Gdy już wreszcie dojrzałam do bycia matroną, rodzinne imprezy pod tytułem „U cioci na imieninach” wyszły z mody. No i masz! Główna rola sędziwej solenizantki przepadła z kretesem.
Zamiast dedykowanych recytacji w wykonaniu okazjonalnie wystrojonych dzieciąt – Plum…pik…plamm…taaaa…tam! Odzywa się telefon: „Cześć Ciocia! Wszystkiego najlepszego na Imieniny. Co tam, jak tam, co słychać?” I już po chwili wysłuchania bieżących relacji: „Acha, no to pa!”
Zamiast owiniętych w papier trzech goździków wręczonych „zielonym do góry” – Plum…pik… plam…taaa, tam! Odzywa się ktoś z rodziny:” Co ci kupić na Imieniny?” Wrrr… Chce mi się odburknąć, że nie znoszę takiego pytania, ale nie wypada. ***
Zamiast nieco bardziej wytwornego odzienia „do pracy” lub nawet „po domu” wspomnienie ambarasu z poczęstunkiem służbowym w miejscu zatrudnienia. Bo to transport pudeł z ciastkami, bywało nawet tortów parę sztuk, kawy, herbaty, śmietanki i no jeszcze coś… Ale o tym szaa…. A najbardziej śmieszno-dziwne wspomnienie to smak ciepłej wódki (no bo skąd lodówkę wziąć) wychylonej ukradkiem spod lady w punkcie skupu żywca wieprzowego w towarzystwie współ solenizanta legitymującego się tytułem Zaprzysiężony Wagowy. No, no… Potwierdzała to stosowna pieczątka bez której kwit skupowy całkiem nieważny byłJ) Świnki kwiczały, ale raczej nie z powinszowaniem.
Śpiewam zatem Addio… prawie jak mistrz Michnikowski o pomidorach tak i ja o imieninowych biesiadach: I cóż, że jeść ja będę… sałatkę jarzynową, w zgrabną kosteczkę usiekaną „ku pamięci” dawnych przyjęć, gdy brak zastawionego dla familii stołu, brzęku odświętnej zastawy i zarumienionych od toastów biesiadników zabawiających się nawzajem seriami dowcipów? Ech, niechby nawet parkiet zadeptali, szklankę stłukli czy coś…
Nie, nie skarżę się. Tylko z blogowego obowiązku dokumentowania wspomnień oraz zmiany obyczajów odnotowuję fakt zaniku balowania „U cioci na Imieninach”.
Plummm…pik…plam…taaa…tam! Biegnę odebrać życzenia:)
*** Gdy wspominałam goździkowy bukiet, nie wiedziałam, że ktoś właśnie szykuje dla mnie taki prezent z trochę innej okazji, ale jednak:) To się nazywa telepatia!
A co, a kto... Klik w obrazek:) |
Aby wczuć się w nastrój imienin u cioci warto posłuchać Stanisława Grzesika jak o takich imieninach śpiewa
OdpowiedzUsuńWłaśnie ta piosenka chodzi mi po głowie zawsze gdy myślę o imieninach retro:))
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńJakoś nigdy nie pamiętałam o imieninach czy urodzinach cioci. Nie trzeba było jednak pamiętać, ponieważ zaproszenie na domówkę przypominało. A na goździki każda ciocia miała odpowiednio wysoki flakon.
Pozdrawiam serdecznie.
Robię przegląd archiwalnych wazonów i... Typowo goździkowego mi brak! Co do zaproszeń - istniał pogląd ( nie popierany przez wszystkich) że na imieniny się nie zaprasza gdyż można to odebrać jako dopominanie się o prezenty. Solenizant powinien być przygotowany na ewentualnych gości i uzbrojony w poczęstunek oczekiwać wizyty. Było to dość kłopotliwe ze względów organizacyjnych i czasem rozciągało czas świętowania na kilka dni przed i po.
UsuńZapraszanie było wygodniejsze organizacyjnie. Określona godzina, jedno szykowanie, jeden stół i jeden bałagan.
UsuńJa jeszcze mam typowo goździkowy flakon. Stoi jednak w piwnicy, ponieważ jest granatowy i gdziekolwiek w domu postawiłam, raził swym kolorem. Drugi, z brązowej kamionki, bardzo pasował do kominka, ale rozbił się.
Tak zalety organizacyjne zazwyczaj przeważały:)
UsuńGranatowy nie pasuje do salonu łazienkowego gdzie kryją się wszak goździkowe wspomnienia? HI, hi, hi...
O salonie łazienkowym nie pomyślałam nigdy. Pędzę do piwnicy i przeproszę goździkowy flakon. Zaraz stanie w łazience.
UsuńNiczym pomnik pamięci!
UsuńNieco spóźnione, ale tym bardziej serdeczne życzenia: "Plum… pik… plamm… taaaa… tam!" ;)
OdpowiedzUsuńPrzeniosłaś mnie tym postem we wczesne lata młodości. Wprawdzie urodziłem się i wychowywałem w jednorodzinnym domku z ogrodem jednak główne życie rodzinne toczyło się w wielorodzinnym domu moich prapradziadków, gdzie mieszkała spora gromada ciotek i wujków. To dlatego "u cioci na imieninach" jest mi tak bliskie. To jednak już przeszłość i poważny błąd w utrzymaniu t.zw. ogniska rodzinnego. Takie czasy.
Obchodzenie imienin zostało wyparte przez świętowanie urodzin, które za sprawą tortów ze świeczkami jest bardziej widowiskowe. Z drugiej strony, jako naród gdzie dominuje wiara katolicka powinniśmy fetować imieniny na pamiątkę świętego patrona. Teraz święci patronowie często są zastępowani egzotycznymi imionami z seriali lub modnymi w aktualnym sezonie.
UsuńMoje imię też nie ma świętej patronki więc wszystko przede mną:))
Gwarnego domu prapradziadków można pozazdrościć.
Za życzenia bardzo dziękuję!
Ja w ogóle nie przepadam za hucznym świętowaniem, ale rzeczywiście pamiętam ze szkoły robienie wielkiego halo z moich imienin (bo mam "patronkę" bardzo rozpoznawalną kościelnie). Tu gdzie mieszkam obchodzi się urodziny, imieniny raczej nie. Wszystkiego dobrego :)
OdpowiedzUsuńW dzieciństwie zazdrościłam imienia wszystkim Monikom:) Bardzo mi to imię imponowało.
UsuńDziękuję za życzone dobrości i mam nadzieję, że Twoje najbliższe Urodziny okażą się piękne.
Święta Beata, męczennica, 28 czerwca. Co chcesz na imieniny? - Dobre słowo. Co ci kupić na imieniny? - Dziękuję, jestem w tym wieku, że już wszystko mam. (Mareczek)
OdpowiedzUsuńNo masz rację - była taka święta i nie wiedziałam o tym do dziś. Ale wspomnienie o niej jest 6 września.
UsuńEj, jakie kształcące jest blogowanie:)) Dziękuję!
Proponowane odzywki stosuję, ale czasem bez powodzenia. Niektórzy nie wierzą w moją zasobność.
Z jednej strony, to pytanie "co chcesz na imieniny" jest zasadne. Ileż to przecież nietrafionych prezentów solenizanci wyrzucili, albo oddali na imieniny komuś innemu. Jeden taki prezent nawet wrócił do mnie z tą samą wstążeczką. Rozpoznałam tę wstążeczkę, ponieważ namalowałam na niej kwiatki i serduszka.
UsuńOj tak, powracające prezenty były zmorą dawnych czasów:)
UsuńTak sobie teraz pomyślałam, że dawniej byliśmy mniej zaopatrzeni w drobiazgi oraz elementy wyposażenia mieszkań więc chętnie ofiarowywano i przyjmowano obrusy, serwety, wazony, kryształy, chusteczki do nosa i krawaty. Dziś jesteśmy bardziej oblepieni dobytkiem i co raz cięższe dylematy co komu na prezent dać aby mu nie zagracać domu.
Czasy uboższe były, czy my, z racji wieku, jeszcze nie "zabyci"?
ps uroczy zwrot "zabytym być" funkcjonuje jako regionalizm w znanej mi podkrakowskiej wsi. Uwielbiam te słowa:))
Co do telepatii, to faktycznie chyba istnieje. To niesamowite, że w tym czasie, kiedy Ty pisałaś o goździkach, ja szykowałam dla Ciebie goździkową laurkę.
OdpowiedzUsuńI w dodatku goździki zawinięte w papier, o którym wspominasz.
UsuńJeden albo trzy goździki trochę inaczej zawijano, niż na laurce ode mnie. Robiono z papieru rulon na całą długość goździka i u góry spinano zszywkami. Chyba każda kwiaciarka miała wtedy biurowy zszywacz.
Widziałem nawet przypadek, gdzie taki rulon z papieru spięty zszywką trafił do solenizanta, a co ... :-D
UsuńTo właśnie ten papier najbardziej mnie "dźgnął" do użycia pojęcia telepatii, w którą naprawdę wierzę!
OdpowiedzUsuńAch, wręczanie kwiatów w opakowaniu to wcale nie taki rzadki przypadek był:) Zanim edukacja w zakresie zasad Dobrego Wychowania trafiła pod strzechy trochę trwało:))
OdpowiedzUsuńJeszcze pamiętają, jeszcze w telefonach numer jest...
OdpowiedzUsuńNa brak pamięci u bliskich i przyjaciół nie narzekam. Odnotowuję tylko zmianę w obyczajach.
UsuńUsmiechnęlam się:)
OdpowiedzUsuńSałatka jarzynowa w menu do dziś żywa I obecna, goździki w wersji mini na skalniaku w ogrodzie.
Imieninowej biesiady brak, umarła powolnym wygasaniem tradycji, przypieczętowana covidowym "nic nie wolno".
Czy tęsknię? Sama nie wiem...byc może za dużo było w tym robienia dobrej miny I niezbyt szczerych życzeń.
Przyszło nam żyć inaczej, bardziej nowocześnie, SMS zamiast goździka.
Ot, życie!
Całuski I szczere życzenia dla Ciebie!
Skoro się uśmiechnęłaś po przeczytaniu to już jest dla mnie nagroda:)
UsuńAkceptuję zmiany obyczajowe ale nie omieszkam ich dokumentować:)
Za życzenia bardzo dziękuję.
Ach te dawne imieninowe przyjęcia..Duż nas jeszcze wtedy było, zatem przy stole było radośnie głośno. Teraz.. rodzina skurczyła się przez te wiele lat, niczym wełniany sweterek w praniu, a życzenia.. telefony, jak telefony, przynajmniej porozmawiać, choć krótko, można. Ale smsy, albo wręcz obrazek na messengerze... Cóż, znak czasu.
OdpowiedzUsuńNo właśnie: "rodzina się skurczyła..." To kolejny znak czasów bo zamiast kurczenia powinny być zmiany - odchodzących zastępują nowi, przybywają synowe i zięciowie, dzieci, wnuki i prawnuki... Tylko, że teraz młodzież ma inne priorytety. Tak się ostatnio usłyszałam od 28 letniej młodzieżówki:))
UsuńOdfajkowany sms - czy nie jest to proste? Rach ciach i... ciocia z głowy 😁.
OdpowiedzUsuńAle... jeśli masz jeszcze "na stanie" grupkę osób, które lubisz i są Ci życzliwe - podpowiem Ci, że jednak warto umówić je wcześniej. Konkretnie: na dzień i na godzinę. I z dookreśleniem: "na kawkę" lub "na kolację" (w zależności, ile pracy włożyć będzie Ci się chciało w przygotowania 😜)
Proste, miłe i... bez zbędnych zaskoczeń.
...a potem (jak już nas nie będzie) popłyną wspomnienia ("pamiętacie, jak u cioci Beaty na imieninach ktoś wyniósł stolik na śmietnik?")
Wszystkiego, co najlepsze! I szampańskiej zabawy w przyszłym roku! 🌼🌻
HI,hi,hi... Za wyniesienie stolika , a może nawet i kanapy, na śmietnik warto postawić kolację:)) A może przy okazji ktoś rozbije coś z zastawy? Bardzo lubię gdy coś się stłucze lub zepsuje bo "na stanie "mam nadmiary"! Bardzo podoba mi się pewien czajniczek do herbaty ale nie kupuję bo kilka sztuk zalega półki. Trzeba aby ktoś "niechcący" rozbił i będzie nowy zakup bez wyrzutów sumienia.
UsuńMasz rację, trzeba wyprawić bal!
"Masz nadmiary"? To połącz następne imieniny z "loterią fantową". Goście poczują się obdarowani, a Ty zyskasz luz w kredensie czy innej serwantce 😀🤣. I (jak już nas nie będzie) wspomną: "podaj mi cukier z tej cukiernicy po cioci Beacie! jest taka piękna!"
UsuńLilka
Myślałam, że zaproponujesz mi ceremonię z greckiego wesela w postaci radosnego tłuczenia talerzy "na szczęście":)))
UsuńPodoba mi się wizja tego co będzie jak już nas nie będzie:)
Jeśli to by było TWOJE wesele, to zobowiązuję się przyjechać i... wytłuc Ci wszystkie talerze na TWOJE szczęście. Z radością! 😍
UsuńLilka
A nie można zrobić wesela bez wesela?
UsuńEeeeee.... 🤔 nie kombinuj 🤭...
Usuń😂😂😂😛
Lilka
Szkoda, myślałam, że mi się uda:)))
UsuńPrzyszłam, aby sprawdzić, czy blogspot wpuści mnie do cioci na imieniny. Weszłam bez problemu.
OdpowiedzUsuńBlogspot się zorientował, że namieszał. Wróciły Posiaduszki do panelu bocznego i już nie ostrzega przed niebezpieczeństwem - wpuszcza mnie.
UsuńRozmowy i dowcipy brylowały wśróbd kanapek z jajkiem, serem i szczypiorkiem. I była blisość, patrzenie w oczy, a człowiek nie mówił do ekranu smartfona. Młode i piękne lata, ech...
OdpowiedzUsuńSerdeczności
No i jeszcze były sardynki podawane na stół w otwartej puszce:)) I słone paluszki w szklance!
UsuńPrzepraszam, moja diplopia nie odpuszcza.
OdpowiedzUsuńUltro, pamiętam o Twojej dolegliwości ocznej więc nie rób sobie wyrzutów z powodu ewentualnego braku komentarzy. I tak podziwiam, że dajesz radę.
UsuńDbaj o siebie:)