sobota, 19 marca 2016

Czekolada ponad wszystko!



        Solidne przygotowanie się do napisania notki na zadany temat wymaga poświęceń. Właśnie to robię żując kolejną kostkę czekolady. Od kilku dni mam ogromny apetyt na tę wartościową słodycz. Słodycz? Ależ skąd! Prawdziwa, czysta czekolada wcale nie jest słodka! Ta najcenniejsza z nich jest wręcz gorzka! Ale poświęcam się pilnie. Kupuję kolejne tabliczki, wyszukuję ulubiony smak i markę, delektuję się widokiem błyszczących kusząco opakowań… Ach, te białe zawijasy na niebieskim tle… To firmowe logo,  niezmienny od lat krój czcionki i graficzny układ liter. Ach, och! Pożeram kostkę za kostką, tabliczkę za tabliczką. Czy to już choroba czy wciąż tylko blogerskie poświecenie „ku chwale goździka”?

        Zaraz, zaraz… Od kiedy to czekoladę zjada się tabliczkami rozróżniając głównie ich nadzienia, smaki i rozmiary? Wielka 200 gramowa, mniejsza zawierająca tylko 100 gram, drobnica  zwana czekoladową galanterią, okolicznościowe czekoladowe jajka, mikołaje i zające… Gdzie się podziało drobiazgowe i nieomal nabożne wydzielanie pojedynczych kostek, sprawiedliwie dla każdego w rodzinie, bo to produkt delikatesowy? Czekolada służyła do częstowania, a nie do jedzenia choć kosztowała tylko /a może aż?/ 17,50 złotych i była dostępna w osiedlowym sklepie. Uświetniała gablotkę słodyczy panosząc się wśród landrynek i wafelków. Nikt nam wtedy nie mówił, że zjadanie czekolady powoduje wydzielanie hormonu szczęścia… Żyliśmy w czekoladowej nieświadomości pozostając z tego powodu narodem nieco nieszczęśliwym. 

        W sklepowej gablotce ze słodyczami często umieszczano też stosik malutkich i cienkich tabliczek czekolady nadziewanej o wdzięcznej nazwie „Danusia”. Ta drobna tabliczka po latach niebytu  z powodu kryzysu zaopatrzenia we wszystko, powróciła do produkcji i sprzedaży w niezmienionej formie, deseniu i smaku. ”Danusia” połączyła pokolenia! Podejrzewam, nie wiem czy słusznie, że kobiece imię tej czekoladki to słodki hołd złożony bohaterce Krzyżaków, Danuśce… Albo może pierwszej kobiecie Kapitan Żeglugi Wielkiej Danucie Walas - Kobylińskiej. Kto wie? No bo inna sławna Danuta ukazała się światu dopiero jako niewiasta stojąca u boku legendarnego przywódcy strajków, Lecha Wałęsy. 

        Będąc dzieckiem nie zdążyłam się w czekoladzie rozsmakować. Nie ekscytowały mnie czekoladowe budynie, ciastka ani nawet lody o tym smaku. Śniadaniowe kakao wypijałam bez emocji. Brak czekoladowej manii pozwolił spokojnie i bez traumy przetrwać epokę wyrobów czkoladopodobnych. Podobieństwo do prawdziwej czekolady polegało na ich brązowej barwie i… No właśnie, na tym lista cech wspólnych kończyła się. Czekoladopodobne pomadki i cukierki były paskudnie tłuste, zawierały jakiś dziwny składnik przypominający drobny piasek i z tego powodu nie rozpływały się w ustach jak na czekoladę przystawało.  

        Cóż było począć? Czekoladożercy zakasali rękawy i rozpoczęli domowe produkcje czekolady. Hasło: „Zrób to sam” sprawdzało się wtedy znakomicie. Znalazłam taki oto przepis, który pochodzi w lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. A więc jest już starodawny!  Hi, hi, hi…


         A oto konkurencyjna receptura Elżbietki53, która wykręcając się od wykonania czekolady pisała tak:

Podaję przepis, bo mam sporo obaw, czy po wystygnięciu czekolady....zdążę ją sfotografować :) Przepis ma dokładnie 36 lat i smak tej czekolady wciąż mam w pamięci. Pamiętacie mleko w proszku? Takie w niebieskim pudełku? Dzisiaj nie do zdobycia, ale zrobiłam zwiad i zaproponowano mi mleko granulowane instant. Do dzieła zatem.

2 szklanki mleka w proszku
1,5 szklanki cukru
0,5 kostki masła
3 łyżki dobrego kakao
6 łyżek wody
orzechy, rodzynki

Wodę, masło, cukier i bakalie zagotować. Mleko w proszku wymieszać z kakao i wsypać powoli do gorącej masy. Dokładnie wymieszać i wylać na płaską salaterkę. Ostudzić i..... zjeść :)
Wierzcie mi, że w porównaniu z czekoladopodobnymi wyrobami ta czekolada była rarytasem.
Elżbietka53

Jest ktoś odważny i chętny do wykonania czekolady według jednego z tych przepisów? Zapraszam i obiecuję publikację zdjęcia gotowego wyrobu nawet wraz z autorem jeśli taka będzie wola.  

        Ja kończę ostatnią tabliczkę słodkiego, notkowego  rekwizytu i oddycham z ulgą. Ufff… Koniec czekoladowego musu? Nic z tego! Na sklepowych półkach czają się i patrzą na mnie brązowe zające, baranki oraz jajka i jajeczka w kolorowych sreberkach. Wszystko z prawdziwej czekoladowej masy… Jak tu żyć? 

  
        Tym czekoladowym akcentem gładko przechodzę do złożenia świątecznych życzeń dla wszystkich odwiedzających, czytających oraz komentującym na tym goździkowym blogu. 

Radosnego Wielkanocnego Świętowania!




poniedziałek, 7 marca 2016

Dzień Kobiet? Oczywiście, że tak!



Wszystkim Paniom i Panienkom wszystkiego najlepszego z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet

życzy Egzekutywa!

Do życzeń tradycyjnie dołączamy goździk i rajstopy!
Panie podpiszą w komentarzach, bardzo proszę. Podpis jest niezbędny do rozliczeń u księgowej. Uśmiechów i całusów nie księgujemy, rozdajemy darmo i obficie!
Cmok, cmok, cmok

Foto żart alElli

Och, goździki troszkę mi się postarzały…  Jaki dostojny kolor sepii… Hmmm… Czy i nam już pora ubrać się w ten brąz?


Ach, nieważne! Rajstopy za to mamy nowoczesne. Cieniutkie, elastyczne i błyszczące jak w reklamie. Bierzcie i cieszcie się luksusem dostatku rajstop. Przydziałowej paczuszki / 100g/ kawy nie dowieźli… Buuu…