sobota, 24 października 2015

Historia o początkach Związku Harcerstwa Polskiego w PRL i pewnej wymruczanej dobranocki.


 Druhny i Druhowie, Przyjaciele! 

Pierwszego listopada mija kolejna rocznica założenia Związku Harcerstwa Polskiego. Było to w roku 1918. 

Moja z harcerstwem przygoda rozpoczyna się zdobyciem stopnia młodzika i złożeniem Przyrzeczenia Harcerskiego. Odbyło się to pewnego listopadowego wieczoru, w blasku płonącego ogniska, w obecności innych harcerzy, instruktorów, rodziców i przyjaciół.

Potem… Był rok 1956 i grupa młodych działaczy / mieli po 23 lata/ postanowiła oficjalnie reaktywować działalność ZHP, które istniało od 1918 roku. W maju tego roku zarejestrowaliśmy Organizację Harcerską Polski Ludowej. Oczywiście zaprosiliśmy do współdziałania także starszych instruktorów. Ponieważ pomysł chwycił, wywołał duże zainteresowanie więc w grudniu 1956 roku zorganizowaliśmy w Łodzi Zjazd ZHP. Jak może wiecie ZHP był stowarzyszeniem wyższej użyteczności. Myśleliśmy, że  uda nam się po prostu powrócić z automatu do tego statusu. Ale nie było tak łatwo. Początkowo uzyskaliśmy rejestrację, ale normalną, a nie jako stowarzyszenie  wyższej użyteczności. Ponieważ kilkanaście osób z pośród nas (młodych instruktorów) jako dzieci  byliśmy uczestnikami  Zlotu Młodzieży TRZYMAMY STRAŻ NAD  ODRĄ I BAŁTYKIEM w kwietniu 1946 roku w Szczecinie, gdzie członkowie ówczesnej GK urządzili przed trybuną  manifestację  antyrządową  wezwano nas (jako członków PZPR) "na dywanik" i na  zakończenie obiecano, że jeżeli  ZHP nie będzie stwarzał kłopotów to otrzyma status wyższej użyteczności. 

Ten status uzyskaliśmy w 1959 roku.

I tu wplata się historia naszej tradycyjnej, pięknej pieśni śpiewanej na biwakach i obozach wieczorową porą przy dogasającym ognisku. Taka harcerska „dobranocka” śpiewana jako sygnał zakończenia dnia. Proste słowa tej pieśni podkreślały ścisły związek człowieka z naturą, budowały poczucie więzi między ludźmi, umacniały poczucie przynależności.

Brzmiało to tak:

 Idzie noc, słońce już,
Zeszło z gór, zeszło z pól,
Zeszło z mórz,
W cichym śnie, spocznij już.
Bóg jest tuż, Bóg jest tuż.

         Pieśń o spokojnej melodii, śpiewana ściszonymi głosami, powtarzana kilkakrotnie, coraz wolniej i wolniej aż do końcowego murmuranda miała magiczną moc. Złączeniu uściskiem skrzyżowanych rąk harcerze ulegali nastrojowi wyciszenia, jedności bez względu na wiek i stopień harcerskiego wtajemniczenia. Byli razem i byli mocni łączącym ich harcerskim rytuałem. Niesamowite wrażenie potęgowane panującym mrokiem, szumem leśnych drzew i nocnym pohukiwaniem ptaków.

        Był jednak problem z obecnością Boga w ostatnim wierszu pieśni. Współczesne ateistyczne władze nie chciały i nie mogły tego zaakceptować. Nasi starsi wiekiem Druhny i Druhowie bronili tej pieśni z jej oryginalnym zakończeniem. My młodzi wiekiem i stażem instruktorzy z przyczyn pedagogicznych także chcieliśmy ją zostawić. Trzeba było znaleźć sposób aby wyjść z tej sytuacji. Ponieważ większość z nas była członkami Partii  tłumaczyliśmy Władzy, że zarówno treść jak i melodia tej pieśni jest bardzo cenna gdyż jest taka wyciszająca więc z punktu widzenia wychowawczego raczej podziała usypiająco na zmęczoną dzieciarnię i zaproponowaliśmy zamianę słowa Bóg na Duch. 

Uzyskaliśmy ich akceptację. Ale czekała nas jeszcze jedna przepychanka  z naszymi starszymi  Druhnami i Druhami, którzy bronili obecności Boga w pieśni. Ta dyskusja miała już zupełnie inny charakter, bardziej filozoficzno - logiczny. Musieliśmy ich przekonać, że Bóg = Duch, że dla dobra sprawy powinniśmy przyjąć tą poprawkę.
Udało się. Uzyskaliśmy efekt jak w przysłowiu: „Wilk syty i owca cała”. Przez następne dziesięciolecia harcerze śpiewali i wymruczali na dobranoc słowa:

Idzie noc, słońce już,
Zeszło z gór, zeszło z pól,
Zeszło z mórz,
W cichym śnie, spocznij już.
Duch  jest tuż, Duch jest tuż.


Czuwaj! Dobranoc Druhny i Druhowie oraz Przyjaciele…

67 komentarzy:

  1. W harcerstwie tuż po powrocie do kraju (1949), byłem kilka miesięcy. Wiosenno- letnich. Na tym zakończyłem swoją w nim przygodę. Może dlatego że dyscyplina, mnie, z "doświadczeniem chłopcu" nie odpowiadała, może dlatego że Tata, miał w pamięci inne harcerstwo. Szczegółów nie pomnę.
    Kiedy nastało to reaktywowane byłem już za stary. Inne zainteresowania brały górę................

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Honiewicz, jaka dyscyplina? Stawanie w szeregu na zbiórkach nazywasz dyscypliną? Może i tak ale części dzieciaków to właśnie imponowało. Podobnie jak ćwiczenie elementów musztry, oddawanie honorów instruktorom itp... To tworzyło nastrój i atmosferę wyjątkowości, czuliśmy się "wtajemniczeni"... Oczywiście, że nie wszystkich to pociągało i interesowało
      To harcerstwo w PRL było bardzo podobne do przedwojennego. Czerpało z niego najważniejsze tradycje i wartości. Założenia wychowawcze pozostały bez zmian. Owszem, brakowało odniesień do Boga i oficjalnie było ateistyczne. Jednak widok harcerzy w mundurach na mszy nie był wcale taki rzadki.

      Usuń
    2. Bet, właśnie to co wymieniłaś, to było dla mnie dyscypliną. Całe życie "trzaskanie obcasami" źle odbierałem.
      Jedynie w polskich z międzywojnia filmach, w których ten trzask słyszałem nie powodował w uszach nietolerancji.

      Usuń
    3. Nie wszyscy chłopcy chcą być żołnierzami podobnie jak nie wszystkie dziewczynki marzą o karierze modelki. Widocznie jesteś stworzony do innych zaszczytnych zadań:-)

      Usuń
    4. Dzień dobry
      @Bet
      Ja może uściślę...
      W roku 1949 NIE BYŁO już harcerstwa (ZHP). Ta organizacja została wchłonięta w 1948 roku do ZMP podczas tzw "zjazdu zjednoczeniowego". W ramach ZMP istniała wprawdzie OHZMP (Organizacja Harcerska Związku Młodzieży Polskiej) jednak ze "starym" ZHP miała niewiele wspólnego... Jej zadaniem było przygotowanie młodzieży do "nieuchronnego" wejścia w struktury organizacji pionierskiej...
      Dlatego działanie w stylu pioniersko-wojskowym a'la Komsomoł uważam za bardzo możliwą.
      Sytuacja zaczęła się zmieniać dopiero na początku 1956 roku (tak, jak opisał autor tekstu).

      Pozdrawiam

      Krzysztof z Gdańska

      Usuń
    5. Dodam jeszcze, że "u nas" w kwestii piosenki kończącej ognisko stosowano piosenkę: "Słoneczko już gasi złoty blask". Dzięki czemu omijało się "niesłuszne" odwołanie do Boga.
      Piosenka "idzie noc" była używana wyłącznie w ścisłym, pewnym, gronie, które nie poleciało by z jęzorem do władz...

      Piosenkę "Słoneczko już" zacytuję dla nie harcerzy*.

      Słoneczko już
      gasi złoty blask
      za chwilę niebo
      błyśnie czarem gwiazd...
      Dobranoc już...

      Krzysztof z Gdańska

      *normalnie szok - 30 lat tego nie śpiewałem a pamiętam każde słowo ;)

      Usuń
    6. U nas też stosowano tą piosenkę. Na wieczór słowa takie jak cytujesz a na porannym spotkaniu śpiewano tak:
      Słoneczko już gasi nocy cień,
      zaraz zaczniemy pracowity dzień.
      Uśmiechnij się..."
      * przeżywam podobny szok:))) tez pamiętam i słowa i melodię:))

      Usuń
    7. Krzysztofie, wszystko co piszesz zgadza się ze wspomnieniami Mirka, który zapowiada dalszą część historii powojennego ZHP. Oczekujemy na kolejny jego tekst.
      Acha, wracając do piosenek -dobranocek - śpiewaliśmy "idzie noc" oficjalnie w wersji z "duchem". Niektórzy starsi ode mnie instruktorzy nie przyjmując się wersją oficjalną "śpiewali swoje". Nigdy nikt nie robił z tego problemu zgodnie z zasadą "każdemu według potrzeb" :)))

      Usuń
  2. Jako osobnik wysoce aspołeczny i niereformowalny (czytałem i pisałem już w wieku ok. 5-6 lat, a do szkoły prawie nie chodziłem) harcerzem chyba nie mogę się nazwać. To "chyba" wywodzi się stąd, że jeszcze przed komunią przypadkowo ujawnił się mój talent szachisty, więc w tempie ekspresowym "zostałem" harcerzem. Coś tam przyrzekałem, dostałem piękny sznur w ciemno zielonym kolorze, i pojechałem na międzynarodowy turniej szachowy. Kariery nie zrobiłem, ale mój szczep oraz inni funkcyjni aż do szczebla wojewódzkiego, jeszcze przez kilkanaście lat chwalili się najmłodszym szachistą. Poza turniejem byłem jeszcze na 2-3 zbiórkach, ale znudzony towarzystwem zająłem się elektroniką i fotografiką, i tak już zostało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aspołeczny? Myślę, że wyprzedzałeś epokę. Aspołeczność jest normą dziś - w PRL była cechą niepożądaną i często piętnowaną. Jak udało ci się przeżyć?
      Twoje doświadczenia w sprawie harcerstwa potwierdzają tezę, że choć to była organizacja powszechna i największa to jednak nie dla wszystkich interesująca.

      Usuń
    2. Myślę, że tak jak w PRL, tak i dzisiaj zabrakło pedagogom cierpliwości i właściwego podejścia do dzieci o różnym poziomie rozwojowym. W piątej klasie szk. pdst. mieliśmy sporo dzieciaków, które czytając jeszcze sylabizowały proste wyrazy, o pisaniu i rozumieniu nie wspomnę, bo nawet dorośli potrafią dzisiaj "bez nadzieji i z bulem".
      Z przeżyciem było ciężko, ale ponieważ byłem przydatny dla nauczycieli (wizytacje), lubiany przez kolegów (ściągi), i podobałem się koleżankom, więc jakoś udało się. ;)
      ZHP jednak to była super organizacja, ale tylko latem na obozach, potem tak jak w polskim filmie "nuuuda panie, nuuuda". ;)

      Usuń
    3. Dlaczego nuda? Ja sie nigdy nie nudziłam na żadnej zbiórce harcerskiej. Bawiliśmy się świetnie. Były też różne akcje, alerty biwaki i manewry taktyczno-obronne, biegi patrolowe itp. Nie, o nudzie nie było mowy.
      Były drużyny Nieprzetarty Szlak - właśnie dla dzieci opóźnionych rozwojowo i niepełnosprawnych. To co tam realizowano jest godne największego uznania. Jeszcze nie było mowy o wyrównywaniu szans a ZHP już to robiło.
      Były też drużyny Zuchowe dla najmłodszych dzieci. W ZHP nikt nie zwracał uwagi na różnice w poziomie rozwojowym - każdy miał szansę się wykazać i każdy był równo traktowany.

      Usuń
    4. Określenie, że coś jest nudne, albo interesujące jest bardzo nieostre i zależy głównie od odbiorców tych stanów. Dla mnie, 8-9 letniego brzdąca, zajęcia np. "Jak zrobić radio" byłyby interesujące, dla innych to nuda. Jeżeli jakaś sprawność wynosiła mnie znacznie nad poziom chociażby wiekowy, a inna zostawiała w tyle, to to wywoływało konflikty w grupie. Wydaje mi się, że nad tym nie bardzo panowali ówcześni i obecni druhowie. To zresztą jest też poważny problem wychowawczy dla szkół. Brakuje metodologii oraz konsekwencji w metodyce i stosowanych technikach, to co jeden nauczyciel (ew. druh) mozolnie wypracuje przez lata, drugi zniszczy w ciągu paru dni. O jakiejś wspólnej polityce odgórnej nawet nie ma co dywagować.

      Usuń
    5. Myślę, że "szukasz dziury w całym" :))) Różnice w "sprawności" zarówno manualnej jak i intelektualnej zawsze będą istnieć w każdej grupie. Sztuka w tym aby dzieci uczyć odpowiednio traktować te różnice. Chodzi o to aby druh lub zuch pozostający w tyle nie był wyśmiewany ale aby pozostali rzucali się na pomoc temu słabszemu. Do dziś pamiętam wpajaną nam zasadę obowiązującą w górach:"najsłabsi idą przodem i dyktują tempo, mocniejsi nie wyrywają się do przodu, co najwyżej mogą nieść plecaki młodszym kolegom".
      Tej zasady trzymali się wszyscy.

      Usuń
    6. Nie szukam "dziury w całym" tylko myślę, że jak zwykle różni nas punkt widzenia. Ty chcesz to widzieć z poziomu druhów i wychowawców, ja wskazuję punkt widzenia zuchów i uczniów. To prawda, że starsi pomagali słabszym, ale ta idylla nieco się burzy, gdy nadzór szwankuje. Negatywne przykłady, np. "fali", masz i dzisiaj i w czasach PRL. Trudno było tego na zauważać. Ale pomimo tych wad uważam, że PRL-owskie ZHP b. dobrze spełniało rolę wychowawczą przyszłych obywateli. Dzisiaj już się wbija dzieciom do głowy różnice. Ale dobrze, nie będę już "szukał". :)

      Usuń
    7. Szukaj, szukaj - dostaniesz sprawność "szperacza" :)))
      Fali w harcerstwie nie było. Przeszłam w ich szeregach szkołę podstawową oraz liceum. Nie było fali ani przemocy większej niż szarpanie dziewcząt za warkocze.
      A w harcerstwie nawet tego nie było choć biegaliśmy po lesie z siekierkami w dłoniach a za paskiem każdy miał nóż "finkę".
      Inna rzecz, że w szkołach "za moich czasów" o żadnej fali nikt nawet nie słyszał. Albo ja miałam szczęście do takich szkół uczęszczać.

      Usuń
    8. Łeee, liczyłem na sprawność poszukiwacza, albo nawet badacza ... :(
      Tak swoją drogą to myślę, że pomiędzy Twoją idyllą, a gwałtami (nawet na nieletnich) jakie zdarzały się i w PRL, i obecnie, jednak istniało coś w rodzaju fali. Jako 9-letni elektronik trafiłem do kilkuosobowej grupy 13-14 latków i mimo, że po mnie przychodzili tam następni, ja zawsze byłem "kotem" ze względu na wiek. Dlatego zrezygnowałem. Znalazłem jednak rozwiązanie, zacząłem ćwiczyć kulturystykę, i wtedy dla mnie każdy był kotem. :)
      P.S. W mojej grupie szkolnej i harcerskiej fali też nie było, ale wiedzieliśmy o takich przypadkach. Ja zresztą, jako mięśniak, wielokrotnie byłem proszony o pomoc.

      Usuń
    9. Najlepsza była sprawność kucharza. Trzeba było zaprezentować ugotowane własnoręcznie jajko oraz zupę z torebki w warunkach biwakowych czyli na ognisku lub kocherku spirytusowym. O,.. Dzieciom dawano spirytus? Dopiero teraz odkryłam jakie to mało wychowawcze było:)))
      Nie, w mojej szkolnej karierze nie spotkałam żadnej, nawet malutkiej fali. Jakie to szczęście!

      Usuń
  3. Klik dobry:)
    W harcerstwie najbardziej podobały mi się obozy letnie i zdobywanie różnych sprawności na tych obozach.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i bardzo słusznie. Te elementy miały się podobać najbardziej. Tak została wymyślona formuła wychowawcza, która okazała się bardzo skuteczna. Na tych lubianych obozach, poprzez zdobywanie sprawności i udział w obrzędach wyrabiano wiele bardzo cennych cech u młodzieży. Najczęściej były to cechy uniwersalne, niezależne od ustroju politycznego, takie jak: odwaga, samodzielność, zdolność działania w grupie, empatia i przyjaźń itp

      Usuń
    2. Wiele się mówi dzisiaj o braku postaw społecznych wśród nowego "nie harcerskiego" społeczeństwa. Bez tego nie uda się budowa żadnej obywatelskiej demokracji.

      Usuń
    3. Dokładnie tak. Metodyka wychowawcza w harcerstwie była genialna. Ja nadal stosuję jej elementy, są ponadczasowe.

      Usuń
  4. Łoj Bet,łoj Bet! Zostałem nareszcie uświadomiony..A ciemny byłem jak tabaka w rogu! Bet,dziel nadal światło sprawiedliwie.. I o mnie pamiętaj,albowiem życzliwym Ci jest..A hoj,Bet!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ,Loj Waszku, Waszku. Pamietam i wiem o Twojej nieustannej życzliwości:)))

      Usuń
  5. * Bardzo dziękuje za ten wpis, moi nastolatkowie-syn i córka są harcerzami, biwaki, zbiórki, sprawności ,stopnie wypełniają im wolny czas, kibicuje im i wspieram .Najmłodszy biega w starym mundurze starszego i nie może doczekać się chwili gdy wszyscy znajdą się w jednej drużynie* chwilowo nie uświadamiany jest że to różne zastępy. Nie zmuszałam ani nie przekonywałam,są w harcerstwie, bo ich to interesuje-aczkolwiek duma mnie rozpiera i cieszę się,że nie biegają po "imprezach" a po lesie z plecakiem a ich imprezy są dla nich i dla mojego zdrowia bezpieczne. Pozdrawiam serdecznie :) Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewo, miło, że notka sprawiła przyjemność. Autorem tych wspomnień jest Druh Mirek - doświadczony Harcerz.
      Cieszę się, że dzisiejsza młodzież także znajduje przyjemność w harcerskich zajęciach. Pozdrowienia dla młodych Druhów oraz ich dumnej Mamy, Czuwaj!

      Usuń
    2. @Bet
      A jest szansa uzyskać jakieś namiary na Druha Mirka?
      Nawiązanie kontaktu z uczestnikiem Zjazdu Łódzkiego to nie lada gratka...
      Wprawdzie kontakt z harcerstwem straciłem już wiele lat temu, ale wciąż mam wielki sentyment do tej organizacji.

      Krzysztof z Gdańska

      Usuń
    3. Witaj Krzysztofie, próbuję Panów skontaktować drogą email. Proszę podaj swój adres @ pisząc do mnie na formularzu kontaktowym.
      Przekażę Twój adres do druha Mirka.
      Pozdrawiam!

      Usuń
    4. Wysłałem e-maila.

      Pozdrawiam

      Krzysztof z Gdańska

      Usuń
    5. Druch Mirek aktualnie ma ksywę:"Druch Maruch" i gdzieś tam jest,cholera wie gdzie..

      Usuń
  6. Całkiem niedawno wpadł mi w ręce mój Krzyż. Z sentymentem obracałem go w palcach.
    Ileż wspomnień
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. No właśnie! Czuwaj! A ja gdzieś w pomroku dziejów zgubiłem harcerską odznakę z napisem "Czuwaj", odpowiednio do hasła radzieckich pionierów "Всегда готов" i enerdowskich "Seid bereit".
    allensteiner

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A zatem Czuwaj! Możesz sobie popatrzeć na mój krzyż, który prezentuję na zdjęciu:)

      Usuń
  8. Dzięki! Ale ja nie o krzyżu. Ta odznaka miała biało-czerwoną flagę, otok z koła zębatego i kłoska, w środku chyba jakiś "płomień gorejący". Na dole na pewno był napis "czuwaj".
    allensteiner

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O nie, nie. To nie była odznaka harcerska. Ja nie znam czegoś takiego. To musiała być organizacja "harcerskopodobna". Harcerze mieli krzyż taki jak na zdjęciu lub metalową "Lilijkę". Żadnych zębatych kół i kłosków! Może Ochotnicze Hufce Pracy? Albo Służba Polsce?

      Usuń
    2. Dzień dobry

      Przypuszczam, że ta odznaka była znaczkiem OH ZMP (Organizacja Harcerska Związku Młodzieży Polskiej) istniejąca w latach 1948 - 1956. Pisałem o tej organizacji we wcześniejszym komentarzu.
      Powinno tam być jeszcze hasełko "W nauce, pracy i walce - czuwaj!"

      A co do hasła enerdowskich pionierów "Seid bereit" to było one niewątpliwie przeróbką skautowego: "allzeit bereit" na potrzeby pionierskie.

      Pozdrawiam

      Krzysztof z Gdańska

      Usuń
    3. To możliwe. Nie znam tej organizacji - moja era to ZHP lat 65 - 80 ubiegłego stulecia a więc pełnia socjalizmu:))

      Usuń
    4. Istotnie to była Organizacja Harcerska. Czy w państwowej strukturze mieściła się pod skrzydłami ZMP - tego z autopsji nie wiem, w każdym razie nie było na znaczku ani OH ZMP, ani hasełka, które wspomina Krzysztof.
      Warto jeszcze przypomnieć, że w tych czasach harcerski mundurek (również dziewcząt) był chyba najbardziej popularnym (bo najłatwiej albo najtaniej dostępnym) strojem młodzieży na poziomie podstawówki w okresie niezimowym. Oczywiście, z lilijkami na guzikach. Ale bez sprawności i innych akcesoriów, do których nikt nie miał głowy, bo wszyscy zajmowali się budowa socjalizmu, który był jak ten horyzont.
      allensteiner

      Usuń
    5. Otóż tak: faktem jest, że szary mundurek harcerski był atrakcyjny. Dla mnie osobiście, był to motyw przewodni w decyzji o wstąpieniu w szeregi ZHP. Mundur imponował.
      Ale, ale... naszywki ze sprawnościami były także przedmiotem dumy. "Goły" mundur bez krzyża i naszywek symbolizujących poszczególne sprawności i zdobyte stopnie był charakterystyczny dla nowicjuszy i traktowany pobłażliwie przez bardziej wytrawnych harcerzy. Te naszywki, plakietki i emblematy motywowały do doskonalenia umiejętności. To jeden z "cudownych" elementów metodyki wychowawczej w harcerstwie.
      Lilijka była bardzo, bardzo ważna! Ogromnie ceniony emblemat, prawie świętość dla prawdziwego harcerza. Choć najprawdziwszą świętością był zawsze harcerski krzyż.

      Usuń
  9. Nie znasz? To nic zdrożnego. Piszemy tu przecież o PRL-u, może po to, by poznali ci, co nie znają. A tamże przez czas jakiś było takie harcerstwo, jakie było i nie widzę powodu, by właśnie na nie spuszczać zasłonę miłosierdzia. Chyba nie miałaś planu, by zrobić z PRL-u czarną dziurę, jak tego chcą niektórzy polityko-historycy.
    Służba Polsce, owszem była, ale to całkiem inna organizacja. Ochotnicze Hufce Pracy powstały później i nawet kawałek poza PRL sięgnęły, ze zdumieniem odkrywam, że mają swoją stronę internetową, z której wynika, że coś się tam dzieje.
    allensteiner

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz "słuszną rację" zgodnie z mottem bloga: "każdy wnosi tu coś nowego..."
      Na nic nie spuszczamy zasłony bo co było to było i trzeba o tym wiedzieć. Żadnej czarnej dziury nie toleruję. Jestem wdzięczna za każde uzupełnienie. Niektórych, najdawniejszych lat PRL nie pamiętam z powodu niemowlęctwa:))
      Nie znam zupełnie /tylko z filmów/ Służby Polsce i OH ZMP.

      Usuń
  10. No to jutro i pojutrze przypada rocznica I Zjazdu Związku Harcerstwa Polskiego i od tego Zjazdu wszystko się zaczęło.

    Od powstania ZHP rozpoczęła się walka o podporządkowanie sobie tej dziecięco młodzieżowej organizacji lub Jej likwidacji.

    Beti ma rację. Te organizowanie różnego typu związków ze słowem "Harcerstwo" w nazwie jest elementem przejęcia lub likwidacji Związku.

    ZHP powinno wychowywać i działać w duchu patriotycznym nie w duchu wszelkiego rodzaju
    "izmów".

    CZUWAJ Przyjaciele !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jutro jest rocznica powstania ZHP . Bardzo dobrze, że publikujemy ten tekst własnie teraz.
      Gdy byłam harcerką, w 1 listopada pełniliśmy uroczyste warty na cmentarzu poległych w wojnie żołnierzy radzieckich. Do dziś odwiedzam ten cmentarz w tym dniu. Z radością patrzę, że groby wciąż zadbane, są świeże kwiaty i palą się znicze.
      Symbole "mojego" harcerstwa są dla mnie ważne, tak nas wychowano - lilijka i krzyż pełen maleńkich symboli to magia tej organizacji.

      Usuń
    2. Tak,Bet..Słusznie,bo ponad 600 tys poległych nie należy utożsamiać ze zbrodniarzem Stalinem,co niektórzy czynią..Taki poległy to był przeważnie zwykły chłopina,kołchoźnik,którego historia dopadła......

      Usuń
  11. Jak już piszecie "rocznica" to napiszcie choć, która...
    allensteiner

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W 2018 będzie sto lat, więc dziś jest 97 rocznica.Hmm... Jakie będą obchody stulecia?Zobaczymy

      Usuń
  12. A wiesz,Bet,że harcerstwo to było moje nieustające marzenie,nawet w tamtych czasach..Tylko bida w rodzinie była,a tam,o ile pamiętam,trzeba było płacić za mundurki.. Ale marzenia jak ptaki szybują po niebie nieeeustająco! Obecnie już spadają..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. CDN..Spadają,kiedy pada,a kiedy nie pada,to nie spadają! A hoj,Bet!

      Usuń
  13. Waszku, dziwi mnie, że ubóstwo było przeszkodą w Twojej karierze jako harcerza. Pamiętam, że w naszej drużynie były dzieci z rodzin o różnym stopniu zamożności. Mundurki były raczej tanie, dostępne dla większości. No, ale być może prawdziwej biedy wokół mnie nie było. To wielce możliwe i tym bardziej mi głupio, że o tym nie pomyślałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bet,niech Ci nie będzie "głupio"..Ale faktem jest,że nigdy nie byłem na kolonii,wczasach,dopóki nie usamodzielniłem się..Dopóki nie zacząłem na siebie zarabiać..Tak to kiedyś było..Bet..A i tak Cię kocham!

      Usuń
    2. W moich czasach kolonijnych, na kolonie i obozy najwięcej jeździło dzieci ubogich i to całkiem za darmo, poprzez Towarzystwo Przyjaciół Dzieci, które na organizację wypoczynku podczas wakacji dostawało do dyspozycji szkoły w górach i nie tylko...

      Usuń
    3. Na obozy harcerskie też jeździły dzieci bez względu na zamożność dzieci. Mniej zamożni lub wręcz biedni mieli wakacje finansowane przez zakłady pracy rodziców. Nie znam sytuacji aby dziecko nie pojechało na wakacje z powodu braku pieniędzy.

      Usuń
    4. Brak pieniędzy wręcz klasyfikował dziecko na wyjazd w pierwszej kolejności.

      Usuń
    5. Ja nawet nie jestem pewien, czy mnie wysyłano na kolonie dla mojej rozrywki, czy dla świętszego spokoju w domu, czy może również gwoli oszczędności kosztów utrzymania...
      allensteiner

      Usuń
  14. A hoj Bet! Jestem i czuwam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Waszku, tak się cieszę, że mnie kochasz mimo wszystko:)))
      Powiem ci, że ja też miałam swoje traumy i niespełnione marzenia. Na przykład nigdy nie miałam prawdziwych dżinsów! Rodzice twierdzili, że to "fanaberia" i kupowali mi krajowe Odry a gdy zaczęłam na siebie zarabiać to dżinsy nie były już takim hitem więc ich nie kupowałam:))) Do dziś kupuję bazarowe podróbki zamiast prawdziwych dżinsów markowych. Tak to jest "czym skorupka za młodu nasiąknie..."
      Czuwaj, Waszku!

      Usuń
    2. Bet,znam ten ból,sam byłem matką..A hoj,Bet!

      Usuń
  15. UWAGA! UWAGA!
    Jest ROBÓTKA dla harcerzy i nie tylko - http://jestrobotka.blogspot.de/

    OdpowiedzUsuń
  16. A co się stało z moim komentarzem? Dobrze - napiszę jeszcze raz.
    Mam dużo sympatii do harcerstwa ale sama byłam krotko w Zuchach a potem było już dla mnie mało interesująco. Pamiętam akcję Niewidzialna ręka w ramach której to sąsiadowi wruciliśmy nie pomne ile węgla. Dorośli miłosiernie udawali ,że nie widzą.Potem rodzice mnie nie puszczali na żadne biwaki,już nie mówiąc o obozach i moje drogi z harcerstwem się rozeszły.Za to córka była w tej organizacji do ostatniej klasy maturalnej, i bardzo sobie to chwaliła ,ja zresztą też. Po maturze ,wychowana patritycznie wyjechała na zachód. O ironio...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem co z twoim komentarzem się stało. Nic nie usuwałam - może wpadłaś do spamu:))
      Harcerstwo Twojej córki to chyba już to nowoczesne ZHP albo inny ZHR. Sama widzisz jak wychowywali patriotów:))) Ja jestem z tej starej, solidnej peerelowskiej organizacji ZHP, która śmiało czerpała z metod i tradycji przedwojennych. Z pozytywnym, jak sądzę, skutkiem

      Usuń
  17. Nie mam harcerskich doswiadczeń. Ale gdy czytam te opowieści, to mam wrażenie, ze cos mi umknęło.....Pamiętam jednak taki szary fartuszek i odznakę zucha. "Zapisałam się", bo "psiapsiółki"
    też i taki chłopczyk o czarnych oczach.....Ale to był tylko moment.
    Pozdrawiam i czekam na c. d. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Umknęło, umknęło. Było wielu fajnych chłopców w zielonych mundurkach. Męskie mundury były zielone zielenią wojskową. Bardzo dodawały męskości pomimo krótkich spodni. A zawadiacko nasunięte na czoło berety lub czapki-rogatywki czyniły z nich prawdziwych facetów. Druh był zawsze pomocny, posiadał wiele umiejętności technicznych, często grał na gitarze i śpiewał romantyczne piosenki, które wyciskały łzy z oczu rozmarzonych druhenek... Ach, wiem co mówię, przeżyłam to nie raz. Każdy obóz to nowa harcerska miłostka.

      Usuń
    2. Gdybyś tylko na niego popatrzyła z pewnością do Ciebie doszedł (piszę o tym druhu z czarnymi jak węgiel oczyma)..
      Z pewnością by do Ciebie doszedł. Zaczął Cie zagajać a Ty nic .Wyjął z kieszeni organki Zagrał i zaśpiewał Ci piosenkę: zgłoś błąd / edytuj tekst edytuj video do ulubionych dodaj komentarz
      Obozowe tango śpiewam dla ciebie,
      wiatr je niesie, las kołysze
      do snu dziewczę me.
      Śpij, moja kochania i nie czekaj na mnie,
      może, gdy się obóz skończy,
      znów spotkamy się.


      I choć nas dzieli
      może tysiąc wiosek i mil,
      nie zapominaj
      razem spędzonych chwil.
      Tę leśną serenadę
      śpiewam dla ciebie,
      obozowe tango, które
      znów połączy nas.


      Czy pamiętasz, druhno, jak przy ognisku
      w ciemnym lesie, na polanie
      spotkaliśmy się.
      Las szumiał nam rzewnie, byłaś tak blisko.
      Serca nasze z żarem iskier
      połączyły się.


      I choć nas dzieli
      może tysiąc wiosek i mil,
      nie zapominaj
      razem spędzonych chwil.
      Tę leśną serenadę
      śpiewam dla ciebie,
      obozowe tango, które
      znów połączy nas

      Usuń
    3. Och, Druhu, to wcale nie było tak łatwo z pieknookimi druhami! Spojrzenie nie wystarczało, cały rękaw mundurka obszyty sprawnościami też czasem nie zadziałał jako "wabik" :))
      Obozowe tango nucę razem z Tobą. Pamietam każde słowo i melodię.

      Usuń

Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:

Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:

- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.

- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga

Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.