poniedziałek, 4 lipca 2016

Wypoczywającym nad Bałtykiem polecam



        Jeśli beztrosko pluskasz się w wodach Bałtyku opływających Półwysep Helski, zwłaszcza w okolicy Kuźnic, jeśli stacjonujesz letniskowo we  Władysławowie lub spacerujesz promenadą nad Motławą w Gdańsku i lubisz zastanawiać się nad przeszłością tych miejsc to mam dla ciebie czytelniczą propozycję: 

Powieść sensacyjna pod tytułem: „Foka” - Ludwik Artel. Wydawnictwo NOVAE RES. 

Dlaczego? Akcja tej powieści rozgrywa się właśnie we wspomnianych wyżej okolicach naszego pięknego wybrzeża i odkrywa pewną tajemnicę związaną z przebiegiem drugiej wojny światowej na tym terenie oraz opisuje kontynuację tych wydarzeń już w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku związaną z działalnością polskich służb wywiadowczych, amerykańskiego szpiega oraz złowrogiej KGB. W tle przewija się wątek rosnącej w siłę krajowej opozycji i zmian ustrojowych. 

Z przebiegu akcji powieści „Foka” możemy dowiedzieć się co nieco o sposobach funkcjonowania służb wywiadowczych, wykorzystywaniu dawnych znajomości i pozycji w strukturach władzy oraz odwadze, w dobrej sprawie, byłego funkcjonariusza  SB. Książkę czyta się przyjemnie i z zainteresowaniem choć już na wstępie mniej więcej wiadomo „kto zabił”  i czym jest tytułowa „foka” to w dalszej części opowieści następują zwroty sytuacji i kolejne komplikacje. Nie, nie, nie zdradzę nic więcej. Dodam tylko, że występuje tam także delikatny wątek romansowy, który dodaje lekkości całej tej historii i do końca nie wiadomo czy ten romans zakończy się happy endem.

Warto więc przed zanurzeniem w morskie odmęty, ułożyć się wygodnie na plażowym kocyku i prześledzić tę historię, która zaczyna się jeszcze przed wojną… Koniec. Nic już więcej nie opowiem – zakładam słoneczne okulary, pogłębiam swój piaskowy grajdoł i opalam się! Ciii… W przewie od słonecznej kąpieli macham przyjaźnie do urlopowiczów w górach, nad jeziorami i wszędzie gdzie tylko wypoczywają Rodacy polecając im także lekturę „Foki”. 



36 komentarzy:

  1. Acha ,to Ty na wywczasach.I jeszcze lekturę polecasz..Fajnie,że polecasz,i fajnie ,że na wczasach..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety Reniu, nie na wczasach:)) Ten grajdołek to taka literacka przenośnia bo mi pasowało do tekstu:)))

      Usuń
  2. Może i ten grajdołek to tylko przenośnia, ale za to jaka piękna, taka polska, i taka zaściankowa. W naszym polskim grajdołku można było "balować", grać, kopulować, obiadować i nawet spać. I komu to przeszkadzało? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktem jest, że tradycja grajdołkowa jest czysto polska:)) Nie wiem skąd ta nazwa bo przecież można by powiedzieć po prostu "dołek". Nie wiem czy grajdołki jeszcze ktoś kopie bo teraz modne są parawany...Wrrrr....
      Niech powrócą grajdołki i grajdoły!

      Usuń
    2. Prawdopodobnie "grajdołek" pochodzi od dołka przeznaczonego do gry w brydża - w dołku może karty nie są narażone na rozrzucenie przez wiatr. Z czasem zaczęto tez dołki stosowac do innych celów.
      allensteiner

      Usuń
    3. Acha, czyli "grajdołek" od grania w dołku? Nie pomyślałam o tym bo nigdy w nic nie grywam na plaży. Ale żeby zaraz "w brydża"? Tak z górnej półki?

      Usuń
    4. Gra w karty pasuje, a jeszcze bardziej w brydża, bo wiadomo, że w brydżu punkty zapisywane są na górce i na dołku.
      A dlaczego tylko brydż? To proste, dawniej do wód jeździły tylko prawdziwe elity, oczywiście grające w brydża.

      Usuń
    5. Przed wojną na plażach nie bywali ci, co grali w tysiąca lub w durnia
      allensteiner

      Usuń
    6. Bardzo inteligentna interpretacja sytuacji plażowo-karcianej.
      Jak to tylko elity na plaży? A wczasy FWP to dla kogo? Robociarskie przecież i to towarzystwo rżnęło /zauważ karciany slang/ w tysiąca albo zechcyka:)))

      Usuń
    7. Łłłłłłłaaaa... Przed wojną... Tak daleko wstecz nie sięgam.
      A "grajdoł" przedwojenny jest?

      Usuń
    8. Teraz to się nazywa parawaning.

      Usuń
    9. Nie jestem pewien, czy grajdoł jest przedwojenny, czy korzeniami sięga jeszcze dalej, ale wiem, że w PRL grajdoł funkcjonował na zasadzie "mój ci on jest". Dobrze wykopany i zbudowany od fundamentów grajdoł przechodził na własność wczasowicza, i biada temu, kto tego nie uszanował!
      Allensteiner ma rację, elity nie grywały w durnia, ale ... dla szlachetnie urodzonych, których mózg był raczej pospolity, wymyślono łatwiejsze gry, takie jak: remibrydż czy preferans, które sprytnie udawały brydża.
      Anzai

      Usuń
    10. AlEllu, czy Ty mogłabyś spać jak ja "pracuję" na blogach? ;)

      Usuń
    11. Nie da się spać, gdy tak głośno "pracujesz", Andrzeju Rawicz. :)))

      Usuń
    12. Nie znoszę grajdołów. Przeciwnie, muszę przebywać na podwyższeniu, aby mieć na wszystko oko.

      Usuń
    13. O, Mistrzowie manowców! Ja tu straszę kryminałem z udziałem KGB a rozmowa toczy się o grajdołkach i karcianych grach:)))
      Najlepszy to dowód w jak spokojnych czasach żyjemy i mroczne wspomnienia wojny to już dla nas daleka, daleka przeszłość. To bardzo pozytywny wniosek, prawda?

      Usuń
    14. Moja teoria na temat kopania grajdołów jest taka:
      nad polskim Bałtykiem wieją silne i lodowate wiatry nawet gdy słońce świeci a więc korzystanie zeń /tego słońca/ bez ochrony przed zimnym wiatrem, który dodatkowo obficie sypie piaskiem , staje się niemożliwe. Grajdołki zastąpiono parawaningiem bo człowiek wraz z rozwojem cywilizacji staje się leniwy a kopanie traktuje jako czynność poniżej jego godności. Łatwiej wetknąć w piasek kijek z kolorową szmatką.
      Nikt nie baczy na estetykę plaży, która wygląda koszmarnie w tych parawanach.
      Grajdoły były ekologiczne i estetyczne, samousuwalne po sezonie. Ach ta cywilizacja, wszystko psuje!

      Usuń
    15. alEllu, na takich plażowych wyniosłościach zmarzłabyś na kość z powodów które wyjaśniam powyżej:)))
      Jeżeli już musisz mieć "oko na wszystko" to proponuję grajdołkowy peryskop!

      Usuń
  3. Nie całkiem dawno, w porze letniej spacerowałem nad Motławą. Wspominając te czasy zastanawiam się, czy na gdańskim Starym Mieście są obecnie czynne po godzinie 18:00 jakieś publiczne toalety? Ale w polecanej książce odpowiedzi na to pytanie zapewne nie ma...
    allensteiner

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma nic o toaletach. Zauważ, że bohaterowie powieści , zwłaszcza sensacyjnych,rzadko, a właściwie nigdy nie korzystają z toalet. Często jedzą, piją, śpią, kochają się/bardzo często!/ a sprawy fizjologicznego wydalania są pomijane. Dobrze, że zwróciłeś uwagę na ten problem:)

      Usuń
    2. Z szacunkiem dla Ciebie, ale wolałbym, by to zauważyły władze Gdańska.
      allensteiner

      Usuń
    3. Oczywiście, że lepiej aby to władze Gdańska odpowiadały za toalety - nie będę im w tym przeszkadzać:))

      Usuń
  4. Życzę Ci tego grajdołka w dosłownym tego słowa znaczeniu, czyli kupy piachu pośród szumu fal
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:)) Może się to wydarzyć, ale dopiero po... Wiadomo po czym, prawda?

      Usuń
  5. Ja również nie wyruszam na wypoczynek bez dobrej lektury! Dzięki za propozycję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam nowego gościa:))) Rozgość się, proszę i poczytaj:)

      Usuń
  6. Klik dobry:)
    Czytanie na plaży??? O nie! Co to to nie! Na wakacjach lubię obserwować, chłonąć wszystko, co dookoła mnie, a nie siedzieć z nosem w książkach.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, jaka chłonna! Jak gąbeczka:)))

      Usuń
    2. Pewnie dlatego mnie wyciskają. ;) :)))

      Usuń
    3. Zapewne ściskają z miłością:))

      Usuń
  7. Wakacyjne lektury przy wybornym, wieczornym piweczku! Warto żyć!
    uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto! Z tym, że zamiast piweczka poproszę białe, pół-wytrawne, zmrożone wino:)))

      Usuń
  8. Ha! Tupot białych mew i ... i te wspomnienia ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lilko, filmik świetny. Przeraziły mnie tylko śmieci w morzu w ostatnim kadrze. Naprawdę tyle tego pływało przy brzegu? Jakoś nie pamiętam.

      Usuń
  9. Czuj ! Czuj ! Czuwaj !
    Ponieważ byłem "nomenklatury"=tak to nazywano korpus pracowników zatrudnianych w administracji i gospodarce narodowej.
    W związku z tym, że nasi partnerzy z państw zachodni przeważnie lubili chwalić się swymi miejscami zamieszkania i i najbliższą rodziną, więc władze starały się by nam zapewnić odpowiedni komfort mieszkaniowy.
    Otrzymałem więc domek z ogrodem. Ponieważ w PRL-u nie znało się dnia ani godziny,więc go nie wykupiłem .
    Taka ciekawostka: po przejściu na emeryturę oddałem zarówno dom jak i działkę właścicielowi czyli Urzędowi Mista
    Ponieważ postanowiłem przejść do Domu Kombatanta i Pioniera.więc obiekt ten oddałem władzom miejskim również przekazałem go protokółem zdawcczo - odbiorczym
    Chyba po miesiącu zadzwonił do mnie V-ce Prezydent Miasta z zapytaniem jak mają przekazać mi pieniądze.
    Okazało się, że jest to różnica między wartością przejętą a przekazaną i było to kilkadziesiąt tysięcy.
    Wracając do wypoczywania. Najbardziej lubiliśmy z Żoną, właśnie w pokoju bibliotecznym, leżąc na grubym dywanie kowarowskim przy palącym się kominku
    z kawą i lampką wina lub koniaku gruzińskiego.

    Na prośbę szefostwa Studio Opinii napisałem taką minii opinii o aktualnym dziennikarstwie polskim. Okazało się, że ta opinia nie doszła, więc muszę poszperać wi wirtualnym świecie.
    Właśnie dziś wróciłem z badań w Instytucie Onkologicznym.
    Okazuje się, że komórki tego nie chcianego "gościa" są i czekają kiedy mnie zaatakują.

    Serdeczne pozdrowienia dla Druhny Bety i gości tego Blogu Mirek




















































    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czuj, czuj, czuwaj! Miło, że jesteś:))
      Nadzwyczaj uczciwy z Ciebie człowiek i obywatel. Ciekawa jestem jak wielu było Tobie podobnych i tak uczciwie rozliczających się z powierzonego majątku. Dziś słyszę od rana o projekcie zmniejszania emerytur byłym pracownikom SB. Chodzi o kwotę około 1000 zł miesięcznie. Taka jest różnica miedzy średnią emeryturą "esbecką" a średnią dla pozostałych emerytów. Mam mieszane uczucia pod tym względem.
      Wypoczynek na dywanie jest super ale raczej jesienią i zimą... Latem nie ma jak łono natury!
      Ten Twój "niechciany gość" niech się trzyma z daleka jak najdłużej i Druha nie tyka! Czuwaj!

      Usuń

Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:

Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:

- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.

- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga

Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.