piątek, 4 stycznia 2013

Domówka



        To słowo robi oszałamiającą karierę w tegorocznym sezonie balowym.  Przepytywani na tę okoliczność celebryci i artyści deklarują, a nawet preferują,  zabawę na domówkach. Taki jest tegoroczny trend i dobry styl. Czyżby przykrojony pod potrzebę kryzysu? Chwalenie się uczestnictwem w ekskluzywnych  balach niestosowne w chudych czasach?

        Skromna, czarno-biała peerelowska TVP z lubością pokazywała bale i wielkie sylwestrowe imprezy, roztańczonych i wystrojonych w brokaty rodaków, nawet tych powracających do domów „wężykiem” … Bale, bale i baliki nawet w zakładowych stołówkach strojnych w bibułkowe dekoracje – to był hit noworocznych Wiadomości TVP. 

        Teraz modnie jest być na domówce… Bywanie na balowych salach może i niestosowne, ale dlaczego „domówka”?  Jak można tak spospolitować nasze cudowne, kultowe i umiłowane p r y w a t k i ??? Jak można nazwać je tak pospolicie, banalnie i wręcz… prostacko? Czyż nawet porównanie brzmienia tych słów nie mówi samo za siebie?

        Prywatka! To słowo brzmi tak przyjaźnie, dynamicznie, wartko. Pachnie perfumami „Być Może…” i błyszczy brokatem w utapirowanych kokach, przywołuje Big-Bitowe rytmy.

 Domówka –  kojarzy się z poduchą dla leniuchów i nudziarzy w dresie i przydeptanych kapciach. Spróbujcie zaśpiewać za Gąsowskim:  „gdzie się podziały tamte domówki…”  Sami widzicie, jak to brzmi.

        Kochaliśmy prywatki, te święte dla młodzieży, małe, kameralne  imprezki, które odbywały się w domach, mieszkaniach, nawet całkiem malutkich. Te były chyba najlepsze! Na kilku kwadratowych metrach mieściło się wszystko: parkiet do tańca, stanowisko muzyczne oraz bufet. Konsumpcja i twórcze dyskusje gdzie popadło: na podłodze, poręczy kanapy albo na okiennym parapecie. 

Prywatka zaczynała się zawsze zwijaniem dywanu oraz instalowaniem gramofonu. Wiem, wiem, pokazywałam go już nie raz, ale nie waham się zrobić to ponownie gdyż staruszek Bambino  na to zasłużył. Jest teraz wesolutki gdyż odnalazły się jego ulubione pocztówki grające. Zwłaszcza ta z piosenką Kasi Sobczyk „Mały książę”… Ach, ileż nastoletnich łez wzruszenia kapało na te plastikowe krążki. Och… jak to pięknie charczało… Jak smakowało ukradkiem przemycane tanie wino marki Vino oraz kanapki z pastą śledziową… Jak upojne były przytulanki i flirty w cieniu okiennych zasłon, ukradkowe nieśmiałe pocałunki pomimo kontroli rodzicielskiej sprawowanej z sąsiedniego pokoju.

Tego wszystkiego nie da się przeżyć na banalnej domówce, prawda?

Dlaczego te dawne domowe potańcówki nazywano prywatkami? Może to wpływ nieuświadomionej tęsknoty za wolnością i prywatnością? Taki mały, malutki buncik  przeciw systemowi? Kto wie, może coś takiego w tym było?
       
         

49 komentarzy:

  1. Klik dobry:)

    To ja nowym roczkiem przychodzę tanecznym kroczkiem.
    Trala lili,
    trala la,
    jest prywatka,
    hopsa sa.
    I bęc!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, pierwsza tanecznica już jest. Jednak prywatka, nie domówka?

      Usuń
    2. Oczywiście, że nie domówka. Mogę jedynie zgodzić się na współczesne płyty. Bambino na emeryturze niech odpoczywa.

      Usuń
    3. PS. Może potrzebujesz pudełko na pocztówki grające? Mam ładne.

      Usuń
    4. Słowo "domówka" działa na mnie jak dźwięk paznokcia drapiącego w szkolna tablicę, brrrrr....aż ciarki idą po plecach.

      Usuń
    5. Pani Pudełkowa! Oczywiście, że chcę pudełko na pocztówki. Teraz mieszkają w małej reklamówce a to chyba mało romantyczne jest...
      Babino jest zapakowany i zawiązany sznurkiem - ma cieplutkie miejsce w pawlaczu.

      Usuń
    6. A można na domówkę przyjść z krzakówką? Ciekawe czy wiecie co to było w PRL?
      Z domówką się nie spotkałem, chociaż w tym roku taką miałem, bo siedziałem w domu. W ogóle ostatnie lata to mam na zmianę, albo dom, albo impreza w największym hotelu w mieście. Na tych imprezach niestety jestem tylko jako obsługa (nagłośnienie rtv), chociaż po przekroczeniu masy krytycznej bywałem nawet wodzirejem. Ale domówki nie znam ...

      Usuń
    7. Absolutnie żadnej krzakówki! Prywatki młodzieżowe były praktycznie bezalkoholowe...Potem, w dorosłym życiu to juz różnie bywało ale i prywatek jakby mniej.
      Takie domowe imprezki nazywa sie teraz domówkami. Ta nazwa rani moje wspomnienia co starałam sie wykazać w tekście.
      ps Krzakówkę oczywiście zna każdy peerelowicz.

      Usuń
    8. Ja pamiętam jeszcze takie spotkania, gdzie muzyka była "puszczana" z patefonu na korbę i z dużą tubą. Jako mały brzdąc, byłem t.zw. "korbowym", gdy muzyka zaczynała zwalniać, dopadałem do patefonu i po nakręceniu płyta znowu odzyskiwała rytm i głos. Na szczęście rodzice dość szybko kupili "Bambino" i patefon dostałem do zabawy. Starczył mi tylko na kilka prywatek, bo (mając 4-5 lat) z koleżankami wchodziliśmy na talerz i zaczynała się karuzela. Natomiast płytami, tymi bakelitowymi, jeździliśmy po ulicy, posługując się takim odpowiednio wygiętym drutem. Prawda, że byłem muzykalny? :)

      Usuń
    9. Anzai, byłeś łobuzem! Może i muzykalnym...hi,hi,hi...
      Patefonu z tubą szkoda, dziś byłby cennym antykiem o wiele ładniejszym od Bambina. Patefony miały piękny kształt, styl i takie "coś" nieuchwytne.
      Elektryczne gramofony i magnetofony nie miały już tej duszy...

      Usuń
  2. Ależ bym poszła na taki prywat!!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Papryczko, a cóż stoi na przeszkodzie? Mamy karnawał i to jest pomysł zorganizowanie wieczoru wspomnień dla przyjaciół.

      Usuń
  3. Domówki? Straszne :-)))
    Prywatki to jest to ...

    OdpowiedzUsuń
  4. Och, jak miło, że podzielasz moje oburzenie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Och Bet to były czasy.Pamiętam prywatkę na Sylwestra.Adapter Bambmino
    był już zainstalowany.Towarzystwo również z odpowiednim wyposażenie.
    I czas oczekiwania na kumpla który miał dostarczyć płyty.
    Nie doszedł, Mieliśmy jedną płytę na całą noc. You are my destiny - P.Anki.
    I było fajnie .You are my destiny - mój los to właśnie Ty.
    Wspomnieniowo pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bob, porządkując pawlacze odkryłam dość pokaźny pakiecik z małymi płytami zwanymi Singlami oraz pocztówkami grającymi. Mam też kilkanaście dużych płyt zwanych Long play'ami. Wszystkie nagrane tam melodie pamiętam dokładnie bo puszczane były "na okrągło". Obsłużyły wiele prywatek.
      Jedna płyta P.Anki wystarczyła na całą noc - to były cudne piosenki.

      Usuń
    2. No i powiedz,Bet, jakby ta piosenka pasowała do "domówki" - http://www.tekstowo.pl/piosenka,aleksander_zabczy_ski,nie_kochac_w_taka_noc_to_grzech.html
      To tylko prywatki miały urok, niepowtarzalny nastrój. Obok tych "oficjalnych" (bo takie bywały), prywatek, były najpiękniejsze te spontaniczne, ad hock organizowane, z mnogością różnorakich trunków, po których główka pękała, z fajną muzyką (w mojej sytuacji jeszcze ze starymi płytami przedwojennych szlagierów), ale też nowych "hitów" Marty Mirskiej, Janusza Gniadkowskiego, Jana Danka, Zbigniewa Kurtycza, orkiestry tanecznej Jana Cajmera i innych.
      Pełna z Tobą zgoda, że "domówka" nie to samo, co prywatka.

      Honiewicz

      Usuń
    3. Hon, cudnie jest tak jednoczyć się we wspominaniu i małych protestach przeciwko zamazywaniu peerelowskiej tradycji. Bo prywatki to chyba zjawisko właśnie z czasów PRL? A może przed wojną też coś takiego bywało Ziemiaństwo i bogatsi mieszczanie miewali ruty i bale,a młodzież? Wieczorki tańcujące pod opieką guwernantek? Chyba tak bywało więc prywatki to prosta kontynuacja polskiej tradycji.

      Usuń
    4. Nie kojarzę czasów funkcjonowania w obiegu słowa prywatka. Czy wcześniej, czy dopiero po wojnie, na przekór władzy i nowym formom uspołeczniania życia obywateli, zaczęto spotkania w celu rozrywkowym, w gronie znajomych nazywać prywatkami.
      W każdym razie słowo to w treści zawierało wszystko i picie trunków i zabawę, i swawolę.
      http://www.youtube.com/watch?v=IwSwcSh1F2M

      Honiewicz

      Usuń
    5. Słowo prywatka funkcjonowało chyba dopiero po wojnie. Było popularne w latach 60,70 a może i wcześniej ale tego nie mogę pamiętać z racji niemowlęctwa:))) Moje podejrzenia co do przyczyn popularności tego słowa wyjaśniam w zakończeniu notki. W tej kwestii mamy podobne zdanie. natomiast co do swawoli na prywatkach to....nie wiem, nie wiem:)))

      Usuń
    6. A ja wiem! Laskowik to wyśpiewał:
      http://www.youtube.com/watch?v=89fiS7ApbHI

      Myślę, że zanim powstała ta piosenka, to o wiele wcześniej funkcjonowały już takie pojęcia jak: "wziął ją na chatę", "poszła do niego na chatę", itd. W niektórych kręgach mówiło się też"zaprosić na kolację ze śniadaniem", przy czym wiadomo było, że nie chodzi ani o kolację, ano o śniadanie.
      I tak się zastanawiam, ile lat w tyle za nami jest Hameryka, gdzie najwyżej bierze się kogoś na lunch, a potem na tylne siedzenie w samochodzie ...

      Usuń
    7. No cóż, co kraj to obyczaj... U nas nie było samochodów...

      Usuń
  6. Bet-Ty zawsze potrafisz wzruszyć i wywołać najlepsze wspomnienia zachowane na dnie serca :).Pamiętam prywatki przy Bambino zawsze w wielkim gronie klasowym i te pocztówki dżwiękowe z Helen Shapiro,Cliffem Richardem i wielu innymi.Pamiętam ,że zawsze jakiś kolega chciał zaimponować i czasem przyniósł jakieś wino i dlatego zapamiętałam nazwy :La Crima i Mistella .Pierwsze tańce ,pierwsze łyczki wina i to cudowne wchodzenie w dorosłość ... Cudowne wspomnienia i ten ''szczęsny czas''-pozdrawiam serdecznie i pomyślnego Nowego Roku - Eliza F.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ElizoF, dobrze, że mamy co wspominać. Słusznie mówisz, że to był "szczęsny czas" a to przeczy poglądowi, że PRL to szarość, smutek i represje. Prawda? Miliony ludzi przeżywało radosną młodość wtedy.
      Dobrego roku dla Ciebie Elizo!

      Usuń
  7. Zajrzałam do Wikipedii, co też ciekawego mówi na temat prywatki.

    Tyle:

    Prywatka – określenie przyjęcia, imprezy; obecnie rzadko używane
    Prywatka – francuska komedia z 1980 roku
    Prywatka – amerykańska komedia z 1990 roku

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewne wszystko to prawda. Najbardziej prawdziwe jest stwierdzenie, że dziś słowo to jest rzadko używane. Może nadaje się do słowniczka słów zapomnianych?

      Usuń
    2. Bardzo skąpa ta definicja prywatki i nie do końca prawdziwa. Musimy napisać do Wikipedii obszerniejszą.

      Do słowniczka - oczywiście, że tak.

      Usuń
    3. Cała moja notka jest definicją prywatki.

      Usuń
  8. Do tego słownika warto dodać : prywatki to dobrowolne spotkania młodych ludzi,którzy chcieli pobyć ze sobą ,posłuchać i potańczyć ...a tak na zasadzie retrospekcji to slucham N.Sedaki i jego OH Carol iP.Anki Daiane i jeszcze raz dzięki bo mam wyjątkowo miły dzień ,dzięki Tobie...Eliza F.

    OdpowiedzUsuń
  9. WZAJEMNIE BET :)))-Eliza.F

    OdpowiedzUsuń
  10. Trzeba może taką domówkę zorganizować. POzdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jagoda, domówkę? Nigdy! Prywatkę...to i owszem, czemu nie?

      Usuń
  11. Jak to powiedział mój Młody po powrocie z zeszłorocznej domówki - Na domówki się chodzi, a nie organizuje. Co za dojrzałość. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Antoni, to bardzo wygodne stanowisko.

      Usuń
    2. Z punktu widzenia rodzica, czyli posiadacza owego mieszkania stanowisko jest idealne.
      Współczesna młodzież nie ma żadnych zahamowań. Są wyluzowani. Pamiętasz jak my pilnowaliśmy by niczego nie uszkodzić, nie zepsuć, na takiej prywatce?
      Teraz trzeba się bawić na maksa.
      Z wszystkimi konsekwencjami.
      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Antoni, a czyja to zasługa, że młodzież jest wyluzowana bez hamulców?

      Usuń
  12. Niestety poza wypowiedzia Anzai'a nie widzę tu nic ciekawego. Domówka - jaka domówka, pierwszy raz słyszę - prywatka to było to. Bez alkoholowa......no może być ale po co sie męczyc ??. Pierwszy krok do porządnej prywatki to był dobrowolny datek w postaci cukru. Do dzis pamietam date bitwy pod Grunwaldem co jednocześnie było proporcjami....................... nie będe przytaczał bo może sie młodzież napatoczyć. Pospieszna 4-ro dniowa produkcja i mogła sie odbyć prywatka. Aparatura jedna schowana i druga grająca i płyty wyjęte.
    Było wesoło, było.
    Raz był wypadek. W najmniej odpowiednim momencie aparaturu sie zsunęła, wszystko dulnęło o podłogę i zrobiło sie smrodu jak z 10 skunksów. Cała 3 piętrowa chałupa cuchnęła. Obleciałem po sasiadach aby sie dowiedziec czy u nich tez smierdzi i ........tez śmierdziało. Przejeło MO i prosto do mnie to ich grzecznie poinformowałem że to jakas złośliwa akcja i musiano rozlac na korytarzu bo wszędzie smierdzi. Oczywiście jako wojskowy byłem poza wszelkim podejrzeniem. Pokręcili się troche i poszli ale smród został na ok. 2 miesiące - taki francowaty fuzel !!!!.
    Ok. 6 m-cy temu przekazałem do Muzeum Polskiej Piosenki ok. 100 płyt winylowych i małych i duzych w tym pierwszy płyty Czesława Wydrzyckiego, Czerwono-Czarnych, Czerwonych Gitar itd. Satysfakcja bo sa wystawione i jestem wymieniony jako darczyńca. Miłe.
    Gdzie sie podziały tamte prywatnki ????????............
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Piotrze za męską solidarność (dziewczyny i tak powiedzą, że to szowinizm), dla nas jednak hasło Laskowika "starych ni ma, chata wolna, oj będzie bal" przez wiele lat było niezwykle aktualne. Ale myślę, że dzięki naszym komentatorom, którzy się tu wypowiadają, jesteśmy coraz bliżej prawdy. Ja gdzieś do 19 r.ż. byłem przekonany, że prywatki organizują chłopaki na zasadzie j.w., ale kilka razy mnie zaproszono na damskie party i zmieniłem zdanie - na szczęście udało mi się uniknąć zmiany stanu cywilnego.
      Ale cokolwiek, by nie wymyślić, to ostatnie zdanie notki Bet, nadal będzie aktualne. Na prywatkach robiło się to czego młodzieży nie wolno było robić w innych miejscach.

      Usuń
    2. Ech !!!! Łza się w oko kręci - Anzai.
      Z jaka lubościa wspominam prywatkowiczki przynoszące ciasteczka pieknie opakowane, usteczka w ciut i "bogobojne "ale nie będziecie się wygłupiać ?!" MY - a skąd, własnie wrócilismy od spowiedzi.
      ..........potem taka jedną gonilismy po osiedlu jak sie wydzierała - ładne oczy masz, komu jedaszszszszsz, takie ładne, oczyyyyyyyyyyyy, takie ładne oczy.......... i zakneblowaną odprowadzali do domu a inna ani myslała kończyc prywatki przed 6.oo a jeszcze inna chiała zamordować sąsiada który domagał sie jakis idiotycznych rzeczy i to o 4 rano albo np ........... w życiu nie napiszę !!!!! tylko ewent. osobistym emilkiem do Anzai'a.
      Gdzie sie podziały tamte prywatki ??!!.
      Pozdrawiam

      Usuń
    3. No to się panowie rozdokazywali...

      Usuń
    4. No tak "To były piękne dni" jak w piosence. Ale to co teraz się dzieje w realu, to nawet porno w necie siada. Zauważyłem, że młodzież małpuje zachowania z "zachodu", przy całkowitym braku zainteresowania rodziców. Bezradna jest szkoła, a kościół potrafi tylko to co teraz prezentuje parafianka Katarzyna W.

      Usuń
    5. Anzai, na szczęście nie wszyscy są tacy. Jest trochę fajnych, młodych ludzi a ci zazwyczaj mają fajnych rodziców. No i mamy dylemat: co było pierwsze....

      Usuń
    6. @Bet - nikt jakos nie próbuje zdiagnozować zachowań naszej młodziezy. Nie dość, że do niej nie nalezymy to staje po Twojej stronie Bet - nie są czarno-biali a czego przewaga ?. Nie wiem.
      Pisac mozna by rozprawy a spać tez trzeba - dobranoc !.

      Usuń
  13. Spotkałam się z tym określeniem:). Czasy się zmieniają i nazewnictwo ma inna postać, ale domówki nie trawię.
    Nie ma to jak prywatka!
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Akwamarynko za dziewczyńską solidarność...hi,hi,hi...
      Chłopcy zawiązali męska koalicję /Anzai z Piotrem/ więc my musimy trzymać sie razem.

      Usuń
  14. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  15. Genialny artykuł! Świetnie się czytało!

    OdpowiedzUsuń

Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:

Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:

- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.

- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga

Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.