czwartek, 22 września 2022

Ukłon z kapelusza

        To był jeden z ostatnich, gorących dni tego lata. Osiedlowym chodnikiem lekko kroczy elegancko ubrany, starszy Pan w białym kapeluszu o szerokim rondzie. W geście zwykłego pozdrowienia dla sąsiadki  maszerującej dziarsko w kierunku altany śmietnikowej – Pan szarmancko uchyla kapelusza, lekko skłania się i rozjaśnia twarz szerokim, serdecznym uśmiechem. Kobieta odwzajemnia ukłon  niewymuszonym uśmiechem i zwyczajowym zwrotem pozdrowienia ludzi dojrzałych: „Dzień dobry”! Tylko tyle, ale z tych trwających moment relacji aż bije wzajemna sympatia i szacunek. Pomimo worków ze śmieciami w ręku można poczuć się damą! Piękna chwila.

W tle opisanej sytuacji, za ażurowym ogrodzeniem, na placyku szkolnym  grupka młodszych uczniów formuje szyki w przepisowe pary. Może któryś z tych małych, przyszłych dżentelmenów, zwrócił uwagę na tę scenkę? Może któraś z młodych, przyszłych dam, zachwyciła się urodą tego powitania znajomych?

Dla porządku dodam, że ów elegancki pan w czasach aktywności zawodowej taksówkarzem był i naprawiał sąsiadom auta. Żadna więc arystokracja, a maniery… Takie dawniej bywało „młodzieży chowanie”.

Chyba naprawdę dorosłam do roli matrony skoro taki moment z dnia powszedniego zachwyca i zapada w pamięć. Młodziutkie, wystylizowane gabinetach kosmetycznych, dziewczyny mają szansę co najwyżej na takie: ”Hejka, co tam?” O uchylaniu kapelusza  może nawet nie słyszały?  Och, zrzędzę jak przysłowiowa „stara baba” :)

A ta scenka to tak na pożegnanie lata wydała mi się odpowiednia. No bo... Tak wiele piękna przemija.




wtorek, 6 września 2022

Ciocia na imieniny sama w domu

         Gdy już wreszcie dojrzałam do bycia matroną, rodzinne imprezy pod tytułem „U cioci na imieninach” wyszły z mody. No i masz! Główna rola sędziwej solenizantki przepadła z kretesem.

        Zamiast dedykowanych recytacji w wykonaniu okazjonalnie wystrojonych dzieciąt – Plum…pik…plamm…taaaa…tam! Odzywa się telefon: „Cześć Ciocia! Wszystkiego najlepszego na Imieniny. Co tam, jak tam, co słychać?” I już po chwili wysłuchania bieżących relacji: „Acha, no to pa!”

        Zamiast owiniętych w papier trzech goździków wręczonych „zielonym do góry” – Plum…pik… plam…taaa, tam! Odzywa się ktoś z rodziny:” Co ci kupić na Imieniny?”  Wrrr… Chce mi się odburknąć, że nie znoszę takiego pytania, ale nie wypada. ***

        Zamiast nieco bardziej wytwornego odzienia „do pracy” lub nawet „po domu” wspomnienie ambarasu z poczęstunkiem służbowym w miejscu zatrudnienia. Bo to transport pudeł z ciastkami, bywało nawet tortów parę sztuk, kawy, herbaty, śmietanki i no jeszcze coś… Ale o tym szaa…. A najbardziej śmieszno-dziwne wspomnienie to smak ciepłej wódki (no bo skąd lodówkę wziąć) wychylonej ukradkiem spod lady w punkcie skupu żywca wieprzowego w towarzystwie współ solenizanta legitymującego się tytułem Zaprzysiężony Wagowy. No, no… Potwierdzała to stosowna pieczątka bez której kwit skupowy całkiem nieważny byłJ) Świnki kwiczały, ale raczej nie z powinszowaniem.

        Śpiewam zatem Addio… prawie jak mistrz Michnikowski o pomidorach tak i ja o imieninowych biesiadach: I cóż, że jeść ja będę… sałatkę jarzynową, w zgrabną kosteczkę usiekaną „ku pamięci” dawnych przyjęć, gdy brak zastawionego dla familii stołu, brzęku odświętnej zastawy i zarumienionych od toastów biesiadników zabawiających się nawzajem seriami dowcipów? Ech, niechby nawet parkiet zadeptali, szklankę stłukli czy coś…

        Nie, nie skarżę się. Tylko z blogowego obowiązku dokumentowania wspomnień oraz zmiany obyczajów odnotowuję fakt zaniku balowania „U cioci na Imieninach”.

        Plummm…pik…plam…taaa…tam! Biegnę odebrać życzenia:)

              

        ***  Gdy wspominałam goździkowy bukiet, nie wiedziałam, że ktoś właśnie szykuje dla mnie taki prezent z trochę innej okazji, ale jednak:) To się nazywa telepatia!   

A co, a kto... Klik w obrazek:)