poniedziałek, 10 września 2012

Wypracowania



Szukając czegoś w mało używanej szufladzie natknęłam się na tajemniczy pakiecik. Plik kartek oprawionych w ręcznie uszytą na lekcji  prac ręcznych saszetkę z szarego płótna. Z wyhaftowanym inicjałem. Otwieram i co widzę? Moje klasówki i wypracowania z liceum. Poprawiane przez nauczyciela i oceniane na czerwono!
Już dawno zamierzałam coś na ten temat napisać i ponarzekać, że teraz już nie pisze się wypracowań tylko jakieś eseje i rozprawki. Robi się prezentacje z udziałem multimediów. Tak chciałam pokpić z nieudolności graficznej i stylistycznej współczesnej młodzieży, której słowo pisane coraz bardziej jest obce. Tak chciałam pochwalić dawne wypracowania domowe na zadany temat.

Wypracowania – już sama nazwa wskazuje, że oprócz treści ważna tu była też technika pisania, ortografia, kaligrafia, interpunkcja i układ graficzny tekstu. Wszystko wypracowane co do kropeczki i przecineczka. Aby taki efekt osiągnąć praca zaczynała się od nakreślenia planu. Plan wypracowania zawierał w punktach główne myśli, które powinny znaleźć się we wstępie, rozwinięciu tematu oraz zakończeniu. Rozwinięcie poszczególnych punktów planu pisało się „na brudno”. Pełno tu skreśleń, poprawek, wstawiania zdań i uzupełnień. Po ostatecznej korekcie brudnopisu tekst przepisywano na czystą kartę. Jak najbardziej starannie, pilnując interpunkcji oraz zachowania akapitów. Tak powstawało wypracowanie idealne. Niestety, zawartość mojej zabytkowej saszetki tylko częściowo to potwierdza.
Patrząc na te pożółkłe już kartki dziwię się jakim cudem ukończyłam to liceum i zdałam maturę? Za takie pisanie ? Czwórka? Trója z plusem? Hi, hi, hi… a co tam, popatrzcie i pośmiejcie się ze mnie i ze mną.
Prawda, jaka nieporadna forma? Skreślenia i zamazywanie wyrazów tłumaczy jedynie fakt, że to była „praca klasowa”, czyli „klasówka”. Nie było czasu na pisanie „na brudno” i „na czysto”. Tu ważne było wyrażanie własnych myśli, umiejętność formułowania wniosków i układania tekstu w logiczną całość. To było oceniane. Pamiętam, że klasówki były bardzo stresujące. Bałam się ich jak ognia do momentu zadania tematów. Zazwyczaj były dwa lub trzy do wyboru. Tworzenie tekstu szło już spokojnie, aż do chwili gdy z katedry padały sakramentalne słowa: „proszę kończyć, za chwilę dzwonek na przerwę”. Uff… policzki czerwieniały, długopis skakał po papierze co raz szybciej i szybciej, aby zdążyć do ostatniej kropki. Już brakowało czasu na przeczytanie całości i dokonania poprawek. Trudno. Trzeba oddać pracę i czekać kilka dni na poprawę i ocenę.

Mniej stresujące były prace domowe. Tu wymagano jednak większej staranności w pisaniu. Już nie mogło być skreśleń i poprawek. Praca była oddawana „na czysto”.

Dawno, bardzo dawno już nie widziałam aby młodzież pisała wypracowania… To już niepotrzebna umiejętność skoro nie jest wymagana na maturze. Bo szkoła uczy teraz głównie zdawania egzaminów zamiast ogólnych umiejętności  intelektualnych. Sztuka wypowiadania się na określony temat zanika wraz ze popularności wzrostem sprawdzianów testowych. Tu wystarczy klik lub krzyżyk i pstryk, wyskakuje ocena. Pewnie dlatego redaktor TV zaprasza telewidzów do oglądania „Jakiej to melodii” zamiast do oglądania programu pod tytułem „Jaka to melodia”.



























int!


patrz pod notką!





int!

wiedza na zadany temat także !


ort!











styl!


Spr  4+


  


  






101 komentarzy:

  1. Święta racja,
    ale chyba jeszcze istnieje grupa młodych,
    co się wypowiadać poprawnie potrafi.
    Przynajmniej mam taką nadzieję widząc niektóre blogi :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jasna, nie poczekałaś aż zdjęcia wskoczą:))) Teraz jest się z czego pośmiać!
    Oczywiście, że są poprawnie wypowiadający się łodzi ludzie. Szkoda tylko, że te osoby medialne często się w tym gubią.

    OdpowiedzUsuń
  3. Och Bet jak ja to dobrze pamietam.Nie mam zachowanych zeszytow ani tekstow klasowek.W zyciu za to nie zapomne mojej pierwszej klasowki z j.polskiego w L.O.Poszlam do tej szkoly spozniona bo mnie dopadlo chorobsko i lezalam w szpitalu.W podstawoce bylam gwiazda klasowkowa z polskiego .A tam pierwsza klasowka roila sie od podkreslen na czerwono i piekna dwoja.Moja pierwsza ocena w nowej szkole.Niezapomniane wrazenie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Reno, tym sposobem przeżyłaś szkolny stres i jak widać nie wyrządził zbyt wielkiej szkody w twojej psychice. Wtedy nikt sie tak bardzo nad uczniami nie rozczulał. Walił "pały" bez dyskusji.
      Jakoś przeżyliśmy.

      Usuń
  4. Klik dobry:)
    Fajne te zachowane klasówki. A ten wpis nauczycielki... Hi, hi... Naskrobała, jak kura pazurem. Chyba podczas lekcji kaligrafii była na wagarach. Niektórych liter trzeba się domyślać, bo zupełnie nie przypominają tych z polskiego alfabetu. Pała dla nauczycielki, o!

    U nas w szkole podstawowej sprawdzone wypracowania musieli podpisywać rodzice. Mój tata pod taką naskrobaną przez nauczycielkę uwagą napisał: wypracowanie córki przeczytałam. Alfabetu, którym się Pani posługuje nie znam, więc uwagi i oceny przeczytać nie potrafię. W języku polskim znane mi są tylko takie litery: tu wykaligrafował cały alfabet.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooooo bardzo ostro potraktował Twój Tato nauczycielkę. Mam nadzieję, że Twoje relacje z nauczycielką układały się potem dobrze.
      Zauważ, że podobnie niedbale piszą lekarze na receptach. Też mnie to oburza bardzo.

      Usuń
    2. Moim zdaniem nie ostro, tylko normalnie. Jak można podpisać, że przyjęło się do wiadomości coś, czego się nie dało przeczytać. Nauczycielka wręcz polubiła mojego tatę za to. Relacje ze mną nie zmieniły się.

      Usuń
    3. To dobrze, że wszystko układało się poprawnie.

      Usuń
    4. A jeszcze a propos wpisu mojej nauczycielki na zadaniu klasowym: do dziś pamiętam emocje jakie towarzyszyły mi gdy to czytałam. Pracę poprawiała nauczycielka-praktykantka. Czułam się bardzo zauważona bo wpis pod pracą był kierowany osobiście do uczennicy. Nie był zdawkowy, bezosobowy, jak to często się zdarzało. Dlatego, pomimo, że krytyczny, sprawił mi przyjemność. Pamiętam to wyraźnie.

      Usuń
  5. Chyba nie byłe wyjątkiem zakładając, że do oceny z j. polskiego najważniejsze są: ortografia, gramatyka, i stylistyka. Dlatego bardzo się zawiodłem, gdy z jednej klasówki otrzymałem 3 minus, a kolega z 2 bykami ort., i całą masą innych błędów dostał 4 plus. Ale na omówieniu klasówek nauczyciel (n.b. Ryszard Czubaczyński, mąż Edyty Wojtczak, a co mogę się pochwalić!) przypomniał, że klasówka miała sprawdzić naszą zdolność rozumienia i pisania instrukcji. No i na nic moje umiejętności, kolega "młot z polskiego" był lepszy! :(((
    Anzai

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe, czy teraz w szkołach uczą pisania instrukcji? Chyba tak i to na studiach co najmniej podyplomowych, bo niektóre instrukcje są tak "uczone", hi, hi... że zwykły śmiertelnik, czy nawet doktor i profesor, ale z innej dziedziny, niż zakupiony sprzęt, nie jest w stanie instrukcji zrozumieć.
      To samo z różnymi oznakowaniami, choćby np. w metrze warszawskim. Hiszpanie przyjeżdżający do Polski mówią, że u nich instrukcje i znaki opracowują doktorzy i profesorowie dla "małp", a w Polsce chyba "małpy" dla uczonych.

      Usuń
    2. Dobre! Ale na serio, to myślę, że opracowanie dobrej instrukcji oraz informacji jest wielką sztuką.
      Nie wiem czy uczą w szkołach czytania instrukcji ale jest to na pewno bardzo potrzebne.

      Usuń
  6. Nie wiem jaki wyjątek masz na myśli?
    Założenia jakie ma spełniać klasówka powinno się wyjaśniać przed przystąpieniem do pracy.Chyba...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie jak się szybko pisze na klawiaturze to byki jakie porobiłem zawsze się pojawią. Zamiast "byle" powinno być "byłem". Oczywiście przed klasówką wiedzieliśmy, że będzie to sprawdzian z "pisania instrukcji obsługi", ale ci co zakładali, że "lanie wody" wystarczy, (tak jak ja) srodze się zawiedli. Mój kolega w prostych żołnierskich słowach (acz z błędami) napisał "co, jak, gdzie, i do czego"), a ja zrobiłem z tego literaturę piękną.
      Anzai

      Usuń
    2. No widzisz, ujawniłeś swoje talenty i to, że jesteś "do wyższych rzeczy stworzony". Takie tam instrukcje to dla ciebie "Phiiiii"...

      Usuń
    3. Problem w tym, że ci "stworzeni do wyższych celów" powinni też umieć zwracać się do tych, którzy nie mają zbyt wygórowanych celów.
      Anzai

      Usuń
    4. a co, nie potrafisz? Wiem, wiem o co chodzi, nie zawsze trzeba "wygłaszać" czasem lepiej po prostu "powiedzieć".

      Usuń
    5. Instrukcja pisana przez idiotę trafi do idioty, a pisana przez prof. humanistyki do humanisty, tylko skąd mamy wiedzieć do kogo się zwracamy? Tu sprawdza się umiar i oszczędność, ale ... po obu stronach, czyli piszącego instrukcję i czytającego ją.
      Anzai
      PS Nie sądzisz, że właśnie gdzieś skręcamy?

      Usuń
    6. anzai, skręcanie z Tobą to prawdziwa przyjemność. Poproszę tylko o kierunkowskaz.

      Usuń
    7. Czy z tego co piszesz wynika, że u Ciebie przedmiot "j. polski" ograniczał się właśnie do takich elementów jak: ortografia, gramatyka, i stylistyka? Tak a propos, ja "poprawkę" z tamtej klasówki miałem dopiero po 30 latach, gdy jako grafik współpracowałem z "copywriterami" tworzącymi reklamy. Poruszyłem ten temat, bo interesuje mnie czy nauczyciele, niby tak banalnego przedmiotu, próbowali coś przekazać uczniom poza programem?
      Anzai

      Usuń
    8. Ortografia i gramatyka były "przerabiane" w szkole podstawowej. bardzo pobieżnie i niewiele z tego już pamiętam. Nie wiem już teraz,który to zaimek, a który przyimek. Ale potrafię poprawnie budować zdania zamiast je rozbierać. W Liceum już wcale nie było gramatyki - sama literatura w powiązaniu z historią co jest oczywiste bo z tematyki lektur wynika.
      Nauczycielka języka polskiego przekazała bardzo wiele życiowych mądrości. na przykładach bohaterów lektur między innymi. Nie tykała natomiast polityki. W tę stronę nie skręcała nigdy.

      Usuń
    9. Znowu z mojej winy nie zrozumieliśmy się. Nie chodziło mi o "przerabianie" ortografii i gramatyki - bo to faktycznie zadanie dla podstawówki - ale o to, że w szk. średnich przykładano różną wagę do tej wiedzy, chociaż prawie zawsze decydowała ona o osiąganej ocenie. Ale "prawie", to nie zawsze to samo.
      Anzai

      Usuń
    10. Z ciekawością podglądam, starając się rozszyfrować o co się kłócicie, i tak sobie myślę, że nie zmienisz tego Anzai - hegemonia Łodzi nad Krakowem (w tym artystycznym obszarze) skończyła się już dawno. Możesz "szpanować" tym swoim - bardzo zacnym zresztą - R. Czubaczyńskim, ale
      musisz przyznać, że to właśnie od kreatywności, a w tym i osobowości nauczyciela, zależy znacznie więcej niż od zatwierdzanych programów nauczania. Mnie np. uczono w szkole pisania pozwów sądowych, a nauczyciel nie miał nawet ukończonych studiów.

      PS. Witaj Bet. Z Czubaczyńskim nie wygrasz, to pewne. A z Anzaiem nie warto się spierać, bo oboje skończycie tak jak ten polski autobus na zakręcie. Serdecznie pozdrawiam.
      Cenzor

      Usuń
    11. Cenzorze witaj, my się nie kłócimy z anzai. Kreatywnie dyskutujemy. Dzięki za poparcie w sprawie wyższości Krakowa nad łodzią:))))
      Ale kto to jest R.Czubaczyński to nie wiem...
      Tak, tak - osobowość nauczyciela jest decydująca w kształceniu. A może raczej była decydująca w epoce przed komputerowej. Moja nauczycielka -idolka właśnie od j.polskiego tak kwitowała zapytanie o wykorzystywanie odbiorników audio-wideo /o takie zdobycze techniki wtedy pytano pedagogów/ " jestem- uczniowie mnie widzą, mówię-uczniowie mnie słyszą". Taka była mało nowoczesna ale wspaniała.

      Usuń
    12. anzai, teraz już jasne o co chodzi. Niekiedy kiepska ortografia oraz interpunkcja nie wpływała na ocenę pracy bo nauczyciel doceniał geniusz myśli ucznia. Tak bywało chociaż nie znano jeszcze dysleksji ani dysgrafii.
      Hi,hi,hi.... mamy sekundanta w osobie Cenzora!
      Panowie, kto to jest ten Czubaczyński? Powinnam wiedzieć?

      Usuń
    13. Upst... z wrażenia napisałam "łodzią" zamiast "Łodzią".....Piękne Miasto Łódź przepraszam!

      Usuń
    14. Czubaczyński - poza tym co piszą w Google - był moim nauczycielem j. polskiego z czego zawsze byłem dumny. Bardziej był znany właśnie jako mąż Edyty Wojtczak, pierwszej spikerki TV (taki maly skandalik obyczajowy), w jakimś czasie był też wiceministrem kultury u Mazowieckiego, ale nie dał się skusić na stały pobyt w Warszawie, bo prowadził bardzo ciekawą akcję jako dyr. Muzeum m. Łodzi. I tak myślałem, że to sprowadzi tutaj Cenzora, bo oni się bardzo nielubili, jeden drugiemu psuł robotę.
      Wracając do tematu to chyba wszystko zostało już wyjaśnione. Ja tylko jeszcze nadmienię, że Czubaczyński często czytał nam kilka, a nawet kilkanaście stron z jakiejś książki, a my następnie pisaliśmy: recenzje, streszczenia, spis treści, itp. I tego nikt nie lubił, bo trzeba byo wcześniej słuchać i zapamiętywać. Słynął z tego, że nie trzymał się programu nauczania, ale on mógł sobie na to pozwolić.
      Anzai

      Usuń
    15. No i się dowiedziałam o R.Czubaczyńskim to co trzeba i zrozumiałam słowa o "szpanowaniu" tym nazwiskiem...hi,hi... Ale mnie panowie przećwiczyliście...ufff...prawie jak klasówka.

      Usuń
    16. Aaaaaa.... teraz wszystko jeszcze bardziej jasne.
      Moja nauczycielka chyba trzymała się programu / skąd mam wiedzieć jaki wtedy był program? Byłam uczniem.../ ale fajnie dobierała tematy do nastroju dnia, pory roku itp...To pomagało wczuć się w "przerabiane" utwory. No i męczyła nas wkuwaniem na pamięć ważnych cytatów. Mówiła, że dzieki temu będziemy błyszczeć wiedzą w towarzyskich dyskusjach.
      W tamtych czasach był to dla nas dość ważny argument.

      Usuń
    17. No to mieliśmy Bet szczęście do nauczycieli z j. polskiego. Jednak w innych klasach było zupełnie inaczej. Szkoła miala 4 nauczycieli polskiego, z tego tylko dwoje widziało sens w nauczaniu nas, pozostałe dwie panie czas lekcyjny spędzały przeważnie w pokoju nauczycielskim, albo organizowały nam filmy nt. lektur obowiązkowych. Instrukcję obsługi (to była pralka automatyczna) tylko my pisaliśmy ... ;)))
      Anzai

      Usuń
    18. Nie zdążyłem wczoraj
      odpowiedzieć Cenzorowi
      (bo zrobiliśmy kilka gwałtownych zakrętów tematycznych) więc może tutaj parę kończących zdań. Nie chodziło mi o kłótnie (chociaż te też cenię), ale o zastanowienie się: P chol... nam była ta cała nauka ortografii i gramatyki, skoro teraz mamy takie wspaniałe edytory z jeszcze wspanialszymi korektorami? Przecież nawet debil wystuka na klawiaturze nazwę miasta "uć", i edytor poprawi mu to natychmiast na "Łódź". Nieco droższe edytory mogą nawet w jednym dokumencie sprawdzać pisownię we wszystkich głównych językach świata. Jednak w sytuacji, gdy piszemy bardziej rozbudowane teksty nadal okazuje się, że trzeba grzebać w zasadach pisowni danego języka. Szczególnie widoczne jest to, gdy edytor uparcie podkreśla nam jakiś wyraz wieloznaczny, np. "może", i nie zwraca uwagi na to, chodzi nam o dużo wody ... na papierze ;)))
      Anzai


      PS. Nie wiem jak zasygnalizować to, żeby Cenzor poczytał także i komentarze, bo wiem Bet, że Ciebie jest on zainteresowany głównie Twoimi notkami. Spróbowałem wypośrodkować "odpowiedzieć Cenzorowi", ale nie wiem jak to się wyświetli.

      Usuń
    19. anzai, nie można nikogo przekonać do czytania komentarzy. Zauważ, że nie każdy blog rozwija ciekawe dyskusje pod notkami. Wracając do tematu: uważam, że zawsze jest sens uczenia z pozoru bzdurnej obecnie ortografii bo to ćwiczy umysły oraz utrzymuje nas nadal w roli istat myślących. Zdając się całkowicie na komputery stanie my się także maszynkami naciskajacymi przyciski.... W dużym skrócie oczywiście.

      Usuń
    20. Gdzieś czytałem ciekawy artykuł o tym, że są próby regulacji naszego języka tak, aby zawierał on jasne i przejrzyste reguły (nieuwarunkowane np. historycznie) zrozumiałe dla wszystkich, ale podejrzewam, że L. Zamenhoffa nikt nie przebije. W moim poprz. komie nie wykasował się wyraz "Ciebie" więc może być niezrozumiały.
      Co do uczenia się zasad ortografii to myślę, że jest to tak samo sensowne jak uczenie się czytania nut. Genialnego instrumentalistę rozpoznajemy przecież nie po znajomości nut, ale słuchu. Także noblista z literatury nie musi znać zasad ortografii, gdy nie tylko przeczytał dziesiątki tys. woluminów, ale też je zapamiętał optycznie i fonetycznie.
      Dlatego frapują mnie nieśmiałe próby naszych nauczycieli podejścia do tego tematu od zupełnie innej strony.
      PS. Nie dało się wypośrodkować kilku wyrazów w moim poprz. komie, więc może tutaj spróbuję coś innego.
      Anzai

      Usuń
    21. Anzai, skoro artykuł ciekawy, ;))) to zapewne ten: http://grycela.blogspot.com/2010/10/ortograficzna-rewolucja.html

      Usuń
    22. alElu jesteś niesamowicie cudowna! No, bo jak tu nie wierzyć, że nasze myśli biegły ku sobie nawet wtedy, gdy się nie znaliśmy!? Tak to jest dokładnie ten temat, i przypuszczalnie to samo źródło, które tak skutecznie zapłodniło nasze umysły. Tylko Ty to o wiele ciekawiej poprowadziłaś, a w zasadzie bez litości dobiłaś ten projekt, wykazując jego wszystkie wady, a nawet o wiele więcej. Pozwoliłem sobie zamieścić tam moją uwagę.
      Myślę, że przed taką rewolucją jednak nie ma odwrotu. Może nie będzie to usprawnianie najważniejszych języków tego świata, ale "angloizacja".
      Jak widzę tutaj też chyba zauważasz, że byłoby lepiej, aby na lekcjach polskiego zamiast przesadnie uczyć "wyjątków, które potwierdzają regułę!" uczyć - tak jak to robiła nauczycielka Bet - wzajemnego komunikowania się w słowie i piśmie.
      Anzai

      Usuń
    23. Wiesz, Anzai, z tymi biegnącymi ku sobie myślami, to dodam, że czasami mam w kiełkowniku temat (u mnie długo przeważnie kiełkuje), który Ty poruszasz i czasem prawie moimi słowami go przedstawiasz. No, z tymi "moimi słowami" to przesadziłam, ale moimi myślami na pewno.

      Co do rewolucji, to ja bym była raczej za ewolucją. Niech tam sobie trwa! Jakoś rewolucja nie pasują mi do języka i już! Język to nie tylko słowa i słówka oraz sposób ich wypowiadania i pisania.

      Usuń
    24. alEllu, tu nie ma chyba odwrotu. To tak jak z tym drogowym ruchem lewostronnym, daje się przechodzić na prawostronny, choć z trudem (vide ostatnio Szwecja), ale pomogli w tym Amerykanie. Tym razem jest odwrotnie, międzynarodowy kod ASCII chyba nie da nam szans. Jeżeli ktoś drukował jakiś dokument na drukarce z lat 1980-1985 to wie jaka to była mordęga. A4 w j. polskim drukowało się nieraz kilkanaście minut, a w ASCII to najwyżej 2-3 sekundy.
      Anzai

      Usuń
    25. Anzai: PS. Nie wiem jak zasygnalizować to, żeby Cenzor poczytał także i komentarze, bo wiem Bet, że jest on zainteresowany głównie Twoimi notkami. Spróbowałem wypośrodkować "odpowiedzieć Cenzorowi", ale nie wiem jak to się wyświetli.

      Wyświetla się tutaj tylko kursywa i na tłusto.

      Usuń
    26. Oooooo.....matko nic z tego nie rozumiem. W dodatku nie mam połączenia z Mozillą Firefox....bbuuuuuuuuu..............chyba się zapłaczę. Podobno mam zainstalować od nowa Firefox ale nie wchodzi.......bbuuuuuuuuuuuuuuuuu

      Usuń
    27. Właściwie to dopiero dziś zauważyłam, że anzai i alElla zrobili sobie brudnopis z mojego bloga.... a to łobuzy! Mam wziąć gumkę-myszkę i wymazać?
      ps Firefox nadal nie działa....

      Usuń
    28. To nie ja, pse Pani, to Anzai, o!

      Usuń
    29. A tak na poważnie, to głosuję za powycieraniem gumką, a nawet wydrapaniem żyletką co niepotrzebne, bo zniechęca do czytania ciekawej dyskusji.

      Usuń
    30. Oboje pójdziecie do kata za karę! Muszę po Was posprzątać????

      Usuń
    31. Ma być "do kąta" naturalnie. Kata jeszcze nie zatrudniam.

      Usuń
    32. To nie ja, to alElla pierwsza mazała.
      Anzai

      Usuń
    33. Jak zwykle nie ma winnych...

      Usuń
    34. Skarżypyta bez kopyta, język lata, jak łopata.

      Usuń
    35. Cicho, tam! Brać się za miotłę, oboje! I sprzątać.Mnie się nie chce.

      Usuń
    36. Posprzątane, moje dzieci, teraz grzecznie spać.

      Usuń
  7. Czytam z przyjemnościa a serce mi krwawi, że nie mam takich wspomnień. Matura do "przyszła" dopiero w wieku pomaturalnym.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piotrze, to dobrze, że wspomnienia mamy różne. Widzisz, prawdziwe jest porzekadło, że na naukę nigdy za późno:)))

      Usuń
  8. Miłe są takie powroty e czasie. Podróż do przeszłości pełna nostalgii i wzruszeń. Ja za dużo wyrzucałem
    Teraz bazuję na pamięci.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Antoni, niewiele mam takich zaszufladowanych pamiątek. Szkolne klasówki ostały się chyba przez przypadek. Zazwyczaj przechowuje się listy miłosne, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj Bet ! Dzisiaj, z wiedzy ,ortografii należy Ci się ocena
    której nie ma w skali ocen.O kaligrafii nie wspomnę bo niewielu młodych
    wie "czym to się je".
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Bob, myślisz o kaligrafii komputerowej? Tu muszę pochwalić moja nauczycielkę , myślę, że wiesz o którą chodzi. Nauczyła mnie formatowania tekstu i posługiwania się Wordem. Nie mam słów aby za to podziękować. teraz pisanie notek to prawdziwa przyjemność.
    A umiejętność pisania przyszła "z wiekiem":))) Zaprocentowało to, że dużo czytałam zawsze. To bardzo wyrabia umiejętność wypowiadania się i uczy odpowiedniego stylu pisania. Dlatego ubolewam nad młodzieżą, która nie czyta!
    Za pochwały bardzo dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  12. Brawo Bet!
    Oczywiście brawa te nie są za wypracowania. Należą się one za umiejętność obiektywnego spojrzenia na samego siebie. Wiem, że taki obiektywizm zawsze będzie subiektywny :))) (co by na to powiedziała pani od polskiego?).

    Jednak tylko człowieka, który potrafi bez zadęcia spojrzeć na siebie, można poważnie traktować w dyskusji o innych i ich czynach.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Leszku, dziękuję za obiektywną ocenę. Tak,tak, każdy powinien mieć świadomość własnej niedoskonałości i umieć słuchać innych.
    Odwzajemniam pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  14. Masz co wspominać, Bet:))
    Faktycznie, trochę, przepraszam, bazgroliłaś, nauczycielka wymagająca, a to może była dysgrafia, co? :))
    W szkole średniej moja profesorka na koniec semestru sprawdzała zeszyty z tego przedmiotu. Stawiała ogólną ocenę za prowadzenie zeszytu, w moim przypadku była to zawsze piątka, miałam ładny charakter pisma.
    Ostatnie wieści od mojego syna... nauczyciel od polskiego - ten, u którego na lekcjach siedzą wszyscy jak trusie, wzbudza podziw u mojego syna: za wiedzę i dobrą pamięć: ciekawie opowiada, podaje przykłady, nie zaglądając do żadnych materiałów.
    Wiedziałam, że ocena była zbyt pochopna:))
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akwamarynko, podobno "pismo jest zwierciadłem duszy"... moja dusza jest chyba tak paskudna jak pismo:)))) Trudno, już za późno na ćwiczenie charakteru:))
      Tak już jest, że nauczyciele wymagający są najbardziej cenieni przez uczniów. Dlatego krzyczę do wszystkich: nie bójmy się stawiać wymagań!Wbrew pozorom młodzież to lubi i docenia.

      Usuń
    2. He, he, zaraz paskudna:))) Bet, też to słyszałam, ale nie potwierdzam, tej paskudy:)), że charakter osobowości, można właśnie poprawić poprzez wypracowanie charakteru pisma. Kiedyś ładniej pisałam, ale życie popędza, moje myśli są szybsze, stąd ten pośpiech w pisaniu. No i mamy drugą paskudę:)
      Zawsze byłam za wymaganiem, ale i za pochwałą. Czyni cuda!

      Usuń
    3. Ach, Akwamarynko, mogę być paskudą, co tam:))) Nie, kaligrafia nie poprawi charakteru człowieka. Piękna duszę się po prostu ma, albo nie ma.Hi,hi,hi...
      Pochwały są najskuteczniejszą metodą wychowawczą. Nawet pieski na to idą:)))

      Usuń
    4. Kiedyś zobaczyłem jak starszy kolega pięknym pismem ozdobnym opisuje okładkę swojego zeszytu. I to mnie zafascynowało na tyle, że szybko się nauczyłem nie tylko kaligrafii, ale i pisania patykiem, redisówką, oraz innymi wymyślnymi narzędziami. Na komunię jednak dostałem aparat "Druh" i fotografia wchłonęła mnie całkowicie. Rodzice jednak twierdzą, że miałem dobry charakter do czasu, kiedy dostałem ten aparat.
      Kilkadziesiąt lat poźniej ze zdziwieniem zauważyłem, że jedną z technik terapeutycznych była właśnie nauka kaligrafowania, która wyrabiała cierpliwość, orientację na papierze, organizację pisma, ... i generalnie korygowała charakter. No, Bet do roboty, stalówka, kałamarz, nie ma co czekać ... :)))
      Anzai

      Usuń
    5. anzai, myślisz, że aż tak źle ze mną? Potrzebna mi terapia????

      Usuń
    6. Bet, to Ty tak piszesz o sobie: "... moja dusza jest chyba tak paskudna jak pismo:)))) Trudno, już za późno na ćwiczenia charakteru:)) ..."
      Ja uważam, że charakter pisma i jego autora można zmieniać dowolnie, a inni jeszcze twierdzą, że to nawet jest metoda terapeutyczna.
      Anzai

      Usuń
    7. Och, anzai, nie wiesz, że kobiety oczekują czasem zaprzeczenia gdy mówią negatywnie o sobie? Typowy facet...hi,hi,hi...
      Niech będzie, będę pisać 100 razy " mam piękną duszę i charakter" - może to podziała?

      Usuń
    8. No wiem, wiem, wiem. Jak każdy, pozbawiony delikatności i właściwej wrażliwości mężczyzna, nie dostrzegam nawet cienia kokieterii w komentarzach. Wcześniej jednak dotarłem do materiałów opisujących związki pomiędzy charakterem pisma, a charakterem pisarza, i myślałem, że znowu sobie gdzieś skręcimy na ubocze. Ale teraz przyglądam się bliżej charakterowi Twojego pisma, i ... Serdecznie Pozdrawiam
      Anzai

      Usuń
    9. Zawsze tak mam, że o komplementy muszę się upominać:)))
      Ale wracając do tematu, jestem głęboko przekonana, że charakter pisma jest odbiciem charakteru. Mam jednak wątpliwości czy ćwicząc kaligrafię można zmienić charakter człowieka. Może???

      Usuń
    10. Bet, jak "jadę" z komplementami, to piszesz szybko nową notkę. Ale "jedźmy dalej, nikt nie woła". Oczywiście, że nie da się charakteru zmienić, można tylko wyćwiczyć parę cech, co na kilkaset obrazujących charakter człowieka to raczej niewiele. Co do charakteru to ja bym raczej był za tym, że i ten człowieka jak i pisma można, i należy, kształtować od urodzenia, aż do śmierci. No to teraz możemy podyskutować, o ile nie napiszesz nowej notki. :)))
      Pozdrawiam serdecznie.
      Anzai

      Usuń
    11. Hi,hi, mam już nowa notkę gotową ale się powstrzymam.
      Kształtować aż do śmierci, powiadasz? Nic mnie nie uchroni od pisania 100 x sentencji " pismo jest zwierciadłem duszy"...
      W czasach szkolnych podpatrywałam charakter pisma koleżanek i "ściągałam" sposób pisania niektórych liter. Taką "skopiowaną" literką jest u mnie małe i duże "s" oraz sposób łączenia liter ze sobą w wyrazie. Bardzo lubiłam patrzeć na ładne pismo.

      Usuń
    12. Wszystko co piękne zachwyca. Mam taki "Alfabet liter", i faktycznie oglądanie tych liter ozdobnych to sama przyjemność. W zasadzie jeszcze z dziesięć lat temu ci co ładnie pisali byli poszukiwanymi pracownikami w firmie. Nieraz się zastanawiałem jak to jest, że człowiek prosty, a nawet prymitywny, pisze tak ładnie. Ja tylko przez 2-3 lata pisałem ładnie, starając się dorównać mojemu koledze, ale potem już było mi na to szkoda czasu. Generalnie popsułem sobie charakter pisma na studiach, bo studiowałem takie kierunki (elektronika cyfrowa, psychologia pracy)), gdzie nie było podręczników, i bazowało się na notatkach z wykładów. Dzisiaj już sam nie potrafię odczytać tego co pisałem, bo to było jakieś połączenie stenografii z pismem obrazkowym.
      Anzai

      Usuń
    13. Ach, te notatki z wykładów...To był artyzm ale rzeczywiście bardzo wypaczały charakter pisma. Liczyła się szybkość.Czy ktoś dziś robi takie notatki z wykładów?
      Wracam do mojego kopiowania sposobu pisania liter: otóż kopiowałam od osób które lubiłam, podobały mi się, były dla mnie wzorem. Coś więc jest głębszego w tym niż tylko poczucie estetyki, prawda?

      Usuń
    14. A nie uważacie, że charakter pisma jest dziedziczny? Moi rodzice mieli ładny charakter pisma, ja także. A mój syn jeszcze piękniejszy. Wszyscy z tego powodu byliśmy kronikarzami. Pamiętacie kroniki? Takie wielkie księgi z kartkami w brystolu, w których pisało się cienkim piórkiem maczanym w tuszu. A tytuły poszczególnych wpisów - redisówką różnej grubości.

      Usuń
    15. alEllu, Ty masz wyjątkowo piękne pismo - widać to po podpisie na Twoim blogu. Nie wyobrażam sobie jak cudnie wygląda podpis Twojego syna.
      Teraz porównuje w myślach charaktery pisma w mojej rodzinie: każdy inny! Ani śladu dziedziczenia. Albo geny nam się rozszczepiły paskudnie.
      Strasznie ciekawe te Wasze spostrzeżenia dotyczące pisma.

      Usuń
    16. A kroniki pamiętam oczywiście. Byłam czasem autorem ilustracji bo rysowanie szło mi lepiej niż pisanie.

      Usuń
    17. Ale, ale.... kroniki pisane i malowane ręcznie to przecież temacik na peerelek! Dziękuję, koleżanko!

      Usuń
    18. Faktycznie! To temat na peerelek jak najbardziej. Kroniki szkolne, drużynowe, kolonijne. Ze zdjęciami i rysunkami. A i w zakładach pracy też pisało się kronikę.

      Usuń
    19. Bet: Teraz porównuje w myślach charaktery pisma w mojej rodzinie: każdy inny! Ani śladu dziedziczenia.

      W mojej rodzinie charaktery pisma też są różne. Mają jedynie wspólne piękno.

      Usuń
    20. Charakter pisma to nie tylko kształt liter, ale sposób pisania. Dość łatwo można było ocenić teks pisany piórem "maczanym", bo wtedy widać było gdzie się zaczyna literę, gdzie ją kończy, i jak łączy z następną. Charakter pisma jest dziedziczny, ale nie bezpośrednio, ja miałem dużą rodzinę, więc łatwo to zauważyłem. W sumie mogłem nawet podpisywać się za jedną z moich ciotek. Dziedziczny jest też nacisk pióra/pisaka na papier, rozmieszczenie pisma na papierze. Natomiast tendencje do opadania i wznoszenia to sfera stanu psychofizycznego, a pochylanie liter w lewo lub prawo to emocje, nierównej wielkości litery to rozchwianie, a najgorzej, gdy pismo się zmniejsza i jedzie w dół, bo to już prawie "nogami do przodu" :)))
      Jest poza tym pismo uporządkowane, zorganizowane, zaplanowane rozmieszczenie, chaotyczne, niestałe, itd., itd., ... lepiej więc pisać e-maile ;)))
      Anzai

      Usuń
    21. Zauważyłam, że w niektóre dni piszę ładniej niż zwykle. To są dni gdy jestem spokojna i w dobrym humorze. Wnioskuję, że nastrój ma wpływ na charakter pisma a może nawet pogoda, fronty atmosferyczne itp...
      Na razie nic mi nie "jedzie w dół" dzięki Bogu:)))
      Nie, nie.... emaile są bezduszne. Gdy kogoś chce poznać tak głębiej to dążę do tego aby poznać charakter pisma.Zazwyczaj proszę o napisanie czegos np kartki z pozdrowieniami...

      Usuń
    22. alEllu, "wspólne piękno" - jak zgrabnie powiedziane! Tak, rozumiem o co chodzi. U nas wspólne piękno mieli: Mama i Tato. Dzieci już absolutnie nie. Więc w naszym przypadku teoria dziedziczenia się nie sprawdza. Możemy być wyjątkiem potwierdzającym regułę.

      Usuń
    23. al Ellu, mam takie kroniki ręcznie pisane i rysowane właśnie z epoki PRL - nawet akademie o Rewolucji październikowej tam są:)))

      Usuń
    24. Może dlatego u mnie to dziedziczenie było bardziej zauważalne, bo lekcje (w tych pierwszych klasach) zawsze odrabialiśmy z siostrą pod nadzorem kogoś z rodziny, więc chyba na coś mi tam zwracali uwagę. A nastrój ma olbrzymie znaczenie, nawet w ciągu dnia. Np. dla celów grafologicznych zbiera się próbki z różnych godzin.
      Anzai

      Usuń
    25. U mnie potrzeba by zebrać próbki z kilku lat...hi,hi,hi, aby były w miarę wiarygodne.

      Usuń
    26. Coś w tym jest. Odkryłam to już w liceum.
      - W ubiegłym roku ładniej wypisałaś świadectwa, powiedziała moja wychowawczyni. Ja odpowiedziałam:
      - charakter pisma się zmienia i zależy od wielu okoliczności.
      - ??? - wychowawczyni.
      A ja na to, że miałam lepsze oceny, więc byłam w innym nastroju hi, hi...

      A z tymi świadectwami to ciekawa historia, bo ja mam prawie wszystkie świadectwa przez siebie wypisane. Każdy, kto zna moje pismo, pyta, czy to nie podróby własnoręcznie wykonane?

      Usuń
    27. A nie są to podróby? Hi,hi,hi....
      Obawiam się, że zlecanie pisania świadectw nie było do końca legalne...W dawnych czasach nikt nie zwracał uwagi na legalność ważne, że ładnie wyglądało, prawda?
      MOje pismo szlachetnieje z roku na rok. Kiedyś będzie doskonałe. O ile zdąży:)))

      Usuń
    28. Ale fajnie było, bo zamiast na lekcjach, siedziałam w gabinecie dyrektora i wypisywałam świadectwa.

      Usuń
    29. No, tak czułaś się wyróżniona i ważna.

      Usuń
    30. To mi przypomina moje ławnikowanie w sądzie. Młoda 20 paroletnia sędzia często prosiła mnie - gdy już mieliśmy uzgodniony wyrok - o napisanie wyroku i uzasadnienia, motywowała to zawsze tym, że mam czytelny charakter pisma. Ale po kilku miesiącach zobaczyłem, że ona pisze i wyraźniej i ładniej ode mnie, a więc nie chodziło o charakter pisma. Problem był w merytorycznym podejściu do sprawy, ja miałem już wtedy ponad 20 lat stażu, a ona zaledwie kilka miesięcy. Ktoś jej podpowiedział, że ja dość szybko wertuję te opasłe tomiska akt sądowych, i dalej już poszło. Tylko, że po czasie zorientował się Naczelnik Wydziału, i fucha mi się skończyła.
      Anzai

      Usuń
    31. Byłeś po prostu brutalnie wykorzystywany. Przez kobietę!

      Usuń
    32. Chciałbym, aby to było brutalne, ale "buzia w ciup, szklane oczy", to atrybuty pięknej kobiety (a taka była sędzia), którym każdy ulegnie.
      Anzai

      Usuń
    33. Dobrze wiedzieć, że Anzaia można tak łatwo wykorzystać. Jak zajdzie potrzeba, buzie robimy w ciup i Anzai "nasz" ;) :)))

      Usuń
    34. Tak, tak będziemy "ciupać".
      Teraz jednak proponuję zmianę tematu. Już mnie Piotr wyzywa od leni....buuuuuuu.....

      Usuń
    35. "No tak, jak dochodzimy do "ciupania" to pojawia się konkurencja ... ;)))
      Anzai"

      Usuń
    36. Wiedziałam, Anzai, że to napiszesz hi, hi, hi, hi... Nawet zasubskrybowałam komentarze, żeby nie przegapić Twojego wpisu.

      Usuń
    37. Hi,hi,hi.... ależ wesoło z Wami! Zabawa na sto dwa!

      Usuń
    38. Nie bawię się z Wami, bo alElla podsłuchuje moje myśli.
      Anzai

      Usuń
    39. anzai, zaczekaj wkrótce zaproszę Was wszystkich do nowej zabawy! Podsłuchiwanie jest naganne, zwłaszcza gdy dotyczy myśli.

      Usuń
  15. He, he, pieski to cwane, wystarczy raz pochwalić a potem to już za nagrodą się oglądają, niekoniecznie pamiętając za co miała być. Wiem coś na ten temat:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, Akwamarynko, zburzyłaś moją teorię o wychowywaniu zwierząt:)))

      Usuń
  16. .........a może by tak cos nowego, leniuszku, bo Twój blog sie zaśmiednie jak moja kapusta.
    Pozdro

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piotrze, cierpliwości...Dyskusja rozwinęła się ogromna i żal przerywać

      Usuń

Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:

Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:

- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.

- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga

Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.