poniedziałek, 22 kwietnia 2019

Myślę, że ten temat też Was zainteresuje?


Czuj, czuj, CZUWAJ Druhny i Przyjaciele Związku Harcerstwa Polskiego !

Przed przystąpieniem do tematu, w którym Wam opowiem o Ptasiej Jadłodajni muszę jednak trochę więcej napisać Wam o miejscu gdzie ona się znajdowała. Teren ten został zaprojektowany i zabudowany przez władze pruskie w połowie XIX wieku zgodnie z ich podstawową zasadą, że pierwszeństwo miały zabezpieczenia militarne, a w dalszej kolejności projektowano  strefy mieszkaniowe i gospodarcze.

W związku z tym, na pierwszym planie były bardzo duże i solidnie ufortyfikowane koszary,  a na ich "zadku” domy dla kadry oficerskiej, spory obiekt przeznaczony na działalność gastronomiczną, sala widowiskowa oraz duży zespół szpitalny.

Po zmniejszeniu stanu ilościowego Dowództwo Bazy Radzieckiej oddało miastu wszystkie domy na swoim "zadupiu". Bez względu na to czy w zespole koszarowym przebywała jednostka radziecka czy polska to  z okien pomieszczeń na piętrze każdy w nich mieszkający mógł widzieć co się dzieje na terenie koszar.

        Oczywiście zamieszkanie w tych domach wymagało akceptacji wywiadów wojskowych zarówno polskiego jak i radzieckiego. Mnie ta "przyjemność" ominęła ponieważ wcześniej zostałem dokładnie sprawdzony przez kontrwywiad podczas szkolenia na studium wojskowym przygotowującym do służby w kwatermistrzostwie. 

Bardzo dużym plusem było to, że nasze działki graniczyły bezpośrednio z chronionym rezerwatem leśnym. Okna kuchni były od strony ogrodu i lasu. Poprzedni lokator i jego rodzina prawdopodobnie lubili dokarmiać ptaki ponieważ największa ich ilość okupowała nasze okno w kuchni. Po wprowadzeniu się do tego domu oczywiście przystąpiliśmy do ich dokarmiania. Zainstalowaliśmy dwa karmiki różnej wielkości oraz poidełko. Pokarm wykładaliśmy dwa razy. Raz późnym wieczorem aby ptaszki miały rano gotowe śniadanie i następnego dnia około szesnastej, po powrocie z pracy. Bywało, że z powodu późnego powrotu do domu pomijaliśmy bieżącą dawkę ptasiego żywienia. Rankiem następnego dnia, gdy karmniki były puste, ptaki wszczynały wielką awanturę dopominając się jedzenia. Niestety, hałaśliwe ptasie protesty często przypadały w niedzielne poranki...

Wśród naszych podopiecznych były również dzięcioły. W czas wysiadywania jaj i wykluwania się piskląt obserwowaliśmy prawdziwą "klasę" zachowywania się ptasich małżonków. Mianowicie, kiedy Ona zasiadała w gnieździe, przylatywał On, nabierał pełen dziobek pożywienia i zanosił  swojej partnerce. Po jej nakarmieniu wracał do „stołówki” i spokojnie sam konsumował pokarm. Po wykluciu się piskląt, obydwoje rodzice wspólnie pobierali i dostarczali pokarm do gniazda. Po nakarmieniu piskląt przylatywali razem, aby spokojnie zaspokoić swój głód. Takie zaopatrzeniowe loty  trwały do czasu gdy małe nauczywszy się latać mogły towarzyszyć rodzicom w posiłku. Mieliśmy wtedy w karmniku ptasią rodzinkę w komplecie. 

Następnym razem opowiem Wam o bocianim sejmiku przed odlotem.

Serdecznie Was wszystkich pozdrawiam i czuj, czuj Czuwaj!

 Mirek


 Wieczorem, już po publikacji notki o ptakach, wzburzony druh Mirek napisał:

Bardzo przepraszam, że odbiegnę od tytułowego tematu. Po prostu nasze aktualne życie, manipulowanie informacjami przedstawianymi w mass mediach spowodowało bym się z Wami tą informacją podzielił. Otóż odszedł na wieczną wachtę: Henryk Pietraszkiewicz, właściwie Hieronim Henryk Pietraszkiewicz (ur. 3 stycznia 1923 w Kolonii Woronowo na Wileńszczyźnie, zm. 10 kwietnia 2019[1] w Gdyni) –polski kontradmirałinżynier techniki nawigacji i magister historii. Był oficerem politycznym piechoty oraz morskim dyplomowanym oficerem pokładowym okrętów podwodnych i torpedowych. W latach 1944 - 1946 przebył szlak bojowy z Warszawy do Berlina w składzie Pierwszej Armii Wojska Polskiego. Po II wojnie światowej do 1984 służył w Marynarce Wojennej,  dowodząc OORP „Sprawny” i „Sęp”1 Brygadą Okrętów Podwodnych oraz 9 Flotyllą Obrony Wybrzeża. Karierę zakończył na stanowisku zastępcy dowódcy Marynarki Wojennej ds. liniowych. W chwili śmierci był najstarszym żyjącym polskim marynarzem posiadającym stopień admiralski. Pochowany na Cmentarzu Witomińskim w Gdyni[2]. Był On rzeczywiście najstarszym oficerem o tym stopniu na świecie.

Pan Admirał po odejściu do rezerwy aktywnie współpracował z WSM i organizacjach społecznych związanych z oceanami i morzami. Miałem zaszczyt uczestniczenia w zajęciach dotyczących służb kwatermistrzowskich. Wiecie, bardzo często wstyd mi za również za mój Kraj i za to co wyprawiają nasi "rządziciele". Otóż (nie rozumiem dla- czego) Instytut Pogardy Narodowej zabronił pochówku Pana Admirała zgodnie z rytuałem wojskowym? Podobno znaleziono teczkę Pana Admirała. 
                                                                                                 Oczywiście wszyscy, zarówno wojskowi jak i pracownicy cywilni posiadali swoje teczki i to nie tylko w Polsce, ale we wszystkich państwach. Nie było to równoznaczne z funkcją donosiciela. 




sobota, 13 kwietnia 2019

Refleksje Dziadka 33


Uwaga, uwaga! Druh Mirek prawi tak:

Swoją "karierę" blogera rozpoczynałem wiele lat temu w Dziennikarstwie Obywatelskim na portalu Onet.pl używając nicka Dziadek 33. Podstawowym tematem tych wpisów były aktualne wydarzenia polityczne, oraz społeczne. Szkoda, że ówcześni właściciele Onetu zlikwidowali to Forum.

W związku z pogarszającą się z dnia na dzień sytuacją militarną, polityczną, i ekonomiczną postanowiłem dzielić się z Wami swymi refleksjami. Refleksje te wynikają nie tylko z mojego podeszłego wieku i wiedzy, ale również z mego doświadczenia życiowego.

Od sierpnia 1939 roku jestem świadkiem i najczęściej uczestnikiem wydarzeń w mojej Ojczyźnie. Od pierwszego września 1939 roku, czyli od wybuchu II wojny światowej, do dwudziestego stycznia 1945 roku, czyli  do dnia wyzwolenia mojego miasta przez żołnierzy radzieckich, byłem tak zwanym „dzieckiem wojny”. Dzieckiem  byłem „dzieckiem wojny” żyjącym w najbardziej restrykcyjnym Gau hitlerowskim czyli Kraju Warty.

Panie Prezesie !

Pochodzi Pan z rodu szlacheckiego herbu Pomian. Rodzice pana byli naukowcami. Pan również uzyskał wykształcenie akademickie. Dlaczego pozwala Pan swemu "Biuru Politycznemu i rządowym mass mediom uprawiać „mowę nienawiści"?

Nie potępiałem i nie potępiam ani Pana Rodziców jak również Pana wujka działacza partyjnego i rządowego, współpracownika namiestnika stalinowskiego za opiekę i pomoc jakiej udzielili młodym żołnierzom Armii Krajowej.

Przypomnę Panu, pańskiemu Biuru Politycznemu i kierownictwom mass mediów definicję tej mowy:

Mowa nienawiści (ang. hate speech) – negatywne emocjonalnie wypowiedzi, powstałe ze względu na domniemaną lub faktyczną przynależność do grupy, tworzone na podstawie uprzedzeń[1]. Narzędzie rozpowszechniania antyspołecznych uprzedzeństereotypów i dyskryminacji ze względu na rozmaite cechy, takie jak: rasa (rasizm), pochodzenie etniczne (ksenofobia), narodowość (szowinizm), płeć (seksizm), tożsamość płciowa (transfobia), orientacja psychoseksualna (homofobiaheterofobia), wiek (ageizmadultyzm), światopogląd religijny (antysemityzmchrystianofobiaislamofobia)[2][3].

Rada Europy definiuje ten termin jako „wszystkie formy ekspresji, które rozpowszechniają, podżegają, wspierają lub usprawiedliwiają nienawiść rasową, religijną, ksenofobię, antysemityzm lub inne formy nienawiści wynikające z nietolerancji, łącznie z nietolerancją wyrażoną za pomocą agresywnego nacjonalizmu i etnocentryzmu, dyskryminacją i wrogością wobec przedstawicieli mniejszości, imigrantów i osób obcego pochodzenia”

   Nie jest dla mnie zrozumiała "walka na śmierć" z jednostkami organizacyjnymi i ich pracownikami.  Jestem prawie pewien, że Pana współpracownicy przegrali walkę z Sędziami i Sądownictwem. Sposób prowadzenia tej walki jak i jej koszta są skandaliczne.

   Nowy front walki, walki z nauczycielstwem jest następnym skandalem. Chodzi przecież o 2-3 mld zł, bo tyle brak obu stronom, żeby sie dogadały. Całość podwyżek miałaby kosztować 8 mld zł, ale cóż to jest wobec kolejnych  Pana i pana Morawieckiego "piątek" z których tylko ostatnia wyceniona  jest na 40 mld zł.

Sama trzynasta emerytura , której nikt się nie domagał  kosztować ma 10 mld zł. Przecież większość emerytów i rencistów będzie glosować za Panem o pańskim ugrupowaniem bez względu na dodatkowy pieniądz. Po co więc rząd zabija się o 2-3 mld? Przecież taką sumę łatwo uzbierać z wyrzuconych w błoto 200 mln zł na Polską Fundację Narodową, 500 mln na kolekcję Czartoryskich, 81 mln zl dla ojca Rydzyka, 200 mln zł na obchody Święta Niepodległości, 1,2 mld zł dofinansowania TVP .

 Panie Prezesie !

Przecież Pan doskonale wie, że nienawiść budzi agresję, a agresja powoduje zabójstwo. Mieliśmy nie tak dawno tego przykład.
 Jean-Paul Sartre stwierdził że:

"WYSTARCZY, ABY CZŁOWIEK NIENAWIDZIŁ DRUGIEGO, PONIEWAŻ NIENAWIŚĆ PRZENOSZĄC SIĘ OD SĄSIADA DO SĄSIADA ZARAŻA CAŁĄ LUDZKOŚĆ."

p.s Refleksja Bet:  

Sędziowie – uprzywilejowana i bezkarna kasta 

Lekarze rezydenci i pielęgniarki – niedouczona, leniwa i roszczeniowa grupa zawodowa

Nauczyciele – finansowo warci mniej niż krowa

Ktoś tu wyraźnie nie lubi inteligencji… Czyżby narodziła się nowa generacja „zaplutych karłów reakcji” do potępiania i poniżania?


niedziela, 7 kwietnia 2019

Druha Mirka gawęda o wiośnie


Czuj, czuj Czuwaj! Druhny Bet, alEllo, Malino i pozostali komentatorzy, przyjaciele Związku Harcerstwa Polskiego !

    Bardzo, bardzo dawno ze względu na mój podeszły wiek, pogarszający się stan zdrowia i ograniczenia sprawności życiowych nie byłem aktywny w wirtualnym świecie. Należę już, jak to określa młodzież, do "nietoperzy"- co to nie widzą, nie słyszą, ale się czepiają. Jednak przez cały ten czas byłem czytelnikiem Waszych Blogów.

foto Bet
    Jest już podobno wiosna. Nie jest to jednak wiosna mego dzieciństwa jak również mej młodości. No cóż, te zmiany klimatyczne są w dużej mierze skutkiem zbyt szybkiego i niedostatecznie przemyślanego przez moje pokolenie  budowania nowoczesności w domu i w zagrodzie.

   Nie wiem dlaczego, ale już od szkoły średniej zawsze przy mnie tworzyła się grupa koleżanek i kolegów. Być może dlatego, że już w 1946 roku byłem przybocznym czyli zastępcą drużynowego, a na studiach przez trzy i pół roku zastępcą przewodniczącego samorządu uczelnianego do spraw kulturalnych. Przez cały czas byłem również "przodownikiem nauki".

Wspominałem już kiedyś, że jednym z moich wykładowców był przedwojenny v-ce Premier profesor Eugeniusz Kwiatkowski, który zachęcał nas: "Uczcie się państwo, uczcie, bo macie szanse zostać kapitanami dużych przedsiębiorstw". Rzeczywiście po dwóch latach stażu zastępcy dyrektora zostałem członkiem "nomenklatury”. Tak właśnie nazywano korpus kadrowy.

   Wracając jednak do tematu wiosny. Miałem domek, własnymi siłami odbudowany z wojennych zniszczeń, z dwoma ogródkami: od frontu i na tyłach posesji. Obydwa ogródki spełniały funkcje wyłącznie ozdobne ponieważ obydwoje z Żoną zajęci byliśmy pracą zawodową.

    Wspominałem Wam również , że miałem psa dalmatyńczyka. Wyobraźcie sobie, że uwielbiał on zapach kwiatów. Było to widoczne bo psiak ten wyszukiwał kwiaty o silnym zapachu i chętnie w ich otoczeniu przebywał.

   Pewnego razu, podróżując po Francji kupiłem sobie deszczownicę. Zainstalowana w moim ogrodzie wybijała  wodę na wysokość dwóch metrów  i spadała już jako mgiełka. Ogród, otoczony siatką do wysokości półtora metra, przeważnie podlewałem około piątej rano. Pewnego roku kiedy wychodziłem by włączyć deszczownicę oczekiwał na mnie wróbel siedzący na płocie. Kiedy ją włączałem ptaszek przelatywał w wytworzonej wodnej mgiełce z jednej strony na drugą. 

   No cóż chyba powinienem już ze względu na późną godziną zakończyć ten wpis.

Serdecznie Was wszystkich pozdrawiam harcerskim CZUWAJ!

Mirek 

Bet: Pozwoliłam sobie dodać do oryginalnego tekstu Mirka własną fotografię kwiatów zdobiących front pewnego, znajomego mi domostwa. Niechże będą  ilustracją wspomnianego przez autora domku z dwoma ogródkami...

Pozdrawiam najserdeczniej w imieniu swoim i blogowych przyjaciół zasłuchanych w Mirkowe Gawędy :)) 

 Czuwaj!