Jest w ukochanych Gorcach
taka góra, skąd bliżej mi do gwiazd.
Schronisko na Turbaczu widok z 1961, zdjęcie z archiwum rodzinnego |
To Turbacz, 1310 metrów nad poziomem
morza. Do nieba daleko?
A jednak to tu znaleźli miejsce dla swych gwiezdnych
obserwacji zapaleńcy z Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii dawno temu,
z początkiem lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Tu było niebo wolne od
miejskiego smogu, wówczas nazywanego dymem fabryk i przyjazne pasjonatom
schronisko turystyczne. Bliskość krakowskiej bazy PTMA umożliwiała transport
sprzętu do podnóża góry. Dalej trzeba było nieść na plecach. Ciężkie statywy i
masywny teleskop jechały na szczyt wozem konnym. Ekipa astronomów objuczona
drobniejszym sprzętem maszerowała pieszo przecierając niedoskonałe jeszcze
wtedy górskie szlaki. Ciekawa była to ekipa. Kilku inżynierów, naukowiec i
studenci, podmiejski fotograf oraz krawiec. Niektórym towarzyszyły żony oraz
dzieci zwane drobnoustrojami. Byłam jednym z nich.
To było miejsce rytualnego gotowania herbaty w blaszanej manierce.
Zawsze wrzucano do niej kilka igieł sosny. Dla aromatu. To miejsce nazwaliśmy
„bulgot” bo nieustannie bulgotała tam
krystaliczna źródlana woda.
Rankiem budził nas przedziwny ryk osiołka stacjonującego, chyba dla żartu, przy schronisku. Iiiiiii…hi! Iiiiii…h! A może pilnował on wiecznie suszących się na sznurach schroniskowych prześcieradeł? Kto wie?
Czym skorupka za młodu
nasiąknie tym na starość trąci.
Moja
skorupka zignorowała astronomię, ale trąci mocno zamiłowaniem do zapachu dymu
ognisk, smaku sosnowych igieł w herbacie i miłego zmęczenia po górskiej
wędrówce. Czy można mi się dziwić, że wciąż z sentymentem wracam na Turbacz
odnajdując tam ślady szczęśliwego dzieciństwa?
Epilog.
Schronisko na Turbaczu trwa nadal niezmienione nic a nic.
Tylko osiołka i bacówki z oscypkami już nie ma. Źródełka „bulgot” nie
odnalazłam już nigdy więcej. Pasja astronomów - marzycieli nie poszła na marne.
Jakimś cudem, a raczej czynem społecznym, wybudowali małe obserwatorium
astronomiczne w podkrakowskich Niepołomicach. Obserwatorium przetrwało do dziś
i kontynuuje działalność jako Młodzieżowe Obserwatorium Astronomiczne. Turbaczowi
astronomowie patrzą na to już z pozycji gwiazd, na pewno z uśmiechem.
Obserwatorium w Niepołomicach-widok obecny, foto własne |
Teraz myślę, że lata sześćdziesiąte w PRL to był dobry czas
dla takich marzycieli-pasjonatów. Już spokojny po okresie wojny i odbudowy oraz jeszcze
wolny od wyścigu szczurów, presji gromadzenia dóbr. A może takie bujanie się
wśród gwiazd to było naturalnym sposobem na odreagowanie przeżytych lat
trudnych?
Wydaje mi się, że znaczną rolę odegrała też ... telewizja. Pierwszy telewizor mieliśmy w 1960 r. i to był punkt przełomowy. Zupełnie inaczej spędzało się wieczory i wolne dni przez epoką TV, i zupełnie inaczej później.
OdpowiedzUsuńnoooo... tak. To też mogła być przyczyna rozwijania pasji.Zapewne.
UsuńPrzyznaję, że w pierwszej chwili zauroczyła mnie (jak zwykle) notka, którą potraktowałem jako zafascynowanie górami. Pewnie dlatego, że dla mieszczuchów z centralnej Polski góry w latach 60' ub.w. to wyprawa na kilka dni, i może raz w życiu. Teraz się doczytałem, że chodziło o rozwijanie pasji. Mimo tego, jednak wolę góry, bo astronomem można też być siedząc ... przed komputerem, co dowiódł nasz odkrywca. Czasy się zmieniają, TV zabiła nasze pasje, ale TV zabił komputer. Komputer też dostał od netu, a net od komórek. I tylko góry nadal piękne.
UsuńNie mylisz się, fascynacja górami jest mocno podkreślona w ostatnim zdaniu przed epilogiem. Temat rozwijania pasji połączył mi się z rozwijaniem pasji właśnie na Turbaczu. Bo "tam się to wszystko zaczęło..." A temat astronomów-amatorów wydał mi się dość ciekawy.
UsuńAcha, opowiadam o byciu astronomem w czasach przed komputerowych. Wtedy, aby być bliżej nieba, trzeba było wejść na górę z teleskopem na plecach.
UsuńW ogólności faktycznie te wszystkie nowe urządzenia zabiły pasje. Odkrywanie czegokolwiek stało się takie... mechaniczne? A jednak człowiek potrzebuje romantyzmu, bo... odbywają się np. oświadczyny pod gwiazdami, śluby na plaży czy długie wędrówki pod górę, bu zachłysnąć się przestrzenią, być bliżej nieba i słońca...
UsuńJa widzę w notce także wątek budowania więzi rodzinnych przy okazji rozwijania pasji. Przez komórkę i na gadu-gadu, bez kociołka z sosnowymi igiełkami... tak silnych i prawdziwych więzi się nie zbuduje. I tak mocnych emocjonalnie wspomnień nie będzie... A może będą? Tylko po prostu... "wirtualne"?
Wolę myśleć, że odkrywanie czegokolwiek tej teraz "pasjonujące inaczej". Zapotrzebowanie na romantyzm na szczęście nadal jest ogromne, tylko takie zmienione...
UsuńDobrze, że dostrzegłaś tu watek budowania więzi rodzinnych. Najlepszy to dowód że wspomnienia tak odległe są u mnie żywe. Pamiętam imiona uczestników i wiele zabawnych sytuacji, pamiętam każdą ścieżkę wspólnie wydeptaną.
Człowiek na pewno potrzebuje romantyzmu, ale czy "nasza cybernetyczna" młodzież do tego dorosła? Niedawno, na prośbę b. szefa, robiłem reportaż z zaślubin jego syna. Czego tam nie było? Rozsądku! Wymyślne pozy w niesamowitych miejscach, w których młoda para nigdy nie była i nawet nie zamierzała być. Reportaż i zdjęcia były podobno doskonałe, ja jednak do tej pory mam estetycznego kaca. Nie mogłem się wycofać, bo było za późno, a szefowi nie zależało na materiale tylko raczej na moim nazwisku, nawet szczególnie prosił, abym użył swojego, niekatualnego od ponad 20 lat, logo.
UsuńDzisiaj odnoszę wrażenie, że nam się czas niesamowicie skurczył, i na nic już nie mamy czasu, ale może to tylko mi się tak wydaje?
To racja, czas sie niesamowicie skurczył. Dlatego podziwiam i trochę zazdroszczę dawnym astronomom, że mieli czas na kultywowanie swojej pasji. Jakoś na wszystko czasu wystarczało dawniej pomimo braku samochodów, telefonów i internetu. jak to jest?
UsuńA ja myślę, że kto chce mieć czas, to zawsze znajdzie.
UsuńSpróbuj to powiedzieć komuś z młodego pokolenia... zakrzyczą cię, że to niemożliwe.
UsuńA może to ... my się zestarzeliśmy?
UsuńNic podobnego! My młodniejemy z posta na post!
UsuńJuż miałem coś dopisać, ale w porę się ugryzłem w klawiaturę. :)
UsuńNo,no,no!
UsuńAnzai,znam ten ból,sam byłem matką..
UsuńBet - Turbacz nam z pieszych wedrowek.To schronisko rowniez.Pojecia nie mialam,ze tam takie skupisko ..pasjonatow wtedy bylo.Bylam RAZ na obozie wedrownym gdzie przeszlysmy trase z Bielska Bialej do Nowego Sacza. Do dzis mam jak najlepsze wspomnienia. Juz teraz lubie raczej hmm plaskie tereny ale wtedy w latach szescdziesiatych i pozniej ,jak jeszcze moglam w zasadzie cale gory przeszlam.I to sa najmilsze wspomnienia.Pamietam wsie,ktorych juz nie ma (np.Kluszkowce nad Dunajcem przed tama jeszcze,gdzie jadlam najlepsze w zyciu nalesniki z jagodami u goralki)Tych lat nie zabierze nam nikt...
OdpowiedzUsuńReno, na Turbacz wracam wciąż, właściwie każdego roku. Jest tam dla mnie jakaś szczególna aura jako pozostałość po tamtych astronomicznych wakacjach.
UsuńTa góra była też "kultowa" dla studentów - miłośników turystyki. Obecność tam rajdowych studenckich grup nadawała Turbaczowi nowego dla mnie znaczenia. I znów była uwielbiana.
Ty Reno też wracaj. Koniecznie musisz zjeść pierogi z jagodami na Turbaczu.
UsuńTak, teraz dają tam pierogi z jagodami i inne frykasy. Można napić się piwa co dawniej było nie do pomyślenia. Za to mało kto woła do okienka: wrzątek, proszę!
UsuńTuryści pijają teraz wodę mineralną z plastikowych butelek oraz piwo z puszek. Kto by tam parzył herbatę...
Gdy kupowałam w schronisku pierogi, to stała też kolejka po wrzątek. Nawet w menu jest podana cena wrzątku.
Usuńoooooo... to całe szczęście! Ja czekałam na te pierogi więc nie wiem co było w bufecie...hi,hi,hi...
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńPrześcieradła na sznurkach powiewają do dziś. Płot za osiołkiem taki sam. Także stoły i ławy.
Tylko dziewczynki inne - bez kokardy.Urocze to zdjęcie.
Pozdrawiam serdecznie.
Tam, prawie wszystko jest takie samo... Potwierdzam: ławy i stoliki identyczne! A może wciąż te same???
UsuńHi,hi,hi... kokarda całkiem zapomniany element dziewczęcego wystroju. Kiedyś zbiorę zdjęcia z kokardami w jedną notkę. Pośmiejemy się wszyscy.
UsuńNa ty zdjęciu ja jestem ta pyzata, bez kokardy.
Ale zabójczy masz kołnierz. Z barana?
UsuńTak, najprawdziwsza to "baranica". Ubiór raczej roboczy bo kożuch kryty jest drelichem. W takie coś ubierali sie astronomowie na nocne obserwacje - noce w górach zimne bardzo były.
UsuńBet, jako drobnoustrój miałaś ciemniejsze włosy (od dawna podejrzewałem, że jesteś za bystra na blondynkę)?
UsuńNa tym Turbaczu pewnie od słońca wypłowiała :)))
UsuńHi,hi,hi... od urodzenia jestem "ciemny typ". Mój blond jest fałszywy co sprytnie podejrzewałaś...
UsuńStrasznie podoba mi się określenie "drobnoustroje". To słowo funkcjonowało w mojew rodzinie długie lata.
UsuńEeeetam, no gdzież straszne. Fajne!
UsuńHi,hi,hi....
UsuńA propos, przypomniała mi się rymowanka ułożona przez astronomów na okoliczność robienia zakupów żywnościowych, które trzeba było robić "na zapas". Recytowano tak:" kupił G.... chleby cztery, kto je spapa, do cholery? Spapa Papa, dzieci troje, spapają drobnoustroje".
Jeden z astronomów był otoczony wianuszkiem 3 dzieci i opiekował się nimi sam. Małżonka odmówiła udziału w eskapadzie.
Ja tylko w kwestii formalnej w odniesieniu do tego komentarza:
Usuń"... ~Bet 21.04.2013, 13:54 Hi,hi,hi... od urodzenia jestem 'ciemny typ'. Mój blond jest fałszywy co sprytnie podejrzewałaś..."
Może tego nie podejrzewasz, ale od urodzenia jestem facetem.
Anzai
Hi,hi,hi... to widać i słychać!
UsuńJakie piękne wspomnienia :-)
OdpowiedzUsuńLubię do Ciebie zaglądać :-)
Jasna8, lubię gdy tu zagląsz:))
UsuńZgadzam się niestety w pełni ze stwierdzeniem, że "Schronisko na Turbaczu trwa nadal niezmienione nic a nic" Niestety.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A dlaczego "niestety"? Toż to schronisko jest, trudno o standard hotelowy. Mnie się podoba może dlatego, że czuję się tam jak za dawnych lat?
UsuńMnie też się podoba. Jakby porobili same "Sobieskie" w górach, to turysta z plecakiem i karimatą by z głodu i pragnienia umarł. Skoro woda na Turbaczu 6 zł w schronisku, to ile by kosztowała w warunkach hotelowych?
UsuńPewnie. Schronisko, z definicji, ma być tylko miejscem schronienia dla turystów. Musi dać kawałek podłogi pod śpiwór i wrzątek! Pokoje z pościelą to już zbytek:))) Ale niech będzie, dla tych nieco bogatszych.
UsuńCeny w barze są przesadnie wysokie.
Dlatego, że takie ceny w barze, zwykła ława i toporny stół, pozwala coś sobie przygotować samemu do jedzenia w warunkach z wodą bieżącą i wrzątkiem. To jest dobre dla niezamożnych. W Sobieskim nie będziesz obierać cebuli na obrusie czy otwierać własną puszkę szprotów oleju :)))
UsuńRacja. Stoły muszą być toporne w takim schronisku, zwłaszcza na podwórzu. Nawet dobrze, że nie spaskudzili ich lakierem.
UsuńDrogie Panie.
UsuńNie mówię o skrajnościach, ale od czasów Gomułki świat poszedł trochę do przodu. Szproty też można otwierać w innej atmosferze. Chciałem zamówić coś prostego i taniego do jedzenia w tym małym nieprzyjaznym okienku garkuchni. Było drogo, byle jak i w koszmarnych warunkach.
Tylko tyle
Drogi Antoni, dla mnie właśnie to niezmienione okienko ma swój urok...
UsuńJest tam typowa "garkuchnia" jak słusznie mówisz. Mało już takich reliktów przeszłości zostało. Może nawet taki jest cel gospodarzy tego schroniska?
Co do tego, że że za drogo, zgadzam się.
Pierogi z jagodami były bardzo dobre biorąc poprawkę na ich walory ponosił fakt konsumowania z widokiem na Halę Długą i smreczki. Widoki chyba doliczają do rachunków, jak wszędzie zresztą. Pod tym względem dostosowali się do nowych czasów.
Górale są bliżej gwiazd, więc mają ceny kosmiczne :)))
UsuńTrafne skojarzenie.
UsuńBet,ten osiołek to mnie po prostu zauroczył!Ale nie zasmakowałem tych uroków,niestety..Zawsze ciągnęło mnie do wód,do kajaków..Nie znam tych terenów absolutnie!Z zamiłowania kajakarz jestem.. Mazury,Bory Tucholskie..Ale tam takiego osiołka nie spotkałem!
OdpowiedzUsuńOch, szesnasty, takich osiołków już nie ma... Nie robią ich:)))
UsuńMożna wspaniale łączyć zamiłowanie do wód oraz gór. Raz do góry i raz na dół...hi,hi,hi...
A jakby tak kajakiem po górskich potokach?
UsuńŚwietny pomysł. Ale jak znam miłośników jezior żadna namiastka ich nie zadowoli...hi,hi,hi...
UsuńTakich uroków /górsko-jeziornych/ nie da się porównywać ani pogodzić.
Szesnasty! Właśnie słyszę, że Mazury odmarzły, lód puścił i można żeglować. Pomyślnych wiatrów!
UsuńNo to płyyynieeemy!
OdpowiedzUsuńTak sobie siedzę i myślę..Przeważnie,jak nie mam co robić,to tak sobie siedzę i myślę..Czy nie należało by produkować osiołków na Mazurach?
UsuńNo to do roboty!
UsuńHurrah, that's what I was looking for, what a information! present here at this weblog, thanks admin of this web site.
OdpowiedzUsuńFeel free to surf to my weblog microsoft registry cleaner