To był jeden z ostatnich, gorących dni tego lata. Osiedlowym chodnikiem lekko kroczy elegancko ubrany, starszy Pan w białym kapeluszu o szerokim rondzie. W geście zwykłego pozdrowienia dla sąsiadki maszerującej dziarsko w kierunku altany śmietnikowej – Pan szarmancko uchyla kapelusza, lekko skłania się i rozjaśnia twarz szerokim, serdecznym uśmiechem. Kobieta odwzajemnia ukłon niewymuszonym uśmiechem i zwyczajowym zwrotem pozdrowienia ludzi dojrzałych: „Dzień dobry”! Tylko tyle, ale z tych trwających moment relacji aż bije wzajemna sympatia i szacunek. Pomimo worków ze śmieciami w ręku można poczuć się damą! Piękna chwila.
W tle opisanej sytuacji, za ażurowym ogrodzeniem, na placyku szkolnym grupka młodszych uczniów formuje szyki w przepisowe pary. Może któryś z tych małych, przyszłych dżentelmenów, zwrócił uwagę na tę scenkę? Może któraś z młodych, przyszłych dam, zachwyciła się urodą tego powitania znajomych?
Dla porządku dodam, że ów elegancki pan w czasach aktywności zawodowej taksówkarzem był i naprawiał sąsiadom auta. Żadna więc arystokracja, a maniery… Takie dawniej bywało „młodzieży chowanie”.
Chyba naprawdę dorosłam do roli matrony skoro taki moment z dnia powszedniego zachwyca i zapada w pamięć. Młodziutkie, wystylizowane gabinetach kosmetycznych, dziewczyny mają szansę co najwyżej na takie: ”Hejka, co tam?” O uchylaniu kapelusza może nawet nie słyszały? Och, zrzędzę jak przysłowiowa „stara baba” :)
A ta scenka to tak na pożegnanie lata wydała mi się odpowiednia. No bo... Tak wiele piękna przemija.