niedziela, 9 października 2016

Chwilowe i przelotne zamulenie



       
foto własne Bet
Jestem jakaś taka zamulona… Nic mi się nie chce… Wszystko szare... Dzień snuje się jak babie lato w moich donicach z wrzosami, z tym, że nawet błysku w nim brak bo słońce też jest „zamulone”. Ech, w peerelowskim czasie taki dzień nazwano by  „gastronomicznym”.  

W chwilach niepogody, na smuteczki i niepowodzenia recepta była prosta: ”Seta i galareta” albo „lorneta”. Współczesnym czytelnikom wyjaśniam, że pod tym kryptonimem kryje się kielich 100 g wódki czystej oraz galaretka z nóżek na zagryzkę. W lokalach gastronomicznych obowiązywał system sprzedaży wiązanej: Do alkoholu przymusowo  serwowano zakąskę. Miało to niwelować „zgubne skutki picia wódki”. Ale chyba kiepsko niwelowało bowiem niemal każdego ranka w tramwaju wiozącym lud pracujący do fabryk można było wyczuć alkoholowe opary w wydychiwanym przez ów lud pracujący powietrzu. Czyżby „gastronomiczne” dni bywały wówczas codziennością? Być może w świecie dorosłych i w niektórych środowiskach tak się działo. Moje radosne i szczęśliwe peerelowskie dzieciństwo wolne było od alkoholowych doświadczeń więc się nie wypowiadam.

Wypowiem się natomiast w kwestii sposobu leczenia objawów chandry jaki zapamiętałam z kącika poradniczego młodzieżowego pisemka „Filipinka”. Pewnego razu wypisano tam tłustym drukiem, że: „Najlepszym sposobem na leczenie swojej chandry jest cudza chandra”. W sensie, że gdy przejmujemy się kłopotami innych, nasze własne idą w zapomnienie. Teraz wiem, że warunkiem powodzenia tej metody jest wysoka zdolność współodczuwania oraz więź emocjonalna z osobą, której staramy się pomóc. Takich to porad udzielała „Filipinka”. Jak to się ma w porównaniu do treści współczesnych młodzieżowych pisemek pozostawiam do oceny czytelnikom.

Ale, ale, wracajmy do „zamulenia” współczesnego. Jak to leczyć pomijając niemodną obecnie terapię alkoholową? Niektórzy nie podążają tak ochoczo za modą i pozostają przy metodzie retro odwiedzając Drink Bar albo inny tam Pub. Niektórym dobrze robi rozmowa z kimś kochanym oraz niezwykle dobra i oczekiwana nowina! Takie wydarzenie koi nie tylko duszę, ale także obolałe i niezupełnie zdrowe ciało. Jeszcze wczoraj zapowiedź rychłego umierania, a już dziś radosne przygotowania na przyjęcie gości bowiem oto wiadomość, że: „Ślub, ślub ukochanego wnuka wreszcie się odbędzie! Za dwa lata wprawdzie, ale skoro brylant zabłysnął na panieńskim paluszku to nie czas na słabość. Jest motywacja, jest radość! Zamulenie i choroba precz!

Dodam na zakończenie, że niektórym chwilowo zamulonym osobom, stan poprawia się znacznie po odwiedzinach na zaprzyjaźnionym blogu. Nie powiem, na którym. Ciiiii…

Zamulenie, a kysz! 

PS napisane na podstawie autentycznych wydarzeń z dnia 8 października 2016



33 komentarze:

  1. Klik dobry:)
    A po tej "lornecie" nie robi się jeszcze większe zamulenie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm... Pewnie tak, ale "chwilowe zamulenie" ustępuje. Ciąg dalszy jest poza tematem notki:))))

      Usuń
    2. Znam takich, co chwilowe zamulenie wyleczyli, ale nabawili się zamulenia długodystansowego.

      Usuń
    3. To całkowicie inny temat. Długodystansowcy to nie moja działka:))

      Usuń
  2. U mnie zamulenie bywa w pochmurne dni. Wystarczy promyk słońca, lub światło żywego ognia /kominek, świece, lampiony/, ale najlepsze lekarstwo jest to z "Filipinki".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie chciałam zwrócić uwagę na edukacyjną rolę pisemka dla dziewcząt. Minęła epoka a ja pamiętam problem tam poruszony. Pamiętam całe opowiadanie poświęcone wzajemnym leczeniu chandry u nastolatek. Chyba musiało być ważne i dobrze podane skoro tak zapadło w świadomość?

      Usuń
    2. Wtedy nastolatki miewały chandrę, dzisiaj wpadają od razu w depresję ;). Inny materiał, inna skala problemów.
      Chciałabyś wyleczyć swoją chandrę moją chandrą?
      Służę uprzejmie! :)))

      Usuń
    3. Bardzo dziękuję za ofertę ale pozwolę sobie nie skorzystać bo chandra nie moja jest! Jestem tylko opisywaczem tego co wokół mnie się dzieje:)) Ja tryskam optymizmem i chętnie opryskuję nim otoczenie. Prysk, prysk!

      Usuń
  3. No i co ja mam z moim "zamuleniem" zrobić? Trwa już jakies dwa tygodnie i nie mogę dojść do siebie.... Czytuję inne blogi na zasadzie terapii rozweselajacej, (życie jest przecież piękne, pomimo chmur), lub na zasadzie terapii empatycznej (ten to ma dopiero przechlapane..), ...i nic... Na myśl o "lornecie" robi mi się niedobrze, ale najgorsze jest to, że zapach farb powoduje migreny....
    Pomocy!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja u siebie też ostatnio pisałam o chandrze, bo bardzo mi dokucza. Dobrze więc cię rozumiem. Pozdrawiam i życzę słońca :). Za oknem i w duszy.

      Usuń
    2. Maradag, a próbowałaś wydobyć się z tej holenderskiej depresji tak jak radziłam? Hyc na drabinkę!

      Usuń
    3. Acha, a zamiast farb może by użyć ołówka i kredki? Ha?
      Dość leniuchowania, do roboty!

      Usuń
  4. U mnie na taką pogodę mówiło się "barowa", ale o to samo chodzi, prawda? Przekażę mojej przyjaciółce Ani, które całe lata była naczelną Filipinki, twoją opinię o tym piśmie i poradach w nim publikowanych. Na pewno się ucieszy. A co do obecnego poradnictwa w pismach dla młodych, mam tylko jedno określenie: brrr. Na koniec wiadomość o rychłym ślubie wnuka - bardzo zazdroszczę. Ja o wnukach tylko sobie marzę. Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak barowa = gastronomiczna:)))
      Panią Redaktor z Filipinki proszę pozdrowić jak najserdeczniej. Całą nastoletnia młodość czerpałam wiedzę i inspiracje z tego pisemka. Do dziś pamiętam wiele artykułów, zdjęć i porad. Opowiadanka zamieszczane w gazecie miały zawsze wyraźny dydaktyczny cel, ukrytą myśl i dawały do myślenia młodym głowom.
      Acha, gwoli ścisłości: zamulenie oraz wnuk - nie moje! Ja tylko opisuję rzeczywistość wokół.

      Usuń
  5. Już pozdrowiłam, ucieszyła się jak dziecko, bo wciąż ma sentyment do TAMTEGO pisma :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się cieszę z tego kontaktu:)) Może jakieś wspomnienia z tamtego okresu pracy przy redakcji Filipinki? Chętnie opublikuję na tym blogu tekst autorstwa Pani Redaktor z Filipinki. Toż to kultowe pisemko naszej dziewczęcej młodości!
      Proszę, przekaż moją propozycję.

      Usuń
  6. Przekażę jej z przyjemnością :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj Beatko :)
    A ja nie mam czasu na chandrę :) Każdy dzien przynosi coś nowego. A to wycieczka do gospodarstwa agroturystycznego, w następnym dniu 20-ka pięciolatków siada do stołu i robi sałatkę owocową. Nawiasem mówiąc była rewelacyjna :) W czwartek robiliśmy kompoty z jabłek, a za dwa dni robimy ciasto marchewkowe /sic!/.
    Jedna z mam pojechała na szkolenie i co sie dowiadujemy od syna? Że MAMA JEST WYJECHANA :):):) Logiczne? No pewnie, że tak. Skoro mama pojechała na szkolenie to jest WYJECHANA:)
    Pozdrawiam :)
    Elżbietka 53

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elżbietko, znakiem tego, na chandrę dobrze robią kontakty z pięciolatkami oraz sałatką owocową. Niech czytają to wszyscy chandrowicze i depresanci.
      Wyjechana mama? Super:)))

      Usuń
  8. Też jestem byłą,stałą kiedyś, czytelniczką "Filipinki". Uwielbiałam czytać i zbierałam kolejne egzemplarze. Często ktoś pożyczał ode mnie te gazety,wracały pomięte i ja je pracowałam, by wyglądały nienagannie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Prasowałam!!! Głupi komputer decyduje za mnie co mam napisać!!! Przepraszam i serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, tajemnazapisko:)))
      No popatrz, kto by dziś pomyślał o prasowaniu gazet? My to mieliśmy ciekawą młodość! Ja dorastałam z Filipinką, wszystkie młodzieżowe problemy przeżywałam na artykułach publikowanych w tym piśmie. Do dziś pamiętam tytuły i treść tych czytanek. Wszystkie były mądre. Kiedyś nawet napisałam list do redakcji z prośbą o poradę w sprawie urody. Dostałam odpowiedź! Do dziś pamiętam treść tej porady:)))
      Odpozdrawiam równie serdecznie.

      Usuń
  10. Gdy się człowiek robi starszy
    wszystko w nim powoli parszy-
    -wieje.
    Ceni sobie spokój miły
    i czeka aż całkiem wyły-
    sieje.

    Ale:
    Na stacji Chandra Unyńska
    gdzieś w mordobijskim powiecie
    telegrafista Piotr Płaksin
    nie umiał grać na klarnecie.

    No to może nauczcie się grać na klarnecie?...

    Mam nadzieję, że autorów tych fragmentów nie muszę podawać...
    allensteiner

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zwykle celnie i dowcipnie:)) No i jak tu mieć chandrę w takim towarzystwie?

      Usuń
  11. Bardzo niepokoją mnie chandry moich bliskich. Jesu - artyści są tacy trudni. Zamulenie jesienne. Też mnie dopadło. Objawia się kompletnym nicmisieniechceidlaczegomamisięchcieć. Postanowiłam,że dzisiaj mi przechodzi a tu taka smutna wiadomość. I nieopatrznie weszłam na komentarze na onecie przy wiadomości ,że Wajda nie żyje...ech

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, najlepsi odchodzą i strach pomyśleć kto po nich zostanie...
      Ech, szkoda, szkoda, szkoda... Jedyne pocieszenie, że pozostawił wiekopomne dzieła. Nie będzie zapomniany.

      Usuń
  12. Mam chyba szczęście. Pełne słońce toleruję tylko w wyjątkowych sytuacjach, gdy jestem nad wodą, w ciągłym ruchu, albo w zacisznym cieniu. Każdy promyk słońca, który wdziera się do mieszkania wyganiam roletami, żaluzjami, i czym się da. A ten okres jest dla mnie całkiem, całkiem, szkoda tylko, że liści coraz mniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie lubić słońca? Jak można! Z czego robisz sobie witaminę D?
      Jesteś Jesienny Pan.

      Usuń
  13. Ja tam wybieram nostalgiczne winko w piątkowy wieczór.Zawsze z żoną

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam wątpliwości jakie towarzystwo i jaki rodzaj terapii wybierasz:))) Miłych wieczorów piątkowych dla Państwa.

      Usuń
  14. Z okazji Dnia Edukacji życzę byłym, aktualnym i przyszłym nauczycielom szczęścia, zdrowia i słodyczy. No i nie martwcie się, wszelkie inne profesje też mają swoje plusy, nie tylko dodatnie, ale też ujemne...
    allensteiner

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, jak miło! Dziękuję bardzo za życzenia. Uzupełnię, że chodzi nie tylko o aktualnych i przyszłych, ale również byłych oraz byłych i aktualnych nauczycieli:))) Taka mieszanka mi wyszła, ale ten ostatni epitet "byłych i aktualnych" mnie właśnie dotyczy. Zapraszam wieczorem bo będą aktualne narzekania:)))

      Usuń

Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:

Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:

- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.

- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga

Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.