Ale nie, prawdę mówiąc to latania całkiem mi się odechciało
po wizycie w Muzeum Lotnictwa. A było to tak:
Piękna, październikowa pogoda zachęcała do spacerów a nawet dalszych
wycieczek więc powróciłam na szlak letnich wędrówek w okolice dawnego lotniska w
Czyżynach /czytaj tu Nowa Huta już nie młoda lecz miejscami odlotowa/. Coś mnie tam ciągnęło już od dawna i nie dawało spokoju więc oto
ponownie stanęłam na zabytkowym pasie
startowym czyżyńskiego lotniska w otoczeniu ponad dwustu samolotów, samolocików
i helikopterów oraz śmigłowców. Kolekcja latających maszyn jest tu prawdziwie
imponująca i zawiera wiele unikatowych egzemplarzy pochodzących z różnych
okresów historii światowego lotnictwa. Nawet drewniane samoloty budowane na początku
dwudziestego wieku też tu są!
Z
rozczuleniem przystanęłam obok zasłużonych w polskim rolnictwie śmigłowców i
samolocików rolniczych. Ach, wspomniałam gdy za młodu przyszło mi wzlatać na
tym sprzęcie i posypywać nawozami pegeerowskie pola. Ach, ongiś szczyt techniki
i nowoczesności – dziś pokornie staje w muzeum. Powinnam stanąć solidarnie obok
jako obiekt muzealny towarzyszący lub przynajmniej zrobić wspólne zdjęcie lecz w
popłochu uciekłam! Do samolotu dla ViP-ów!
I tu zrodziła się moja
najsmutniejsza tego dnia refleksja: „Jak można z własnej woli wejść do czegoś
tak małego i z pozoru kruchego jak skorupka”? Z bliska ten samolot pasażerski robi
kiepskie wrażenie. To już solidniej wygląda ten ViP-owski helikopter
zaobserwowany zza krat ogrodzenia bo za późno go dostrzegłam.
Brrr… Tak czy
siak wszystkie obejrzane eksponaty nie zbudowały u mnie zaufania do latania. W
tym sceptycznym nastroju spędziłam chwile południowego pikniku pod wiszącym
skrzydłem jakiegoś radzieckiego samolotu bojowego. Myśli o przebytych przez ten
eksponat powietrznych bitwach nieco
zaburzały smak kawy z własnego termosu. No cóż, historii nie można upiększać tylko
przyjąć z pokorą i podziwem dla dzielności lotników.
Muzealne
samoloty zajmują niewielką część starego lotniska. Aż dziwne, że tyle ich się
zmieściło na stosunkowo małym wycinku lotniskowej przestrzeni. Ale tuż za
płotem pozostały obszar około 35 hektarów, zaprasza jako Lotniczy Park
Kulturowy. No, nie… Na jedną wycieczkę i jeden marny termosik kawy to trochę za
dużo. Trzeba tu wrócić jeszcze raz i zbadać kolejną część lotniska. Jest cel –
jest motywacja!
Póki
co, sił wystarczyło na spacer po przylegającym do Muzeum drugiego parku zwanego
Parkiem Lotników Polskich gdzie pokłoniłam się pięknie przed Pomnikiem Lotników
Polskich poległych na wszystkich frontach II wojny światowej autorstwa
Bolesława Chromego.
Oraz
zrobiłam mały „dyg” w kierunku wbitego w ziemię fragmentu samolotowego
skrzydła. O, tak.
A ja się zastanawiam jak można mieć taki lekceważący stosunek do samolotu dla VIPów? Przecież o tą pokusę rozbił się marszałek sejmu!
OdpowiedzUsuńKto nie ma VIPowskich pokus przeważnie VIPem nie zostaje. Takich lekceważących nie dopuszcza się do grona, o! :)))
UsuńBo Marszałek to odważny facet! Przynajmniej w teorii.
UsuńNaprawdę ten samolot z bliska wydaje się mały i kruchy jak zabawka. A kabina pilota ciasna tak, że pilot głową zawadza o chmury.
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńJednak jakieś zamiłowanie do samolotów masz, skoro wybrałaś się na taką wycieczkę.
Pozdrawiam serdecznie.
Zamiłowanie do pilotów jak najbardziej - ich maszyny już mniej mnie zachwycają:-) No, ale w muzeum pilotów żywych nie ma więc przyglądałam się samolotom. A wycieczka była miła i pouczająca.
UsuńTo trzeba odwiedzać działające lotniska, a nie muzeum lotnictwa, o!
UsuńChyba masz rację:))
UsuńPiękna pogoda sprzyja fotografom.
OdpowiedzUsuńalEllu, jakieś pokusy ViPowskie mam. Niekoniecznie samolotowe:-)
OdpowiedzUsuńJak zwykle piękne zdjęcia :-)
OdpowiedzUsuńJa zobaczyłam wszystko to, gdzie mogłam dotrzeć na nogach i ewentualnie na rowerze. Na dalsze wyprawy brakuje mi... pilota ;-)
To prawda, że dobry pilot bardzo ułatwia zwiedzanie.
Usuń"Panie pilocie! Dziura w samolocie!" Tak w dzieciństwie wołaliśmy widząc przelatujący samolot. Nie zdarzało się to zbyt często więc dla dzieci prawdziwa radość z obserwacji.
Uwielbiam latać samolotem. Śmieję sie, że latanie mam w genach bo z domu nazywałam się Ptak :)
OdpowiedzUsuńOj tak, to sprawa genetyczna jest:)))
UsuńHistoria ostatnich lat pokazuje, że ważniejsze jest wyszkolenie pilotów i rozsądek latających VIP-ów, niż kruchość samych maszyn...
OdpowiedzUsuńZapewne moja uwaga o kruchości to takie "babskie gadanie" i wrażenie chwili - przecież mądrzy konstruktorzy i spece od latania dopuszczają te maszyny do lotu więc Twoja refleksja jest słuszna.
UsuńTak się zastanawiam, czy do tego rolniczego rozsypywacza nawozów to wsiadłaś ze względu na pilota czy troskę o PGRowskie pola?
OdpowiedzUsuńAle mnie rozszyfrowałaś:)))
UsuńA zrzucałaś stonkę na pola z amerykańskim pilotem? ;) :)))
UsuńNiestety, tego program kształcenia rolników nie obowiązywał:-) Oczywiście "niestety" dotyczy znajomości z pilotem a nie ze stójką:-)
UsuńTeż wolę pilotów od samolotów. Boję się latania i dlatego nie pociągają mnie podróże. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMnie pociągają pociągi:-) Chętnie dałabym się pociągnąć gdzieś daleko.
UsuńNo i pięknie pokazałaś Czyżyny. Nie byłem tam do tej pory, więc kto wie czy nie będę.
OdpowiedzUsuńŻyczę miłej wycieczki:))
UsuńCzyżyny... Czy to tam produkowano kiedyś papierosy "Sport"?
OdpowiedzUsuńTakże Giewont oraz Morskie! To była największa wytwórnia papierosów w Polsce. Zakłady Tytoniowe w Czyżynach nadal istnieją i produkują ale już raczej papierosy z ustnikami i filtrami.
UsuńNiestety, ale największą estymą cieszyły się "Sporty" produkowane w Radomiu...
UsuńTak, pamiętam że panowie kupując papierosy prosili o Sporty radomskie. Może lepszy tytoń mieli w Radomiu?
Usuńfajny wpis
OdpowiedzUsuń