Czas do szkoły!
Nie trzeba mieć kalendarza aby wyczuć początek szkolnego sezonu. Media dokładnie wyliczają koszty uczniowskiego ekwipunku, a markety zapraszają do zakupów.
Co tam na sklepowych półkach i reklamowych ulotkach? Kolorowy zawrót głowy! Zeszyty w błyszczących okładkach, mazaki, pisaki, długopisy i markery... Bloki rysunkowe w każdym kolorze i rozmiarze no i plecaki! Plecaki w misie, stokrotki albo autka. Przy okazji dobrze też zareklamować laptopy i komputerowe akcesoria. Wszystko wszak do nauki służy. Już niedługo skończy się podręcznikowy złoty interes – zacznie się laptopowy wraz z rozwojem e-podręczników.
Kryzys czeka producentów plecaków - nikt nie będzie dźwigał papierowych książek i zeszytów. Jeden laptop zastąpi wszystko – może nawet kolorowe kredki też?
Dziś jeszcze z nostalgią wspomina się o podręcznikach przekazywanych z klasy do klasy, od brata dla siostry, od sąsiada do sąsiada. Wspomina się z nostalgią współczując rodzicom płacącym krocie za wciąż nowe książki. Rodzice płacą, a wydawnictwa kręcą podręcznikowy interes bynajmniej nie w trosce o wiedzę młodego pokolenia.
Wkrótce jeden klik w plik zakończy podręcznikowy wyścig po kasę.
W marketach stosy szkolnej odzieży. Szkolnej? Hmmm… Najbardziej szkolne okazują się teraz dresy i trampki. Bluzy z kapturem lub bez, tenisówki i spodnie bojówki. Nikt nie reklamuje białych koszul, bluzek, spódniczek plisowanych i krawatów. Mamy teraz same szkoły sportowe? Sale gimnastyczne puste, ale do szkoły dziecko ubiera dres. Albo super-mini, bluzkę na ramiączkach w dekoltem po pas. Acha… już wiem, oprócz szkół sportowych mamy też szkoły modelek…
alElla : Pamiętam... Jak bardzo chciałam mieć dwa mundurki. Jeden na defilady, akademie, artosy, szkolne święta, drugi na codzienne lekcje. Nie miałam...Szanowałam więc ten jedyny mundurek i nosiłam OD ŚWIĘTA. W zwykłe dni trzeba było zadowolić się innym strojem. Nie musiał to być fartuch. Nosiłyśmy granatowe lub czarne sukienki i spódnice, swetry, bluzki.
Pamiętam... Szkolne rogatywki ! Jakież one były piękne! Twarzowe! Aksamitne, w kolorze ciemnej wiśni. A najważniejsze, że takie... POLSKIE !W klasie maturalnej rogatywki haftowano na dowolny sposób. Przeważnie wyszywano nazwę szkoły, klasę...Dziewczęta haftowały też kwiaty, misiaczki, chłopcy różne symbole, niektóre tylko im znane. Nawet wzory matematyczne na czapkach widniały... Pamiętam...Podwójną symbolikę misia na czapce. Dla Pani Psorki "sprzedana" przez nas wersja - to niedźwiedź z herbu miasta. Dla dziewczyny - ukochany chłopak - misiaczek z czwartej ławki.
Pan ze zdjęcia wspomina: „Z perspektywy lat te nasze mundurki były dość udane. Sami zadecydowaliśmy o ich kroju - chłopcy (na zdjęciach tego dobrze nie widać) mieli garnitury uszyte według ówczesnych trendów (dwurzędówka, szerokie klapy, z tyłu dwa rozcięcia, metalowe guziki). Kolor - ciemnogranatowy. Spodnie dopasowane, kieszenie ukośne, ściegi na zew. stronie nogawek naszywane, nogawki lekko u dołu rozszerzone.
Jak pamiętam - trochę się buntowaliśmy przeciwko mundurkom - to był okres mody na kolorowe koszule i marynarki. Ale generalnie do szkoły na co dzień ubieraliśmy się niezbyt wyszukanie - chłopcy zwykle mieli marynarki, nieliczni sweter, dziewczyny spódnice i bluzki.”
alElla: Pokochałam rogatywkę i mundurek szkolny. Granatowy, dwurzędówka ze lśniącymi guzikami. Spódniczka mini. Biała bluzka pod marynarką. Białe podkolanówki. Młode... zgrabne nogi...
Czy można pokochać i równie ciepło wspominać spodnie dresowe i adidasy?
Trochę mi żal naszych obecnych uczniów. Nawet nie wiedzą ile uczuć i wzruszeń ich omija. Mają swój odjazdowy luz…
Już tylko dla żartu przypomnę szkolną tarczę, którą przechowuję do dziś w pudełku z pamiątkami.
A na poważnie smuci mnie, że szkolny temat w mediach to prawie wyłącznie pieniądze i zakupy, zakupy, zakupy…
Ta refleksja to nawiązanie do dyskusji wokół notki pt. Zamroczone dzieci… na Posiaduszkach u alElli.