niedziela, 31 października 2021

Niezwykła kariera dyni na bis

         Z okazji ostatniego dnia października kiedy to podobno  można porozmawiać, a nawet zaprzyjaźnić się z duchami podkarmiając je cukierkami lub dyniową zupką – zapragnęłam przypomnieć Państwu tekst z 2009 roku opublikowany w zamierzchłych czasach Onet-owego panowania nad blogosferą. Niezwykła kariera dyni. Właściwie nie chodzi mi o sam tekst ale o dawniejszy zachwyt, zdziwienie i prostą ekscytację nowościami obyczajowymi.

        A więc…

Była sobie dynia - Cucurbita pepo. Od zawsze obecna w przydomowych ogródkach. Rosła spokojnie w kąciku ogródka, często gdzieś pod płotem.. Uprawiano ją dla zabawy i ozdoby. Mało kto doceniał walory smakowe tego warzywa. Owszem, występowała czasem w telewizji jako ciekawostka przyrodnicza , ale tylko wtedy gdy osiągnęła jakieś niezwykle duże rozmiary. Wtedy prezentował ją Pan Wicherek z okazji Prognozy Pogody. Czasem...   Robiono z niej konfitury lub marynowano w occie...

        Już w zamierzchłych, peerelowskich czasach, dynia znana była jako straszydło w postaci takiej jak dzisiejsza - Halloweenowa. Zagrała epizod w ulubionej książce mojego dzieciństwa /Hanna Ożogowska „Dziewczyna i chłopak czyli heca na 14 fajerek”/...  Ale na tym koniec.

Długie, długie lata tkwiła znów na obrzeżach ogródków... Aż tu nagle,  na fali przemian ustrojowych, wraz z nowinkami obyczajowymi zza oceanu ukazała się w nowej roli gwiazdy i hitu sezonu późno-jesiennego.

Im bliżej importowanego Halloween – tym więcej dyniowych głów. Są wszędzie: na wystawach sklepowych, w barach i kawiarniach, a już obowiązkowo w piwiarniach i Pubach.

Wydrążone, wyrzeźbione i podświetlone świeczkami... Powstała nawet nowa dziedzina sztuki: "rzeźby w warzywach".  Ta sztuka nazywa się z angielska /jak zresztą wszystkie nowinki/ „currbing” lub coś w tym rodzaju... Nazwa kojarzy się z nazwą łacińską dyni, więc gra ona tu pierwszoplanową rolę bez wątpienia.

100_2276

Mamy więc Dynię jako prawdziwego beneficjenta przemian ustrojowych !   Gratulujemy Dyni !

Patrzy na to z zazdrością „dawna królowa jesieni” - chryzantema.

Niegdyś to ona była numer jeden w dniach poprzedzających  Święto Zmarłych. Hektary cmentarzy pokrytych szczelnie wielkimi jak kapusta kwiatami! Ilość i rozmiar chryzantem obok prezentacji zimowych futer lub choćby nowych zimowych palt były wyznacznikiem zamożności w tamtych czasach.

Nie ma już takich chryzantem. Rozpleniły się jej kuzynki, drobne i siedzące gromadkami w donicach... Ale i one już przegrywają z konkurencją jakimi są nowomodne kolorowe wrzosy oraz papierowo-szmaciane podróbki podobno z Chin, o zgrozo!

O tak, chryzantema ma powody do zmartwień. Słupki popularności spadają ! Nie ma już także futer i zimowej mody bo mamy ocieplenie!  

Spada zainteresowanie odwiedzaniem cmentarzy w dniu 1 Listopada. Zauważam, że w ostatnich latach, na cmentarnych alejkach jest luźniej...Wokół grobów nie stają już rozgadane gromady rodzin. Owszem, groby pięknie dekorowane, bardzo oświetlone, ale ludzi obok jakby mniej... A przecież mamy coraz więcej samochodów i tylko czasu oraz serca mniej ?   

         Minęło 12 lat i jak się zmieniły losy dyni i chryzantem oraz nasze zachowania pod koniec października? Otóż - Dynia ma się świetnie! Różnorodność gatunków, form i smaków zachwyca. Mniam…mniam. Chryzantemy też chyba okrzepły w swej nowej  formie przysadzistych, kolorowych i pachnących kopczyków. A my? Doskonalimy celebrowanie Halloween, długi weekend wykorzystujemy na urlopowe wyjazdy równie chętnie jak odwiedzanie cmentarzy. A może nawet bardziej?

        No to chlup w dyniową zupę ku pokrzepieniu ciał!


 

 




wtorek, 12 października 2021

Liściobranie!

       O czymże dumać w tym jesiennym lesie? Udawanie Mickiewicza idzie mi kiepsko więc uwagę skupiam na opadłych liściach. Ach… Upadłe liście… Nad tym można się zadumać poszukawszy analogii do ludzkiego życia. Różnica jest taka, że upadłe liście zachwycają urodą a jesień życia człowieka już nie koniecznie:)

        Ale co, kiepskie myśli precz i do roboty! Jesienne piękności trzeba wykorzystać dopóki nie zamienią się w prozaiczną, choć wielce pożyteczną, próchnicę.

        No to wykorzystuję! Z przyjemnością wyrabiam listkowe róże według przepisu Listkowe róże alElli.  Z tym, że gumkę zastępuję bardziej ekologicznym sznureczkiem. Postęp z duchem czasu musi być! Nauka nie poszła w las! Upssst… To powiedzonko chyba tu nie bardzo pasuje :)

        Wymyślam więc bardziej adekwatne do sytuacji hasła. Na przykład w modnym trendzie „no waste”:

Liścia nie wyrzucaj – z liścia zrobisz różę!

róże Bet, październik 2021

         Zgodnie z tym codziennie dorabiam jeden albo dwa liściowe kwiaty bo przechodząc pod znajomym klonem wprost nie mogę się powstrzymać od zebrania liści wybarwionych na wiele odcieni czerwieni. Ten znajomy klon chyba otrzymał od natury specjalne zadanie dotyczące produkcji liściowych dekoracji bo wysila się kolorami bardzo, bardzo. Pobliscy, klonowi, kuzyni rosnący w lesie tracą swe liście mniej atrakcyjnie, na zielono, brązowo i brunatno.

Spoglądam na dzieło Mistrzyni...

róże alElli, październik 2021

      ... i widzę, że muszę się podciągnąć w temacie efektownego wywijania liści na zewnątrz oraz  staranności zwijania do środka. Za to efekt błysku chyba opanowałam
:)