okolice zamku Czocha, foto Bet |
Byłam na wycieczce. Wyprawa
od samego początku zapowiadała smaczek dawnych, pracowniczych benefitów
oferowanych przez zakłady pracy. Współcześnie działający Związek Zawodowy
świetnie zorganizował i dofinansował w stopniu znacznym wyjazd krajoznawczo-integracyjny
do Polskiej Doliny Loary położonej na Dolnym Śląsku. Tą bajkową nazwą określa
się unikatowe zbiorowisko zabytkowych zespołów pałacowych i zamków, między
innymi Wojanów i Staniszów. Tak brzmiał tytuł wycieczki. W rzeczywistości
zaproponowano nam zwiedzanie zamku Czocha jako słynnej gwiazdy filmów i seriali
oraz coś dla ducha czyli Sanktuarium Maryjne w Krzeszowie. No, cóż – bez miejsc
świętych nie ma dziś wycieczki? A może tylko taki plan zyskał akceptację
obecnej, jakiejś tam „Centrali”? Nie ma co narzekać bo od zwiedzania pałaców
może się „przewrócić w głowie”, a święte miejsce w Krzeszowie warte obejrzenia
– prawdziwa perła baroku. Przepych złota i marmurów, alabastry i kryształy
żyrandoli… Pośród tego bogactwa wszędobylskie pulchniutkie aniołki, a w ołtarzu
głównym maleńki, najmniejszy na świecie /60x40 cm/ cudowny obraz Maryji z
Dzieciątkiem. W sąsiednim kościele św.
Józefa można zobaczyć niespotykany nigdzie indziej wizerunek zacnego Józefa we
flamandzkim kapeluszu oraz Maryję w
makijażu, ubraną w dość frywolną suknię i równie fantazyjny kapelusz. Taką
wizję Świętej Rodziny miał dolnośląski twórca, uznany mistrz malarstwa.
Niestety, fotografii nie mam bowiem jestem nietypowym zwiedzającym: Chłonę
wrażenia chwili uchem i okiem – nie dokumentuję pstrykiem. Taki mam feler.
Sanktuarium w Krzeczowie, foto Bet |
ołtarz główny Sanktuarium w Krzeczowie |
No i tak mi jakoś wyszło, że relacjonuję wydarzenia w
odwrotnej niż by należało kolejności. Krzeszów i benedyktyński obiad to był
ostatni punkt naszej wycieczki. Potem już tylko autostrada i podziwianie z
dużej oddali górującej nad Wrocławiem wieży Sky Tower oraz pogodnego nieba.
Drrryyyy…Drrr…Drr…Stop. Cofam maszynkę wspomnieniową i
opowiem o wcześniejszej wizycie w zamku Czocha. Budowla znana z filmowych
opowieści „Gdzie jest generał” , „Tajemnica twierdzy szyfrów” i chyba jeszcze
kilku innych. Nie będę odkrywcza gdy powiem w tym miejscu, że telewizja kłamie.
Na ekranie zamek Czocha wydawał się ogromnym trudno dostępnym zamczyskiem z
obszernym dziedzińcem. Do zamku prowadziła leśna droga wijąca się nieomal na
dnie wysokiego wąwozu. W rzeczywistości to dość zgrabny i łatwy do ogarnięcia
wzrokiem zameczek z bardzo obskurnym i zaniedbanym parkingiem. Głęboki i srogi wąwóz
to zwykła leśna droga biegnąca u podnóża pagórka. Na brzydkim i błotnistym acz
płatnym parkingu zdjęcia nie zrobiłam z litości. A zamkowi za to jak
najbardziej tak, bo ładny. Zamek oblany jest wodami spiętrzonej niebotyczną
zaporą rzeki. I ja tam byłam, niezliczonej ilości schodami w górę oraz w dół
chodziłam, na wieżę widokową zamku po schodo-drabinie wlazłam, a co zobaczyłam
to i pokazuję.
zamek Czocha, foto Bet |
niebotyczna zapora na jeziorze Leśniańskim obok zamku Czocha, foto Bet |
Jeszcze kilka zdjęć z Krzeszowa - ośmielona zainteresowaniem zdjęciami wnętrz sakralnych odważyłam się pokazać resztę moich nieudolnych fotografii.
Ołtarz główny w kościele Św.Józefa, foto Bet |
Maleńkie organy w kościele Św.Józefa, foto Bet |
Barokowe sklepienie Sanktuarium MBŁ, foto Bet |
Wielkie organy w Sanktuarium MBŁ, foto Bet |
Zapowiadane w tytule
notki elementy minionej epoki ukażą się w pełnej krasie w następnym odcinku. W
tej części opowieści na wyróżnienie pod tym względem zasługują:
- wstępna przemowa Prezesa
Związku Zawodowego w stylu: „Koleżanki i Koledzy…” oraz zapowiedź wieczorku
integracyjnego w dniu następnym
- parking przy zamku Czocha
- kompot do obiadu
- częste westchnienia Pani
Przewodniczki: „Tu były organy i marmury, które dziś zdobią kościoły
warszawskie lub gdańskie… A te zabytkowe budynki w centrum miasta rozebrano,
aby pozyskać materiał do odbudowy Stolicy… Obrazy i cenne dzieła sztuki
stanowiące wyposażenie tutejszych kościołów wywieziono do Polski Centralnej…”
Widać wiele zaniedbanych budynków i pozostałości powojennej prowizorki.
karczma wiejska, foto Bet |
I
tak to było. Ziemie Odzyskane ograbiano traktując ich zasoby jak wojenne łupy. Trochę
mi wstyd było tego słuchać więc opuszczam głowę i zamykam część pierwszą
opowieści.
Ciąg
dalszy nastąpi…
Tak było .Ciekawie opowiadasz..
OdpowiedzUsuńO tych "grabieżach" na Dolnym Śląsku wiedziałam wcześniej jakkolwiek niewiele o tym mówiono i pisano. Co innego jednak wiedzieć a co innego zobaczyć na własne oczy.
UsuńPięknie! A z "grabierzy" najbardziej szkoda mi kamieniczek... Tych juz się nie odtworzy..
OdpowiedzUsuńCzekam na część drugą
Masz rację, rozbiór kamieniczek to była zbrodnia. O ile można jeszcze zrozumieć wywożenie dzieł sztuki z kościołów - brak zabezpieczeń i niepewność co do dalszych losów tych ziem - o tyle demontaż zabytkowych kamienic to była zbrodnia na żywym ciele tych miast.
UsuńTa zbrodnia była w ramach "cały naród buduje swoją stolicę".
UsuńDokładnie tak.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńSpodobała mi się wycieczka z elementami minionej epoki. Szczególnie kompot i karczma wiejska.
Pozdrawiam serdecznie.
No to miło, że się spodobało. Karczma jest nieczynna i widziana tylko z okna autokaru więc zdjęcie pstryknięte byle jak.
UsuńKompot był nomen-omen boski bo gorący:))
Będzie jeszcze o tym napoju w części drugiej.
Słyszałam, że w zamku Czocha przez jakiś czas mieszkali uchodźcy z Grecji. W sali rycerskiej trzymali zwierzęta gospodarskie, które dokonały dzieła dewastacji.
OdpowiedzUsuńWasza... To te zwierzęta się czochrały...
UsuńPrzeczytałam na zdjęciu, że w karczmie jest coś, co się nazywa "Pi O". :)))
OdpowiedzUsuńAle na pewno nie ma nic wspólnego z pewnym świętym Ojcem.
UsuńAle na pewno nie ma nic wspólnego z pewnym świętym Ojcem.
UsuńOd soboty przeglądam sobie te krzeszowskie zdjęcia i wspominam czasy z lat 60/70 ub.w., gdy właśnie tutaj rozpoczynałem przygodę z fotografią dokumentalną. Minęło pół wieku i widać, że chociaż wnętrza wypiękniały (szkoda, że głównie na jarmarczną modłę) to jednak obiekty nie straciły nic ze swojej atrakcyjności i chyba zachowały minione klimaty.
OdpowiedzUsuńPS. Dziękuję za wyrażenie zgody na publikację Twoich zdjęć na moim blogu.
Zdjęć mam mało bo jak wspominałam skupiłam się na "chłonięciu" za pomocą osobistych zmysłów. Ponadto wiem, że zdjęcia w moim wykonaniu są więcej niż niedoskonałe a zainteresowani mogą wyklikać sobie profesjonalne obrazy na stosownej stronie www.
UsuńJeśli te niedoskonałości na coś się przydadzą to tylko miło mi będzie.
Wnętrza Krzeszowskie są wspaniałe, świetnie zakonserwowane, odnowione i aż dziw, że nie "rozgrabione" w powojennym czasie.
50 lat temu ja też przez pierwszych parę godzin pobytu w tym klasztorze nie byłem w stanie robić zdjęć, bo to co zobaczyłem szokowało. Klasztorem opiekowali się Cystersi, może dlatego nie był taki zniszczony. Ale w latach 70' włamywacze wynieśli sporo łupów. Opisałem to zresztą tutaj:
Usuńhttp://foto-anzai.blogspot.com/search/label/Architektura
więc można porównać co było 50 lat temu, a czego już nie ma. ;) ☺
A zdjęcia super, bo w kolorze, więc sobie odświeżyłem wspomnienia.
moje zdjęcia są sprzed 25 lat, też już niezłe ruinki były ...
Usuńlecę zobaczyć Twoje Anzai
Chcieliście to macie! Dołożyłam zdjęć skoro takie jest zainteresowanie. Wstydziłam się je dać wcześniej z powodu jakości. Wnętrza jest bardzo trudno dobrze fotografować.
UsuńPewnie, że jest zainteresowanie. Nie rozumiem, dlaczego od razu tego nie zrobiłaś, tylko pożałowałaś nam zdjęć.
UsuńKtoś, kto był wcześniej, może nie zauważyć, jeśli wróci tylko po odpowiedź na swój komentarz, o!
Jak to? Tego bloga nie czyta się "na okrągło" rano i wieczorem? Hi,hi,hi...
UsuńNo właśnie w tym zaczytywaniu się można przegapić nowe zdjęcia.
UsuńNooo Bet. I Ty chciałaś ukryć te zdjęcia przed nami?! Patrzę już na nie parę godzin i porównuję z innymi "wyguglanymi" i swoimi zdjęciami. Niestety zauważam, że wiele szczegółów zginęło, a inne przybyły. Mam nadzieję, że jak to robiła Malinka, to będzie tylko czysty zysk.
UsuńW Krzeszowie byłem kilka razy, ale nie miałem sprzętu, wtedy potrzebne były specjalne lampy (flesze za słabe), statywy i filtry. Pamiętam, że w 1967 r. teren klasztoru był ogrodzony (chyba jakąś żelazną kratą). Po lewej stronie stało coś w rodzaju przybudówki, zakrystii, gdzie była cała administracja. No i było trochę więcej bardzo starych drzew.
No, to już wiem dlaczego "Posiaduszek" Anzai nie odwiedzi. Woli klasztory od roboty, która u mnie czeka. ;)
UsuńPosiaduszek zapewne oczekuje aż odsłonisz te okna i będzie mógł podziwiać zawartość pomieszczeń😆
UsuńHa, podobno chłoniesz a nie pstrykasz, a proszę jakie piękne foty zamczyska stosownie podpisane autorką nam tu pokazujesz. Zamierzam latem obejrzeć ten zamek i jak sie uda - kilka innych z polskiej doliny Loary. Pozdrowienia ślę
OdpowiedzUsuńDo piękności tym zdjęciom daleko, ale taki ze mnie "pstrykacz":))
UsuńKainę polskiej Loary polecam uwadze i jestem tym regionem "zarażona". Trzeba tam wrócić i ponachłoniać się do syta:))
Zdjęcia rewelacyjne !
UsuńA zamków i zameczków u nas ci nasiało, jak psów. jeszcze trochę do uratowania jest .
Malinko, a może zorganizujesz dla nas wycieczkę szlakiem Malinowych Zamków?
UsuńTak, tak! Malinko - do dzieła!
UsuńObecny-chętny!
UsuńBardzo, bardzo przepraszam, że odbiegam od tematu tekstem tej piosenki:
OdpowiedzUsuńGdy musisz wstać,
choć tulisz tak pod głową obłoczek snu
i słów tyle znasz uczonych cicho przez noc,
a tu dzień wstaje już kolorowo - witaj!
Gdy musisz wstać,
bo słońce już zawiesza na szczytach wież
poranny swój żar i rusza cień w długi marsz,
wokół drzew krząta się ptaków rzesza - witaj!
Zacznij od Bacha, nim słońce po dachach
zeskoczy, jak kot po nocy ćmej...
I zacznij od Bacha, gdy w progu się waha
ktoś, kto winien wejść, a może nie..
Nigdy w życiu nie spotkałem się z wielpkrotnym wykonawcą swych tekstów z takim uczuciem i swobodą
ech, to była ulubiona piosenka mojego pierwszego w życiu szefa . Poważny, starszy pan, którego się bałam ... przystawał bza naszymi deskami, sprawdzał co też kombinujemy i często śpiewał ...
UsuńDruh Mirek wspomina piosenkę tak mistrzowsko wykonywaną przez zmarłego dziś artystę... Zbigniew Wodecki już tego nie zaśpiewa... Dziękuję za ten, bardzo aktualny wtręt.
UsuńDziękuję artyście Wodeckiemu za wiele wzruszeń przy jego piosenkach.
To była Jego pierwsza piosenka a wykonał ją w radiu w studiu warszawskim.
UsuńWłaściwie to nie pamiętam dla czego nie wykonał jej w radiu krakowskim.
Zapewne siła przebicia Warszawy była jak zwykle większa. Karierę można było robić tylko ze Stolicy.
UsuńWszyscy dziś wspominają postać tego artysty.
oooooo - Bet !!!! prawie padłam i zemdlałam , toż wpadłaś w sam środeczek "mojego" Krzeszowa , ech od 90-tych lat tam projektuję, jak w gospodzie między Bazyliką a Józefem obiad jadłaś to moja "robota" :) to była stara, rozwalająca się wozownia, stał karawan, łaziły myszy, a belki mogły spaść na głowę ... teraz to nawet za przeproszeniem strudzony pielgrzym siusia ma gdzie zrobić ... jak sobie patrzyłaś na elewacje to tylko Józef nie mój, cała reszta moja, i bazylika i Klasztor i Dom Opata, zanudzam u siebie o tym od lat a tu - tym razem BET napisała !świat mały jest jednak :)
OdpowiedzUsuńNie masz pojęcia Bet jaki pyszny chleb pieką siostrzyczki, projektowałam wnętrze klasztoru, to często tam jeździłam, czasem wracałan z "łapówą" czyli chlebem ... a piec chlebowy stary, jeszcze barokowy, dał się wyremontować ... szkoda, że projekt się skończył, takiego chleba nigdy potem już nie jadłam. kupić się nie da , bo tylko tak, dla siebie pieką
Siostry gotuję i pieką, produkują różności kulinarne bo w ten sposób utrzymują się i chyba cały klasztor. Jest ich tam teraz tylko kilka i walczą o przetrwanie.
UsuńMalinko, wpadłam nie tylko w "Środeczek" ale i zakochałam się w Dolnym Śląsku! Jeszcze tam wrócę!
Usuńprzy okazji trochę prywaty :)
OdpowiedzUsuńzałożyłam kiedyś blog z projektami, na tym blogu, po prawej stronie znajdują się obiekty, o których Bet pisze. Po kliknięciu w obrazek rozwija się wpis, historia obiektu, stare zdJęcia, coś z projektowania. Pod hasłem Wozownia otworzy się gospoda, w której Bet sobie "obiadowała" W klasztorze można zobaczyć to, czego normalnie się nie ogląda :)
http://ajakbiuroa.blogspot.com/
:)
Malinko, obejrzałam wozownię to nie tam obiadowałam. W wozowni stałam w długiej kolejce do WC:)))
UsuńObiadem podejmowały Siostry w swojej klasztornej gospodzie - po wyjściu z Sanktuarium kierowaliśmy się na lewo.
W Wozowni także jest gospoda i można tam jeść ale my poszliśmy do Sióstr.
Hej turyści! Nie dajcie się zbałamałucić przewodnikom wszelakim,takim i owakim. Klasztor to nie jest dzieło jakiś tam..Oni tylko fundamenty podnieśli i usiedli na d....(mama zabroniła mi używać brzydkich wyrazów..) Prawda jest taka,że to Malinka podniosła ten zapomniany obiekt ku górze go wywindowawszy.
OdpowiedzUsuńCześć Bet!Czochrałem się tam troszeczkę,ale motory wyły z rozpaczy i musieliśmy ruszać. Nie zdążyliśmy zwiedzić,choć nas niezwykle intrygowała ta winna piwniczka("Gdzie jest generał?").Ale tam jeszcze,kurcze,WRÓCĘ!
OdpowiedzUsuńHej Waszku! Gdybym wtedy wiedziała, że stąpam po śladach Malinki...
UsuńNie wiedziałam i zachwycałam się bezosobowo.
Obejrzałam dodane zdjęcia. Jest co oglądać, o! Na kolejną wycieczkę w te strony wpraszam się uprzejmie.
OdpowiedzUsuńNaprawdę się wpraszasz? "No to jadziem, panie Zielonka!"
UsuńMalinko,ja z Tobą to bym nie tylko do Czochy,ale nawet na koniec świata!!!
OdpowiedzUsuńEluniu,jeśli byś potrzebowała przewodnika,to ja do usług jestem,albowiem lubię strasecnie przewodzić uroczym kobietkom..
OdpowiedzUsuńJeśli Szefowa wyrazi zgodę, to czemu nie? :)
UsuńŁo matko jedyna!! Nie śpię,nie dojadam,huragan we łbie..CO POWIE SZEFOWA???
OdpowiedzUsuńA która to Szefowa?
UsuńNo, jak to która? Ta z elementami minionej epoki i zatwierdzona przez egzekutywę. :)))
UsuńCałe szczęście, bo Waszek tu do Malinki wzdycha więc popadłam w wątpliwość:))
UsuńZatwierdzam i wyrażam zgodę w imieniu Egzekutywy.
Waszek wzdycha do wszystkich dziewczyn. Taki to on kochliwy.
UsuńDobrze mi się czytało o miejscach serdecznie znajomych. Dzięki!
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło:))
UsuńSuper artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję i odpozdrawiam równie serdecznie!
Usuń