sobota, 25 października 2014

Fasolka po bretońsku i po mojemu



Ach, ci mężczyźni! Niedawno, jeden z przemiłych blogerów wspomniał w swoim tekście o „kretyńskiej fasolce”. Aż mi klawiatura podskoczyła z radości bo to przecież temat z działu „smaki peerelu”. Natychmiast zgłosił się kolejny przemiły bloger z propozycją przyrządzenia potrawy i obiecał pokazać  jej /fasolki!/ wizerunek. 

I co? I nic, fasolkę zrobiłam sama. 
 
Chodzi bowiem o fasolkę po bretońsku, niekiedy złośliwie nazywaną fasolką po kretyńsku. A może to nie złośliwość lecz różnice pochodzenia i ta „Kretyńska” wywodzi się z Krety? 

 Podejrzenie o złośliwe traktowanie tej potrawy uzasadnia fakt, że fasolka po bretońsku jako sztandarowe danie dworcowych i mlecznych barów  oraz zakładowych i szkolnych stołówek, nie cieszyła się dobrą sławą. Ze względu na trudną do identyfikacji zawartość składników mięsnych w gotowym produkcie istniało podejrzenie, że są tam wszelkie pozostające w kuchni resztki mięs i wędlin. Pozostawała nadzieja, że resztki te nie pochodziły z talerzy konsumentów. Choć gwarancji nie było. Krążyła opinia, że fasolka oraz bigos w wydaniu stołówkowo-barowym są daniami wysokiego ryzyka. Przesada! Ludzie jedli i przeżyli. Nawet osoby starsze oraz dzieci. Może nawet było to lepsze od dzisiejszych chińskich zupek w proszku?

Wikipedia podaje : Fasolka po bretońsku – danie, które zawiera fasolę gotowaną lub duszoną z sosem pomidorowym wraz z dodatkami. Jest to jedno z najbardziej popularnych dań w kuchni polskiej.

No właśnie. Kuchnia polska, a fasolka z Bretanii… Kto to wytłumaczy? Na Półwyspie Bretońskim nie szukałam, ale drobna fasolka w sosie pomidorowym stanowi dość częsty składnik angielskiego /brytyjskiego/ śniadania. Może jest to jakiś ślad pochodzenia lub pokrewieństwa? Nijak jej jednak do naszej, po polsku bretońskiej!

Ponieważ z niejednego pieca fasolkę już jadłam rozróżniam jej dwa stany skupienia: ciekły oraz stały. O tym trzecim, zamilczę. 

Odmiana ciekła pozwala ziarnom fasoli oraz pozostałym składnikom swobodnie pływać w sosie różnej gęstości i jeść ją trzeba łyżką przegryzając chlebem. Ja preferuję wersję stałą, gdzie fasola spoczywa nieruchomo wśród gęstwiny warzyw oraz mięsnych dodatków różnych, głównie tłustego boczku. Mniaamm…. Jem widelcem, a dodatek chleba uważam za zbędny choć nie wykluczony.

Jest to jedyna potrawa, w której podstawowy składnik – fasola jest prawidłowo rozróżniana przez osoby zamieszkujące region krakowski. Ludność okoliczna ma bowiem zasadniczą trudność z identyfikacją fasoli oraz grochu. Ilekroć w jadłospisie stołówki zaplanuję zupę grochową mogę być pewna, że otrzymam talerz pysznej zupy fasolowej. Grochówka, zupa grochowa, wymaga objaśnienia w słowach: „z tego okrągłego, żółtego…”. Niektórzy posuwają się nawet do stwierdzenia: „groch Jaś”. Zgroza!  O dziwo, w popularnej potrawie wigilijnej „groch z kapustą” znajduje się właściwy groch. Ten „okrągły, żółty”.

Gdzie tkwi tajemnica rozróżnienia tych różnych przecież, gatunków warzyw? Czy inne regiony kraju mają podobne problemy?

Fasolka „po mojemu”, wykonana za leniwego lub żarłocznego kolegę, który nie zdążył foto pstryknąć, występuje tu w wersji prawie wegetariańskiej. Zawiera śladowe ilości brytyjskiego /z Wielkiej Brytanii!/ bekonu /bo nic więcej w lodówce nie było/ oraz sporą dawkę marchewki, pietruszki i selera przyduszonych koncentratem pomidorowym oraz dorodne ziarna Pięknego Jasia. Początkowo smakowało wegetariańsko, nijako, mało bretońsko. Poszło więc leżakować na balkon całą, zimną noc. Chyba przemyślało i dziś smakuje wybornie.

Polecam na jesienne i zimowe chłody bo to danie rozgrzewające. Hola, hola! Samo w sobie jest rozgrzewające i nie wymaga dodatkowych rozgrzewaczy!



48 komentarzy:

  1. Bet - uwielbiam fasolkę po bretońsku i zupę fasolową ale koniecznie z Jaśka fasoli. Jasiek to cud miód

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nazwę ma Piękny Jaś. Najlepszy jest taki świeży, którego nie trzeba moczyć dniami i nocami. Właśnie taki udało mi się kupić do tej fasolki. Hi,hi,hi. Jaś Fasola raczej na zupę się nie nadaje:))))

      Usuń
  2. No tak, zawaliłem. Nie da się ukryć. Może jakimś tłumaczeniem jest fakt, że ta moja, którą najbardziej lubię, jest w stanie (wś)ciekłym, czyli płynnym, pływa wszystko w gęstym sosie, podajemy w takich czarko /chochelkach, i rozróżnienie za pomocą zdjęcia mijało by się z celem. Pisałem o fasolce wściekłej, bo faktycznie moja jest bardzo ostra, cebula, papryka (często ostra), ketchup, i czosnek to podstawa, warzyw raczej mało. U nas dania gotowego nikt nie tyka pierwszego dnia, bo fasolka, jak bigos, jest najlepsza po 2-3 dniach. I podobnie jak bigos, jest najsmaczniejsza, gdy pływa w niej właśnie dużo dodatków pozostałych z obiadów (warzywa, mięsa duszone, gotowane, smażone, wędzone, i kiełbasa). Jemy z pieczywem, niestety białym, najlepiej z bagietką.
    Chyba myślałaś o mnie, bo fasolkę odchorowałem. :)

    Pozdrawiam
    Andrzej Rawicz (Anzai)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uderz w stół a nożyce się odezwą:))))
      Jasne, że myślałam i czekałam na obiecane zdjęcia. Wrrrrr....Jestem jedzą, ale nie aż taką aby wywoływać choroby! To nie moja wina, widocznie fasolka "była za słona..." lub za wściekła.
      Ale masz rację, karne stanie na balkonie daje świetne efekty dla większości dań. Zupy też tak mają. Chyba tylko plackom ziemniaczanym i pierogom leżakowanie nie służy:))))

      Usuń
    2. Żartowałem, fasolki było za dużo, a za mało ... piwa. ;) :)
      Z potraw, którym leżakowanie nie służy, znam tylko te robione jako t.zw. "krwiste", bo odleżakowana krew nieodwracalnie psuje wszystko. Wszystkie inne potrawy dają się nie tylko odświeżać, ale w procesie tym zyskują jeszcze na smaku. Placki ziemniaczane i pierogi długo odgrzewam na teflonie (skrapiając obficie wodą), albo na parze, potem wrzucam na patelnię i podsmażam na złoty kolor. Zapewniam, że nie są gorsze od tych świeżych. Cała sztuka polega na tym, aby w momencie podania były gorące w środku, i lekko wystudzone na zewnątrz (nigdy odwrotnie!!!).

      Pozdrawiam
      Andrzej Rawicz (Anzai)

      Usuń
    3. Upieram się, że zupy także lepiej smakują takie odleżakowane. Placki ziemniaczane odgrzewane są trudno zjadliwe i robi się im krzywdę bo tracą reputację chrupiących.
      Co innego z pierogami - odsmażanie im służy. Za wyjątkiem tych z owocami.
      Piwa mało? Za późno opublikowałam ten tekst z końcowym ostrzeżeniem:)))

      Usuń
    4. Antypolityk? Cóż to za metamorfoza?
      Nie przekonasz mnie do odgrzewania placków ziemniaczanych. Jestem nieugieta!

      Usuń
    5. Ale ja nigdzie nie pisałem, że leżakowanie nie służy zupom?! Jestem nawet zajadłym orędownikiem leżakowania!
      To samo chyba z plackami ziemniaczanymi, jeżeli już je mocno odgrzejesz na teflonie, albo na parze, to wtedy wrzucasz na tłuszcz (tylko warto wybrać na jaki, bo masło nie lubi złotego kolorku!) i robisz chrupką skórkę.

      P.S Usunąłem tę metamorfozę (Próbuję na foto-anzai utworzyć strony do już napisanych postów, i nie wiem jak to zrobić, dlatego eksperymentuję na tym Antypolityku).

      Pozdrawiam
      Andrzej Rawicz (Anzai)

      Usuń
    6. Acha, udanych eksperymentów zatem:))))

      Usuń
  3. Cholerka - no nie wiem ... nienormalna chyba jestem. Ani kiedyś ani teraz nie lubię nic z fasoli.Nie znoszę żadnych sosów pomidorowych i takie coś jak fasolka po bretońsku tak samo jak kiedyś tak i dziś nie wchodzi w rachubę.Sos pomidorowy w/g mnie zabija smak potrawy a fasola czy groch - no cóż - jedni lubią inni nie - ja nie ,więc w jednym daniu tyle nielubianych rzeczy..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś, Reniu, wyjątkiem potwierdzającym regułę, że fasolka to danie lubiane. Sos pomidorowy jest faktycznie dość agresywny w smaku i dominuje w niektórych daniach. W mojej okolicy ludzie polewają nim gołąbki skutecznie niwelując smak kapusty. Ja wolę tu sos grzybowy bo lepiej komponuje się z kapustą a już najlepiej tłuste skwarki z boczku.
      Smaków i upodobań tyle co ludzi!

      Usuń
  4. A ja preferuję fasolkę w stanie płynnym,ze sporą "wkładką"
    wędlin i białym pieczywem.Do popicia proponuję białe wino
    z woda gazowana w dowolnych proporcjach.
    Smacznego,na zdrowie,pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że pływająca fasolka ma więcej zwolenników niż moja, sztywno stojąca:)))
      W sprawie wina zgadzam się, ale raczej obok fasolki po lub przed:))) Wydaje się, że to zbyt szlachetny trunek dla fasolki. Jakoś bardziej "widzi mi się" tu kieliszek czystej. Tak chyba bywało w dawnych restauracjach gdy fasolka stanowiła jedną z obowiązkowych zagryzek. Dobrze pamiętam?

      Usuń
  5. Myślałem, że groch (z wyróżnieniem okrągłego) to specjalność wielkopolska, okazuje się, że nie tylko....
    A co do nazw potraw - któż to wie, skąd się biorą? Fasolko po bretońsku w Bretanii mi się nie trafiła, podobnie jak w Paryżu znany z PRL i z Węgier kotlet po parysku, podobnie jak w Wiedniu - w postaci znanej z PRL sznycel czy jajka po wiedeńsku.
    Jeśli zaś chodzi o czystą, to czasy się chyba zmieniły, ale w PRL pasowała do wszystkiego. Wspomnę jednak, że spotkałem się kiedyś w pewnym pięknym mieście, w pewnej knajpie z odmową podania alkoholu bez zakąski, z wódek jednak był tylko likier miętowy, a na zakąskę - wyłącznie marynowane śledzie.
    allensteiner

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hi,hi,hi.... Likier ze śledziem, to cudne! To był jakiś nakaz gastronomiczny - podawanie alkoholu z zakąskami.
      Grochu jadamy niewiele. Głównie zielony, konserwowy, oraz właśnie ten żółty, okrągły doskonały na zupę. Właściwie jest to warzywo słabo wykorzystywane choć bardzo wartościowe i smaczne. Groch z kapustą jest pyszny. Grochówka na czymś wędzonym i tłustym wręcz wspaniała.
      Idę kupić groch i coś z niego upichcić. Na jesienne chłody w sam raz.

      Usuń
  6. Witam. Nigdy nie robiłam fasolki na gęsto. Jak to się robi? Osobno gotujemy fasolę, osobno warzywa? I na koniec łączymy to ze sosem pomidorowym? Będę wdzięczna za wskazówkę. Pozdrawiam. Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu! Fasolę gotuję osobno. Warzywa trę na tarce o grubych oczkach. Cebulę kroję w kostkę i przesmażam na jakimś tłuszczu / chętnie olej, ale smalec lub wędzony boczek też będzie pyszny/ aby była szklista. Dodaję starte warzywa /marchew, pietruszka, seler/ oraz koncentrat pomidorowy i smażę-duszę wszystko dodając trochę wody z gotowania fasoli. Potem wszystko do jednego gara, dodaję wody spod fasoli /szkoda wylewać/ lub rosół z czegoś lub jakiś wywar z czegoś / hi,hi,hi.../ lub po prostu wody aby było gęste ale dało się mieszać i trochę bulgotało. Liść laurowy, angielskie ziele, papryka ostra czosnek i co tal lubisz.. Jak są jakieś mięska lub resztki wędlin / najlepiej tłuste!/ to daję też do gara i gotuję jakiś czas. Warzywa się rozciapią i tworzą gęstość potrawy.
      Jak nie smakuje od razu to nie przejmuj się. Odstaw na noc lub dzień i dopiero po odstaniu nabiera smaku.
      Acha, dodaję trochę majeranku na koniec bo lubię. Na 1 kg fasoli dałam 2 duże marchewki, jedna pietruszkę, malutkiego selerka i dwa małe słoiczki koncentratu /90 g/
      Smacznego!

      Usuń
  7. Bardzo dziękuję za tak dokładny opis. Jutro rządzę w kuchni.... Pozdrawiam serdecznie. Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja zapomniałam Cię przywitać jako nowego gościa:))) Miło mi, że jesteś. Pochwal się za dwa dni jak wyszło. Pamiętaj, zaraz po ugotowaniu nie pozwól nikomu tego jeść:)))) Rodzina musi ćwiczyć charakter oczekując na rozkosze podniebienia.
      Powodzenia!

      Usuń
    2. Piszę z opóźnieniem, bo trafił się mały wyjazd i fasolkę wg Twojego przepisu zrobiłam dopiero w piątek. Postała do soboty i zachwyciła. Dziękuję za przepis, za powitanie, zaglądam tu od dawna, ale nigdy nie pisałam komentarzy. Świetne miejsce na wspomnienia dawno minionych chwil, rzeczy, doznań... Pozdrawiam i proszę o więcej, o dużo więcej.... Basia

      Usuń
    3. Ooooo, jak miło, Basiu! Ciesze się podwójnie: za udana fasolkę oraz za miłe słowa:)))
      Zaglądaj nadal i pisz co sądzisz o poruszanych sprawach. Czekam też na sugestie tematów - zgodnie z mottem bloga.
      Dobrego dnia!

      Usuń
  8. Klik dobry:)
    Zziębięta i głodna wpadłam na fasolkę. Poproszę pośrednią pomiędzy "po Betowemu" a "po Rawiczu".

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu nie jest żaden "Pośredniak":))))

      Usuń
    2. "Po Betowemu" zabrzmiało prawie jak Beethovenu... To co, fasolka symfoniczna?

      Usuń
  9. U mnie fasola to fasola to fasola, a groch to groch. Nikt z moich znajomych nie miesza ani nie myli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie też, ale Krakusy mają z tym problem. Pewnie dlatego, że za długo chodzą po "polu".

      Usuń
    2. No i tak. U mnie, to... co innego. Wielkopańsko! ;) :))) Chodzi po dworze.

      Usuń
    3. No tak wiedziałam, że na "bojoka" wyjdę :)))

      Usuń
    4. Poza wigilijną potrawą we wszystkich innych nie widzę większej równicy pomiędzy fasolką i grochem. Z grochem jest tylko większy problem, bo - o ile nie używa się do zagęszczenia.- nie można go przegotować Ostatnia fasolka tak się udała, że na piątek szykujemy właśnie goloneczkę w grochu z warzywami. Pycha!

      Usuń
    5. No masz, jeszcze jeden z problemem fasolowym. Jak to nie ma różnicy? Toż to inny gatunek roślin. Nasiona różnią się wielkością, kolorem, kształtem, barwą i smakiem. Praktycznie wszystkim. Jak można tego nie rozróżniać?
      A w sprawie menu na weekend to czy Wasze wątróbki to wytrzymają? Jeśli tak, to gratuluję.
      Moja fasolka na balkonie ma teraz kolegę w postaci garnka bigosu. Mam więc komplet dań barowych.Twoja golonka też by im do towarzystwa pasowała.

      Usuń
    6. Rozróżniać rozróżniam, ale do garnka wrzucam razem.
      Przy małych porcjach i wspomaganiu ziółkami, albo czymś mocniejszym wątroba jakoś daje radę, tylko mieszkanie trzeba częściej wietrzyć :)

      Usuń
    7. alElla, w gwarze krakowskiej jest to określenie kogoś mówiącego "bajki" w sensie bzdury, takiego nierozgarniętego:)))

      Usuń
    8. Rawiczu, jak to tak razem fasolę z grochem? Nie uchodzi!
      Ziołowe wspomagacze rozumiem, że majeranek?

      Usuń
  10. No dobra,Bet..A pierogi ruskie??Żaden Rosjanin nie przyzniałsia,czto by to od niego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo ruskie sami przyszli:))))

      Usuń
    2. Bo pierogi ruskie nie są z Rosji i Rosjanie niezbyt dobrze je znają. Wywodzą się z Rusi Czerwonej /południowo-zachodnia Ukraina oraz południowo-wschodnia Polska/.

      Usuń
    3. Jak z Rusi to i ruskie są. Ważne, że pyszne. Ale moi specjaliści od fasoli czyli krakusy niezbyt chętnie je jadali. Potrzebna była zachęta w rodzaju:"nie wierz gębie połóż na zębie" i teraz jedzą z przyjemnością.

      Usuń
    4. m_16 Waszek1.11.2014, 00:38

      Ja jeich nie zapraszałem,a kto zapraszał,niech teraz świci ślepiami! Ot co!

      Usuń
  11. Powtarzam tekst.
    To jak z plackami po węgiersku.
    Bracia Madziarzy ich nie znają

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kto zna rybę po grecku? Na pewno nie Grecy.Widziałam osobiście jakiegoś restauratora w Polskiej TV ,który o-tym mówił...Nazwy nazwami - dla mnie osobiście najgorszym daniem jest kwaszona kapusta z grochem.Podawana u mnie w domu na Wigilie .To jest nie do strawienia!!!

      Usuń
    2. Kapusta z grochem /tym okrągłym, żółtym/ w wykonaniu mojej sąsiadki jest pyszna. W mojej rodzinie potrawa to nieznana i nie stosowana więc dostaję ją w prezencie wigilijnym od miłej sąsiadki.
      Bardzo mi smakuje.

      Usuń
  12. Rzeczywiście, mamy wiele potraw z obcymi państwami w nazwie i żadna z nich nie jest znana tym "obcym" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Loona! Widzę, że moja fasolka wabi nowych gości:))) Siadaj i zajadaj z nami polską fasolkę po bretońsku.
      Właściwie nie widzę powodu do zdrobnienia w nazwie potrawy. Powinna brzmieć "fasola po bretońsku". Niby dlaczego "fasolka"? Przecież nie jest malutka...

      Usuń
  13. m_16 Waszek1.11.2014, 00:50

    Szanowna Pani Bet..W pierwszych słowach mojego listu pragnę nadmienić,żeś Pani uległa perfidnej mistyfikacji! Fasolka to nie żadna "bretońska",to wierutne oszustwo. Bretończycy przewracają w grobach się na taki chłam. Polecają swoje regionalne dania bez żadnej"fasolki",chłec,hłe..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem co Bretończycy na to, ale Brytyjczycy dodają fasolkę do swoich jaj na bekonie.

      Usuń
  14. Bardzo udana wersja Pani Bet :) Mój chłopak uwielbia takie treściwe dania :P Zapraszam do spróbowania także mojej wersji - http://fasolkapobretonsku.net.pl

    OdpowiedzUsuń

Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:

Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:

- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.

- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga

Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.