Taki tytuł nosiła lektura obowiązkowa w klasie drugiej
albo trzeciej szkoły podstawowej. Hmm… Która to była klasa? W każdym
razie jedna z pierwszych, po zdobyciu umiejętności czytania, lektur. Tekstowo-obrazkowa opowieść o węgierskiej księżniczce
Kindze vel Kunegundzie, która swój zaręczynowy pierścień wrzucony książęcym
gestem do szybu kopalni na Węgrzech,
odnalazła w bryle wielickiej soli. Po czym szczęśliwie poślubiła polskiego
króla Bolesława. To cóż, że Wstydliwego?
Hi, hi, hi…
Urocza
historia i urocza jest także współczesna Wieliczka. Ponieważ uwielbiam
księżniczki i jak Czytelnikom notek z kategorii Podróże wiadomo poruszam się w
temacie królewskim tego lata, w pewną jesienną sobotę wizytuję słynną z
dziecięcej lektury Wieliczkę. A to tak niedaleko! Wystarczy mi na pobliskim
wzgórzu mocniej wspiąć się na palce i już widzę w oddali wielicki las. Teraz
dojechać tam można miejskim, niebieskim, autobusem. Dawnymi czasy do Wieliczki
jeździło się pociągiem. Słyszę ten „nosowy” głos z dworcowego megafonu: „Uwaga,
uwaga, pociąg do stacji Wieliczka Rynek odjeżdża z peronu pierwszego, proszę odsunąć
się od torów, życzymy przyjemnej podróży”.
Dziś,
na Rynku Wieliczki jest tak jak na zdjęciach. Czysto, schludnie i przyjemnie i
ani śladu pociągów.
Ale,
ale… Gdzież jest księżniczka Kinga? Szukam wokół jej posągu na próżno. W
miejskim parku króluje Wieszcz Mickiewicz Adam, a tuż obok, cały rejon parku
zajmuje najnowszy nasz święty czyli Jan Paweł II. A Kinga, choć też Święta, nie
wyszła spod ziemi. Stoi tam piękna, dostojna, wykuta w solnej bryle i otoczona
wieloma innymi solnymi figurami. To jej podziemne królestwo i tym musi się
zadowolić. Na powierzchni dostała tylko niewielką i trochę zapyziałą uliczkę w
wielkim Krakowie. Na dodatek nazwa ulicy pozbawiona jest przynależnych jej
książęcych oraz świętych tytułów… Po prostu Ulica Kingi.
Jakże
pięknieją nam takie niewielkie miasteczka! Wieliczka ma szczególne ku temu
powody bo wiadomo: kopalniany zabytek, perła unikatowa w skali światowej. Dawniej
sztandarowy, obowiązkowy punkt programu
edukacji. Któż z nas, wychowanych w południowych rejonach kraju, nie był w
Wieliczce? Kto nie lizał solnych ścian na trasie podziemnej wędrówki w trakcie
szkolnej wycieczki? Kto nie słuchał legend o dobrym duchu kopalni „Skarbniku”,
który strzegł „białego złota”?
Dawno,
dawno temu, poczciwa sól kuchenna, nie była oczerniana jako szkodliwy składnik pożywienia.
Powszechnie wiadomo było, że wspólne jedzenie soli sprzyjało poznawaniu
charakterów w myśl przysłowia: „Aby poznać człowieka trzeba z nim beczkę soli
zjeść”. Nie znano lub jedynie nie propagowano jej fatalnego wpływu na ciśnienie
krwi? Wprost przeciwnie, nam góralom, w soli podawano uzupełniające klimatyczne
niedobory, dawki jodu. Wszyscy z apetytem zajadali solone śledzie, kapusty i
ogórki z beczki, solone słoniny i słone masło z bloku… Dzieciaki, ochoczo
zlizywały grube kryształki soli z obwarzanków, a chwilach ochoty na coś
szczególnego, pogryzały kostki przyprawy Maggi… Takie niedosolone pokolenie? Ciśnienie
nam rosło, rosło aż… Do czerwca roku 1989? Hi, hi, hi…
"... Nam góralom ..."? Czyżbyś nie była Krakowianką?
OdpowiedzUsuńCo do soli to różne są opinie, za dużo niedobrze, ale bez soli jeszcze gorzej, czyli jak wszędzie najważniejszy jest umiar.
Krakowiacy i Górale to jedna, południowa rodzina:)))
UsuńJa sól lubię od zawsze i na nadciśnienie nie narzekam.
OdpowiedzUsuń"W soli musi być coś osobliwie świętego: jest w naszych łzach i w oceanie." - Khalil Gibran Khalil Gibran
buziule
Pięknie powiedziane. Artysta potrafi zauważyć głębię w zwykłej przyprawie kuchennej.Dziękuję za tą myśl.
UsuńBet,artyści to jest głębia oceanu,to wszechogarniająca otchłań poezji i poematów..Facia,paszli won..Arriwwa! Chamem jest i bardzo mi to pasi! O leee!
UsuńByłam w Wieliczce nie jako szkolne dziewczę ale trzykrotnie z Holendrami, Holendrzy byli zszokowani a ja stwierdziłam ,ze na przestrzeni lat zrobiła się jeszcze komercja.. Ostatnim razem gonili nas jak na wyścigach - byle szybciej...
OdpowiedzUsuńHolendrzy samą kopalnia byli zachwyceni ale mieli dużo do powiedzenia na temat kościołów w okolicy i samej Wieliczce.....No i na temat plebanii...ALe to temat na inną bajkę..
Miałam rację podejrzewając, że każde szkolne dziecko w Wieliczce było. W dorosłym życiu bywamy tam podobnie jak Ty z zagranicznymi gośćmi. Bo jest się czym pochwalić. Myślę, że komercji nie da się uniknąć w takich okolicznościach. Chociaż, ostatnio zastałam tam dwa /słownie dwa/ stoiska z pamiątkami solnymi oraz jedno proponujące kubek oryginalnie parzonej kawy. Ten pomysł bardzo trafiony bo można z taka kawą przysiąść na jakiejś ławeczce w parku lub spacerować.
UsuńTak w centrum Wieliczki jest okazały kościół ale jest dodatkowa atrakcja turystyczna. Kościół jest zabytkowy, piękny, w pięknym otoczeniu.
I ja jak Renia w Wieliczce byłem raz jako smarkacz. Z tego okresu nie pamiętam kompletnie nic. Z Twoich zdjęc - Bet wynika, że warto do swoich planów wstawić Wieliczkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Piotrze, warto. Ale jesienią, poza sezonem turystycznym i do kopalni udać się małą grupką lub indywidualnie. Wtedy jest czas na zachwycanie się, a nie jak Renia pisze powyżej.
UsuńW Wieliczce byliśmy chyba wszyscy jako szkolne dzieci. Nie wiem jak z mieszkańcami odleglejszych regionów ale Kopalnia w Wieliczce była narodowa dumą i stąd jej miejsce w programie nauki. No i ta książeczka wspomniana w tekście.
Również pacholęciem będąc zanurzyłem się w głębiny kopalni soli w Wieliczce.
UsuńPamiętam ogólne wrażenie. Ze szczegółów pozostał mi w pamięci obraz podziemnego jeziorka i drewnianej łódki. Ponadto fragment opowieści przewodnika o ty, jakoby ktoś utonął w tym jeziorku. Po jakimś czasie, gdy już w szkole dowiedziałem się co to jest ciężar właściwy i poznałem pana Archimedesa - wydało mi się to opowiadanie nader podejrzane.
Ale może coś pokręciłem? Może pamięć płata mi figla?
Och, więc moja teoria o obowiązkowości bycia w Wieliczce wciąż się potwierdza. Skoro północnopolskie pacholęta też zwożono pod ziemię:)))
UsuńByła jakaś historia z topielcem w jeziorku, cóż, dzieciom można była takie coś wcisnąć dla podkreślenia grozy miejsca. A może naprawdę ktoś tam utonął... Wszak nawet w łyżce wody utopić kogoś można przy dobrych chęciach:)))
I ja również ze szkolnej wycieczki nic nie pamiętam. A w zeszłym roku byłam z MoimPrawieByłymHolendrem. Byliśmy oboje zafascynowani. Ale zawiodła trochę organizacja, (czekanie w długiej kolejce do windy i poganianie przez "ruską" wycieczkę, która nie akceptowała "indywidualnych"...). Starałam się rzetelnie przełożyć na holenderski legendy. A z wyprawy pozostały zdjęcia......
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jak PrawieByły odebrał polskie legendy. Mam nadzieje, że nic nie pokręciłaś w tym tłumaczeniu:)))
OdpowiedzUsuńFajnie jest odświeżyć dziecięce wrażenia bywając po latach w tych samych miejscach.
Odebrał pozytywnie, choć interesowały go bardziej "techniczne" aspekty :)
UsuńO, hole...nder!
UsuńBylam w Wieliczce 6 lat temu, miasteczka nie zwiedzalam (brak czasu), kopalnia urzekla nas niesamowicie. Byl to moj pierwszy raz, ale chcialabym wrocic.... Moim gosciom z Anglii bardzo sie podobalo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Beata
Skarby kopalni są urzekające. Miasteczko bardzo miłe, zadbane i zachęcające do spaceru.
UsuńPolecam bardzo. Odpozdrawiam:))))
Klik dobry?
OdpowiedzUsuńA może jest embargo na posągi św.Kingi /???/, bo to siostra księżnej ruskiej, hi, hi...
Pozdrawiam serdecznie.
Ale żona polskiego króla! To się powinno liczyć:)))
UsuńMoże to bardziej kara za przemyt złota /pierścień/ pod ziemią?
UsuńKinga nie chciała złota w posagu. Ten jeden pierścionek tylko miała.
UsuńI chyba do Polski go nie przemyciła.
UsuńJak to nie? Znalazł się w bryle soli w Wieliczce. Toż to przemyt w dodatku podziemny.
UsuńGórników węgierskich też przemyciła. Ciekawe, czy legalnie w Wieliczce pracowali. :)))
UsuńJestem prawie pewna, że na czarno choć to "białe górnictwo".
Usuń:) No niestety,ja nie byłam w Wieliczce ani jako dziecko ani jako dorosła.Wszystko przede mną:)
OdpowiedzUsuńMieszkam w Szczecinie od urodzenia:)Ludzie z Waszych stron myślą,że nad morze to se można spacerkiem...:)))
Sól wprost uwielbiam i używam jej bardzo dużo.Jeżeli robię coś dla gości to muszę się mocno ograniczać.
Serdeczności zostawiam:)
Dokładnie tak jest jak mówisz, długo wyobrażałam sobie, że nad morze można ze Szczecina spacerkiem... Ale i tak masz bliżej niż ja:))))
UsuńDo Wieliczki zapraszam w imieniu Kingi.
Bet,skoro Ty zapraszasz,to ja na to! Na giełdzie to jest jakoś tak,że cholera wie! I to jest właśnie to jądro,o które ja olewam..
OdpowiedzUsuńBet,masz nieaktualne informacje..Ostatnio na Wieliczkę nastąpiła inwazja krów,które sól lubią..Wylizały wszystko,nawet św Kingę..
OdpowiedzUsuńHi,hi,hi, Waszku, soli w Wieliczce nie zabraknie do lizania. To, że krowy lubią "lizawki" to prawda. Mądre stworzenia.
UsuńU moich rodziców stoi ozdobny wagonik z bryłką soli, taka pamiątka z Wieliczki. Nie wiem kiedy i kto go przywiózł, oblizywaliśmy tę sól wraz moją siostrą prawie czterdzieści laty temu, później kuzyni, koledzy, i nasze dzieci. Bryłka z wystającej ponad wagonik stała się wklęsła, wagonik stracił kółko kolor. Ale dalej stoi w tym samym miejscu. I zdarza mi się go nieraz po kryjomu polizać... :)
OdpowiedzUsuńpunktpotrójny witaj! Czas zakupić nowy transport soli:)))
UsuńA św Kinga tam jeszcze,czy już wylizana??
UsuńDoszedłem z Aggtelek jaskiniami do słowackiej granicy, a tam była krata. Ale to za czasów PRL, teraz jest strefa Schengen, może już kraty nie ma i do Wieliczki by się trasą tego pierścienia udało przejść?...
OdpowiedzUsuńallensteiner
No, no, no. niezły z Ciebie wędrowca. Trzeba sprawdzić czy krata nadal broni wstępu na terytorium Janosika? Ruszaj w drogę i opowiadaj co tam nowego.
UsuńSchegen nie chroni Wieliczki..Jak wylizywali,tak wylozywują..
UsuńA na rynku w Wieliczce piękny rysunek 3D podziemi. Warto zobaczyć
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Potwierdzam.
UsuńDziękuję Pani za każdy post, zawsze je - prawie od samego początku - a dziś postanowiłem podziękować za Pani za ten blog :)
OdpowiedzUsuńDaniel z Tarnobrzega
Panie danielu, bardzo dziękuję za miłe słowa. Zapraszam, zapraszam zawsze.
UsuńBet,nie chcę Cię martwić,ale inwazja potworów z kosmosu nadal zagraża ludzkości.Jak Pani usiłuje temu zapobiec?
OdpowiedzUsuńBet,szkoda mi Cię.. Czuję,że padniesz w boju..Ale ja cię do ostatniego tchnienia będę bronił!!!
OdpowiedzUsuńNo,już widzę,jak Bet myśli,jak tu odpowiedzieć na idiotyczne komenty..Już to widzę!!!
UsuńBet,a aLElla nadal milczy..Smutek w kopalni ołowiu!
OdpowiedzUsuńBet,wiem,że jesteś przyjaciółką alElli..No to coooo? A z bani Ją! I kujawiaczek,kujawiaczek! Niech bestyjka coś napisze,a nie leni się!
OdpowiedzUsuń