Z okazji ostatniego dnia października kiedy to podobno można porozmawiać, a nawet zaprzyjaźnić się z duchami podkarmiając je cukierkami lub dyniową zupką – zapragnęłam przypomnieć Państwu tekst z 2009 roku opublikowany w zamierzchłych czasach Onet-owego panowania nad blogosferą. Niezwykła kariera dyni. Właściwie nie chodzi mi o sam tekst ale o dawniejszy zachwyt, zdziwienie i prostą ekscytację nowościami obyczajowymi.
A więc…
Była sobie dynia - Cucurbita pepo. Od zawsze obecna w przydomowych ogródkach. Rosła spokojnie w kąciku ogródka, często gdzieś pod płotem.. Uprawiano ją dla zabawy i ozdoby. Mało kto doceniał walory smakowe tego warzywa. Owszem, występowała czasem w telewizji jako ciekawostka przyrodnicza , ale tylko wtedy gdy osiągnęła jakieś niezwykle duże rozmiary. Wtedy prezentował ją Pan Wicherek z okazji Prognozy Pogody. Czasem... Robiono z niej konfitury lub marynowano w occie...
Już w zamierzchłych, peerelowskich czasach, dynia znana była jako straszydło w postaci takiej jak dzisiejsza - Halloweenowa. Zagrała epizod w ulubionej książce mojego dzieciństwa /Hanna Ożogowska „Dziewczyna i chłopak czyli heca na 14 fajerek”/... Ale na tym koniec.
Długie, długie lata tkwiła znów na obrzeżach ogródków... Aż tu nagle, na fali przemian ustrojowych, wraz z nowinkami obyczajowymi zza oceanu ukazała się w nowej roli gwiazdy i hitu sezonu późno-jesiennego.
Im bliżej importowanego Halloween – tym więcej dyniowych głów. Są wszędzie: na wystawach sklepowych, w barach i kawiarniach, a już obowiązkowo w piwiarniach i Pubach.
Wydrążone, wyrzeźbione i podświetlone świeczkami... Powstała nawet nowa dziedzina sztuki: "rzeźby w warzywach". Ta sztuka nazywa się z angielska /jak zresztą wszystkie nowinki/ „currbing” lub coś w tym rodzaju... Nazwa kojarzy się z nazwą łacińską dyni, więc gra ona tu pierwszoplanową rolę bez wątpienia.
Mamy więc Dynię jako prawdziwego beneficjenta przemian ustrojowych ! Gratulujemy Dyni !
Patrzy na to z zazdrością „dawna królowa jesieni” - chryzantema.
Niegdyś to ona była numer jeden w dniach poprzedzających Święto Zmarłych. Hektary cmentarzy pokrytych szczelnie wielkimi jak kapusta kwiatami! Ilość i rozmiar chryzantem obok prezentacji zimowych futer lub choćby nowych zimowych palt były wyznacznikiem zamożności w tamtych czasach.
Nie ma już takich chryzantem. Rozpleniły się jej kuzynki, drobne i siedzące gromadkami w donicach... Ale i one już przegrywają z konkurencją jakimi są nowomodne kolorowe wrzosy oraz papierowo-szmaciane podróbki podobno z Chin, o zgrozo!
O tak, chryzantema ma powody do zmartwień. Słupki popularności spadają ! Nie ma już także futer i zimowej mody bo mamy ocieplenie!
Spada zainteresowanie odwiedzaniem cmentarzy w dniu 1 Listopada. Zauważam, że w ostatnich latach, na cmentarnych alejkach jest luźniej...Wokół grobów nie stają już rozgadane gromady rodzin. Owszem, groby pięknie dekorowane, bardzo oświetlone, ale ludzi obok jakby mniej... A przecież mamy coraz więcej samochodów i tylko czasu oraz serca mniej ?
Minęło 12 lat i jak się zmieniły losy dyni i chryzantem oraz nasze zachowania pod koniec października? Otóż - Dynia ma się świetnie! Różnorodność gatunków, form i smaków zachwyca. Mniam…mniam. Chryzantemy też chyba okrzepły w swej nowej formie przysadzistych, kolorowych i pachnących kopczyków. A my? Doskonalimy celebrowanie Halloween, długi weekend wykorzystujemy na urlopowe wyjazdy równie chętnie jak odwiedzanie cmentarzy. A może nawet bardziej?
No to chlup w dyniową zupę ku pokrzepieniu ciał!