Miał
powstać własny tekst na zadany temat. Wytężam więc umysł i układam wspomnienia,
aż tu nagle… Pstryk i klik! Nagle otwarła się mózgowa szufladka z piosenkami i
zanuciło mi się tak:
Małe mieszkanko na Mariensztacie –
to moje szczęście, to moje sny.
Małe mieszkanko na Mariensztacie,
a w tym mieszkanku, przypuśćmy, my.
I już w nim tapczan i radio Tesla,
biurko, firanki, fotele dwa
i jakiś kredens, pies, cztery krzesła –
wszystko na raty z PCH.
Niech będzie jakiś kilim
i kwiaty na kominku,
kupimy jakiś serwis,
kupimy jakieś szkło.
Zegara się nie kupi,
bo zegar jest na rynku,
panna rozumie – akcja O.
to moje szczęście, to moje sny.
Małe mieszkanko na Mariensztacie,
a w tym mieszkanku, przypuśćmy, my.
I już w nim tapczan i radio Tesla,
biurko, firanki, fotele dwa
i jakiś kredens, pies, cztery krzesła –
wszystko na raty z PCH.
Niech będzie jakiś kilim
i kwiaty na kominku,
kupimy jakiś serwis,
kupimy jakieś szkło.
Zegara się nie kupi,
bo zegar jest na rynku,
panna rozumie – akcja O.
No
i klapa. Pani Irena Santor wyśpiewała w krótkich słowach wszystko na ten temat
włącznie z wytworzeniem atmosfery rodzinnego zacisza i błogiego małego
szczęścia.
Dla
porządku trzeba jednak dodać, że wyśpiewane tu marzenia były charakterystyczne
dla bardzo wczesnego okresu Peerelu, w czasie dźwigania z wojennych nieszczęść
i poszukiwania pokojowej stabilizacji. Potem apetyty rosły, marzenia i mody się
zmieniały. Tapczan i kredens zastąpiły meblościanki. Cudowny wynalazek epoki socjalizmu,
który umożliwiał funkcjonowanie rodzin w niewielkich przydziałowych M-2 lub M-3. Meblościanki,
regały, „kombajny” do spania i wypoczynku idealnie spełniały wymagania
ówczesnych rodzin. W ciepłym i urządzonym funkcjonalnie wnętrzu rozwijały się
fantazje zdobnicze z wykorzystaniem zasobów sklepów Cepelia oraz domowego
rękodzieła jakkolwiek na wspomnienie zasługuje też częste występowanie „świętych”
obrazów lub wielkich, kolorowanych portretów ślubnych nad łóżkiem oraz makatek
z jeleniem na rykowisku. To zjawisko można chyba zaliczyć jako rodzaj folkloru
dotyczącego środowiska proletariatu przywleczony wraz z falą napływu siły
roboczej ze wsi do miast. Z tego nurtu
wywodzą się też ozdoby dziergane, które przebojem wdarły się do powszechnego
użytku całego społeczeństwa. Poczucie smaku wyznaczało im granice i właściwe
miejsce na stoliczkach, ławach, stołach, półeczkach i telewizorach! Zwłaszcza
cenne wówczas telewizory chętnie
ozdabiano koronkami lub maskotkami. Bardzo modne były szydełkowe „ubranka” na
butelki. Zdobne w pompony do tego
stopnia, że w efekcie tak ubrana butelka przypominała psa pudelka. Co za szyk,
nalewać wódkę z udekorowanej koronkowo flaszki!
Przeszklone witrynki meblościanek lub kredensów wypełniały kolekcje kryształów. Szklane
zbiory powstawały spontanicznie z otrzymywanych na różne okazje prezentów,
głównie ślubnych. Wazony, cukiernice, miseczki, misy i kieliszki oraz
popielniczki. Często prawdziwe arcydzieła kryształowego rzemiosła oraz produkt
eksportowy do bratnich krajów, a nawet dalej w świat!
PRL kryształową potęgą
był!
Lubiliśmy
otaczać się drobiazgami. Meblościanki zapełniały się figurkami, maskotkami,
bułgarskimi talerzykami i babiogórską ceramiką. Wśród figurek obowiązkowy był
słonik z trąbą uniesioną w górę co gwarantować miało szczęście. „Otwarcie”
granic zaowocowało pojawieniem się puszek i butelek po napojach. Symbole
zachodu i amerykańskiego dobrobytu: Coca i Pepsi Cola, butelki po brandy i innych
ekskluzywnych alkoholach, nawet pudełka po papierosach Marlboro awansowały do
roli elementów dekoracyjnych.
Zdobienie
nie ominęło też wnętrz samochodów. Na tylnych półkach obowiązkowo machały
głowami plastikowe psy jamniki, a na zagłówkach foteli pyszniły się koronkowe
nakładki. Deska rozdzielcza często gościła malutkie flakoniki ze sztucznym
bukiecikiem kwiatów, pod lusterkiem dyndały maskotki lub poważnie zwisały
różańce. Koła kierownicy ubierano w kudłate pokrowce identyczne z pokryciami na
fotele. Aby było miło i przytulnie. A cóż w tym złego, prawda? Wszak o
upragnione autko trzeba zadbać bo tylko nieliczni byli ich posiadaczami.
Osobnym
stylem wyróżniały się pokoje młodzieżowe. Młodzież preferowała styl
wiejsko-pionierski mówiąc dzisiejszym językiem raczej „Eko”! Na ścianach
wieszano słomiane maty, które zastąpiły staromodne kilimy. Słomianki były rewelacyjne
jako podkład do przypinania zdjęć idoli, pocztówek z wakacji i innych skarbów.
Ściany i półeczki młodzież dekorowała chętnie korzeniami drzew. Fragmenty korzeni
o fantazyjnych kształtach obrabiano poprzez gotowanie w słonej wodzie,
szlifowanie i lakierowanie bezbarwnym lakierem. Chętnie eksponowano jako trofeum
z trudem zdobyte puszki po piwie i Coca Coli, a nawet plastikowe reklamówki.
Manifestacja tęsknoty za „szerokim światem”, a może bardziej wyraz marzenia o
innym i jak się wtedy zdawało, lepszym życiu?
Wspominajmy
stare czasy ekscytując się dzisiejszym prostym stylem eliminującym większość
kłopotliwych w utrzymaniu czystości ozdób. Pomyślmy życzliwie o kryształach i
wróżących szczęście słoniątkach nawet podziwiając obecnie modne, pasiaste
fajanse w IKEA.
Ps
Kto pamięta o co chodziło z „akcją O” wymienioną w tekście piosenki?
Dopisek z dnia 20 stycznia 2016
Dzięki przytomności allensteinera uzupełniam materiał
zdobniczy o całą „epokę ceramiki
włocławskiej” ! Jak mogłam o tym zapomnieć? Wchodzę do mojej kuchni i co
widzę? No co stoi na półce i wisi na ścianie " jak byk” ? Otóż to! Część, nędzne resztki, sporej bo
zajmującej całą kuchenną ścianę kolekcji fajansów marki Włocławek. Cudowne, ręcznie
malowane ceramiczne cacka, prawdziwe dzieła sztuki! Każdy talerzyk, miseczka
czy wazonik to niepowtarzalny wzór dyktowany osobistą fantazją ceramicznych
malarek. No i jak to wyrzucić, schować w piwnicę nawet jeśli już nie modne? Wystarczy
popatrzeć
Dopisek z dnia 24 stycznia 2016
Dla „niedowiarka” allensteinera oraz innych wątpiących
prezentuję świadectwo autentyczności fajansu z Włocławka.
Takie metryczki
znajdują się na każdym z prezentowanych egzemplarzy oprócz dwóch dzbanków na
górnej półce, które tylko nawiązują do stylu i nie są „Włocławkami”. Metryczki
zawierają nazwiska malarek, różne na różnych przedmiotach oraz niedokładnie
odbity napis Made In Poland. Przypuszczam, że wątpliwości zrodził kolor
malunków bowiem najbardziej znane są wzory w kolorze kobaltowym, niebieskim.
Jak widać bywały i inne kolorystyczne kompozycje. Dzięki za czujność i dbałość
o szczegóły – dzięki takim Komentatorom „mam się na baczności”! Hi, hi, hi…
Pamiętam - w akcji "O" szło o oszczędzanie. "Październik miesiącem oszczędzania".
OdpowiedzUsuńAle wśród dekoracyjno-użytecznych elementów wyposażenia pominęłaś włocławskie fajanse.
allensteiner
Acha, Oszczędzanie! Jakie to proste :-) No tak, o Włocławku zapomniałam. To przecież ważny etap w historii polskiego dekoratorstwa. Dziękuję za upomnienie - postaram się uzupełnić.
UsuńA ja szukałam związków z powstaniem warszawskim, ale ten trop jakoś mi nie pasował do lekkiej piosenki o małym mieszkanku.
UsuńJa też dopatrywałam się jakiejś poważnej akcji - coś w rodzaju "wszyscy budujemy stolicę" czy jakoś tam. A to jest po prostu Oszczędzanie! Hasło aktualne zawsze:)))
UsuńOszczędzanie to była poważna państwowa akcja. Bank PKO miał nawet nakazane odgórnie, aby organizować Szkolne Kasy Systematycznego Oszczędzania i olimpiady oszczędności. Pamiętam jakieś plakaty w szkołach na ten temat.
UsuńSKO było obowiązkowe dla wszystkich dzieci. Oszczędzanie było bardzo propagowane i wyrabiało ten nawyk na resztę życia. To jeden z lepszych motywów wychowawczych moim zdaniem.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńPrzypominam sobie, że u nas jeszcze były flakony /robione w szkole na pracach ręcznych/ z masy papierowej oblepionej na słoiku lub butelce po mleku. Ręcznie malowane kolorowymi farbami i polakierowane lakierem bezbarwnym.
Pozdrawiam serdecznie.
O tak! Robiliśmy też lampy z oblepionych papierową masą butelek oraz konstruowaliśmy abażury.
UsuńMody przychodzą i odchodzą. Jesteśmy bogatsi i na więcej możemy sobie pozwolić. Przykładem powrotów są magiczne kule. te z płynem i śniegiem który padał gdy kulą potrząsnąć. Były, potem stały się kiczem, a teraz znowu są klimatyczne i w stylu vintage
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Naprawdę śnieżne kule wróciły? Może i słomianki wrócą? Chociaż w dobie zastosowania pras zgniatających słomę w gustowne kostki...
UsuńTo fakt, że jesteśmy bogatsi.
Kliknąłem sobie hasło "meble prl" i przeniosłem się do tamtych, mile wspominanych, dni. Peerelowski design, wbrew pozorom, bardzo dobrze trzymał się w Europie i na świecie. Pomysły mieliśmy dobre, brakowało inwestorów, kasy, itp. To widać zresztą na poniższym linku:
OdpowiedzUsuńhttps://www.google.pl/search?q=meble+prl&biw=1280&bih=909&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&sqi=2&ved=0ahUKEwiTjM6cv7fKAhUM6RQKHRR-AO0QsAQIHQ
Ja niestety nie odczułem pełnego powiewu PRL, rodzina była zawodowo związana z określonym zestawem mebli, i tego nie dało się zmienić. Dziadek ze strony ojca był konstruktorem, a więc zamiast kredensów królowały deski kreślarskie i staromodne potężne biurka (2.7x1,2 m), drugi dziadek w całym pokoju miał ustawiony fortepian, ojciec jako gł. technolog, większość prac wykonywał w domu, a więc wszędzie walały się zwoje pergaminów, i kalek technicznych mokrych od tuszu. Babcia, żona kamienicznika, prowadziła administrację trzech kamienic, więc w jej pokoju stały szafy z segregatorami i biurka z dokumentami. Itd., itp.,
Zazdrościłem więc wszystkim tym, którzy mieli w domach "nowoczesne" meble, i wstydziłem się zapraszać kolegów do tego staroświeckiego domu.
Och, doskonale rozumiem wstyd i brak możliwości nowoczesnego urządzania wnętrz. Całe moje życie miałam w pokoju o pow ok 20m kwadratowych - fortepian. Podobno mały fortepian ale i tak zajmował 1/4 powierzchni. Współistniał z meblościankami,ławami i wersalkami a nawet klubowymi fotelami. Dopiero niedawno zmienił miejsce pobytu i teraz rozpiera się w obszernym salonie.
UsuńDobrej emerytury doczekał:)))
Z naszych peerelowskich wzorców meblowych czerpał cały Zachód. Wszelkie tapczano-półki i inne rozkładane spania zerżnięto od nas.
UsuńOczywiście, był tekst o tym <a href ="http://koszyk-bet.blogspot.com/2012/08/ameryka-na-tropie-prl.html>ameryka na tropie</a>
UsuńWyobraż sobie,że te fajanse, które zamieścciłaś na djęciu przywiozłysmy sobie do Holandii. Ja też przywlekłam wielkie porcelaniwe filiżanki ,które Tao kiedyś przywióżł z Rosji. Kryształy jakoś w naszej rodzinie były mniej chodliwe (albo gdzieś znikły w Turcji czy w Grecji:))) Nie cierpiałam meblościanek - chociaż byłam ich posiadaczką .Za umeblowanie Andrzeja Rawicza oddałabym wtedy pół życia -ale ja zawsze miałam spaczony gust - jakaś inna byłam.
OdpowiedzUsuńMeblościanki może i były wygodne ale mało ustawne. Tzn, nie można było ich specjalnie przestawiać ,jak stanęła na jednej ścianie ,taka ściana na ścianie to tak musiało być ..Nie korespondowało z moją i mamy duszą innowacji...
U mnie też kryształy nie były obecne. Mam tylko jeden wazonik podarowany z jakiejś okazji. Meblościanki nie są takie złe nawet z tego powodu, że stoją w jednym miejscu bo układ ścian jest taki, że jedna z nich nadaje się tylko do zabudowania meblem stacjonarnym.
UsuńUmeblowanie Rawicza było w dawnych czasach doceniane tylko przez koneserów, do których zapewne można Cię zaliczyć:))
Dusza innowacji? No cóż, czasem musi ona cierpieć...
Cha, "włocławek" w tonacji brązowej mam po Buni. I serwetki ręcznie robione, których nie mogłam jakos wyrzucić przy przeprowadzce.....
UsuńA pamietasz Renia, jak "przerobilismy" z Moim Rysiem Twoją meblosciankę?
....Na siedzisko z dachem-półką....Orginalna lecz mało stabilna budowla to była :-))
Serwetek robionych przez bliską osobę nie wolno pozbywać się. Wiesz, teraz te szydełkowe koronki podobają mi się bardziej niż dawniej. Do tego się dorasta:-)
UsuńTo szczęście, przeżyłyście meblościankową rewolucję.
W spadku po stryju legioniście m.in. zostało nam kilkanaście porcelanowych figurek japońskich tancerek, jedna z nich stoi na telewizorze na zdjęciu:
Usuńhttp://2.bp.blogspot.com/-iTi8x_Ah3_M/VjPBNNF1NaI/AAAAAAAABQ4/JlMAY-pLaT0/s1600/1410%2Ba1.jpg
Przed kolejną przeprowadzką w 1978 r. sprzedaliśmy je w Desie za kilka tys. zł. Zostało tylko kilka. Teraz okazało się, że były warte po kilkanaście tys. zł./ szt. To pięć pierwszych od góry na tej aukcji.
http://www.desakatowice.com/pl/aukcje/aukcja-nr-133-24-05-2014,,9
Śliczne te figurki.
UsuńNo i poza tym mam do dzisiaj bliznę na goleniu ,bo postanowiłam jednak coś zmenić i wkładałam szyby z witrynki wyjęte na najwyższą półkę w meblościance stojąc na takim małym taboreciku na kółkach. Jedno kółko ujechało i ciąg dalszy możesz sobie wyobrazić....
OdpowiedzUsuńI to jest wina meblościanki????? Hi, hi, hi..
UsuńOczywiście! Tak samo, jak winą szczytu góry jest, że ktoś zleciał w przepaść. Jak winą mgły w Smoleńsku było, że rozbił się samolot.
Usuńallensteiner
Grunt to znaleźć dobrego winnego:-)
OdpowiedzUsuńW pierwszych słowach mego postu uprzejmie Wam , że jeszcze żyję. Czego i Wam życzę
OdpowiedzUsuńJeżeli napiszę, że dobrze to skłamię.
Jeżeli napiszę, że źle to też skłamię.
23 grudnia ubiegłego roku około północy, nie przytomnego zabrało mnie pogotowie zawieziono do Szpitala Klinicznego.
W wigilię raniutko zespół chirurgiczny (trzy młode lekarki i jeden, też młody lekarz ) usunęli co nie co a następnie dwukrotnie wypłukali to całe badziewie znajdujące się w brzuchu.
Chociaż bardzo spóźnione przesyłam @Wam serdeczne życzenia nowo roczne. Życzę Wam dużo, bardzo dużo zdrowia. Odpowiednio zasobnej kiesy,która zabezpieczy Wam możliwości leczenia no i warunków życia, bardzo dużo słońca tego zewnętrznego no i tego wewnętrznego.
Ponieważ jestem z Włocławka więc trochę o historii Fajansu;
Grunty pod fabrykę znajdowały się pomiędzy dzisiejszym pl. Wolności a linią kolejową. Właściciele, rozważając lokalizację fabryki, brali pod uwagę bliskość kolei żelaznej oraz rzeki – taniego środka transportu i surowca do produkcji fajansu;
Budynki fabryczne powstawały w szybkim tempie (wg. niektórych źródeł grunt zakupiono w czerwcu 1873 roku za 1650 rubli srebrem, a budowę zakończono w listopadzie). Właściciele chcieli w ten sposób jak najszybciej rozpocząć produkcję i uzyskać szybki zwrot z inwestycji;
1873 – budowa fabryki przez Zygmunta Kuhfelda (główny udziałowiec), Dawida Czamańskiego, Izydora Szrejera i Bernarda Boasa oraz rozpoczęcie produkcji pod nazwą Włocławska Fabryka Fajansu;
1874 – Zygmunt Kuhfeld i Ludwik Cohn stają się jedynymi właścicielami fabryki. Zakład zatrudnia 100 pracowników, w tym 25 zagranicznych;
Do 1880 roku bardzo dynamiczny rozwój fabryki i jej rozbudowa;
1880 i 1881 – pożary niszczą znaczną część fabryki;
1882 – fabrykę kupują Józef Teichfeld i Ludwik Asterblum, którzy posiadają już dużą fabrykę fajansu w Pruszkowie k. Warszawy. Nowi właściciele przebudowują obiekt, fabryka przyjmuje nazwę Włocławskie Fabryki Fajansu Teichfeld i Asterblum;
1889 – właściciele starają się o założenie oświetlenia elektrycznego w fabryce;
1913 – fabryka zatrudnia 350 robotników, oprócz fajansu produkuje także elementy dekoracyjne z majoliki;
1918 – Teichfeld sprzedaje fabrykę spółce sześciu kupców. Fabryka zmienia nazwę na Włocławskie Zakłady Przemysłowe d. Teichfeld i Asterblum obecnie Mejer Nieszawski i Ska. Przed nowymi właścicielami stanęło zadanie znalezienia nowych rynków zbytu po utracie rynków rosyjskich (w roku 1921 w fabryce pracowało tylko 91 robotników);
1939-1945 konfiskata fabryki przez III Rzeszę i połączenie jej z sąsiadującą fabryką Czamańskiego.
A nasz hit dywanowy z Kowar !
Pozdrawiam was wszystkich serdecznie
Och, jak dobrze, że jesteś znów z nami! Dziękuję za życzenia i odwzajemniam jak nie wiem co:))) Super, że piszesz, wspominasz razem z nami. Trafiłam z tematem w samo sedno czyli we Włocławianina! No i mamy historię fajansów z pierwszej ręki. Super. Mamy też zdjęcia oryginalnych fajansów z mojej kuchni. Czego chcieć więcej?
UsuńZdrowia i energii do korespondencji życzę z całych sił!
No, bez przesady, Bet. Nie chciałem nic mówić, ale niektóre to ewidentne podróby. Prócz tych z zupełnie innej parafii.
OdpowiedzUsuńallensteiner
Z innej parafii są dwa dzbanki na górnej półce, przyznaję. Ale cała reszta to Włocławek.
UsuńRównież te z dużymi pomarańczowymi kwiatami? Jeżeli tak, to przepraszam.....
OdpowiedzUsuńOch, Ty "Niedowiarku" :))) Dowód autentyczności w tekście w formie dopisku.
UsuńBEEET - wlazłam tu i siedzę i wzdycham i ocham i acham bo mi się młodość moja przypomina ... za pierwszą w życiu pensję kupiłam rodzinie talerzyk z wŁOCŁAWKA i uroczyście powiesiłam na ścianie ... a co do dywanu z Kowar to leży na podłodze w "małym pokoju" do dzisiaj i lepiej ma się biedaczek niż te późniejsze .. idę czytać dalsze zaległe notki . pozdrawiam serdecznie i jeszcze sobie na dzbanuszki popatrzę
OdpowiedzUsuńMalinko,ochaj do woli. Mam więcej "włocławków" w piwnicy. Może jeszcze doczekają się drugiej młodości... Na dzbanuszki /z górnej półki/ nie patrz tak bardzo bo to są produkty "włocławkopodobne". Podziwiaj talerz:-) To jest 100% włocławka we włocławku! Miłej lektury:-)
UsuńWitam wirtualnych Przyjaciół !
OdpowiedzUsuńProszę zwrócić uprzejmie uwagę na to, że budowę Fajansu rozpoczęto przed 133 latach w czerwcu i budowę pierwszego z kompleksu budynków zakończono już w listopadzie tego samego roku.
Nie jestem ani antysemitą ani filosemitą, ale muszę przyznać. że żydzi odegrali w w tworzeniu handlu i przemysłu bardzo dużą rolę. Przykładem tego jest między innymi Fajans Włocławski.
Czy Wiecie, że wszystkie budynki wtedy wybudowane dotrwały do dzisiejszego dnia.
Pani Hanka potwierdzi, że w moim mieście jest jeszcze kilka PEREŁEK architektonicznych, szczególnie w budownictwie sakralnym.
No i jeszcze jedna informacja.
W Fajansie w okresie "okupacji sowieckiej" tworzono również duże żyrandole.
Pani Hanka chyba przyzna mi rację, że likwidowanie starego budownictwa przemysłowego to jest bandytyzm.
Przyniesiono mi obiad więc kończę i serdecznie wszystkic h pozdrawiam Mirek
Mam nadzieję, że obiad smakował:)))
UsuńŻyrandole z fajansu? Nie wiedziałam, że coś takiego istniało.
Jestem pod wrażeniem Twojej pamięci. Rzucasz datami tak lekko i swobodnie, jak kauczukową piłeczką. Jak dobrze, że te Twoje mądrości są już tu i zostaną w sieci na zawsze.
A kto to jest tajemnicza pani Hanka?
Dużo, dużo pozdrowień posyłam:))
Obiad musiał smakować. Po prostu po tym zabiegu (dwukrotnym płukaniu jamy brzusznej), obowiązuje mnie specjalny regulamin odżywiania.
OdpowiedzUsuńO ile chodzi o te żyrandole to była bardzo krótka i próbna seria. Zbyt duże były koszta ich wykonania.
Jeżeli jeszcze nie mam demencji starczej to takie imię ma nasza architektka.
Zastanawia mnie emisja światła z fajansowego żyrandola. Fajans nie przepuszcza światła...
UsuńTrzymaj się regulaminy, to zawsze dobrze robi:)))
Potwierdzam informacje Mirka - widziałem gdzieś taki żyrandol. I nie jedyny to przypadek nieprzezroczystego żyrandola - chyba widziałaś z blachy, z plastyku a nawet z drewna...
OdpowiedzUsuńallensteiner
No tak, żyrandole robi się z różnych materiałów nieprzezroczystych. A z "włocławka" wyrabiano bardzo wiele przedmiotów użytkowych od solniczki do świeczników.
UsuńAllensteiner !
OdpowiedzUsuńCzy przypadkiem nie widziałeś tego żyrandola w Pałacu Kultury, Nauki i Sztuki w Warszawie.
Wydaje mi się, że oprócz Wzorcowni Fajansu widziałem gdzieś taki żyrandol zainstalowany.
Nie pamiętam, ale wydaje mi się, że gdzieś w handlu detalicznym, do kupienia. Na pewno nie w Pałacu Kultury.
OdpowiedzUsuńA hoj Bet!Ty to zawsze coś zmajstrujesz z przeszłości.A tu trzeba z żywymi naprzód iść!!!
OdpowiedzUsuńBet,ja tom jest taki figo-fago,ale Stalina to nienawidzę jak sto tysięcy zaraz egipskich!!!Dla osłody załączam klątwę Majów jako też różniejsze inne!!!
OdpowiedzUsuńNa łatwiznę idziesz, Stalin nie żyje 63 lata a zarazy egipskie jeszcze dłużej. Spróbuj nienawidzić żywych!
Usuńallensteiner
Superowa riposta!
UsuńPardon,Bet..Nie chciałem Cię urazić,przecież wszyscy wiemy,Że jesteś uczciwą kobietką. Tylko Tobie jak i nam wszystkim przyszło żyć w w tym parszywym ustroju,jak by go nie nazwać..
OdpowiedzUsuńBet,wybacz,ale komp mi wariuje..
OdpowiedzUsuńOj, emszesnasty:))) Nie wiem kto tu wariuje:)))
OdpowiedzUsuńUrodziłem się na rok przed śmiercią Stalina, toteż co nieco, Bet, pamiętam z tamtych klimatów. Jakimże luksusem dla sześciolatka była wtedy hulajnoga z enerdówka wraz z konikiem na biegunach o prawdziwej końskiej sierści?!
OdpowiedzUsuńA te słynne, dziergane na granatowo makatki, z odwiecznymi prawdami, że np. "Kto rano wstaje..."
ściskam
Witaj w krainie peerelu:)))
UsuńSentencje z makatek to prawdziwe perełki. Ja pamiętam taką: "Zimna woda zdrowia doda" i "pracowita żona domu ozdoba".
U mnie też sporo pozostałości po przodkach, w tym kryształy oraz kubeczki Społem (miodzio!). Chyba muszę sentymentalnie zinwentaryzować!
OdpowiedzUsuńŻółta maselniczka na drugim zdjęciu - ujmująca.
Pozdrawiam.
Inwentaryzacja wskazana. Żółta maselniczka chyba nie jest maselniczką bo zbyt obszerna. To raczej cukiernica albo sosjerka... Naczynie to służyło jako wazonik dla niskich kwiatków /np kaczeńce/ lub "na sucho" jako zbiornik na kartki żywnościowe:)))
UsuńPozdrawian Nowego Gościa i zapraszam serdecznie na dłużej:))
Możliwe, że o oszczędność chodzi, wyżej w piosence mowa o ratach. Meble na raty kupione w PCH (Państwowa Centrala Handlowa)... a więc oszczędzajmy, by potem coś kupić...
OdpowiedzUsuńWspaniałości pamiątkowe posiadasz:))
Pozdrawiam serdecznie
Tak, wszyscy komentatorzy wskazują na oszczędzanie, ktore kryje się pod kryptonimem "akcja o".
UsuńZ tych pamiątek najbardziej lubię zielony wazonik o zadartych w górę rogach. Posiada kształt moim zdaniem idealny: nie za duży i nie za mały. Nie kanciasty i nie okrągły. Proporcje ma wyważone, daje wrażenie stabilnego ale nie masywnego... Mogę jeszcze długo wymieniać zalety ale przecież widać że cudny jest!