niedziela, 1 grudnia 2013

Rozmyślania przy tłuczeniu orzechów



Stuk, puk, stuk, puk… Trzask! Skorupka odlatuje oczywiście nie tam gdzie trzeba pomimo rozważnego walenia młotkiem we właściwym kierunku. W dodatku środek orzecha okazuje się spleśniały… Wrrr… Warczę sobie cichutko i walę w kolejne orzechy cierpliwie, nie bacząc na odpryskujące wkoło kawałki skorupek i sypiący się orzechowy pył.

Stuku, puk, stuku, puk… Trzask! Tydzień temu było tu słychać brzdęk, brzdęk… Chlapu, chlap! Kolekcja szkieł i dekoracyjnej porcelany, zabytkowe peerelowskie kamionki domagały się odświeżenia. Zawsze to robią gdy nadchodzi adwentowy czas. Takie wymagające te moje eksponaty.

Stuku, puk, stuku, puk… Prask! Próbna wersja przedświątecznego zalewania według nowego przepisu już wykonana. Wyszło tak znakomicie, że trzeba próbę powtórzyć bo cały purpurowy płyn już wypity. Pyszności takie, że nie można się powstrzymać. 

1 kg buraków /okrągłych/, zalewam 2 litrami przegotowanej wody z 1 łyżką soli i 3 łyżkami miodu /tak, tak!/ Dodaję 3 ząbki czosnku, 5 ziarenek angielskiego ziela, 1 liść laurowy i czekam 4 albo 5 dni.

Stuk, puk, stuk, puk… Trzask! Adwentowy, czteroramienny świecznik już prosi się o ustrojenie wieńcem z choinkowych gałązek i umocowanie świec. Wkrótce pora zapalać pierwszą z nich. 

 Stuk, puk, stuk, puk… Trzask! Ooo… Awaria, rozpadła się deseczka na której tłukę orzechy. Phiiii… Jakieś straty muszą być. Grunt, że miska z orzechami bez łupinek już pełna. Orzechy potrzebne do adwentowego piernika Jutro rusza domowa piekarenka. Ach, jaki będzie zapach…


Stuk, puk, stuk, puk… Koniec łupania! Teraz będzie najlepsze – zamiatanie, odkurzanie, zmywanie i ważenie orzechowego urobku. Wyszło 80 dkg czystego orzecha i wiadro skorupek. Może to nie jest najlepszy interes, ale darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby, prawda? 

W kącie kuchni stoją i zerkają na mnie  kartony z mikołajowymi słodyczami. Dwie wielkie paki – zakup prawie półhurtowy. Czekają na owijanie papierem, wiązanie sznurkiem, dekorowanie i ekspediowanie na pocztę. Mali /no, może nie wszyscy tacy mali… hi, hi, hi/  adresaci są daleko. Bardzo daleko! Jeszcze jedna, druga paczuszka, papier, sznurek, pudełko, nalepki! Jak ja lubię takie pakowanie!



Jak ja lubię te wszystkie przedświąteczne działania! No bo… Chyba tak buduje się świąteczny nastrój?





Specjalnie dla Honiewicza - orzechy "ołupione", ale w skórce



89 komentarzy:

  1. Bet, a paluszki całe? Czy ten płyn z alkoholem jest? Piszę się na ten płyn. Aaaaaaaaaa, dla mnie jeden taki wyrośnięty prostokącik z orzechami będzie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Honiewicz, paluszki całe jakimś cudem. Ja jestem z tych co to gwoździa nawet wbić potrafi. Najczęściej nawet prosto.
      Płyn jest bezalkoholowy ale ma barwę jak najprawdziwsze czerwone wino.
      Smak niebiański!
      Prostokącików z orzechami pilnuje alElla:)))

      Usuń
    2. Bet,alElla nie upilnuje..Słabosilna,jak to kobietka..Była taka gieroj baba,i to z karabinem,a nie upilnowała piwnicy z winami(film"Gdzie jest generał?")..

      Usuń
  2. Klik dobry:)
    Też lubię. Nie da się nie lubić przedświątecznych działań. A największe zadowolenie daje mi własnoręczne robienie prezentów.

    Tak fachowo - po staremu - nie potrafię sznurkiem wiązać paczek. W tej kwestii "znowocześniałam" i używam taśmy klejącej.
    Adwentowy piernik nadzwyczaj wyrośnięty. A nie trzeba w sejfie zamknąć, żeby dotrwał do świąt?

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mianowałam Ciebie strażnikiem pierników. Hi,hi,hi...
      Uwielbiam pakowanie paczek i ich wysyłanie. Nie bez powodu w dzieciństwie marzyłam aby zostać listonoszem...
      Taśma taśmą ale sznurek też musi być / Pawlakowe/ Tylko teraz taki, nowoczesny, pleciony i kolorowy... Prawie "amerykanski"...

      Usuń
    2. Rano widziałam 4 pierniki. Gdzie się jeden zapodział? Od teraz będę czuwała uważniej.

      Usuń
    3. Staraj się, staraj...

      Usuń
  3. Od łupania orzechów... u mnie są popękane drzwi. Teraz mam specjalne kowadełko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Kowadełko! Super. Łupanie drzwiami jest niezawodne ale od tego dostawałam po łapach jako dziecko. Oduczyłam się:)))

      Usuń
    2. No wazmożno,już widzę,jak będzie pilnować,he,he..

      Usuń
  4. Bet, do tej pory myślałem, że tylko hipermarkety ogłaszają święta na miesiąc wcześniej. Ja jeszcze trawię Andrzejkowe wróżby, i mam nadzieję, że do Barbórki będę w stanie pełnej gotowości bojowej. Potem św. Mikołaj, i dopiero później święta dietetyczne.
    Kiedyś pokazałem żonie jak fajnie rozgniatać orzechy w imadle, i teraz mam spokój. No prawie, bo jeszcze jest problem jak te orzeszki łupać. Też przekonałem żonę, i teraz przekręcamy wszystko przez maszynkę z dużymi otworami. Trzeba tylko pamiętać, aby co jakiś czas podsypywać orzechy do mielenia ziarnem sezamowym, bo wtedy wychodzą ładnie pokruszone, a nie jak ... No nie będę się wyrażał.
    Mam też fantastyczny przepis na "tort poświąteczny", ale o tym po świętach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie najgorsze jest zdzieranie skórki z orzechów. Masz, Anzai, jakiś patent?

      Usuń
    2. Mnie ta goryczka (szczególnie u włoskich) nie przeszkadza, daję więcej cukru, Ale żona po prostu moczy je na parę godzin przed użyciem, skórka się nieco filcuje i można ją nawet spłukać wodą. Do wody dodaje pół płaskiej łyżeczki sody na litr.

      Usuń
    3. Nigdy nie zdzieram skórki z orzechów... Bez tej skórki orzechy są mniej orzechowe.
      Słyszałam o moczeniu i ręcznym obskubywaniu ależ to benedyktyńska robota!
      Orzechy odskórkowane są jasne,białe prawie i nawet ich nie widać w drożdżowym cieście. Smak też taki nijaki...
      Ale jak chcecie obierać, to obierajcie:)))

      Usuń
    4. Anzai, orzechy mielicie w maszynce? Ja siekam nożem do ziół - taki półokrągły z podwójnym ostrzem. Też pięknie pryskają na wszystkie strony:)))
      Mam też specjalną maszynkę do orzechów używaną gdy potrzebne orzechowe wiórki. Wtedy zasypana wiórkami jest cała kuchnia łącznie ze mną:)))
      Imadło, powiadasz? Tylko gdzie go trzymać?

      Usuń
    5. Z maszynki siekane orzeszki grzecznie lecą tam gdzie trzeba. Można też blenderem, ale na wyczucie, żeby nie zrobić miazgi.
      W sprzedaży są natomiast miniaturowe imadła, nawet plastikowe (kilka zł,).

      Usuń
    6. Muszę poszukać takiego imadła. Ach... A może taki rodzaj "dziadka do orzechów" z wkręcaną drewnianą śrubą? Taki mam i leży jako ozdoba.

      Usuń
    7. Najlepsze jest imadło ze skokiem ok. 3 mm (wyższy więcej roboty), bo się nie namęczysz. To co masz to dobre, ale do 2-3 orzechów.
      Podziwiam Renatę, nie wiedziałem, że ona tak dobrze fechtuje się nożem. ;)

      Usuń
    8. Nie podziwiaj Renaty tylko się jej bój!

      Usuń
    9. No pewnie, ze się boję. Pół świniaka sprawiła, to nie przelewki ... ;) :)

      Usuń
    10. Sprawdziłam metodę na noża. Wspaniała! O moczeniu przed zdarciem skórki wiedziałam, ale bez sody. Dziękuję Anzai.

      Usuń
    11. Zanim chwycisz się za nóż na serio zerknij niżej. ;)
      A woda, jak masz miękką, może być bez sody, tylko dłużej trzeba moczyć.

      Usuń
    12. Niżej jest Antoni z żoną.

      Usuń
    13. Ło Jezusicku,co Wy tu wymyślacie! Jakieś imadła,kombajny..A o dziadku do orzechów nie słyszeli,ha?

      Usuń
  5. Żona zaczyna pieczenie pierników, a ja zakupy. To się nazywa podział pracy.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zwykle jesteś perfekcjonistą. A łupanie orzechów?

      Usuń
    2. Bet,wiewiórki albo pół litra i kombajn "Bizon".

      Usuń
  6. A ja nic nie robie. Po ostatnich wyczynach na gotowaniu i w moim prywatnym domu mam dosc i nawet mi sie nie chce myslec o swietach... Przeciez poraz pierwszy w zyciu rozbieralam pol swini uff, ocieram pot z czola i dochodze do siebie..Tak poza tym - nie lupie orzechow, podwazam koniuszkiem noza w spoiwie - tam gdzie byl ogonek ,przekrecam noz i orzech rozlatuje sie ladnie nie pryskajac po calym domu lupinkami..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, Renatko, nie wszystkie odmiany orzecha zachowują się tak przyzwoicie. Bywa, że orzecha zgniata się w dłoni a pewna znana z literatury panienka zgniatała orzech pupą, pamiętasz?

      Usuń
    2. Może wcześniej namoczyć w słonej wodzie tę oporną odmianę?

      Usuń
    3. Ta moja odmiana to prawdziwie kamienna jakaś. Walenie młotkiem nie zawsze było skuteczne. Namoczyć? Hmmm... Na to nie wpadłam.

      Usuń
    4. Fakt,niektóre orzechy są złośliwe..Bez pół litra i kombajna nie razbieriosz!

      Usuń
  7. Ogłaszam konkurs! Kto pomoże Renacie odpowiedzieć na zadane pytanie w sprawie zgniatania orzechów? Dwa komentarze wyżej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak wyżej,czyli kombajn i pół litra dla kombajnisty.

      Usuń
  8. Rozgrzeszam Panie (amen), z tych wszystkich "czynności" orzechowych (Anzai`a też), tylko dlatego że daje to Wam przyjemność ( jak to kobietom).

    Nawet orzechów w skórce (?) nie widziałem, a co dopiero je obierać. Jest takie, niczym stolarskie, ale z pojemnikiem na orzechy imadło i, w czasach gdy nie było łupanych, znakomicie kruszyło łupinę.

    Bet, coś z tym prostokącikiem wyrośniętym posypanym orzechami zmielonymi - przepraszam ale muszę to powiedzieć - krecisz. Wskazując alEllę na cerbera. Jak to jest na prawdę? Nalegam na ujawnienie kto chce wymiksować mnie z możliwości spróbowania.
    Że jest coś na rzeczy świadczy alElli wpis z 17.04.
    To na tyle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chcę skarżyć ale Strażniczka Piernika podejrzewa Honiewicza, że zwinął jeden egzemplarz. To jak, robimy dochodzenie? Jak to nie widziałeś orzechów? Prezentuję na zdjęciach i łupkach - te okrągłe kulki :))) No, ale skoro koncentrujesz się na pierniku to nie widzisz!

      Usuń
    2. Dodałam dla Ciebie orzechy ołupione!

      Usuń
    3. Zauważyłem, oczywiście tę wielką miskę!
      To, że alElla mnie podejrzewa o niecny występek, kradzież piernika, nie uwierzę. Zauważyła jednak, że jeden "wyparował", ten dla mnie. Przyznaj, Bet, zachachmęciłaś. Jak u David Copperfield.

      Usuń
    4. Zagadka zaginionego piernika rozwiązana! Piernik "zakosił" Mikołaj i przyniósł do mnie. Ale zapach mam w domu. Mmmmmmmm...
      Nie trać nadziei, Honiewicz, pisz prędko list do Mikołaja :)

      Usuń
    5. Grzeczne dziewczynki dostają prezenty.

      Usuń
    6. ... a niegrzeczne same je zabierają. :)

      Usuń
    7. Honiewicz,na litość boską..Zostaw w spokoju te orzechy!

      Usuń
  9. A buraki jaką wodą się zalewa? Zimną? Ciepłą? Gorącą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie też chciałbym wiedzieć, co będę pił!

      Usuń
    2. Lekko ciepła woda ma być a w niej rozpuszczony miód i sól.

      Usuń
    3. Honiewicz,polecam napój góralski"góracy". Szklaneczka soku z buraków,pół litra piwa,pół litra spirytusu. Mieszamy,miksujemy i pijemy..Raz,góra cy. Nastęęępnieee wstajemy i rooobimy krocki..raz,góra cy...

      Usuń
  10. He,he - jedne mlotkiem,drugie nozem jeszcze inna pupa ..ech Ja jednak Jagienka nie jestem a zwyczajna Rena .Do wielu rzeczy podchodze z nozem .Tak mi jakos przyszlo - dla mnie noz i nozyczki to podstawa w kuchni...Jak mnie najdzie to wam opowiem jak swinie oprawialam... uff. orzechy to maly pikus....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brawo Renatko! To była Jagienka z Krzyżaków!
      Ale z nożami uważaj!

      Usuń
    2. Renatka, jak w wierszu "Jagienka i orzechy" Andrzeja Waligórskiego, bezwarunkowo problemy rozgryza nie pupą, a głową.
      Spróbowałam nożem. Metoda rewelacyjna! A zawsze tyle zniszczeń w domu narobiłam przy łupaniu orzechów (drzwi, deski do krojenia, blat kuchenny, próg, schodek w piwnicy) a wystarczyło głową ruszyć.

      Usuń
    3. Z nożem do orzechów powinni podchodzić ci, którzy na klawiaturze piszą jednym palcem. ;)

      Usuń
    4. Jakie piękne powiązanie informatyki z kuchnią! Na miarę XXI wieku!

      Usuń
    5. No... i tak... że tą metodą nożową, to można z jednym palcem tylko zostać. Wczoraj próbowałam przyrządami do manicure. Świetnie zastępują nóż, a i palców się nie poobcina.

      Usuń
    6. Orzechowy manicure!
      A nie lepiej młotkiem?

      Usuń
    7. Renatko,nie słuchaj ich..Siadaj z impetem i tłucz te cholerne orzechy!

      Usuń
  11. Orzechy łupało się drzwiami za wczesnego PRLu, kiedy jeszcze były dobre, przedwojenne drzwi. Użycie drzwi zwłaszcza z epoki późnego Gierka było zbyt ryzykowne.
    Natomiast rok czy dwa lata temu, wobec znacznej różnicy między ceną orzechów wyłuskanych i w skorupach wziąłem kilogram orzechów i wyłuskałem - nie drzwiami, nie młotkiem, nie pupą tylko dziadkiem do orzechów. Zważyłem urobek (po wyrzuceniu spleśniałych), przeliczyłem ceny i wyszło mniej więcej na to samo, co kupienie wyłuskanych...
    allensteiner

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie policzyłeś radości ile daje łuskanie:))) Wtedy bilans wyjdzie na plus tych w łupkach.

      Usuń
    2. Drzwi szkoda. Na drzwiach to piloci latają.

      Usuń
    3. Tylko swoje orzechy pewne są, no może nie 100% jakości, ale zadowalającej. Wyłuskane tracą jednak świeżość... a data produkcji nie zawsze jest widoczna... i nie zawsze można spróbować.

      Usuń
  12. Z tą przyjemnością to coś jakby ekonomia polityczna socjalizmu, pasuje do głównego tytułu. Ja jednak uwzględniłem koszt mojej pracy, a także ryzyko wystąpienia większej ilości odpadów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetnie wybrnąłeś. Jestem pod wrażeniem.

      Usuń
    2. Anonimowy,Bet już jest odporna na system,ja zresztą też.

      Usuń
  13. Tak ....................kiedys to były świeta a szczególnie przygotowania do nich. Jak zjechała rodzina to miedzy krzesłami kładło sie deskę do prasowania bo brakowało krzeseł.
    Dziś........mała torebeczka orzechów włoskich, najmniejsze opakowanie maku na makówki, mieszaninka bakali bo nie ma dla kogo robić a my we dwójkę mamy tylko dwa żołądki i dwie ....... .
    Pozdrawiam przedświątecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piotrze, zawsze lepiej we dwoje niż w pojedynkę. Szklanka jest do polowy pełna!
      Tylko nie rezygnuj z niczego, to cóż, że mniejsze porcje? Ważne, że jesteście.

      Usuń
    2. No i spróbuj usiąść na środku dzisiejszej deski do prasowania położonej między krzesłami...
      allensteiner

      Usuń
    3. To samo pomyślałam. Ale Piotr wspomina dawne czasy i dawne deski. To bardzo ciepłe wspomnienie - w dobrym towarzystwie nawet na desce wygodnie i miło. TYlko pozazdrościć takiej rodziny.

      Usuń
    4. Bet,siadanie na desce do prasowania jest ryzykowne..Może ktoś przeciągnąć gorącym żelazkiem..

      Usuń
    5. Ja tam mogę usiąść na desce położonej między krzesłami... nie wiem tylko, czy na koniec zimy też będę tak optymistycznie podchodziła do tematu.

      Usuń
    6. Hi,hi,hi... Trzeba się oszczędzać, to prawda. Zima długa przed nami i pokus wiele.

      Usuń
  14. Dla mnie najdoskonalsze, Bet, kulinarium z udziałem orzechów włoskich, to nalewka na tychże, w ich zielonym jeszcze wcieleniu, zaprawiona miodem i cytryną! Siódme niebo w najbardziej nawet parszywej gębie!
    ściskam, całuję i niezmiennie zapraszam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, że preferujesz dietę płynną:)))
      Za zaproszenie dziękuję i oczywiście skorzystam

      Usuń
    2. Bet,a możesz mi odstąpić bilet na imprezę? Orzeeechóóówki jeszcze nie piłem. O ja biedny,o ja nieszczęśliwy!-:(((

      Usuń
  15. Siedzę sobie w kopcu Mrówki,kawę sobie piję..bara,bara,bara bara..Nagle słyszę z pomniejszczenia,gdzie orzechy,takie"chrup,chrup,mniam,mniam,chrup,chrup,mniam,mniam"..A co to,a co to??? Wiewiórki do orzechów się dobrały? A nie..a nie..to Honiewicz wyżera orzechy z talerza..Ot cwaniak,poczekał,aż będą rozłupane,i teraz konsumuje. A do rozłupki to nie było chętnnych,cooo???

    OdpowiedzUsuń
  16. Bet,jak zapuka do Ciebie taki facio w czerwonym kożuchu i z białą brodą,to go nie bij! To Święty Mikołaj! Może się załapiesz na jakieś prezenty,o ile grzeczna byłaś,a jak nie,to rózga!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, szesnasty! My grzecznie śpimy a Ty rozrabiasz tu na całego:)))) Wszędzie Cię pełno!
      Hi,hi,hi... Na blogu jak po bitwie: noże walają się razem ze sprzętem do manicure, orzechy wyjedzone a niektórzy dopijają resztę orzechówki z barszczem.
      Mikołaj był u mnie wczoraj! Bez rózgi!

      Usuń
    2. I wszystkie dla Honiewicza??? :(
      Dobrze, zadowolę się swoimi:))
      Ze skórką, oczywiście, bo tylko ze świeżych orzechów da zdjąć się.
      A'propos orzechów, są różnej odporności na zgniatanie.
      I takie, że drobne dłonie mogą zgnieść I takie, że młotek za mało... a pośladki Jagienki, jak one sobie, hmmm, radziły?

      Usuń
    3. Wyobraź sobie, że niektórzy jakimś sposobem / moczenie w wodzie/ zdzierają skórkę z orzechów. Moim zdaniem pozbawia to ich orzechowości.

      Usuń
    4. W sprawie Jagienkowych pośladków to myślę, że inne one były niż współczesne. Wyhodowane na zdrowym i prostym jadłospisie zbożowo-mlecznym? Może z tego powodu bardziej zwarta konsystencję miały:))))))

      Usuń
    5. Wręcz przeciwnie. Moczenie wydobywa orzechowość, o!

      Są korzyści z obierania orzechów. Przede wszystkim nie są gorzkie i nie "brudzą" ciasta, które robi się "szare" wokół orzecha. Ponieważ przed obieraniem moczymy, to pozbywamy się brudu i uwolnionych enzymów, które blokują nasze enzymy trawienne. Orzech staje się miękki, więc nie połamiemy zębów. Łatwo pokroić czy zblendować, a nawet rozgnieść na pastę. Moczone orzechy są szybciej trawione, przez co dają dużo energii, bo nasz organizm więcej wyciśnie orzecha z orzecha. Nie obciążają zbędnie organizmu. Suche ze skórką mogą spowodować nawet powiększenie trzustki. To, co zdrowe w skórce, jest w skórce młodych orzechów prosto z drzewa.

      Wodą z moczenia orzechów można podlać kwiaty, za co będą bardzo wdzięczne.

      Usuń
    6. Ooooo... Pod ciężarem tych argumentów zamilknę w sprawie orzechowości.
      Niedawno dostała paczuszkę mielonych orzechów rodem z Anglii. Aby nie straciły terminu ważności upiekłam je w drożdżowej babce. Ciasto okazało się jednolite w kolorze - na oko nie widać było wcale tego angielskiego, orzechowego nadzienia. W smaku i zapachu zresztą też.
      Może jednak ten orzechowy brud nie jest taki zły?

      Usuń
    7. A ja kupiłam dzisiaj mielony mak. Pisze na nim, że jest najwyższej jakości i gotowy do użycia po dodaniu gorącego mleka. No... i... czego, kto chce /bakalie,miód/. Wypróbuję wcześniej, żeby nie było tak, jak z tym gotowym z puszki, który nie nadaje się nawet do stania w kuchni pośród spożywczych rzeczy. Bardziej pasuje na półce z domestosem w WC :)))

      Usuń
    8. Kiedyś miałam do czynienia z takim makiem. Nawet niezły.
      Ale najlepszy to taki osobiście mielony.

      Usuń
  17. Brud w środku orzecha? A któż tam naśmiecił???
    allensteiner

    OdpowiedzUsuń
  18. To już święta, że tyle o przygotowaniachn do nich? Za moich czasów, dopiero parę dni przed, było głośno.
    Ciekawi mnie, czy coś skapnie mi z tych doskonałości?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Honiewicz, mężczyźni przeważnie byli tak trochę z boku tej przedświątecznej krzątaniny. Dla nich Święta zaczynały się gdy zasiadali do Wigilii:))))
      A Ty wyjadłeś orzechy podobno!

      Usuń
  19. Tak Bet, z grubsza rzecz biorąc, tak było.Orzechy wyjadałem.
    Ale, Bet, powyżej jest jeszcze jedno zdanie, które w odpowiedzi, pominęłaś jakoś, a które ma istotne dla mnie znaczenia..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Honiewicz, w kolejnej notce jeszcze więcej wspaniałości - biegnij szybko bo kolejki już sie ustawiają!

      Usuń
    2. Dobrze, poproszę wnuczkę, mieszkankę obecnie miasta Krakowa, by ustawiła się w kolejce po wiktuały i priorytetem mi przysłała.

      Usuń

Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:

Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:

- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.

- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga

Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.