Jeśli beztrosko pluskasz się w wodach Bałtyku opływających
Półwysep Helski, zwłaszcza w okolicy Kuźnic, jeśli stacjonujesz letniskowo
we Władysławowie lub spacerujesz
promenadą nad Motławą w Gdańsku i lubisz
zastanawiać się nad przeszłością tych miejsc to mam dla ciebie czytelniczą
propozycję:
Dlaczego?
Akcja tej powieści rozgrywa się właśnie we wspomnianych wyżej okolicach naszego
pięknego wybrzeża i odkrywa pewną tajemnicę związaną z przebiegiem drugiej
wojny światowej na tym terenie oraz opisuje kontynuację tych wydarzeń już w
latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku związaną z działalnością polskich służb
wywiadowczych, amerykańskiego szpiega oraz złowrogiej KGB. W tle przewija się
wątek rosnącej w siłę krajowej opozycji i zmian ustrojowych.
Z
przebiegu akcji powieści „Foka” możemy dowiedzieć się co nieco o sposobach
funkcjonowania służb wywiadowczych, wykorzystywaniu dawnych znajomości i
pozycji w strukturach władzy oraz odwadze, w dobrej sprawie, byłego
funkcjonariusza SB. Książkę czyta się
przyjemnie i z zainteresowaniem choć już na wstępie mniej więcej wiadomo „kto zabił” i czym jest tytułowa „foka” to w dalszej części opowieści następują zwroty sytuacji i kolejne komplikacje. Nie, nie, nie zdradzę nic więcej.
Dodam tylko, że występuje tam także delikatny wątek romansowy, który dodaje lekkości
całej tej historii i do końca nie wiadomo czy ten romans zakończy się happy endem.
Warto
więc przed zanurzeniem w morskie odmęty, ułożyć się wygodnie na plażowym
kocyku i prześledzić tę historię, która zaczyna się jeszcze przed wojną…
Koniec. Nic już więcej nie opowiem – zakładam słoneczne okulary, pogłębiam swój
piaskowy grajdoł i opalam się! Ciii… W przewie od słonecznej kąpieli macham
przyjaźnie do urlopowiczów w górach, nad jeziorami i wszędzie gdzie tylko
wypoczywają Rodacy polecając im także lekturę „Foki”.
Acha ,to Ty na wywczasach.I jeszcze lekturę polecasz..Fajnie,że polecasz,i fajnie ,że na wczasach..
OdpowiedzUsuńNiestety Reniu, nie na wczasach:)) Ten grajdołek to taka literacka przenośnia bo mi pasowało do tekstu:)))
UsuńMoże i ten grajdołek to tylko przenośnia, ale za to jaka piękna, taka polska, i taka zaściankowa. W naszym polskim grajdołku można było "balować", grać, kopulować, obiadować i nawet spać. I komu to przeszkadzało? ;)
OdpowiedzUsuńFaktem jest, że tradycja grajdołkowa jest czysto polska:)) Nie wiem skąd ta nazwa bo przecież można by powiedzieć po prostu "dołek". Nie wiem czy grajdołki jeszcze ktoś kopie bo teraz modne są parawany...Wrrrr....
UsuńNiech powrócą grajdołki i grajdoły!
Prawdopodobnie "grajdołek" pochodzi od dołka przeznaczonego do gry w brydża - w dołku może karty nie są narażone na rozrzucenie przez wiatr. Z czasem zaczęto tez dołki stosowac do innych celów.
Usuńallensteiner
Acha, czyli "grajdołek" od grania w dołku? Nie pomyślałam o tym bo nigdy w nic nie grywam na plaży. Ale żeby zaraz "w brydża"? Tak z górnej półki?
UsuńGra w karty pasuje, a jeszcze bardziej w brydża, bo wiadomo, że w brydżu punkty zapisywane są na górce i na dołku.
UsuńA dlaczego tylko brydż? To proste, dawniej do wód jeździły tylko prawdziwe elity, oczywiście grające w brydża.
Przed wojną na plażach nie bywali ci, co grali w tysiąca lub w durnia
Usuńallensteiner
Bardzo inteligentna interpretacja sytuacji plażowo-karcianej.
UsuńJak to tylko elity na plaży? A wczasy FWP to dla kogo? Robociarskie przecież i to towarzystwo rżnęło /zauważ karciany slang/ w tysiąca albo zechcyka:)))
Łłłłłłłaaaa... Przed wojną... Tak daleko wstecz nie sięgam.
UsuńA "grajdoł" przedwojenny jest?
Teraz to się nazywa parawaning.
UsuńNie jestem pewien, czy grajdoł jest przedwojenny, czy korzeniami sięga jeszcze dalej, ale wiem, że w PRL grajdoł funkcjonował na zasadzie "mój ci on jest". Dobrze wykopany i zbudowany od fundamentów grajdoł przechodził na własność wczasowicza, i biada temu, kto tego nie uszanował!
UsuńAllensteiner ma rację, elity nie grywały w durnia, ale ... dla szlachetnie urodzonych, których mózg był raczej pospolity, wymyślono łatwiejsze gry, takie jak: remibrydż czy preferans, które sprytnie udawały brydża.
Anzai
AlEllu, czy Ty mogłabyś spać jak ja "pracuję" na blogach? ;)
UsuńNie da się spać, gdy tak głośno "pracujesz", Andrzeju Rawicz. :)))
UsuńNie znoszę grajdołów. Przeciwnie, muszę przebywać na podwyższeniu, aby mieć na wszystko oko.
UsuńO, Mistrzowie manowców! Ja tu straszę kryminałem z udziałem KGB a rozmowa toczy się o grajdołkach i karcianych grach:)))
UsuńNajlepszy to dowód w jak spokojnych czasach żyjemy i mroczne wspomnienia wojny to już dla nas daleka, daleka przeszłość. To bardzo pozytywny wniosek, prawda?
Moja teoria na temat kopania grajdołów jest taka:
Usuńnad polskim Bałtykiem wieją silne i lodowate wiatry nawet gdy słońce świeci a więc korzystanie zeń /tego słońca/ bez ochrony przed zimnym wiatrem, który dodatkowo obficie sypie piaskiem , staje się niemożliwe. Grajdołki zastąpiono parawaningiem bo człowiek wraz z rozwojem cywilizacji staje się leniwy a kopanie traktuje jako czynność poniżej jego godności. Łatwiej wetknąć w piasek kijek z kolorową szmatką.
Nikt nie baczy na estetykę plaży, która wygląda koszmarnie w tych parawanach.
Grajdoły były ekologiczne i estetyczne, samousuwalne po sezonie. Ach ta cywilizacja, wszystko psuje!
alEllu, na takich plażowych wyniosłościach zmarzłabyś na kość z powodów które wyjaśniam powyżej:)))
UsuńJeżeli już musisz mieć "oko na wszystko" to proponuję grajdołkowy peryskop!
Nie całkiem dawno, w porze letniej spacerowałem nad Motławą. Wspominając te czasy zastanawiam się, czy na gdańskim Starym Mieście są obecnie czynne po godzinie 18:00 jakieś publiczne toalety? Ale w polecanej książce odpowiedzi na to pytanie zapewne nie ma...
OdpowiedzUsuńallensteiner
Nie ma nic o toaletach. Zauważ, że bohaterowie powieści , zwłaszcza sensacyjnych,rzadko, a właściwie nigdy nie korzystają z toalet. Często jedzą, piją, śpią, kochają się/bardzo często!/ a sprawy fizjologicznego wydalania są pomijane. Dobrze, że zwróciłeś uwagę na ten problem:)
UsuńZ szacunkiem dla Ciebie, ale wolałbym, by to zauważyły władze Gdańska.
Usuńallensteiner
Oczywiście, że lepiej aby to władze Gdańska odpowiadały za toalety - nie będę im w tym przeszkadzać:))
UsuńŻyczę Ci tego grajdołka w dosłownym tego słowa znaczeniu, czyli kupy piachu pośród szumu fal
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziękuję:)) Może się to wydarzyć, ale dopiero po... Wiadomo po czym, prawda?
UsuńJa również nie wyruszam na wypoczynek bez dobrej lektury! Dzięki za propozycję.
OdpowiedzUsuńWitam nowego gościa:))) Rozgość się, proszę i poczytaj:)
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńCzytanie na plaży??? O nie! Co to to nie! Na wakacjach lubię obserwować, chłonąć wszystko, co dookoła mnie, a nie siedzieć z nosem w książkach.
Pozdrawiam serdecznie.
O, jaka chłonna! Jak gąbeczka:)))
UsuńPewnie dlatego mnie wyciskają. ;) :)))
UsuńZapewne ściskają z miłością:))
UsuńWakacyjne lektury przy wybornym, wieczornym piweczku! Warto żyć!
OdpowiedzUsuńuściski
Warto! Z tym, że zamiast piweczka poproszę białe, pół-wytrawne, zmrożone wino:)))
UsuńHa! Tupot białych mew i ... i te wspomnienia ;)))
OdpowiedzUsuńLilko, filmik świetny. Przeraziły mnie tylko śmieci w morzu w ostatnim kadrze. Naprawdę tyle tego pływało przy brzegu? Jakoś nie pamiętam.
UsuńCzuj ! Czuj ! Czuwaj !
OdpowiedzUsuńPonieważ byłem "nomenklatury"=tak to nazywano korpus pracowników zatrudnianych w administracji i gospodarce narodowej.
W związku z tym, że nasi partnerzy z państw zachodni przeważnie lubili chwalić się swymi miejscami zamieszkania i i najbliższą rodziną, więc władze starały się by nam zapewnić odpowiedni komfort mieszkaniowy.
Otrzymałem więc domek z ogrodem. Ponieważ w PRL-u nie znało się dnia ani godziny,więc go nie wykupiłem .
Taka ciekawostka: po przejściu na emeryturę oddałem zarówno dom jak i działkę właścicielowi czyli Urzędowi Mista
Ponieważ postanowiłem przejść do Domu Kombatanta i Pioniera.więc obiekt ten oddałem władzom miejskim również przekazałem go protokółem zdawcczo - odbiorczym
Chyba po miesiącu zadzwonił do mnie V-ce Prezydent Miasta z zapytaniem jak mają przekazać mi pieniądze.
Okazało się, że jest to różnica między wartością przejętą a przekazaną i było to kilkadziesiąt tysięcy.
Wracając do wypoczywania. Najbardziej lubiliśmy z Żoną, właśnie w pokoju bibliotecznym, leżąc na grubym dywanie kowarowskim przy palącym się kominku
z kawą i lampką wina lub koniaku gruzińskiego.
Na prośbę szefostwa Studio Opinii napisałem taką minii opinii o aktualnym dziennikarstwie polskim. Okazało się, że ta opinia nie doszła, więc muszę poszperać wi wirtualnym świecie.
Właśnie dziś wróciłem z badań w Instytucie Onkologicznym.
Okazuje się, że komórki tego nie chcianego "gościa" są i czekają kiedy mnie zaatakują.
Serdeczne pozdrowienia dla Druhny Bety i gości tego Blogu Mirek
Czuj, czuj, czuwaj! Miło, że jesteś:))
UsuńNadzwyczaj uczciwy z Ciebie człowiek i obywatel. Ciekawa jestem jak wielu było Tobie podobnych i tak uczciwie rozliczających się z powierzonego majątku. Dziś słyszę od rana o projekcie zmniejszania emerytur byłym pracownikom SB. Chodzi o kwotę około 1000 zł miesięcznie. Taka jest różnica miedzy średnią emeryturą "esbecką" a średnią dla pozostałych emerytów. Mam mieszane uczucia pod tym względem.
Wypoczynek na dywanie jest super ale raczej jesienią i zimą... Latem nie ma jak łono natury!
Ten Twój "niechciany gość" niech się trzyma z daleka jak najdłużej i Druha nie tyka! Czuwaj!