niedziela, 11 stycznia 2015

Bibuła nie zawsze kolorowa



Ten krótki, dość banalny wyraz, kryje kilka znaczeń.

Może się kojarzyć politycznie i złowrogo jako popularna nazwa konspiracyjnych wydawnictw podziemnych. Ulotki i broszury, książki i gazety kopiowane nocami na powielaczach robiły karierę w czasie  solidarnościowej rewolucji. To kontynuacja działalności znanych nam z filmów i literatury Kolumbów, konspiratorów ostatniej światowej wojny.

Brrr… Jak dobrze, że my znamy bibułę w, jakże odmiennej wersji. Na przykład szkolnej. Biały kartonik chłonnej bibuły był niezbędnym wyposażeniem szkolnego zeszytu. Mokre od atramentu, koślawe bo kreślone niewprawną jeszcze dziecinną rączką wyrazy trzeba było bibułą osuszać i tak chronić przed rozmazaniem. A kleksy? Kapiące granatową cieczą stalówki były często utrapieniem dziecięcych starań o estetykę. Bibuła osuszyła lecz granatowa plama pozostawała. Och, nawet skrobanie żyletką nie pomagało! Traaach! Kartkę trzeba wyrwać i przepisać tekst na nowo uważając na kleksy. I jeszcze raz i jeszcze, aż do uzyskania czyściutkiego tekstu. To kształtowało nie tylko pismo, poczucie estetyki ale i charakter! 

foto z net
No i wreszcie już tylko radosne znaczenie bibuły. Karnawałowe! Bajeczne wręcz! Tu potrzebna jest bibuła w formie cieniutkich, gładkich lub marszczonych arkuszy i rulonów we wszystkich możliwych kolorach. Ten gatunek bibuły to papiernicza galanteria. Materiał przydatny do wyrabiania fantazyjnych kwiatów, kapeluszy, spódniczek i pióropuszy. Niezwykle plastyczny i poddający się  ręcznej obróbce materiał można było łączyć klejem, biurowym spinaczem lub zszywać nitką. Marszczyć i zawijać, a nawet wiązać w supły oraz kroić w kolorową sieczkę. Jedyną wadą bibułowych wyrobów była ich kiepska trwałość choć znane są przypadki gdy starannie wykonane bibułkowe boa wytrzymało bal do białego rana, a kapelusz z ogromnym rondem obsłużył kilka dziecięcych potańcówek. Tak, tak!

Pamiętam, że zapotrzebowanie na bibułę wzrastało gwałtownie także przed dniem 1 Maja. Drugi szczyt bibułowych żniw! Trzeba było przecież przygotować ogromną ilość kolorowych kwiatów do wymachiwania nimi w czasie pochodu. Wyglądały ładnie pod warunkiem, że nie padał właśnie deszcz lub śnieg. To były jednak rzadkie przypadki bowiem zazwyczaj pogoda wykazywała przyjazny związek z ówczesnym ustrojem. 

Bibuła, zwykły papier, a tyle związanych z nim wspomnień.







111 komentarzy:

  1. Mój dziadek w latach, gdy papierosy były na kartki, zaopatrywał się w cienkie bibułki do skrętów. Nie wiem co tam wkręcał w środek, bo z tytoniem też było krucho, ale ogólnie był zadowolony. Bibuła była też nieodzownym zapasem samochodziarzy, którym nieobca była awaryjna wymiana filtrów. A wiadomo filtry były od: powietrza, wody, benzyny, oleju, i wszelkiego zła.
    Prawdą jednak jest, że bibuła najmilej kojarzyła się z okresem świątecznym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, bibułka do papierosów to kolejna odmiana tego artykułu. W tym przypadku chyba luksusowa bo z braku bibuły używano czasem papieru gazetowego?
      Co do nietypowego wyposażenia samochodów znane jest mi posiadanie damskich pończoch lub /co bardziej pożądane:)))/ pasażerki wyposażonej w pończochy. Załatwiało to awarię jakiegoś tam paska.

      Usuń
    2. Ciekawy jestem, czy dzisiejsza młodzież, nawet ta "pięćdziesięcioletnia +", wie dlaczego wydawnictwa podziemne nazywano bibułą? Mamy przecież tylu "prawdziwych" opozycjonistów i działaczy "Solidarności".

      Usuń
    3. No właśnie, dlaczego? Zawsze myślałam, że z powodu cienkości i bylejakości papieru.
      A może to jakoś związane z funkcją powielacza? przyznam, że nie wiem.

      Usuń
    4. Bet, jak zwykle, od razu idziesz właściwym tropem. To jest jednak pytanie dla prawdziwych opozycjonistów tamtych czasów. Ja nim byłem, chociaż wolę się z tym nie obnosić. Nie wiem czy moje domysły są poprawne dlatego poczekajmy może ktoś się jeszcze włączy do tej zabawy. :)

      Usuń
    5. Zatem czekam z niecierpliwością na wyjaśnienie zagadki.
      Mam usprawiedliwienie na swoja niewiedzę gdyż powielacz znam jedynie z filmów i opowiadań, konspiracyjna bibułę także:)))

      Usuń
    6. No jak,Bet?? Nie pamiętasz? to był przewietrzasz-dmuchacz kręcony korba przez woźnego Tureckiego!!!

      Usuń
  2. Byl taki sklep papierniczy na Koszykowej w Warszawie. Wszystko tam bylo. Pamietam rozne kolory bibuly, ta marszczona nazywala sie krepina. Ciekawa jestem, czy ten sklep jeszcze istnieje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawne sklepy papiernicze była bardziej interesujące niż sklepy z zabawkami. Same skarby na półkach! Kolorowa bibuła, zwłaszcza ta "gufrowana" /tak nazywano tę odmianę bibuły w moich okolicach/ zaspakajała naszą dziecięcą potrzebę nasycenia się barwami. Zachwyt budziły wielobarwne rolki, z których potem tworzyliśmy dekoracyjne cuda.
      Była też bibuła cienka jak karteczka i całkiem gładka, w arkuszach. Ta wymagała wielkiej delikatności w trakcie "obróbki".

      Usuń
    2. Bet,chyba Ci się pomyliło..Przecież tam była herbata chińska,ocet i skup butelek!

      Usuń
  3. Tak, dobrze pamiętam 1 maja z bibułowymi kwiatami. To było takie świąteczne spotkanie z psiapsiółkami szkolnymi, gdzie nie obowiazywał mundurek granatowy z białym kołnieżykiem.... A ze świętami też mi się trochę kojarzy. Robiło się łąńcuchy na choinkę, tnąc rulon bibuły karbowanej w poprzek, a póżniej lekko ją skręcając. Albo skręcając z dwóch kolorów. Albo plotąc warkocz z trzech...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łańcuchy choinkowe jak najbardziej choć popularne były też takie klejone z pasków papieru kolorowego, takiego z klejącym spodem. Trzeba było polizać aby zwilżyć klej. Nawet smaczny:)))

      Usuń
    2. Pamietam obie metody klejenia lancuchow choinkowych. Mialam tez spodnice z krempiny, fioletowa :) To bylo w przedszkolu, a moze w pierwszej klasie? Mama sklejala sukienke, a ja musialam prosto stac. Oj wspomnienia....

      Usuń
    3. Przyznaj, że klejenie dekoracji z bibuły i papieru było świetna zabawą. Ścigaliśmy się pod względem długości wykonanych łańcuchów.
      A kolorowe sreberka z cukierków? To tez był cenny materiał do wykonywania ozdób. Sreberka należało kolekcjonować "bo mogą się przydać", prawda?

      Usuń
    4. Beato, przepraszam ale chyba usunęłam oba Twoje komentarze: ten usunięty przez Ciebie a z nim "poleciał" też ten poprawiony. Nie wiem dlaczego bo nigdy tak się nie działo...

      Usuń
    5. Bet,ooo..te kolorowe papiery do sporządzania łańcuchów na choinkę..ten klej..mniam,mniam,jeszcze czuję ten smak..

      Usuń
    6. Smak był niezły, tym bardziej, że pochodził z oblizywania brudnych paluchów... Jakoś nas to nie zabiło...

      Usuń
    7. Ten "klej" to przeważnie była mąka rozrobiona wodą. Wiem, bo nasza rodzina, "mająca księdza" w rodzie była "na cenzurowanym" w dni świąteczne. W Boże Ciało u nas był ołtarz, a na Wigilię zawsze przychodził ktoś z kurii, i tylko na Sylwestra dziadek, Sekretarz KW PZPR przejmował władzę. Używaliśmy dużo ozdób, dlatego klej z mąki był tani i wydajny.

      Usuń
    8. Tak, taki klej robiliśmy na "pracach ręcznych". Ja wspominam jednak smak kleju roślinnego, który kupowało się w sklepie papierniczym, Pakowano go w słoiczki, na wierzchu była warstwa wosku czy coś w tym rodzaju aby nie wysychał. Klej wydobywało się palcem, który naturalnie należało oblizać aby pozbyć się resztek kleju. Nikt nie zawracał sobie głowy patyczkami czy szpatułkami do nanoszenia kleju na papier.

      Usuń
    9. Wiem, też taki czasem używaliśmy. Smak mi nie podchodził, w większości używaliśmy pędzli, ale za to lubiłem jego zapach. Mam zresztą do dzisiaj, ale w tubce.

      Usuń
    10. Ten współczesny klej to już nie to. Tubkowy też nie umywa się do tego słoikowego:))
      Pamiętam jaką sensację wywoływało pojawienie się kleju płynnego nazywanego gumą arabską. Jednak do lizania się nie nadawał.

      Usuń
    11. To nie jest współczesny, data produkcji 1978 r.! Kilka razy się zasechł, ale dolewałem wody i nadal działa! Stosuję go rzadko, i tylko do zaklejania tych nowoczesnych samoprzylepnych kopert.

      Usuń
    12. Cha, cha, cha! Zaklejanie samoprzylepnych kopert! Hit wieczoru! Do tego zabytkowy klej z epoki PRL! Pęknę z radości:))))))))))))

      Usuń
    13. Tu się nie ma z czego śmiać. Te samoprzylepne koperty sklejały tylko środek koperty i były też samoodklejające się, takie są zresztą nadal. A klej tubkowy jest dobry tam gdzie trzeba go rzadko, mało, i nie chce się brudzić palców. Te później produkowane kleje po zaschnięciu stają się już nieprzydatne.

      Usuń
    14. Ja używam taśmy klejącej do zaklejania tych samoprzylepnych kopert:))) Ale posiadania kleju o dożywotnej gwarancji gratuluję!

      Usuń
  4. Treść usuniętego komentarza Beata/ poprawiony/

    Reczne robotki rozwijaly wyobraznie. Babcia nauczyla mnie szydelkowania, wszystkie moje lalki mialy ubranka wykonane wlasnorecznie.
    Kiedys, jako dzieci spedzalismy czas na podworku, w domu z ksiazka, robotkami, moj brat budowal makiete kolejowa, a teraz weszly smartfony. Moj tata zawsze mowil "za moich czasow...", a teraz ja to powtarzam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie wierzyłam, że ja także będę mówić "za moich czasów":))) Odwieczny konflikt pokoleń.
      Myślę, że jesteśmy szczęściarzami. Mieliśmy wspaniałe, bezkomputerowe dzieciństwo, a teraz, na "stare lata", możemy cieszyć się najnowsza technologią. Szczęściarze!

      Usuń
    2. Bet,za moich czasów też się mówiło"za moich czasów". To odwieczne,już starożytni Grecy tak mówili,a potem Rzymianie"o more,o tempores!".

      Usuń
  5. No i nikt nie pamieta waznej funkcji bibuły. A jak z materiału wywabić wosk ktory kapnął ze wiecy ?.
    Pozdro

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na materiale nalezy polozyc bibule, a nastepnie uprasowac:)

      Usuń
    2. Tak, potwierdzam: bibuła i żelazko! Zamiast bibuły można użyć też serwetek gastronomicznych:)))

      Usuń
    3. "Ciasno" się robi na wszystkich gałązkach, więc tu zdradzę skąd - moim zdaniem - wzięła się nazwa "bibuła polityczna".
      W latach 70' ub.w. teksty polityczne pisało się na maszynie wkładając, zamiast papieru, cieniutką "przebitkę" przełożoną kilkunastoma kalkami technicznymi. Wtedy powielacze nie były ogólnie dostępne, miała je tylko "hala maszyn" (nowa zagadka!) monitorowana przez SB. Na przebitce można było jednorazowo napisać 16-17 stron z kopiami. Powielacze dotarły z zachodu dopiero po 1976 r., dysponował nimi KOR, co ciekawe matryce na których pisało się teksty do powielenia, także były zabezpieczone cienką bibułką.
      A więc bibuła była wszechstronna, służyła nawet do pakowania śniadań.

      Usuń
    4. Aaaaaaa... O przebitce zapomniałam. Znam, znam przebitkowe kopie przez kalkę. Wszystko tak się kopiowało w erze przed kserokopiarkowej. Bardzo lubiłam ten cieniutki papier i pisma na niej wykonywane.
      Wiem też co to jest hala maszyn! Rzędy biurek z maszynami do pisania, przy każdej siedziała panna biurowa i wystukiwała tekst na maszynie korzystając z kalki i przebitki! Jak to stukało! Piękna, biurowa muzyka... Z akcentami wykonanymi przez przesuwany wałek bzzzzziiiiiiiuuuut! Stuk, stuk, stuk....bziuuuuuut!

      Usuń
    5. Nooo, bravo! Pięknie to przedstawił Jacek Wójcicki tuaj:
      https://www.youtube.com/watch?v=YBypQWXMn8A

      Usuń
    6. Super! Skąd tak od razu masz nagranie pasujące do tematu? Podziwiam refleks.
      Uwielbiałam stukot maszyny i z przyjemnością robiłam bziuuuuut wałkiem. Dość biegle pisałam na maszynie i pewne nawyki pozostały mi do dziś. Stukam tylko dwoma palcami jak prawdziwy samouk maszynowy. Jednak dość szybko.

      Usuń
    7. Jak podałaś tonację bzzzzziut, to mi się od razu skojarzyło z Wójcickim.
      To były piękne czasy, hala maszyn jak hala maszyn, ale te sekretutki, ech palce lizać.
      Co do palców to ja piszę sześcioma - podobno jak na programistę komputerowego to nieźle - ostatnie dwa mi "nie chodzą", no i też potrafię na 5-6 biegu stukać. Niestety z błędami.

      Usuń
    8. Sześć palców to mistrzowstwo! Mnie chodzą tylko dwa. czasem jak się bardzo postaram to włączam jeszcze jakiś dodatkowy palec ale to tak "od święta". Stukam podobno z wdziękiem, raczej pionowo, takie klawiaturowe stakatto:)) Niektórzy pękają ze śmiechu...

      Usuń
    9. Anzai - z tymi kilkunastoma egzemplarzami na maszynie przez kalkę to żeś przesadził. Do dziś zwracają mi uwagę, że mocno walę w klawiaturę, ale na przebitkowym papierze już ósmy egzemplarz był mało czytelny. A kalka techniczna to było całkiem co innego. Była też kalka hektograficzna - ale to jeszcze inna historia, służyła do sporządzania matryc do powielacza spirytusowego, z jednej matrycy wykonanej na papierze kredowym można było wycisnąć 30-40 egzemplarzy. Ale ta kalka była kupowana wyłącznie przez przedsiębiorstwa i instytucje za zezwoleniem Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, czyli w skrócie - "cenzury".
      allensteiner

      Usuń
  6. Nie wiem jak wywabić wosk - ja pamiętam te karbowane bibuły jako fioletowe i żółte. nie jestem artystką i to zestawienie kolorów zawsze od dziecka mnie delikatnie mówiąc wnerwiało....Chociaż łańcuch na choinkę z żółtego karbowanego był całkiem nuezły

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Reniu, przepis na plamy z wosku jest powyżej. Bibuła wchłania roztopiony wosk, stearynę i coś tam z czego robione są świece. Niestety zostaje barwna plama jeśli świeca była kolorowa... Tu już tylko Vanish lub inny odplamiacz może pomóc.

      Usuń
  7. Bibuła polityczna polegała na tym,że ktoś tam kręcił korbą w maszynie,wyskakiwały druki,które pojawiały się w zakładach na różnych biurkach. Było to oczywiście ściśle wszystko zakonspirowane,ale kiedy trafiła bibuła na biurko,to się przeczytało i puszczało na następne lub do pakamer brygad terenowych.

    OdpowiedzUsuń
  8. Chyba najstarsi ludzie zapomnieli o urządzeniu o nazwie "bibularz", stosowanego kiedyś powszechnie w biurach, gdzie używano atramentu. Sprzęt ten wyposażony był w kilka warstw bibuły, które w miarę zużycia zrywano. Jak rzecz wyglądała? Szkoda mojego talentu by opisywać, ale wystukajcie na wyszukiwarce to słowo, tam zobaczycie "obrazy dla bibularz".
    allensteiner

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zapomnieli! pamiętam o takim urządzeniu. To był czasem bardzo ozdobny element wyposażenia biurkowego. To był przedmiot w kształcie fragmentu walca chyba nawet cały półwalec. Oczywiście dużo mniejszy od walca drogowego:))))

      Usuń
    2. Bibularz jest do DZISIAJ UŻYWANY, ale tylko podczas wyjątkowo ważnych uroczystości, gdzie podpisuje się umowy wiecznymi piórami. A jak wygląda? To taki 5x większy stempel z półokrągłym spodem.

      Usuń
    3. Tak, Anzai, masz rację, że bibularz widać czasem na uroczystym podpisywaniu czegoś.
      Jednak moja definicja bibularza bardziej mi się podoba:))) Chodzi o ten "cały półwalec" mniejszy od drogowego. Bardzo obrazowy opis, chyba przyznasz? Hi, hi,hi....

      Usuń
    4. To jeszcze Cię zaskoczę. Mam w domu t.zw. "teczkę podawczą" mojego stryja (legionista) z lat międzywojennych. To jest taki większy klaser/album, gdzie każda strona ma swoją bibułę. Stryj z tą teką chodził w ministry po podpisy.
      No niech będzie walec, a pół jeszcze lepiej. :)

      Usuń
    5. No popatrz jaka ta bibuła ważna. Nawet w Ministry chadzała! W legionach była!
      Pisząc notkę nie przypuszczałam dokąd na bibułowe manowce doprowadzą. A tu proszę, na salonach już jesteśmy!

      Usuń
  9. Ja to tam nie będę wypowiadał się o tych czasach. Jestem tak wypasiony chińską herbatą i octem,że mi zapiera dech,eeech..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Waszku, czyżby to była tylko herbata? Hi, hi, hi...

      Usuń
    2. Bet,ale zielona herbata! To jest to! Coca cola,taka kiedyś potęga,jest malutkja także gdyby w czasie słońca!??? Koncern odezwie się,czy ja mam zainicjować, ? Pasmatrim,uwidim..Sznureczek na szyi giba się..oj giba..

      Usuń
    3. Waszku, coś ci jest za bardzo zielono:)))

      Usuń
    4. Bet,nic to..Już staję do szeregu,prezentuję broń i na hymn oczekuję!

      Usuń
  10. Bet, bibuła, a właściwie, bibułka miała zastosowanie do zawijania tytoniu, papierosów. Chociaż w gazetę też się zawijało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wspominał o tym Anzai. Nadal jest w użyciu taka bibułka, są amatorzy samodzielnie produkowanych papierosów.

      Usuń
  11. Przy ostatniej przeprowadzce wyrzuciłem ten sentymentalny zapas bibuły.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakiej bibuły? Politycznej czy kolorowej?

      Usuń
  12. No to od wtorku jestem już w domu.
    Jak widzicie jeszcze żyję. "Stolarz mi szykuje trumnę ,a ja i i tak na złość mu nie umrę ". Jet też taka przyspiewka: "Umarł Maciek Umarł i leży na desce, gdyby mu zagrali podskoczył by jescze. Bo w mazurze taka dusza, jak zagrają to się rusza"".
    Jest też taka wojskowa piosenka: "Zmarł biedaczysko w szpitalu wojskowym, wczoraj był żywy, dziś trup. Czeka go pogrzeb z honorem wojskowym,czeka gotowy już trup. Kiedy się zegnał z kochaną dziewcyną ta rozpaczała aż strac".Wiecie ja jestem pod ścisłym nad nadzorem lekarzy z Kliniki - Odział Pulmonologicznym , oraz Instytutu Onkologicznego. Obecnie służe za "królika doświadczalnego dla czego przy tych latach i stanie zdrowia
    Wiecie kiedy w latach pięćdziesiątych poszedłem na studia ekonomiczne musiałem musiałem zdawać egzamin z umięjętności posługiwania się liczydłami W tym czasie nawt nie myślałem, że leżąc na tapczanie z Żoną będę oglądał w w TV lądowania na księżycu.
    Ale to już następna bajka i znowu się 'wychylam" nie pisząc w temacie. Bardzo tego żałuje, proszę o wybaczenia ale poprawy nie obiecuje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mirgal, nawet nie wiesz jak się cieszę gdy pojawia się Twój wpis. Brawo! Nie daj się chorobie, jesteś nam bardzo potrzebny.
      Niczego nie żałuj, pisz co Ci w duszy gra. Liczydła to piękny temat, podziwiam ludzi, którzy potrafią się nimi posługiwać.Mam pewne wspomnienia na ten temat i może powstanie taki tekst.
      Poprawy zdrowia życzę i Wiem, że się uda bo jesteś z materiału typu "nie do zdarcia":)))) Podobnie jak moja Mama, która ukończyła już 90 lat i cieszy się niezłą formą.

      Usuń
  13. Klik dobry:)
    Wszystko już o bibule powiedziano. Pozostaje zaprosić do walca.

    „Bibułkowy walczyk”
    Daj mi rączkę dziewczynko, daj mi rączkę chłopczyku,
    bo muzyka zagrała nam walca.
    Zatańczymy wesoło w bibułkowym walczyku,
    Tak jak ptaszki na leśnej polance.
    Dziś nie jestem sikorką, ty nie jesteś czyżykiem
    w tym zabawnym, przedszkolnym walczyku.
    Bo ja jestem dziewczynką, a ty jesteś chłopczykiem
    w bibułkowym, szumiącym stroiku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, jaki piękny walczyk bibułkowy! Najlepszy dowód na to, że prawdę opisałam.

      Usuń
  14. Aaaaa, jeszcze domowy wyrób alkoholi wymagał chyba bibułowych sączków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie tak, nie mam na ten temat żadnych wspomnień.

      Usuń
  15. >czy Państwo pozwolą poprosić druhnę Bet do tańca ?
    >Dziękuję !
    >Druhno Bet ! Czy mogę Druhnę do Obozowego Tanga ?
    1. Obozowe tango śpiewam dla ciebie,
    Wiatr je niesie, las kołysze
    Do snu dziewcze me.
    Śpij moja kochana i czekaj na mnie,
    Może gdy się obóz skończy
    Znów spotkamy się.

    Ref. I choć nas dzieli
    Może tysiące wiosek i mil,
    Nie zapominaj razem spędzonych chwil.
    Tę leśną serenadę śpiewam dla ciebie,
    Obozowe tango, które znów połączy nas.

    Czy pamiętasz druhno jak przy ognisku,
    W ciemnym lesie na polanie
    Spotkaliśmy się.
    Las nam szumiał rzewnie,
    Byłaś tak blisko.
    Serca nasze z żarem iskier
    Połączyły się.

    I choć nas dzieli
    Może tysiące wiosek i mil,
    Nie zapominaj razem spędzonych chwil.
    Tę leśną serenadę śpiewam dla ciebie,
    Obozowe tango, które znów połączy nas.
    Jeszcze raz.

    >Druhno czy pozwoli Druhna, ze Ja odprowadzę ?
    >Bardzo Druhnie dziękuje za to upojne Obozowe Tango a Państwu dziękuje za zezwolenie zatańczenia z Druhną Bety !

    Druhno Bety ! Może tak być ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jasne, że może być! Z taką galanterią już niewielu prosi do tańca... Obozowe Tango znam i pamiętam wszystkie zwrotki. Ileż to nastoletnich obozowych miłości i wzdychań przy księżycu mieści się w tej piosence.
      Dziękuję, Mirgal.

      Usuń
    2. Zapomniałem zalinkować "Obozowe tango", tu można je odsłuchać:
      https://www.youtube.com/watch?v=StY7XBd6XJU

      Usuń
    3. Ach, no i co narobiłeś? Popłakałam się z nadmiaru wspomnień. Buuuuuu.....

      Usuń
  16. Wiesz ? Do dzisiejszego dnia przestrzegam podstawowych zasad galanterii. Na przykład z galanteria traktuje juz nawet takie sześcioletnie dziewczynki: przepuszczam je przed sobą, całuje w rękę ich reakcja początkowa to jest informacja Mamie. "Mamo ! Wujek pocałował mnie w rękę" lub informowania innych panów: "A wujek Mirek to witając się ze mną albo zegnając całuje mnie w rękę" a ja po tem muszę wysłuchiwać ich żartobbliwych pretensji.
    Do dziś używam słowa: przepraszam, proszę, dziękuje.
    Druhno Bety a otonastepna piosenka dla Ciebie:

    gdzie strumyk płynął zwolna i sieją zioła maj
    stokrotka rosła polna a nad nią szumiał gaj

    w tym gaju tak ponuro że aż przeraża mnie
    ptaszęta za wysoko a mnie samotnej źle

    wtem harcerz idzie z wolna "stokrotko, witam cię
    twój urok mnie zachwyca czy chcesz być mą czy nie"

    stokrotka się zgodziła i poszli w ciemny las
    a harcerz taki gapa że aż w pokrzywy wlazł

    cóż ona, ona, ona cuż biedna robić ma
    nad gapą pochylona i smieje się "haha"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetnie postępujesz, nie zmieniaj swoich zwyczajów, niech małe dziewczynki mają szansę poczuć się jak księżniczki. Tylko przy Tobie maja na to szanse - ich rówieśnicy tego swoim dziewczynom nie zapewnią.
      Piosenkę zanuciłam z przyjemnością. Wiesz, nie umiem śpiewać, to był mój dziewczęcy kompleks od zawsze. Wstępując do ZHP najbardziej bałam się właśnie tego śpiewania. Wtedy jedna ze starszych harcerek powiedziała do mnie:"coś ty, nie obawiaj się, nikt nie każe ci śpiewać solo. Śpiewamy razem, każdy tak jak umie". I tak było. Śpiewałam z ochotą wspólnie z innymi harcerkami, kompleks znikł, uwielbiałam wspólne śpiewanie i nikomu nie przeszkadzał mój brak słuchu czy nikły głosik:))) Było wspaniale!

      Usuń
    2. Ja t okazując galanterię w stosunku do tych dziewczynek chcę wierzyć,że te małe Księżniczki zapamiętają to i będą takich zachowań wymagać od swych kolegów a następnie od swych partnerów.
      Mam prykad swojej siostrzenicy którą wychowałiśmy z z moją Mamą i Dziadkiem..
      Wiesz miałem również doświadczenie na trzech 18 - tol latkach, które przez trzy i pół roku w Zespole Szkó Medycznych zdobywały zawód Fizjoterapetek. Pochodziły z z małych wiosek. Mieszkały u mniepięć latA następnie namówiłem Je na studia
      Moi znajomi którzy nas odwiedzali stwierdzali, że z taich "sierotek" w ciągu roku zrobiłem DAMY, zarówno w sposobie zachowania się , eleganckiego ubierania się, nawet w sposobie gotowania jak również dekoracyjnego naktyia stołuwłacznie z kwiatkami i i świeczkami i nie tylko na pokaz dla gości ale również przy naszych wspólnych posiłkach. Oczywiście wymagały od swych absztyfikantów elegakiego zachowania się Do dzisiejszego dnia jestem dla nich autorytetem i z kazdym problemm do mnie dzwonią lub odwiedzają
      Poważne już Panie magister zwracają się do mnie o radę>
      Jedna z z nich mieszkała sześć lat z gościem z którym miła dziecko i nie mogła się zdobyć na ślub tylko dla tego, że był jedynakiem i Teściowa się do Niej i do nich wtrąała

      Usuń
    3. Zaliczam to jako solidny kawał dobrej roboty w dziedzinie opiekuńczo-wychowawczej. Miło widzieć efekty takiej pracy zwłaszcza po wielu latach.

      Usuń
  17. Otrzymałem podręcznikowe wychowanie, począwszy od wychowania domowego > gimnazjum i liceum>studia. Ponieważ byłem pewien,, że będę w nomenklaturze czyli korpusie kadrowym , ukończyłem z rozpędu studia podyplomowe na UJ w Krakowie : pedagogikę pracy z dorosłymi. Wszyscy kolejno uczący nas jednocześnie wychowywali nas
    Moj Ojciec po ukończeniu szkoły średniej jeszcze przed I Wojną światową uciekli z zaboru rosyjskiego do Krakowa, Zamiast na studia wstąpili do Strzelca a następniee do Legionów.
    Ja zawsze mówiłem, że wychowały mnie kobiety Mama a następnie kontynuowała to moja Żona. Moja Żona była ode mnie starsza o 9 lat a zakochałem się w niej a zakochałem się w Niej kedy miałae 13 lat i byliśmy wzorcowym małżeństwem.
    Ojciec nauczył mnie tego szarmanckiego zachowania,no i odpowiedzialności uczciwości.
    W 1954 roku wstąpiłem do PZPR i byłem w tej Partii do wyprowadzenia sztandaru
    W drugiej połowie lat osiemdziesiątych była taka akcja oddawania legitymacji partyjnej. W tym okresie odwiedzałem Rodziców . Na dzień dobry Ojciec spytał mnie:
    >Oddałeś legitymację partyjną ?
    Odpowiedziałem zgodnie z prawda: nie Tatusiu i nie widzę powodów bym ją oddawał !
    >Na to Ojciec stwierdził: To dobrze !
    >Zdziwiony zapytałem: Dla czego Tatuś mnie za to pochwała ?
    > IOjciec mi odpowiedział: Bo gdybyś to zrobił to musiał bym zmienić o tobie opinię, że wstąpiłeś do Partii nie dla idei a dla ułatwienia sobie kariery ! Tak stwierdził major WP w II RP w latach 1945 - 1947 moralni represjonowany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Mirgal.
      Cieszę się, że wygrywasz z chorobą. Z olbrzymią ciekawością czytam Twoje wszystkie wspomnienia, bo zbiegają się one dokładnie z moimi.
      To, że podobnie odbieramy miniony okres PRL nie dziwi, bo to są nasze osobiste przeżycia. Ja także "z rozpędu" kończyłem studia na kierunku "Pedagogika Pracy" (kierunek uruchomiony w okresie epoki Gierka). Miałem jednak pecha, bo zacząłem na kierunku "Psychologia Pracy", a po strajkach uczelni polskich w 1980 r., gdy zniesiono programy polityki społecznej zmieniono kierunek na "Pedagogikę Pracy", psychologię uzupełniałem podyplomowo już w III RP.
      Znam nie tylko wszystkie Twoje piosenki jakie przypominasz tutaj, ale i klimat w jakim się je śpiewało. Ma rację Bet, wychowanie i wartości nabyte w tamtych latach pozostają we krwi. Z jeszcze większym sentymentem czytam wspomnienia o Twoim ojcu. To kropka w kropkę to co przydarzyło się mojemu stryjowi legioniście, który z zaboru rosyjskiego uciekł do Legionów, opisuję to tutaj:
      http://legionypolskie.blogspot.com/2013_08_01_archive.html
      Jedyna różnica jaką zauważam to to, że ja nigdy nie należałem, i nie należę do żadnej partii (także "Solidarność"), chociaż obie te formacje czynnie wspierałem, zakładając, że walczą o to samo ...
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Jak miło, że spotykają się tu "bratnie dusze".

      Usuń
  18. Mirgal, piękne historie opowiadasz. Wychowanie, wartości moralne, honor... Obawiam się, że większa część współczesnego pokolenia nie wie o czym mówimy.
    Rodzice zaprzestali wychowywania, szkoła pozostaje w tym temacie bezradna bo bez wsparcia rodziny niewiele zdziała, organizacje młodzieżowe nie istnieją /oprócz kościelnych/, liczy się tylko interes, kariera i kasa.
    Kto by sobie zawracał głowę manierami?

    OdpowiedzUsuń
  19. Twoja diagnoza Bet jest prawidłowa> Popatrz ja mam 82 lata i dwie postępujące systematycznie choroby: zanik pojemności płuc i rak.
    Mimo to usiłuje walczyć o prawdę historyczną. Wydaje mi się , że moje przedstawiane tu opinie są objektywne, nie jako członek PRL-owskiej nomenklatury albo "wychowanek PRL.
    Zapraszam do zapoznania się z moimi postami u Boba
    Tak sobie myślę moja Druhno swojej pisaninie u Ciebie nadać charakter harcerskich Gawęd.
    Nie wiem jak to zrobić by nie wcinać się w fantastyczne Twoje t żartobliwe, fantastyczne teksty.
    Z harcerskim pozdrowieniem CZUWAJ ! Mirek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam u Boba, czytałam. Byłam też na pobliskim cmentarzu żołnierzy radzieckich i zapaliłam im światełko w przeddzień rocznicy wyzwolenia Krakowa. Zawsze to robię.
      Mirgal, pisz co ci w duszy gra. Jak widzisz, chętnie to czytamy.
      Dobrego wieczoru:))

      Usuń
  20. Niestety Andrzeju !
    Nie zakładałem od samego początku, że mogę z tymi chorobami wygrać.
    Natomiast walczę o komfort chorowania i komfort odejścia.
    W obu przypadkach służe pulmonologom i onkologom jako "królik doświadczalny"Pozdrawiam Cię serdecnie "Królik doświadczalny" Mirek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na tym dziwnym świecie wszyscy jesteśmy "królikami doświadczalnymi", i nie od nas zależy czas zakończenia eksperymentu. Człowiek jednak potrafi zwalczyć wszelkie przeciwności, czego Ci życzę.
      Pozdrawiam
      Andrzej Rawicz (Anzai)

      Usuń
  21. Bet,do jakich gatunków Mróweczek WędrownychTy nalężysz? Bo ja czytałem,że w dżungli brazylijskej to tam kopców te mróweczki nie mają,a wędrują io i pożerają wszystko na swej drodze. Uuuuch,strach się bać..Uuuuch....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Waszku, mrówka blogowa czasem wyłazi przez monitor i podgryza niektórych komentatorów:))))

      Usuń
  22. Do Panów A.T i Mirgal. :Przeżyliście straszne rzeczy..Mimo to,że w internecie obowiązuje zwrot ,per "Ty",to ja się nigdy do tego nie zniżę.. Pamiętam opowieści mojego Ojca i szanuję ten etos..O KC hitlerowskich czy gułagach stalinowskich przeczytałem tak wiele,że Panowie możecie wierzyć w me intencje..". Zapraszam do dalszej dyskusji na ten temat,jeśli zechcecie..Ale o bandziorach jak długo można???..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgodnie z życzeniem
      Panie Waszek !
      Czy byłby Pan uprzejmy wyjaśnić o jakim etosie pan wspomina ?
      III Rzesza i Związek Radziecki system w jakim onii zarządzali nazywa się totalitaryzmem
      By ewentualnie oceniać Związek Radziecki i III Rzeszę trzeba umieć rozgraniczyć ekipę "trzymającą władzę"" od Narodu.
      Z przestrzeni wielu lat mamy możliwości dokonania sprawiedliwej oceny wydarzeń historycznych grup trzymających władzę i siebie również pod warunkiem, że dokonując tego rodzaju oceny nie będziemy kierować się nienawiścią..
      Ja osobiście jako bezpośredni świadek i bardzo często uczestnik tych wydarzeń aprzyj przyjmuje Pana zaproszenie do dyskusji
      Niestety nie bęę posiłkował się l literaturą którą częściowo znam a napisanie i wydanie której finansował IPN

      Usuń
    2. Panie Mirgal,ja też kiedyś myślałem,że należy rozgraniczyć władzę od Narodu. Hitler WYGRAŁ WYBORY DEMOKRATYCZNIE! Czy to oznacza,że był demokratą? Miał niesamowitą zdolność tumanienia ludzi,ta jego retoryka,gesty,słowa..Naród go wybrał! A Stalin? Rewolucję Październikową nie wykonywał Stalin bynajmniej,lecz Naród rosyjski! A że wybrali zbrodnię,to i mieli,a przy okazji i my skorzystaliśmy zarówno na Hitlerze,jak i na Stalinie. Plus wiele innych Narodów. Władza nie schodzi z nieba,jest przez konkretnych ludzi dopuszczona.

      Usuń
  23. Jednak panie Waszek te dwa przykłady przytoczone przez Pana potwierdzają moją tezę , że aby w marę prawidłowo ocenić wydarzenia i głównych aktorów tych wydarzeń należy oceniać je przez sytuacje :
    .> ideoleologiczno - polityczną.
    > ekonomiczno - społeczną
    > militarną
    zarówno w interesującym nas kraju jak również w skali międzynarodowej.
    O ile chodzi państwo niemieckie tonależy pamięta, że do wybuchu I wojny światowej było to państwo dominujące w Europie.
    Po zakończeniu wojny państwa europejskie do minimum ograniczyły znaczenie zarówno gospodarcze jak i militarne..
    W okresie narastającego zniechęcenia, wyskakuję nie znana nikomu osoba obiecująca odbudowanie gospodarczą i militarną.
    Nic więc dziwnego,że naród niemiecki w demokratycznych wyborach powołał go na swego wodza.
    No i tak powstała III Rzesza potęga militarna i gospodarcza
    Sam Pan napisał:

    Miał niesamowitą zdolność tumanienia ludzi,ta jego retoryka,gesty,słowa..Naród go wybrał!.

    Ze Stalinem i Związkiem Radzieckim to była zupełnie inna bajka.Rewolucja się udała dzięki temu, że wywiad niemiecki podrzucił pociągiem, statkiem i i samochodem Lenina do Rosji

    Jak Pan z pewnością Wie , że gdyby wywiad niemiecki nie przywiózł pociągiem do Warszawy
    Naczelnika to nie wiadomo (a może i wiadomo) jakby wyglądała sytuacja w Polsce

    OdpowiedzUsuń

  24. Gawęda.
    Usiądźcie wygodnie. Przymknijcie oczy. Wyobraźcie sobie, że jesteście w lesie, na duże polanie. Zmrok. Płonie i trzaska ognisko. I słychać również uspakajający, melodyjny szum lasu.
    Płonie ognisko i szumią knieje,
    Drużynowy jest wśród nas,
    Opowiada starodawne dzieje,
    Bohaterski wskrzesza czas
    Nie będę Wam opowiadał o wrześniu 1939 roku. O ucieczce. O poranionych przez lotników, płacących łzami wielkości grochu i jęczących koniach.
    Nie będę również opowiadał o czasach okupacji w trakcie której przesiedziałem przy oknie wyglądając czy roboty wrócą Dziadek, Rodzice i pięcioro rodzeństwa.
    Postaram siię opowiedzieć Wam o tym jak to żyło się PRL-u i wszystko widziane mymi oczyma.

    Przypomnę, że ofensywa styczniowa ruszyła z oid Warszawy 17 stycznia 1945 roku. Wtedy jeszcze nie zniszczyliśmy klimatu. Wtedy zima to była zima, śnieg i mróz średnio około 20 stopni C. Bielutki śnieg i te syby malowane dla nas prze mróz.
    Od Warszawy moje miasto dzieliło 180 kilometrów. Trasę tą żołnierze radzieccy pokonali, przy zaspach śniegu, przy mrozie, przy zrytych wcześniej kopami pola w ciągu trzech dni
    Do mojego miasta wkroczyli 20 stycznia około czwartej rano.
    Ja pierwszych żołnierzy radzieckich zobaczyłem około dziewiątej rano. Niedaleko miejsca gdzie mieszkaliśmy była przedwojenna ochronka budynek i duży ogrodzony plac zabaw na którym zawsze spotykaliśmy się z chłopakami. Kiedy tam poszedłem spotkałem swych kumpli i ponad trzydziestu żołnierzy. Oczywiście z początku nie mogliśmy się z nimi dogadać . W końcu okazało się że pytają nas gdizie można znaleźć blaszane beczki. Oczywiście dumni zaprowadziliśmy ich do tych beczek. Byliśmy bardzo ciekawi do czego im te beczki potrzebne. Okazało się, ze rozpalili na placu kilka ognisk i w tych beczkach prali i wyparzali z nich robactwo. Bardzo nas bawił kolor ich bielizny była koloru fioletowego.
    Oczywiście kobiety w domach mieszczących przy tej ulicy nagotowały z tego co miały w domach gorące zupy by ich poczęstować Byli to młodzi chłopcy pokazywali na m zdjęcia swych rodzin. Było bardzo fajnie do chwili, do czasu kiedy podjechał na motorze jakiś oficer, który nie był z ich jednostki, postawił ich w tej bieliźnie fioletowej na baczność i ich zaczął ochrzaniać , że: towarzysz Stalin wybrał ich by zdobyli Berlin i dobili gadów w ich własnym gnieździe, że ich towarzysze walczą i giną. Kobiety prosiły go by pozwolił im wyparzyć mundury i zjeść gorące zupy. Ale to nic nie pomagało. Żołnierze wyciągnęli i ubrali wilgotne mundury i kłusem polecieli dobijać gada w jego gnieździe..Myśmy od rana do wieczora byli albo na dworcu kolejowym albo przy trasie przelotowej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaaa, widzisz. To wyzwolenie widziane Twoimi oczami wygląda mniej więcej tak jak na propagandowym filmie Czterej Pancerni i Psie. Czyli nie zawsze była to "swołocz" mordująca i gwałcąca i rabująca co popadnie. To bardzo cenna opowieść.

      Usuń
    2. Wojna nigdy nie jest tylko czarno - biała, często pojawiają się różne odcienie szarości. Także zło i dobro występuje w różnym nasileniu.
      Po wojnie w Łodzi, pod pomnikiem "Grobu Nieznanego Żołnierza", pochowano ... żołnierza Wehrmachtu wcielonego do SS. Okazał się nim 19 - letni chłopak, który odmówił udziału w plutonie egzekucyjnym (miano rozstrzelać 50 osób) za co został rozstrzelany przez dowódcę.
      Powinniśmy być bardziej otwarci na prawdę historyczną jaką - tak jak Mirgal - przekazują nam świadkowie tamtych czasów.

      Pozdrawiam
      Andrzej Rawicz (Anzai)

      Usuń
    3. Prawda, zgadzam się całkowicie. Dlatego uważam, że gawęda Mirgala jest bardzo cenna.

      Usuń
  25. Zgodnie z życzeniem Mirgala podaję dalszą część gawędy:

    W moim mieście zdarzył się taki przypadek. Pierwsza grupa Armii Czerwonej postawiła na skrzyżowaniu, jeszcze na terenie miasta żołnierza wskazującego kierunek. Jak już wspominałem było to 20 stycznia około czwartej rano Padał śnieg i było około minus 20 stopni. Oczywiście mieszkańcy z okolicznych domów usiłowali poczęstować Go, gorącą herbatą lub zupą ale On zgodnie z regulaminem służby wartowniczej odmawiał. Mniej więcej po dobie zemdlał. Wtedy zabrano Go do mieszkania i zawiadomiono spotkanego oficera. Natomiast Jego obowiązki objął jeden z mężczyzn z pobliskich domów.
    Było coś bardzo charakterystycznego w tych dniach, mianowicie tłumy mieszkańców, które mogły bezpiecznie wyjść na ulice. Szczere i radosne kontakty między mieszkańcami a tymi „bolszewickimi okupantami”.
    Żołnierzy Radzieckich obowiązywał na terenach polskich zakaz rabunków i gwałtów. Oficerom zezwalał na natychmiastowe osądzenie i ukaranie winnego.
    W naszym mieście zdarzył się drastyczny przykład. Kolejarze polscy kontrolujący tory znaleźli zgwałconą i zamordowaną kobietę wyrzuconą z transportu wojskowego. Ciało zamordowanej wzięto na drezynę i przekazano Komendantowi etapu kolejowego. Ten polecił cofnąć ten transport. Ustalił z którego wagonu to ciało wyrzucono. Zapowiedział, że jeżeli winni się nie zgłoszą to co piątego rozstrzela . Nikt się oczywiście nie zgłosił, więc sam przeszedł pred szeregiem żołnierzy i co piątego osobiście zastrzelił
    Zwłoki zawiózł do kościoła i poprosił o pochowanie. Ponieważ to Mu jeszcze nie wystarczał to z plutonem honorowym asystował w pogrzebie i wygłosił przemówienie przepraszając w imieniu Armii Radzieckiej za ten mord a jednocześnie potępiając wojnę, której to skutkiem było to zabójstwo.



    OdpowiedzUsuń
  26. Zamieszczam też zakończenie gawędy autorstwa Mirgala:

    Następne ewentualne Gawędy mogą być bardziej pogodne o szkole i
    Harcerstwie.
    CZUWAJ !

    Już do powrotu głos trąbki wzywa,
    Alarmują ze wszech stron,
    Staje wiara w ordynku szczęśliwa,
    Serca biją w zgodny ton.
    Każda twarz się uniesieniem płoni,
    Każdy laskę krzepko dzierży w dłoni,
    A z młodzieńczej się piersi wyrywa
    Pieśń potężna pieśń jak dzwon
    I dalej:
    Idzie noc, słońce już,
    Zeszło z gór, zeszło z pól,
    Zeszło z mórz,
    W cichym śnie, spocznij już.
    Duch jest tuż, Duch jest tuż.Nie potrafę napisać tego krócej.
    Zastanów się
    jak i gdzie to dla Was umieszczać Twój Blog jest tematycznie trochę inny

    bardziej żartobliwy te moje rozgawory są za długie i nie bardzo chyba
    pasują .Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  27. Dziękuję Druhu Mirku! Czuwaj!

    OdpowiedzUsuń
  28. Odpowiedzi
    1. alEllu, to nie jest spamowanie. Nazwę to "polecanką". Chętnie zajrzę tam muszę jednak złapać oddech. Dziękuję:)

      Usuń
  29. Prawdopodobnie nie Wiecie, ale Komitecie Centralnym PZPR istniała sekcja której zadaniem było tworzenie dowcipów politycznych..
    Współpracownikiem i ulubieńcem tej sekcji był wyrzucony ze Szkoły Kadetów "satyryk" Jan Pietrrzak.
    A oto poniżej dwa dowcipy powstałe w tej sekcji;.

    Na granicy z Czechosłowacją spotykają się dwa psy: polski i czeski.
    Pies czeski wychuchany, czyściutki z obrożą z jabloneksu.
    Pies polski brudny pokaleczony , całkowite przeciwieństwo psa czeskiego
    Postanowiły, że na tydzień się zamienią > Polski zamieszka na tydzień w Czechosłowacji , natomiast czeski w Polsce a po tygodniu każdy wróci do swego kraju
    Po tygodniu spotykają się na granicy. Sytuacja uległa diametralnej zmianie.Polski pies czyściutki , wyczesany z obrożą z jablonesksu. Czeski brudnys, skudlony, poraniony , bez obroży ale wesoły i zadowolony
    Polski popatrzył na niego zdziwiony i zapyta: Kumpel jak ty wyglądasz ? Z czego sie tak cieszysz Czeski mu odpowiedział: To wszystko nic, ale com się naszczekał, tom się naszczekał.

    Drugi dowcip tam stworzony:
    Cyrankiewicz -Premier PRL i mąż Niny Andrycz mieli w swej willi łazienkę z dużym basenem i cała wyłożoną lustrami. Wtrakcie jenej z kąpieli Nina poprosiła go Józiu usiądę ci na głowie. Na to Joziu: Nina czyś Ty zwariowała. Wiecie jak to jest jak kobieta się na coś uprze to i swego dopnie.
    Usiadła Mu na głowie i na głowie zaczęła się wiercić i oglądać się w lustrach. Kiedy zeszła Cyrankiewicz ja zapytał: Nina, czemu chciałaś mi usiąść na głowie ? Odpowiedź brzmiała : Józiu, chciałam zobaczyć jak byś wyglądał z grzywką.

    Po przeczytaniu tego blogu o PRL zacząłem się zastanawiać czy ja też mieszkałem w PRL-u.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mirgal, dowcipy z PRL to też temat na notkę! Ach, jesteś kopalnią pomysłów!
      Zaczynam kolekcjonować dowcipy polityczne z PRL.

      Usuń
  30. Gość kupił dobie papugę i nauczył ją antypaństwowych okrzyków takich jak: "Precz z Gomułką" "Precz z Cyrankiewiczem" "Precz z socjalizmem" itd itp
    Usłużny sąsiad doniósł na niego do UB. Tam wysmażono oskarżenie na niego do Sadu. Sąd wezwaał go na rozpraw i polecił przyniesienie na rozprawę papugę. Zrozpaczony poskarżył się swemu proboszczowi. Obaj proboszczem co by tu zrobić. Ponieważ probośzcz miał taką samą papugę więc postanowili zamienić się papugami
    Gość z papugą proboszcza stawił się na rozprawę.Po przedstawieniu przez prokuratora oskarżenia sąd polecił by oskarżony zmusił papugę ppugę do wzniesienia tych okrzyków . Gość zaczął wznosić te okrzyki by sprrowokować ją do przedstawienia tego repertuaru. Papuga nic. Cały zespół sądowy by ją sprowokować zaczął wznosić te okrzyki. Papuga dalej nie reagowała
    Przewodniczący poprosił by wszyscy na sali zaczęli wznosić te okrzyki. Papuga dalej milczała Kiedy wszyscy ucichli papuga zaśpiewała: "Słuchaj Jezu jak Cię błaga lud."

    OdpowiedzUsuń
  31. No to na dziś tyle idę spać. Życzę tym wytrwałym KOLOROWYCH SNÓW.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sam poszedł spać, a innym tyle ciekawostek i gawęd zostawił, że ani spać, ani jeść, bo oderwać się nie można od czytania.

      Usuń
  32. No to jak Ci moe pomóc w oderwaniu się ? Tym bardziej, że ja nigdy nie lubiłem używać siły.

    No to może opowiem Ci dowcip:
    Był taki okres, kiedy to Polacy pochodzenia żydowskiego zmieniali sobie nazwiska. Na dodatek wybierali sobie nazwiska historyczne. Nie, nie, nie królewskie ale arystokracji.. PRL _ owskie władze musiały wydać zakaz ich używania.
    Na placu Konstytucji spotyka sie dwóch Polaków pochodzenia żydowskiego. Jeden odzywa się do drugiego: "Cześć Moniek jak ja Cie dawno nie widziałem ?". Ten spojrzał na pytającego z pogardą i odpowiedział: ""Paszoł wont. Ja sie nazywam Marian Jabłoński !" "A dla czego tak się nazywasz ?" "Bo sobie spolszczyłem nazwisko. Pamiętasz nazywałem się Apfelbaum. Apfel -
    jabłko, baum -drzewo więc dla tego Jabłoński !" "Uś dobry pomysł. A jak ja bym nazywał się po polskiemu ?" "Ty sie nazywasz Libeskind. Libes-miłośc, kind-dziecko Razem Dziecko Miłości. Ty po polskiemu będziesz nazywał się S...y Syn !"

    No więc czytając i śmiejąc się, może się Oderwałaś ?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy chcę czy nie chcę, muszę się oderwać i pędzić na stronę, bo przy ataku śmiechu toaleta stała się niezbędna. :)))

      Usuń
    2. A ja wzorem świstaka z reklamy nie zawijam w sreberka ale kopiuję, kopiuję kopiuję... Kolekcja rośnie i nie zawaham się jej użyć:)))

      Usuń
  33. Czy to świstaki zapowiadają wiosnę ? Jak widać z biologii jestem niedokształcony !

    aElla 1
    Wiesz ! Takimi kurortami "naszych starszych braci w iwierze " był Ciechocinek i taka miejscowość pod Warszawą Urle.
    Pewien ze starszych wiekiem naszych Braci miał dużo od siebie młodszą żonę. Nie dosyć, że starszy to jeszcze zajęty handlem. Jak więc Widzisz nie miał czasu zając się swoją żonę.
    Ta żona zaczęła nudzić, że chce jechać odpocząć do Ciechcinka. Icek znając swoją żonę nie chciał jej na ten wyjazd pozwolić. Wiecie jak to jest, jak żona zacznie nudzić to w końcu chłop się załamuje i wyraża zgodę. Tuteż tak było . Postawił jeden warune, ze nie pozwoli się dotknąć żadnemu facetowi
    Przed wyjazdem położyli się spać, zmęczony Icek zaczął zasypiać a wtedy Ryfka rozpoczęła atak, zaczęła go budzić: "Icek, Icek a jak ktoś będzie chciał złapać mnie za kostkę to czy może ?" zmećzony Icek odpowiedział: "No za kostkę To może ! " Zasypaia a Ryfke go znowu budzi: "A jak ktoś będzie chciał złapac mnie za łydkę, to czy może ?" Juztrochę zły odpowiada: "No za łydkę, to może !"" Zasypia a Ryfka znowu zac zyna: "Icek, Icek a jak ktoś będzie chciał mnie złapać za kolano, to czy może ?" Wsciekły już Icek odpowiada: "Ryfke, umówmy się do podwiązki i nic wyzej !"
    Za parę dni Icek spotyka swego kolegę Srulka. Ucieszony pyta: "Srulek jak ja Cię dawno nie widziałem, gdzieś ty był ?" "Wiesz byłem na wczasach w Ciechcinku !" "A tys nie spotkał tam mojej żony Ryfki ?" "A jak ona wygląda ?" " Wiesz, Taka brunetka przy kości!" "Icek czyto nie ta wariatka która lata z podwiązką na szyi !"

    OdpowiedzUsuń
  34. Świstaki w lutym zapowiadają wiosnę. Ja wzoruję się na tych świstakach z reklamy czekolady Milka.W reklamie świstaki pracowicie i cierpliwie zawijają czekoladę w sreberka. Często porównuje się jakąś cichą, skrupulatną pracę do działalności świstaka z filmiku reklamowego. Stąd moje odwołanie się do tego zwierzątka. Taki żart.
    Dowcip mnie rozbawił, będą wesołe sny dzisiaj:)))

    OdpowiedzUsuń
  35. No to dalszy ciąg opowieści o Icku i Rywce.
    Jak Państwo już zauważyli Ryfka jest kobietą jeszcze młodą i wymagająca większego, barrdziej aktywnego zainteresowania się nią i jej potrzebami.. Tegonie mógł jej daćstarszy i wiecznie zapracowany mąż
    Po pewnym czasie po powrocie z Ciechcinka r Rozpoczęła następną wieczorną śpiewkę: "Icek kiedy ty mnie zaspokoisz ? "
    Pewnego dnia po przyjściu z pracy oznajmił:"Rywkę ja Cię dziś zaspokoję !"
    Na taką informację uszykowała romantyczną kolaćję prz świecach. Następnie poszła do łazienki umyła się tu i ówdzie, wylała na siebi pół butelki perfum, założyła seksowną koszulkę i wskoczyła do męża dołóżka.
    Cacy, cacy buzi, buzi Icek wykonał to czego ona oczekiwała i dalej już nic. Ryfke zaniepokojona, że to już koniec zapytała: "Icek to już ?" Icek odpowiedział, że nie, że pójdzie do łazienki obmyje się zimną wodą i bedzie dalszy ciąg. Po pięciu minutach wrócił, wlazł dołóżkawykonał to czego Ryfka oczekiwała. Wstał i wyszedł do łazienki wrócił. Po piątym lub szóstym razie rozmarzona i zadowolona Ryfke ni to pytając ni to stwierdzając wyszeptała: "Iceeeek tooooo Tyyyyy ?"
    Otrzymała odpowiedź "Nie to ja Mojsze a IIcek w przedpokoju bilety sprzedaje !"

    OdpowiedzUsuń

  36. Idzie niebo ciemną nocą,
    ma w fartuszku pełno gwiazd.
    Gwiazdki błyszczą i migocą,
    aż wyjrzały ptaszki z gniazd.

    Jak wyjrzały, zobaczyły,
    to nie chciały dłużej spać.
    Kaprysiły, grymasiły,
    żeby im po jednej dać.

    Gwiazdki nie są do zabawy,
    bo by nocka była zła.
    Jak usłyszy kot kulawy,
    śpijcie ptaszki, aaa…

    No to Dzieciaki spać.
    Jak bym się uparł to większość z Wam mogłaby być moimi dziećmi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie trzeba się za bardzo upierać:)))) Dzieci poszły spać zanim zaśpiewałeś kołysankę:)) Ale i tak dziękuję:))

      Usuń
  37. No to rzeczywiście , jak widać na powyższym obrazku Dzieci na tym Blogu są bardzo, bardzo grzeczne i wcześnie (przed 22-gą) chodzą spać.
    Tyle sie na dzieci narzeka. Okazuje się, że to nie prawda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My jesteśmy dziećmi peerelu. Wtedy jeszcze się wychowywało dzieci. Teraz tego zaniechano, niestety więc współczesne dzieci imprezują do późnej nocy:)))

      Usuń
  38. Właściwie to ja nie wiem czyim dzieckiem jestem" czy sanacji ?
    czy wojny ?
    czy PRL-i ?
    czy może III wolnej RP ?
    No a teraz dam wszystkim dobry przykład i i idę spać: KOLOROWYC SNÓW wszystkim dzieciom !

    OdpowiedzUsuń

Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:

Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:

- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.

- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga

Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.