz jednak więcej szczęścia (albo bardziej wyszukany gust), bo Szczawnica jest urokliwsza. A zdjątko nr. 7 czarujące.
Scyzoryk.
Scyzoryku to nie szczęście ani gust lecz odległość sprzyja Szczawnicy. Bliziutko mam!
UsuńAż mi wstyd, że tak rzadko tam bywam. Szczawiany Szczawnickie smaczne za wyjątkiem Stefana i Magdalenki. Te są słone i pachną tak po uzdrowiskowemu. Helenka smaczna, łagodna. A na skutki trzeba ponoć długo czekać:)))
Trochę dalej niż Szczawnica, trochę dawniej niż PRL...
OdpowiedzUsuń"każdy przy swoim kubku
i kroczą ciżbą zwartą
półdupek przy półdupku"...
Czy w Szczawnicy też tak kroczą?
allensteiner
Hi, hi, hi... Nie ma tłumnego kroczenia:))) Ta fraszka /chyba fraszka?/ obowiązywała w czasach FWP gdy faktycznie licznie zapełniano domy wczasowe. Teraz luźno, można nawet truchtać dowolnym tempem. A już po weekendzie to wręcz pusto. Kubki "pijałki" wyszły z mody. Teraz chlipie się z plastikowych jednorazówek przez równie plastikową słomkę lub z własnych butelek.
UsuńTo nie fraszka, tylko fragment dłuższego wierszyka. Boy, Krakowianko szanowna.
OdpowiedzUsuńNo to "prawie fraszka":)))
Usuń