sobota, 24 marca 2012

Demoludy


Kraje Demokracji Ludowej, w skrócie Demoludy. Nawet ładne  to przezwisko. Ładniejsze niż, na przykład: Republiki, jak nas niektórzy złośliwcy nazywali, mając na myśli nieformalne Republiki ZSRR.

        Co tam, jak zwał tak zwał, byliśmy Demoludem. Podróżowaliśmy chętnie i łatwo do naszych przyjaciół. Wystarczyła pieczątka w dowodzie osobistym aby przekraczać granice NRD i chyba Czechosłowacji.




 Do Bułgarii, na Węgry i do Jugosławii potrzebna była Wkładka Paszportowa będąca załącznikiem do Dowodu Osobistego. W tych Wkładkach celnicy wbijali pieczęcie oraz robili czasem brzydkie adnotacje… O tym, że tego Pana lub Pani już tu nie chcemy albo, że nie dopełnił jakichś formalności z deklaracją celną i takie tam…

        Wymiana waluty była notowana w specjalnych książeczkach walutowych. Obowiązywały limity, przydziały forintów, lewa, rubli, na osobę. To musiało być ewidencjonowane. Żadnej samowolki! 


        Węgry, Czechosłowacja i NRD wydawały się lepiej od nas rozwinięte gospodarczo, a na pewno lepiej zaopatrzone miały sklepy. Z podróży do Czechosłowacji przywoziło się słodycze oraz odzież dziecięcą. Hitem były dziecinne buciki! Mężczyźni pracujący „na eksporcie” zwozili alkohole inne niż rodzima wódka oraz piwa.

        Węgry były wówczas kolorowe i atrakcyjne  prawie jak Zachód. Eleganckie i bogate wystawy sklepowe, neony i malownicze kawiarenki z pyszną kawą robiły wrażenie. Towarem handlowym były tam perfumy „Być może” oraz bielizna pościelowa często kupowana w ZSRR. Z Węgier przywożono damskie bluzeczki sweterkowe – boucle chętnie kupowane w ZSRR! 

 W drodze do Niemiec Zachodnich zatrzymałam się w Warszawie aby pożyczyć od siostry coś ładnego do ubrania i dokupić co nieco na drogę. Niespodziewanie, w roli kuriera, zjawił się nasz Ojciec z dostawą kawioru oraz papierosów Malboro zakupionych w ZSRR. Miały być sprzedane w NRF, a pozyskane marki posłużyć na zwiedzanie oraz jakieś niemieckie zakupy. Cóż, rodzinka zamieszkała w Niemczech, skonfiskowała towar na własny użytek. Dodając do tego miejscowy szampan wszyscy zabawialiśmy się udając Carringtonów. Właśnie emitowano w Niemieckiej TV serial „Dynastia” , który już oglądałam dużo wcześniej w Polsce. Błyszczałam wiedzą podpowiadając kolejność serialowych wydarzeń – rodzinka podziwiała moją znajomość języka. Z niedowierzaniem kręcili głowami zajadając radziecki kawior dużą łyżką:
-hhmmmm… tacy Ukraińcy, a kawior mają w wielkich słojach? No i amerykańska Dynastia w polskiej TV? Nie do wiary!...”

Kwitł więc „wolny rynek”… ku chwale rozwoju przedsiębiorczości. Tak tworzyły się zręby tego co dziś wykonują wielkie firmy handlowe rozprowadzając po świecie chińskie produkty.

„w 1972 roku wiozłam do Francji ślimaki winniczki zebrane na pobliskiej łączce. Taki prezent. Podróż miały komfortową, pudełko wyścieliłam mokrą sałatą aby nie cierpiały głodu i pragnienia. Cóż, nie wiedziałam, że ślimaki w celu spożywczym muszą być dwa tygodnie głodzone! Robią się od tego cienkie w talii i łatwo podzielić ślimaka na część jadalną od tego co trzeba wyrzucić… Na nic moje dobre serce…”


         No i proszę, Polka - Demoludka  karmiła „zgniły zachód Europy” ślimakami i kawiorem w ilościach nieomal hurtowych ! Zadziwiała znajomością hitu amerykańskiej sztuki serialowej!

Bułgaria – to elita wśród Demoludów pod względem turystycznym. Wczasy w Bułgarii były symbolem luksusu a przynajmniej zaliczeniem do wyższej klasy. Chociaż wypoczynek organizował tam także Fundusz Wczasów Pracowniczych. Tylko w bogatszych zakładach pracy, a zakwalifikowanie na taki wyjazd był traktowany jako wyróżnienie. 

Młodzież podróżowała na własną rękę lub w ramach organizacji młodzieżowych.

w 1976 roku organizowaliśmy studencki obóz wędrowny na terenie Rumunii i Bułgarii. Finansował  Socjalistyczny  Związek Studentów Polskich, ale wszystko organizowaliśmy sami. Trzeba było wyznaczyć trasę, miejscowości podlegające zwiedzaniu, kempingi noclegowe, zgromadzić sprzęt turystyczny:  namioty, śpiwory itp. Wyzwaniem był zakup biletów kolejowych bo ilość miejsc była ograniczona. Nie bardzo wiadomo dlaczego bo pociąg i tak był przepełniony do granic możliwości. Podróżowaliśmy trzy dni siedząc i leżąc w korytarzach i toaletach. Ale cóż to za problem? Słoneczne plaże przed nami! Tanie wino i słona woda w łazienkach czarnomorskich kempingów… I tak byliśmy szczęśliwi zajadając polskie konserwy i bułgarskie brzoskwinie, smarując opalone ciała wobec braku kremów jadalną oliwą. Stopniowo wysprzedawaliśmy posiadany sprzęt. Świetnie szły turystyczne butle gazowe i brezentowe namioty.”

Gdy nastała era Polskiego Fiata 126p – świat się otworzył jeszcze bardziej. Już nie zatłoczonym pociągiem, ale załadowanym po dach maluchem podróżował Polak po całej Europie! Czasem ciągnąc nawet niewielkie przyczepki kempingowe Niewiadów. Teraz możliwe były dalsze podróże na przykład do Jugosławii. To dopiero była elita turystyczna. Tu robiło się jakieś, dla mnie całkowicie niezrozumiałe, ale ponoć bardzo korzystne interesy dewizowe. Handlowano prawdziwymi dolarami… Tak rodziły się pierwsze fortuny wykorzystywane potem w polskim „handlu łóżkowym”, bazarowym… i tak od rzemyczka do koniczka doszliśmy do mistrzostwa w handlu wolnorynkowym. Nauka nie poszła w las bo Polacy to zdolny i zaradny naród.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:

Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:

- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.

- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga

Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.