Pierwsze
czerwienieje dzikie wino... oplata jeszcze zielone gałęzie podpierającego
winorośl drzewa. Zieleń nie ma żadnych szans. To już koniec wegetacji. Gdy
korona okazałego latem orzecha odsłania mi okna sąsiadów przyjmuję do wiadomości
nadejście jesieni. Żółtawe liście tracą życiową energię, opadają! A my, ludzie,
poddajemy się nastrojowi przemijania, też ucieka z nas wiosenno-letnie
ożywienie. Zadbam o podniesienie nastroju oraz ciśnienia krwi zaproszeniem na wspomnieniową
kawę.
W
głębi kuchennej szafki czekała na taką okazję całkiem niedawno zakupiona kawa o
wdzięcznej nazwie Wiener Kaffee. Pamiętacie to śliczne, złote opakowanie,
obiekt pożądania w pewnym okresie peerelowskiego kawowego niedoboru? Kawa „winerka”
dostępna na bazarach w ofercie sprzedaży „łóżkowej” /och… jak to teraz brzmi!/
to mniej lub bardziej legalny import z zasobnej Austrii. Ta marka kawy wciąż
istnieje w handlu !
Aby
było całkiem „retro” - do życia został obudzony z dziejowego snu, zabytkowy, peerelowski
młynek do kawy. Z radością nowicjusza wykonał swoje zadanie i oto "Wspomnieniowa"
kawa już paruje w dzbanuszku. Hmmm… pachnie i smakuje jakoś inaczej... Szczerze
mówiąc wręcz... paskudnie!
Czy
to wina postarzałych kubków smakowych??? A może atmosfera polityczna do niej
nie pasuje?
Kawa
się spospolitowała. Niegdyś symbol dobrobytu, napój z pogranicza ekskluzywnych,
z pewnością wyżej w hierarchii od popularnej herbaty. Prawdziwa kawa była
napojem dozwolonym od lat …przyjmijmy osiemnastu. Napój dla dorosłych. Wizyta w
kawiarni i zamówienie „małej czarnej” to rodzaj inicjacji w dorosłość. Dziś
automaty z kawą stoją na szkolnym korytarzu… Czy zostało jeszcze coś z
kategorii „dozwolone od lat osiemnastu”?
Automaty
serwują „zdegradowaną” kawę w papierowych kubkach. Zgroza! Ekskluzywna
„peerelowska” wymagała prawdziwego szkła. Obywatele pijali kawę parzoną w
szklankach. Zmielone w pył aromatyczne ziarna, zalane wrzątkiem tak, aby na
powierzchni utworzył się gruby, pienisty kożuszek…
„Mam kilka szklanek z czasów PRL-u :)
Pamiętasz jak były pakowane? 12 szklanek, ustawionych pomiędzy falistą płytką z
tektury. Całość zapakowana w szary, pakowy papier. W czasach kryzysu kupiłam
dwa takie zestawy na ulicy Szewskiej. Pamiętasz ten sklep? O matko kochana
czego tam nie było. Garnuszki fajansowe też mam z tego sklepu. Szklanki z
uszkami /żaroodporne/ wyciągam z czeluści na szczególne okazje :) Mam kilka
serwisów porcelanowych, ale to nie jest to co SZKLANKA ;)” Elżbietka53, 2009-10-15
Studenckie
wojaże do bratnich, socjalistycznych Węgier zaowocowały pojawieniem się nowego
urządzenia.
Panie i Panowie oto emerytowany węgierski Ekspres Do Kawy.
Ciśnieniowy. Obecnie pełni z powodzeniem funkcję reprezentacyjną na
dekoracyjnej półeczce ramię w ramię /dziubek w dziubek/ ze swoim nieco starszym
kolegą, dzbanko-termosem. Staruszek jest chyba nadal „na chodzie” co trudno
jednak udowodnić z powodu zaginięcia kabla z płaską wtyczką…
Nie
zaginął jednak stary, dobry przepis na ciasto do kawy:
Weź
jajek tyle ile chcesz, najmniej cztery i zważ na kuchennej wadze. Ile zaważą
jaja tyle trzeba dodać mąki, tyle cukru i tyle tłuszczu /margaryna/. Wszystko
mikserem wyrobić na masę, dodać "na oko" proszek do pieczenia.
Wyłożyć na blachę, a na wierzchu ułożyć śliwki węgierki. Dla efektu, po upieczeniu,
posypać cukrem pudrem. Rośnie jak oszalałe i smakuje wybornie...Polecam !
To
samo w wersji szklankowej wg Elżbietki53:
Cztery
jajka ubić ze szklanką cukru oraz cukrem waniliowym, dodać dwie szklanki mąki,
dwie łyżeczki proszku do pieczenia oraz kostkę stopionego masła. Dalej jak w
przepisie powyżej, aż do końcowego
wykrzyknika.
ps
odnalazł się kabel z płaską wtyczką do ekspresu. Oto on!