Moje szkolne koleżanki często organizują wesołe,
niekoniecznie wspomnieniowe spotkania. Tym razem zaproszenie nadeszło od
uroczej właścicielki posesji usytuowanej w sąsiedztwie naszej dawnej szkoły. Ach,
będzie jednak okazja do wspomnień! Podążam więc ochoczo szlakiem, dawniej
codziennych, szkolnych wypraw. Ufff, znajome
schodki do szkoły „pod górkę” – tak miałam! Oto i okazały budynek dawnego Liceum usytuowany u wrót pięknego, bo
pagórkowatego parku. Nadal jest tu
szkoła, lecz o innym zgoła profilu. Obecnie prowadzi się tu kształcenie
zawodowe, głównie gastronomiczne. W związku z tym w miejscu dawnej pracowni
fizyki gdzie była moja izba intelektualnych tortur – teraz urządzono
restaurację. Chyba nie odważę się tam nic zjeść… Hi, hi, hi… Spoglądając w te
okna wciąż czuję nieprzyjemną gulę w
gardle na wspomnienie srogiego „Fizyka” o swojskim przezwisku „Wujo”. Że też
udało mi się jakoś przeżyć ten „fizyczny” stres!
Ach,
co było to było, po latach można rozkoszować się urodą okolicy. Tuż obok szkoły
mamy przestronny Rynek Podgórski – reprezentacyjny plac i serce całej dzielnicy
z górującym nad nim dostojnym Kościołem św. Józefa.
Jeszcze
kilkanaście kroków ostro w górę i wpadam w przyjazne objęcia licealnych
koleżanek. Jakże pasujemy wszystkie do tej okolicy! Po spontanicznych sympatycznych
"ochach" i "achach" - pękam z zazdrości! Taki widok z okna salonu i sypialni!
Oooo,
żesz…Ty! Syczę zazdrośnie: Ale masz codzienną radość o poranku, otwierasz rano oczy… I od razu
zabytek! Nie, to nie sen, to prawdziwa, zabytkowa kościelna wieża na wprost
nosa!
Jak
nie zazdrościć? No, jak? Hi, hi, hi…
Atmosfera
spotkania, uroda miejsca i wspomnień czar powoduje, że za dni kilka wracam w te
okolice kontynuując spacer tym razem wędrując stromą uliczką jeszcze wyżej! Aż
na wzgórze zwieńczone Kopcem Krakusa.
No i taka stąd jest panorama… Kraków jak na
płaskim talerzu podany!
W
dalekiej dali, we mgle, majaczy większy kolega omawianego teraz kopca – Kopiec Kościuszki.
A
tu, nomen omen, kopcą kominy miejskiej elektrociepłowni… W dalszej dali Nowa
Huta już mniej kopcąca kominami, ale z własnym historycznym Kopcem Wandy, córki
króla Kraka. Niestety jest niewidoczny z tej dali… Trzeba mi uwierzyć na słowo.
Wieża telewizji Kraków, z tyłu kiepsko widoczny zarys klasztoru Kamedułów na Bielanach
Wzgórze
Króla Kraka poprzedza nieco mniejsze wzniesienie z ruinami dawnych fortyfikacji
oraz maleńkim kościółkiem św. Benedykta. Wnętrze kościółka podziwiać można
tylko jeden raz w roku podczas trwania odpustu Rękawka przypadającego zwyczajowo
we wtorek po Lanym Poniedziałku na Wielkanoc.
Trzeba
wiedzieć, że Krak, pierwszy władca zacnego grodu nad Wisłą, dobrym i kochanym
królem był. Gdy wypełnił się jego czas, wyrazem umiłowania przez lud było
wzniesienie tegoż kopca w miejscu królewskiej mogiły. Budulec czyli ziemię
wnoszono na wzgórze siłą ludzkich mięśni i w czym kto miał - często były to
obszerne rękawy ówczesnych szat. Stąd określenie Rękawka ściśle związane z
krakowską dzielnicą Podgórze i jej krzemionkowym wzgórzem. Od strony centrum
dzielnicy, w okolice Kopca Kraka wiedzie ulica Rękawka.
Z
drugiej strony, z drugiego „naprzeciwka” Kopca Krakusa mamy kamieniołom, miejsce ciężkich
robót więźniów z niemieckiego obozu koncentracyjnego Płaszów. Niestety, mój aparat
fotograficzny w tym miejscu zawiódł i zdjęcie kamieniołomu całkiem „nie
wyszło”. Tym samym nieudolność fotografki oszczędziła czytelnikom tego smutnego
zakończenia spacerowej relacji.
Możemy zatem zapamiętać poczciwego Kraka, który być
może spoczywa w głębi swojego Kopca choć żadne badania archeologiczne tego nie
potwierdzają. Co nam jednak szkodzi w to wierzyć? Phi!
A tymczasem, pod Wawelem rozrosło się taakie drzewo, z konarami tuż przy ziemi i w poziomie!
Kościół Mariacki wciąż stoi na swoim miejscu. Ładny jest więc pokazuję!
Nawiązując
do pierwszej części tej notki wypada mi stwierdzić, że bardzo pożytecznie jest mieć
inspirujące koleżanki!