wtorek, 6 czerwca 2023

Z tęsknoty!

        Z tęsknoty za polskim Bałtykiem, w obliczu zbliżających się wakacji, otworzyłam pudełko ze starymi zdjęciami… Wraz z obrazkami marnej jak na dzisiejsze standardy jakości - wyskoczyły też równie mgliste wspomnienia bo ileż mogło zapamiętać w rodzinnych wakacji 4 letnie dziecko? Jedyne, wyraźne wspomnienie nie nadaje się do opisania gdyż dotyczy prozaicznej i wstydliwej sfery życia dziecka :)

        Z odkurzonych zdjęć polecam uwadze modę plażową z końca lat pięćdziesiątych. Dorosła modelka prezentuje płaszczyk kąpielowy z tkaniny frote. Latorośle zaś odziane są głównie w nakrycia głowy. Chłopiec w czapeczce przypominającej obecne bejsbolówki, a dziewczynka nosi fantazyjnie zawiązaną w supełki chusteczkę w czerwone grochy. Ach, zapamiętałam deseń! Okoliczności plażowe z dziewczęcej garderoby nie eliminowały ozdób w postaci kokard na warkoczach, ale nie przewidywały okularków przeciwsłonecznych. Wtedy słońce jeszcze nie było szkodliwe dla zdrowia, a ciała plażowiczów nie chronione filtrami UVB co widać na brązowo skórych budowniczych imponującego zamku z piasku. Dziura ozonowa była jeszcze malutka lub jeszcze jej nie odkryto…

        W omawianym czasie dozwolone było wylegiwanie się na wydmach, plażowiczów od wiatru chroniły wiklinowe kosze lub wygrzebywane własnymi kończynami spore grajdołki mieszczące całą rodzinę umoszczoną na zwykłym prześcieradle wyjętym z tapczanu. Dorośli twierdzili, że biała podkładka pod opalane ciało chłodzi gdyż odbija promienie słoneczne. Ani śladu parawanów! I w ogóle plaża taka chyba rzadko zaludniona. 

        Na zdjęciach widać także awangardowy sprzęt pływający w postaci dętki jakiegoś wielkiego auta lub traktora może? Blaszane wiaderko z łyżką stołową dopełnia wyposażenie niezbędne do dziecięcych zabaw. Ach, ach… Jeszcze blok rysunkowy dla miłośnika przyrody, pragnącego zachować  urodę nadmorskiego Mikołajka za pomocą ołówka! Takich szkicowników będących obowiązkowym elementem szkolnej wyprawki ani metalowych łyżek już nikt nie żywa! Robi się pstryk smartfonem i pamiątka gotowa. Łyżki zastąpiono kolorowymi łopatkami z chińskiego plastiku. Jedyny element plastikowy na zdjęciach to kółko pływające dla dziewczynki gdyż na „dorosłą” dętkę była jeszcze za mała:)


         Wolne od plażowania chwile spędzano w rybackim porcie gdzie główna atrakcją był unikatowy zwodzony most. Ten most już nie istnieje. Jak donosi internet:  ” W osiemdziesiątych latach ubiegłego wieku przebudowano stary most zwodzony na rzece Wieprzy łączący Darłówko Wschodnie z Zachodnim, zastąpiono go mostem rozsuwanym. Most rozsuwany jest jedynym mostem tego typu na terenie Polski, dlatego warto poświęcić chwilę z wakacyjnego czasu na jego obejrzenie.”   

Wynika z tego, że jestem posiadaczem unikatowego zdjęcia! Wiwat stare pudełko ze zdjęciami!

        Opisane wakacje  teraz określam jako „moje zaślubiny z morzem”… I choć była to jedyna rodzinna wyprawa na wybrzeże to miłość do morza pozostała. Bo morze to wolność, przestrzeń i radość życia! Tak to czuję do dziś i tęsknię…

W dorosłym życiu powracałam nad Bałtyk wielokrotnie, a w następnym życiu na pewno tam zamieszkam. Taki jest plan:)    

        O ile Bałtyk przetrwa.