Druhny i Druhowie,
Przyjaciele!
Pierwszego listopada mija kolejna rocznica założenia Związku Harcerstwa Polskiego. Było to w roku 1918.
Moja z harcerstwem przygoda
rozpoczyna się zdobyciem stopnia młodzika i złożeniem Przyrzeczenia
Harcerskiego. Odbyło się to pewnego listopadowego wieczoru, w blasku płonącego
ogniska, w obecności innych harcerzy, instruktorów, rodziców i przyjaciół.
Potem…
Był rok 1956 i grupa młodych działaczy / mieli po 23 lata/ postanowiła oficjalnie
reaktywować działalność ZHP, które istniało od 1918 roku. W maju tego roku
zarejestrowaliśmy Organizację Harcerską Polski Ludowej. Oczywiście zaprosiliśmy
do współdziałania także starszych instruktorów. Ponieważ pomysł chwycił, wywołał
duże zainteresowanie więc w grudniu 1956 roku zorganizowaliśmy w Łodzi Zjazd ZHP.
Jak może wiecie ZHP był stowarzyszeniem wyższej użyteczności. Myśleliśmy,
że uda nam się po prostu powrócić z
automatu do tego statusu. Ale nie było tak łatwo. Początkowo uzyskaliśmy
rejestrację, ale normalną, a nie jako stowarzyszenie wyższej użyteczności. Ponieważ kilkanaście
osób z pośród nas (młodych instruktorów) jako dzieci byliśmy uczestnikami Zlotu Młodzieży TRZYMAMY STRAŻ NAD ODRĄ I BAŁTYKIEM w kwietniu 1946 roku w
Szczecinie, gdzie członkowie ówczesnej GK urządzili przed trybuną manifestację
antyrządową wezwano nas (jako
członków PZPR) "na dywanik" i na
zakończenie obiecano, że jeżeli
ZHP nie będzie stwarzał kłopotów to otrzyma status wyższej użyteczności.
Ten
status uzyskaliśmy w 1959 roku.
I
tu wplata się historia naszej tradycyjnej, pięknej pieśni śpiewanej na biwakach
i obozach wieczorową porą przy dogasającym ognisku. Taka harcerska „dobranocka”
śpiewana jako sygnał zakończenia dnia. Proste słowa tej pieśni podkreślały
ścisły związek człowieka z naturą, budowały poczucie więzi między ludźmi,
umacniały poczucie przynależności.
Brzmiało to tak:
Idzie noc, słońce już,
Zeszło z gór, zeszło z pól,
Zeszło z mórz,
W cichym śnie, spocznij już.
Bóg jest tuż, Bóg jest tuż.
Zeszło z gór, zeszło z pól,
Zeszło z mórz,
W cichym śnie, spocznij już.
Bóg jest tuż, Bóg jest tuż.
Pieśń
o spokojnej melodii, śpiewana ściszonymi głosami, powtarzana kilkakrotnie,
coraz wolniej i wolniej aż do końcowego murmuranda miała magiczną moc.
Złączeniu uściskiem skrzyżowanych rąk harcerze ulegali nastrojowi wyciszenia,
jedności bez względu na wiek i stopień harcerskiego wtajemniczenia. Byli razem
i byli mocni łączącym ich harcerskim rytuałem. Niesamowite wrażenie potęgowane
panującym mrokiem, szumem leśnych drzew i nocnym pohukiwaniem ptaków.
Był jednak problem z obecnością Boga w ostatnim wierszu
pieśni. Współczesne ateistyczne władze nie chciały i nie mogły tego
zaakceptować. Nasi starsi wiekiem Druhny i Druhowie bronili tej pieśni z jej
oryginalnym zakończeniem. My młodzi wiekiem i stażem instruktorzy z przyczyn pedagogicznych
także chcieliśmy ją zostawić. Trzeba było znaleźć sposób aby wyjść z tej
sytuacji. Ponieważ większość z nas była członkami Partii tłumaczyliśmy Władzy, że zarówno treść jak i
melodia tej pieśni jest bardzo cenna gdyż jest taka wyciszająca więc z punktu
widzenia wychowawczego raczej podziała usypiająco na zmęczoną dzieciarnię i
zaproponowaliśmy zamianę słowa Bóg na Duch.
Uzyskaliśmy
ich akceptację. Ale czekała nas jeszcze jedna przepychanka z naszymi starszymi Druhnami i Druhami, którzy bronili obecności
Boga w pieśni. Ta dyskusja miała już zupełnie inny charakter, bardziej
filozoficzno - logiczny. Musieliśmy ich przekonać, że Bóg = Duch, że dla dobra
sprawy powinniśmy przyjąć tą poprawkę.
Udało
się. Uzyskaliśmy efekt jak w przysłowiu: „Wilk syty i owca cała”. Przez następne dziesięciolecia harcerze śpiewali i wymruczali na dobranoc słowa:
Idzie noc, słońce już,
Zeszło z gór, zeszło z pól,
Zeszło z mórz,
W cichym śnie, spocznij już.
Duch jest tuż, Duch jest tuż.
Czuwaj!
Dobranoc Druhny i Druhowie oraz Przyjaciele…
W harcerstwie tuż po powrocie do kraju (1949), byłem kilka miesięcy. Wiosenno- letnich. Na tym zakończyłem swoją w nim przygodę. Może dlatego że dyscyplina, mnie, z "doświadczeniem chłopcu" nie odpowiadała, może dlatego że Tata, miał w pamięci inne harcerstwo. Szczegółów nie pomnę.
OdpowiedzUsuńKiedy nastało to reaktywowane byłem już za stary. Inne zainteresowania brały górę................
Honiewicz, jaka dyscyplina? Stawanie w szeregu na zbiórkach nazywasz dyscypliną? Może i tak ale części dzieciaków to właśnie imponowało. Podobnie jak ćwiczenie elementów musztry, oddawanie honorów instruktorom itp... To tworzyło nastrój i atmosferę wyjątkowości, czuliśmy się "wtajemniczeni"... Oczywiście, że nie wszystkich to pociągało i interesowało
UsuńTo harcerstwo w PRL było bardzo podobne do przedwojennego. Czerpało z niego najważniejsze tradycje i wartości. Założenia wychowawcze pozostały bez zmian. Owszem, brakowało odniesień do Boga i oficjalnie było ateistyczne. Jednak widok harcerzy w mundurach na mszy nie był wcale taki rzadki.
Bet, właśnie to co wymieniłaś, to było dla mnie dyscypliną. Całe życie "trzaskanie obcasami" źle odbierałem.
UsuńJedynie w polskich z międzywojnia filmach, w których ten trzask słyszałem nie powodował w uszach nietolerancji.
Nie wszyscy chłopcy chcą być żołnierzami podobnie jak nie wszystkie dziewczynki marzą o karierze modelki. Widocznie jesteś stworzony do innych zaszczytnych zadań:-)
UsuńDzień dobry
Usuń@Bet
Ja może uściślę...
W roku 1949 NIE BYŁO już harcerstwa (ZHP). Ta organizacja została wchłonięta w 1948 roku do ZMP podczas tzw "zjazdu zjednoczeniowego". W ramach ZMP istniała wprawdzie OHZMP (Organizacja Harcerska Związku Młodzieży Polskiej) jednak ze "starym" ZHP miała niewiele wspólnego... Jej zadaniem było przygotowanie młodzieży do "nieuchronnego" wejścia w struktury organizacji pionierskiej...
Dlatego działanie w stylu pioniersko-wojskowym a'la Komsomoł uważam za bardzo możliwą.
Sytuacja zaczęła się zmieniać dopiero na początku 1956 roku (tak, jak opisał autor tekstu).
Pozdrawiam
Krzysztof z Gdańska
Dodam jeszcze, że "u nas" w kwestii piosenki kończącej ognisko stosowano piosenkę: "Słoneczko już gasi złoty blask". Dzięki czemu omijało się "niesłuszne" odwołanie do Boga.
UsuńPiosenka "idzie noc" była używana wyłącznie w ścisłym, pewnym, gronie, które nie poleciało by z jęzorem do władz...
Piosenkę "Słoneczko już" zacytuję dla nie harcerzy*.
Słoneczko już
gasi złoty blask
za chwilę niebo
błyśnie czarem gwiazd...
Dobranoc już...
Krzysztof z Gdańska
*normalnie szok - 30 lat tego nie śpiewałem a pamiętam każde słowo ;)
U nas też stosowano tą piosenkę. Na wieczór słowa takie jak cytujesz a na porannym spotkaniu śpiewano tak:
UsuńSłoneczko już gasi nocy cień,
zaraz zaczniemy pracowity dzień.
Uśmiechnij się..."
* przeżywam podobny szok:))) tez pamiętam i słowa i melodię:))
Krzysztofie, wszystko co piszesz zgadza się ze wspomnieniami Mirka, który zapowiada dalszą część historii powojennego ZHP. Oczekujemy na kolejny jego tekst.
UsuńAcha, wracając do piosenek -dobranocek - śpiewaliśmy "idzie noc" oficjalnie w wersji z "duchem". Niektórzy starsi ode mnie instruktorzy nie przyjmując się wersją oficjalną "śpiewali swoje". Nigdy nikt nie robił z tego problemu zgodnie z zasadą "każdemu według potrzeb" :)))
Jako osobnik wysoce aspołeczny i niereformowalny (czytałem i pisałem już w wieku ok. 5-6 lat, a do szkoły prawie nie chodziłem) harcerzem chyba nie mogę się nazwać. To "chyba" wywodzi się stąd, że jeszcze przed komunią przypadkowo ujawnił się mój talent szachisty, więc w tempie ekspresowym "zostałem" harcerzem. Coś tam przyrzekałem, dostałem piękny sznur w ciemno zielonym kolorze, i pojechałem na międzynarodowy turniej szachowy. Kariery nie zrobiłem, ale mój szczep oraz inni funkcyjni aż do szczebla wojewódzkiego, jeszcze przez kilkanaście lat chwalili się najmłodszym szachistą. Poza turniejem byłem jeszcze na 2-3 zbiórkach, ale znudzony towarzystwem zająłem się elektroniką i fotografiką, i tak już zostało.
OdpowiedzUsuńAspołeczny? Myślę, że wyprzedzałeś epokę. Aspołeczność jest normą dziś - w PRL była cechą niepożądaną i często piętnowaną. Jak udało ci się przeżyć?
UsuńTwoje doświadczenia w sprawie harcerstwa potwierdzają tezę, że choć to była organizacja powszechna i największa to jednak nie dla wszystkich interesująca.
Myślę, że tak jak w PRL, tak i dzisiaj zabrakło pedagogom cierpliwości i właściwego podejścia do dzieci o różnym poziomie rozwojowym. W piątej klasie szk. pdst. mieliśmy sporo dzieciaków, które czytając jeszcze sylabizowały proste wyrazy, o pisaniu i rozumieniu nie wspomnę, bo nawet dorośli potrafią dzisiaj "bez nadzieji i z bulem".
UsuńZ przeżyciem było ciężko, ale ponieważ byłem przydatny dla nauczycieli (wizytacje), lubiany przez kolegów (ściągi), i podobałem się koleżankom, więc jakoś udało się. ;)
ZHP jednak to była super organizacja, ale tylko latem na obozach, potem tak jak w polskim filmie "nuuuda panie, nuuuda". ;)
Dlaczego nuda? Ja sie nigdy nie nudziłam na żadnej zbiórce harcerskiej. Bawiliśmy się świetnie. Były też różne akcje, alerty biwaki i manewry taktyczno-obronne, biegi patrolowe itp. Nie, o nudzie nie było mowy.
UsuńByły drużyny Nieprzetarty Szlak - właśnie dla dzieci opóźnionych rozwojowo i niepełnosprawnych. To co tam realizowano jest godne największego uznania. Jeszcze nie było mowy o wyrównywaniu szans a ZHP już to robiło.
Były też drużyny Zuchowe dla najmłodszych dzieci. W ZHP nikt nie zwracał uwagi na różnice w poziomie rozwojowym - każdy miał szansę się wykazać i każdy był równo traktowany.
Określenie, że coś jest nudne, albo interesujące jest bardzo nieostre i zależy głównie od odbiorców tych stanów. Dla mnie, 8-9 letniego brzdąca, zajęcia np. "Jak zrobić radio" byłyby interesujące, dla innych to nuda. Jeżeli jakaś sprawność wynosiła mnie znacznie nad poziom chociażby wiekowy, a inna zostawiała w tyle, to to wywoływało konflikty w grupie. Wydaje mi się, że nad tym nie bardzo panowali ówcześni i obecni druhowie. To zresztą jest też poważny problem wychowawczy dla szkół. Brakuje metodologii oraz konsekwencji w metodyce i stosowanych technikach, to co jeden nauczyciel (ew. druh) mozolnie wypracuje przez lata, drugi zniszczy w ciągu paru dni. O jakiejś wspólnej polityce odgórnej nawet nie ma co dywagować.
UsuńMyślę, że "szukasz dziury w całym" :))) Różnice w "sprawności" zarówno manualnej jak i intelektualnej zawsze będą istnieć w każdej grupie. Sztuka w tym aby dzieci uczyć odpowiednio traktować te różnice. Chodzi o to aby druh lub zuch pozostający w tyle nie był wyśmiewany ale aby pozostali rzucali się na pomoc temu słabszemu. Do dziś pamiętam wpajaną nam zasadę obowiązującą w górach:"najsłabsi idą przodem i dyktują tempo, mocniejsi nie wyrywają się do przodu, co najwyżej mogą nieść plecaki młodszym kolegom".
UsuńTej zasady trzymali się wszyscy.
Nie szukam "dziury w całym" tylko myślę, że jak zwykle różni nas punkt widzenia. Ty chcesz to widzieć z poziomu druhów i wychowawców, ja wskazuję punkt widzenia zuchów i uczniów. To prawda, że starsi pomagali słabszym, ale ta idylla nieco się burzy, gdy nadzór szwankuje. Negatywne przykłady, np. "fali", masz i dzisiaj i w czasach PRL. Trudno było tego na zauważać. Ale pomimo tych wad uważam, że PRL-owskie ZHP b. dobrze spełniało rolę wychowawczą przyszłych obywateli. Dzisiaj już się wbija dzieciom do głowy różnice. Ale dobrze, nie będę już "szukał". :)
UsuńSzukaj, szukaj - dostaniesz sprawność "szperacza" :)))
UsuńFali w harcerstwie nie było. Przeszłam w ich szeregach szkołę podstawową oraz liceum. Nie było fali ani przemocy większej niż szarpanie dziewcząt za warkocze.
A w harcerstwie nawet tego nie było choć biegaliśmy po lesie z siekierkami w dłoniach a za paskiem każdy miał nóż "finkę".
Inna rzecz, że w szkołach "za moich czasów" o żadnej fali nikt nawet nie słyszał. Albo ja miałam szczęście do takich szkół uczęszczać.
Łeee, liczyłem na sprawność poszukiwacza, albo nawet badacza ... :(
UsuńTak swoją drogą to myślę, że pomiędzy Twoją idyllą, a gwałtami (nawet na nieletnich) jakie zdarzały się i w PRL, i obecnie, jednak istniało coś w rodzaju fali. Jako 9-letni elektronik trafiłem do kilkuosobowej grupy 13-14 latków i mimo, że po mnie przychodzili tam następni, ja zawsze byłem "kotem" ze względu na wiek. Dlatego zrezygnowałem. Znalazłem jednak rozwiązanie, zacząłem ćwiczyć kulturystykę, i wtedy dla mnie każdy był kotem. :)
P.S. W mojej grupie szkolnej i harcerskiej fali też nie było, ale wiedzieliśmy o takich przypadkach. Ja zresztą, jako mięśniak, wielokrotnie byłem proszony o pomoc.
Najlepsza była sprawność kucharza. Trzeba było zaprezentować ugotowane własnoręcznie jajko oraz zupę z torebki w warunkach biwakowych czyli na ognisku lub kocherku spirytusowym. O,.. Dzieciom dawano spirytus? Dopiero teraz odkryłam jakie to mało wychowawcze było:)))
UsuńNie, w mojej szkolnej karierze nie spotkałam żadnej, nawet malutkiej fali. Jakie to szczęście!
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńW harcerstwie najbardziej podobały mi się obozy letnie i zdobywanie różnych sprawności na tych obozach.
Pozdrawiam serdecznie.
No i bardzo słusznie. Te elementy miały się podobać najbardziej. Tak została wymyślona formuła wychowawcza, która okazała się bardzo skuteczna. Na tych lubianych obozach, poprzez zdobywanie sprawności i udział w obrzędach wyrabiano wiele bardzo cennych cech u młodzieży. Najczęściej były to cechy uniwersalne, niezależne od ustroju politycznego, takie jak: odwaga, samodzielność, zdolność działania w grupie, empatia i przyjaźń itp
UsuńWiele się mówi dzisiaj o braku postaw społecznych wśród nowego "nie harcerskiego" społeczeństwa. Bez tego nie uda się budowa żadnej obywatelskiej demokracji.
UsuńDokładnie tak. Metodyka wychowawcza w harcerstwie była genialna. Ja nadal stosuję jej elementy, są ponadczasowe.
UsuńŁoj Bet,łoj Bet! Zostałem nareszcie uświadomiony..A ciemny byłem jak tabaka w rogu! Bet,dziel nadal światło sprawiedliwie.. I o mnie pamiętaj,albowiem życzliwym Ci jest..A hoj,Bet!!!
OdpowiedzUsuń,Loj Waszku, Waszku. Pamietam i wiem o Twojej nieustannej życzliwości:)))
Usuń* Bardzo dziękuje za ten wpis, moi nastolatkowie-syn i córka są harcerzami, biwaki, zbiórki, sprawności ,stopnie wypełniają im wolny czas, kibicuje im i wspieram .Najmłodszy biega w starym mundurze starszego i nie może doczekać się chwili gdy wszyscy znajdą się w jednej drużynie* chwilowo nie uświadamiany jest że to różne zastępy. Nie zmuszałam ani nie przekonywałam,są w harcerstwie, bo ich to interesuje-aczkolwiek duma mnie rozpiera i cieszę się,że nie biegają po "imprezach" a po lesie z plecakiem a ich imprezy są dla nich i dla mojego zdrowia bezpieczne. Pozdrawiam serdecznie :) Ewa
OdpowiedzUsuńEwo, miło, że notka sprawiła przyjemność. Autorem tych wspomnień jest Druh Mirek - doświadczony Harcerz.
UsuńCieszę się, że dzisiejsza młodzież także znajduje przyjemność w harcerskich zajęciach. Pozdrowienia dla młodych Druhów oraz ich dumnej Mamy, Czuwaj!
@Bet
UsuńA jest szansa uzyskać jakieś namiary na Druha Mirka?
Nawiązanie kontaktu z uczestnikiem Zjazdu Łódzkiego to nie lada gratka...
Wprawdzie kontakt z harcerstwem straciłem już wiele lat temu, ale wciąż mam wielki sentyment do tej organizacji.
Krzysztof z Gdańska
Witaj Krzysztofie, próbuję Panów skontaktować drogą email. Proszę podaj swój adres @ pisząc do mnie na formularzu kontaktowym.
UsuńPrzekażę Twój adres do druha Mirka.
Pozdrawiam!
Wysłałem e-maila.
UsuńPozdrawiam
Krzysztof z Gdańska
Druch Mirek aktualnie ma ksywę:"Druch Maruch" i gdzieś tam jest,cholera wie gdzie..
UsuńCałkiem niedawno wpadł mi w ręce mój Krzyż. Z sentymentem obracałem go w palcach.
OdpowiedzUsuńIleż wspomnień
Pozdrawiam
Czuwaj, druhu Antoni!
UsuńNo właśnie! Czuwaj! A ja gdzieś w pomroku dziejów zgubiłem harcerską odznakę z napisem "Czuwaj", odpowiednio do hasła radzieckich pionierów "Всегда готов" i enerdowskich "Seid bereit".
OdpowiedzUsuńallensteiner
A zatem Czuwaj! Możesz sobie popatrzeć na mój krzyż, który prezentuję na zdjęciu:)
UsuńDzięki! Ale ja nie o krzyżu. Ta odznaka miała biało-czerwoną flagę, otok z koła zębatego i kłoska, w środku chyba jakiś "płomień gorejący". Na dole na pewno był napis "czuwaj".
OdpowiedzUsuńallensteiner
O nie, nie. To nie była odznaka harcerska. Ja nie znam czegoś takiego. To musiała być organizacja "harcerskopodobna". Harcerze mieli krzyż taki jak na zdjęciu lub metalową "Lilijkę". Żadnych zębatych kół i kłosków! Może Ochotnicze Hufce Pracy? Albo Służba Polsce?
UsuńDzień dobry
UsuńPrzypuszczam, że ta odznaka była znaczkiem OH ZMP (Organizacja Harcerska Związku Młodzieży Polskiej) istniejąca w latach 1948 - 1956. Pisałem o tej organizacji we wcześniejszym komentarzu.
Powinno tam być jeszcze hasełko "W nauce, pracy i walce - czuwaj!"
A co do hasła enerdowskich pionierów "Seid bereit" to było one niewątpliwie przeróbką skautowego: "allzeit bereit" na potrzeby pionierskie.
Pozdrawiam
Krzysztof z Gdańska
To możliwe. Nie znam tej organizacji - moja era to ZHP lat 65 - 80 ubiegłego stulecia a więc pełnia socjalizmu:))
UsuńIstotnie to była Organizacja Harcerska. Czy w państwowej strukturze mieściła się pod skrzydłami ZMP - tego z autopsji nie wiem, w każdym razie nie było na znaczku ani OH ZMP, ani hasełka, które wspomina Krzysztof.
UsuńWarto jeszcze przypomnieć, że w tych czasach harcerski mundurek (również dziewcząt) był chyba najbardziej popularnym (bo najłatwiej albo najtaniej dostępnym) strojem młodzieży na poziomie podstawówki w okresie niezimowym. Oczywiście, z lilijkami na guzikach. Ale bez sprawności i innych akcesoriów, do których nikt nie miał głowy, bo wszyscy zajmowali się budowa socjalizmu, który był jak ten horyzont.
allensteiner
Otóż tak: faktem jest, że szary mundurek harcerski był atrakcyjny. Dla mnie osobiście, był to motyw przewodni w decyzji o wstąpieniu w szeregi ZHP. Mundur imponował.
UsuńAle, ale... naszywki ze sprawnościami były także przedmiotem dumy. "Goły" mundur bez krzyża i naszywek symbolizujących poszczególne sprawności i zdobyte stopnie był charakterystyczny dla nowicjuszy i traktowany pobłażliwie przez bardziej wytrawnych harcerzy. Te naszywki, plakietki i emblematy motywowały do doskonalenia umiejętności. To jeden z "cudownych" elementów metodyki wychowawczej w harcerstwie.
Lilijka była bardzo, bardzo ważna! Ogromnie ceniony emblemat, prawie świętość dla prawdziwego harcerza. Choć najprawdziwszą świętością był zawsze harcerski krzyż.
Nie znasz? To nic zdrożnego. Piszemy tu przecież o PRL-u, może po to, by poznali ci, co nie znają. A tamże przez czas jakiś było takie harcerstwo, jakie było i nie widzę powodu, by właśnie na nie spuszczać zasłonę miłosierdzia. Chyba nie miałaś planu, by zrobić z PRL-u czarną dziurę, jak tego chcą niektórzy polityko-historycy.
OdpowiedzUsuńSłużba Polsce, owszem była, ale to całkiem inna organizacja. Ochotnicze Hufce Pracy powstały później i nawet kawałek poza PRL sięgnęły, ze zdumieniem odkrywam, że mają swoją stronę internetową, z której wynika, że coś się tam dzieje.
allensteiner
Masz "słuszną rację" zgodnie z mottem bloga: "każdy wnosi tu coś nowego..."
UsuńNa nic nie spuszczamy zasłony bo co było to było i trzeba o tym wiedzieć. Żadnej czarnej dziury nie toleruję. Jestem wdzięczna za każde uzupełnienie. Niektórych, najdawniejszych lat PRL nie pamiętam z powodu niemowlęctwa:))
Nie znam zupełnie /tylko z filmów/ Służby Polsce i OH ZMP.
No to jutro i pojutrze przypada rocznica I Zjazdu Związku Harcerstwa Polskiego i od tego Zjazdu wszystko się zaczęło.
OdpowiedzUsuńOd powstania ZHP rozpoczęła się walka o podporządkowanie sobie tej dziecięco młodzieżowej organizacji lub Jej likwidacji.
Beti ma rację. Te organizowanie różnego typu związków ze słowem "Harcerstwo" w nazwie jest elementem przejęcia lub likwidacji Związku.
ZHP powinno wychowywać i działać w duchu patriotycznym nie w duchu wszelkiego rodzaju
"izmów".
CZUWAJ Przyjaciele !
Tak, jutro jest rocznica powstania ZHP . Bardzo dobrze, że publikujemy ten tekst własnie teraz.
UsuńGdy byłam harcerką, w 1 listopada pełniliśmy uroczyste warty na cmentarzu poległych w wojnie żołnierzy radzieckich. Do dziś odwiedzam ten cmentarz w tym dniu. Z radością patrzę, że groby wciąż zadbane, są świeże kwiaty i palą się znicze.
Symbole "mojego" harcerstwa są dla mnie ważne, tak nas wychowano - lilijka i krzyż pełen maleńkich symboli to magia tej organizacji.
Tak,Bet..Słusznie,bo ponad 600 tys poległych nie należy utożsamiać ze zbrodniarzem Stalinem,co niektórzy czynią..Taki poległy to był przeważnie zwykły chłopina,kołchoźnik,którego historia dopadła......
UsuńJak już piszecie "rocznica" to napiszcie choć, która...
OdpowiedzUsuńallensteiner
W 2018 będzie sto lat, więc dziś jest 97 rocznica.Hmm... Jakie będą obchody stulecia?Zobaczymy
UsuńA wiesz,Bet,że harcerstwo to było moje nieustające marzenie,nawet w tamtych czasach..Tylko bida w rodzinie była,a tam,o ile pamiętam,trzeba było płacić za mundurki.. Ale marzenia jak ptaki szybują po niebie nieeeustająco! Obecnie już spadają..
OdpowiedzUsuńCDN..Spadają,kiedy pada,a kiedy nie pada,to nie spadają! A hoj,Bet!
UsuńWaszku, dziwi mnie, że ubóstwo było przeszkodą w Twojej karierze jako harcerza. Pamiętam, że w naszej drużynie były dzieci z rodzin o różnym stopniu zamożności. Mundurki były raczej tanie, dostępne dla większości. No, ale być może prawdziwej biedy wokół mnie nie było. To wielce możliwe i tym bardziej mi głupio, że o tym nie pomyślałam.
OdpowiedzUsuńBet,niech Ci nie będzie "głupio"..Ale faktem jest,że nigdy nie byłem na kolonii,wczasach,dopóki nie usamodzielniłem się..Dopóki nie zacząłem na siebie zarabiać..Tak to kiedyś było..Bet..A i tak Cię kocham!
UsuńW moich czasach kolonijnych, na kolonie i obozy najwięcej jeździło dzieci ubogich i to całkiem za darmo, poprzez Towarzystwo Przyjaciół Dzieci, które na organizację wypoczynku podczas wakacji dostawało do dyspozycji szkoły w górach i nie tylko...
UsuńNa obozy harcerskie też jeździły dzieci bez względu na zamożność dzieci. Mniej zamożni lub wręcz biedni mieli wakacje finansowane przez zakłady pracy rodziców. Nie znam sytuacji aby dziecko nie pojechało na wakacje z powodu braku pieniędzy.
UsuńBrak pieniędzy wręcz klasyfikował dziecko na wyjazd w pierwszej kolejności.
UsuńJa nawet nie jestem pewien, czy mnie wysyłano na kolonie dla mojej rozrywki, czy dla świętszego spokoju w domu, czy może również gwoli oszczędności kosztów utrzymania...
Usuńallensteiner
A hoj Bet! Jestem i czuwam!
OdpowiedzUsuńWaszku, tak się cieszę, że mnie kochasz mimo wszystko:)))
UsuńPowiem ci, że ja też miałam swoje traumy i niespełnione marzenia. Na przykład nigdy nie miałam prawdziwych dżinsów! Rodzice twierdzili, że to "fanaberia" i kupowali mi krajowe Odry a gdy zaczęłam na siebie zarabiać to dżinsy nie były już takim hitem więc ich nie kupowałam:))) Do dziś kupuję bazarowe podróbki zamiast prawdziwych dżinsów markowych. Tak to jest "czym skorupka za młodu nasiąknie..."
Czuwaj, Waszku!
Bet,znam ten ból,sam byłem matką..A hoj,Bet!
UsuńUWAGA! UWAGA!
OdpowiedzUsuńJest ROBÓTKA dla harcerzy i nie tylko - http://jestrobotka.blogspot.de/
http://jestrobotka.blogspot.de/
UsuńJak jest ROBÓTKA to trzeba ją zrobić! Melduję się i czuwam!
UsuńA co się stało z moim komentarzem? Dobrze - napiszę jeszcze raz.
OdpowiedzUsuńMam dużo sympatii do harcerstwa ale sama byłam krotko w Zuchach a potem było już dla mnie mało interesująco. Pamiętam akcję Niewidzialna ręka w ramach której to sąsiadowi wruciliśmy nie pomne ile węgla. Dorośli miłosiernie udawali ,że nie widzą.Potem rodzice mnie nie puszczali na żadne biwaki,już nie mówiąc o obozach i moje drogi z harcerstwem się rozeszły.Za to córka była w tej organizacji do ostatniej klasy maturalnej, i bardzo sobie to chwaliła ,ja zresztą też. Po maturze ,wychowana patritycznie wyjechała na zachód. O ironio...
Nie wiem co z twoim komentarzem się stało. Nic nie usuwałam - może wpadłaś do spamu:))
UsuńHarcerstwo Twojej córki to chyba już to nowoczesne ZHP albo inny ZHR. Sama widzisz jak wychowywali patriotów:))) Ja jestem z tej starej, solidnej peerelowskiej organizacji ZHP, która śmiało czerpała z metod i tradycji przedwojennych. Z pozytywnym, jak sądzę, skutkiem
Nie mam harcerskich doswiadczeń. Ale gdy czytam te opowieści, to mam wrażenie, ze cos mi umknęło.....Pamiętam jednak taki szary fartuszek i odznakę zucha. "Zapisałam się", bo "psiapsiółki"
OdpowiedzUsuńteż i taki chłopczyk o czarnych oczach.....Ale to był tylko moment.
Pozdrawiam i czekam na c. d. :))
Umknęło, umknęło. Było wielu fajnych chłopców w zielonych mundurkach. Męskie mundury były zielone zielenią wojskową. Bardzo dodawały męskości pomimo krótkich spodni. A zawadiacko nasunięte na czoło berety lub czapki-rogatywki czyniły z nich prawdziwych facetów. Druh był zawsze pomocny, posiadał wiele umiejętności technicznych, często grał na gitarze i śpiewał romantyczne piosenki, które wyciskały łzy z oczu rozmarzonych druhenek... Ach, wiem co mówię, przeżyłam to nie raz. Każdy obóz to nowa harcerska miłostka.
UsuńGdybyś tylko na niego popatrzyła z pewnością do Ciebie doszedł (piszę o tym druhu z czarnymi jak węgiel oczyma)..
UsuńZ pewnością by do Ciebie doszedł. Zaczął Cie zagajać a Ty nic .Wyjął z kieszeni organki Zagrał i zaśpiewał Ci piosenkę: zgłoś błąd / edytuj tekst edytuj video do ulubionych dodaj komentarz
Obozowe tango śpiewam dla ciebie,
wiatr je niesie, las kołysze
do snu dziewczę me.
Śpij, moja kochania i nie czekaj na mnie,
może, gdy się obóz skończy,
znów spotkamy się.
I choć nas dzieli
może tysiąc wiosek i mil,
nie zapominaj
razem spędzonych chwil.
Tę leśną serenadę
śpiewam dla ciebie,
obozowe tango, które
znów połączy nas.
Czy pamiętasz, druhno, jak przy ognisku
w ciemnym lesie, na polanie
spotkaliśmy się.
Las szumiał nam rzewnie, byłaś tak blisko.
Serca nasze z żarem iskier
połączyły się.
I choć nas dzieli
może tysiąc wiosek i mil,
nie zapominaj
razem spędzonych chwil.
Tę leśną serenadę
śpiewam dla ciebie,
obozowe tango, które
znów połączy nas
Och, Druhu, to wcale nie było tak łatwo z pieknookimi druhami! Spojrzenie nie wystarczało, cały rękaw mundurka obszyty sprawnościami też czasem nie zadziałał jako "wabik" :))
UsuńObozowe tango nucę razem z Tobą. Pamietam każde słowo i melodię.