Papier, papierowy, z papieru… Te słowa kojarzą
się z czymś nietrwałym, podatnym na zniszczenia. Jak w takim razie papierowe
kartki mogły służyć przechowywaniu wspomnień i utrwalaniu pamięci? Musiały,
bowiem innych nośników pamięci nie znano lub były one niedostępne zwykłym
ludziom. Okazuje się, że papier i zapisane na nim słowa całkiem dobrze trwają
przez dziesięciolecia. Trwają dodatkowo obdarzone magią pamięci dotyku osób
zapisujących te papierowe karty.
Wielu z nas przeżywało w swoim życiu etap potrzeby dokumentowania znajomości, przyjaźni i miłości. Dzisiejsze nastolatki też tak mają i dlatego
kolekcjonują „społecznościowych znajomych” oraz fejsbukowe lajki. Czyli, w tej
sprawie tak naprawdę niewiele się zmienia oprócz metody działania.
Przypominam
zatem opublikowane w 2010 roku na Onet Blog Pogadajmy... wspomnienia o młodzieńczych pamiętnikach z lat
sześćdziesiątych ubiegłego wieku.
Hi,
hi, hi… Ale to poważnie zabrzmiało! Ojej… Ale niech tam, wspominajmy skoro czas
po temu.
Na górze róże, na dole
fiołki
Kochajmy się razem
Jak dwa aniołki
Letnie porządki w piwnicy odsłaniają kolejne tajemnice
schowane w zakurzonych kartonowych pudełkach. Tym razem natrafiłam na moje dziewczęce
Pamiętniki.
Pamiętniki – co to takiego? Ozdobne zeszyty, oprawiane w „eleganckie” oprawki z
plastiku, dermy, a nawet tkaniny… Różnych rozmiarów i kształtów. Kolejne kartki
kryją dziewczęce wspomnienia. Dawne przyjaciółki, koledzy, ciocie, wujkowie i
nauczyciele... Wpisy „ku pamięci”! Jakaż tu inwencja i różnorodność! Napuszone w
formie życiowe mądrości pisane
dziecinnym pismem teraz śmieszą - dawniej traktowane były z powagą i pokazywane
z dumą.
Były też żartobliwe: ”kupa mięci, mięci kupa, wpisał ci się Wojtek Krupa”. Pod spodem
ujawnia się autor wpisu na przykład Zosia.
Czasem Dowcipna Zosia zaginała rożek
kartki i umieszczała na zagięciu intrygującą informację: „Sekret”!
Wszyscy oczywiście zaglądali w ten „sekret” i
dowiadywali się że: ”kto ciekawy niech wsadzi nos do kawy”.
Czy to nie było urocze?
Sentencje i zapewnienia wiecznej pamięci ozdabiane
były rysuneczkami. Własnoręcznymi! Kto był słabszy plastycznie posiłkował się
kopiowaniem obrazeczków za pomocą kalki technicznej. W skrajnych przypadkach niedoboru
materiałów biurowych używano papieru śniadaniowego zamiast kalki. Ładny rysunek
obok wpisu to kolejny powód do dumy dla właściciela pamiętnika. Wierszyki oraz
rysuneczki /lub ich brak/ wiele mówiły o usposobieniu autora wpisu. To takie
małe studium psychologiczne charakteryzujące dzieci z tego okresu. Kto wie,
powstała lub powstanie jakaś praca naukowa na ten temat? Może temat wart
zachodu?
Śmiech, śmiechem, ale przeglądając te stare pamiętniki
budzą się wspomnienia. Widzę ówczesne buzie moich koleżanek i kolegów, słyszę
ich dziecięce głosy, przypominam sobie w jakich chodziły sukienkach i
sweterkach, co razem przeżywaliśmy. Ten zapisany i zabazgrany dziecięcymi
rączkami papier działa! Bez elektroniki i zasilania prądem. Bez klikania i
pstrykania otwiera kolejne zakładki pamięci i wywołuje obrazki jak żywe ! Ot,
cud ludzkiej pamięci i wyobraźni!
Pamiętnikowe sentencje miały
jakąś magiczną moc zalegania w pamięci. Przeglądając przedwojenny pamiętnik
mojej mamy na całe życie zapamiętałam pewien wpis, którego autorką była jedna z
ówczesnych nauczycielek. Cytuję: „Szczęściem jest nie szukać wzajemności”. Hmmm…
Czy przedwojenna nauczycielka miała rację lansując taką życiową postawę? Często
się nad tym zastanawiałam przy okazji przeżywania wielu osobistych doświadczeń
i do dziś nie wiem czy należy się taką dewizą kierować.
Tak czy siak - kochajmy stare
papierowe pamiętniki !
ps Dziękuję alElli za udostępnienie zawartości swojej szuflady i osobistych pamiętnikowych wpisów