czwartek, 27 sierpnia 2020

Czasy bardziejsze w peerelowskim temacie?

        Zachęcona przez peerelkowych przyjaciół-komentatorów do dalszego wspominania, odkurzyłam z dwunastoletniego blogowego pyłu notki, które wyjaśniają genezę powstania tego bloga. Młodszych stażem sympatyków i gości zachęcam do przeczytania tekstu wraz z komentarzami Stracone pokolenie oraz Nadal o straconym pokoleniu. Temat okazał się atrakcyjny, co widać w komentarzach, oraz skłaniający do osobistych przemyśleń. Polecam bardzo dobry, moim zdaniem, tekst  alElli  Kto powie prawdę o straconym pokoleniu?

        Stracone pokolenie? Nooo… Niekoniecznie, bo jednak wielu z owych „straceńców” obecnie znakomicie plasuje się w czołówce prominentnych polityków i zajmuje eksponowane stanowiska nie tylko w polityce, ale i biznesie. Wystarczyło skutecznie odżegnać się od przeszłości i podlizać w odpowiednich kręgach. (Pawłowicz, Piotrowicz i wielu innych) .

        Bacznie obserwując bieżące życie polityczne łatwo można zauważyć  podobieństwa do minionego okresu PRL.

        Pod hasłem „Propaganda w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej” Wikipedia podaje między innymi tak:

Propaganda PRL oprócz wpływu na treść przekazu informacyjnego, miała za zadanie kształtowanie postaw jednostek i zwalczanie propagandy kościelnej[2] i języka codziennego. Jej celem było takie ukształtowanie postaw społeczeństwa, aby podlegało samokontroli (bez udziału służb bezpieczeństwa), wychowanie społeczeństwa w uwielbieniu dla władzy (którą ukazywano jako spełnienie procesu dziejowego i najwyższy cel marzeń) – przy jednoczesnej nienawiści do wszystkiego, co od ówczesnej władzy państwowej nie pochodziło lub uniemożliwiało jej ogarnięcie całości życia społecznego[1]. Ci, którzy nie ulegali propagandzie, traktowani byli na równi z wrogami i zastraszani siłą władzy, która „wszystko wie i wszystko przewidziała”[1]

        No i co? Wypisz, wymaluj plan działania obecnej propagandy uprawianej z lubością w mediach publicznych, która opowiada jak to wspaniale radzimy sobie ze wszystkim. Jesteśmy najlepsi! A najlepsiejszy jest niezniszczalny Prezes TVP, bo rządzi nawet lepiej, niż peerelowski „Krwawy Maciej” (Maciej Szczepański) i dokładnie wie, który z dziennikarzy musi odejść, który program zawiesić, zlikwidować, skasować aby nie psuł radosnej propagandy. „Łubu Dubu, niech żyje nam prezes naszego klubu” – niech żyje nam!

Pasmo sukcesów gospodarczych pięknie ilustrują wypowiedzi szczęśliwych obywateli zgarniających dobrodziejstwa pakietów socjalnych. Uśmiechają się emeryci uratowani od biedy przy pomocy jednorazowej dodatkowej  wypłaty świadczenia i wdzięczni za darmowy niektóry lek w aptece. Ach i och. W tym wszystkim walka z epidemią korona wirusa to dla nas „pikuś”. W całej Europie krzywa zachorowań rośnie – u nas się wypłaszcza aż do całkowitego pokonania wirusa. Europa wyje z zazdrości.

W Polsce Ludowej ze śpiewam na ustach i radosnym rozmachem budowaliśmy Nową Hutę,  Hutę Katowice i wiele innych wielkich budów służących nam i bratniemu narodowi radzieckiemu. Teraz, ku chwale suwerenności przekopiemy Mierzeję i usypiemy wielką wyspę na Zalewie Wiślanym, zbudujemy gigantyczny lotniczy port, jakiego Europa nie widziała. Bo nas stać i taki mamy doskonały rząd, który niezwykle pięknie prezentuje wizje, początki budów, wbija łopaty w piach i przybija stępki. Ku chwale! O szkodach dla budżetu oraz środowiska nie trzeba pamiętać, jak za dawnych lat.

Co tam peerelowskie „malowanie trawy na zielono” przed wizytą I  Sekretarza KC skoro teraz z nieba leci konfetti pracowicie wycinane rękoma funkcjonariuszy Policji, a parasol nad głową urzędnika, gdy trzeba potrzyma dumnie oficer wojskowy. Tylko kobiety w ludowych strojach i ich przyśpiewki na powitanie ważnych osób takie same, jak za dawnych lat… No, może kostiumy bardziej kolorowe, bogatsze i bukiety kwiatów bujniejsze. Tak samo jednak przeznaczone dla jednej, jedynie słusznej klasy kierowniczej narodu, na czele której stoi zamiast Pierwszego Sekretarza KC – Pierwszy Prezes zawiadujący jednoosobowo całym krajem z kamienną twarzą ignorując Radę Ministrów, Premiera i Prezydenta. Wzorem Sekretarze KC za nic mający Radę Państwa i Premierów? Nawet „rząd dusz” do niego należy, bo głosi jedynie słuszną bogobojną ideologię wolną od nowoczesnych wymysłów zdegenerowanej i wyimaginowej Europy. Dawniej „Bikiniarze” – fuj! Dziś Europejczycy - Fuj! 

        O parlamencie głosującym dawniej „na rozkaz”, a obecnie według partyjnej dyscypliny i aktualnego „przekazu dnia” ledwo wspomnę.


Ale jest! Jest zmiana! Zmienił się główny sojusznik i wzór do naśladowania. Dawniej bratni Związek Radziecki uwielbiany i opiewany w wierszu oraz pieśni – dziś Stany Zjednoczone Ameryki. Nie na darmo poczciwy Pawlak tak zachwalał: „... dobry bo amerykanski…” Były wojska radzieckie – są amerykańskie. Pieśni na cześć jeszcze nie śpiewamy, ale kto wie…?

Jest sojusznik i przyjaciel – musi być i wróg. Nic łatwiejszego! Wrogów ci u nas dostatek i można wybierać odpowiedniego na odpowiednią okazję. A to imigranci ze swoimi zarazkami i pasożytami, a to „wykształciuchy”, a to heteronienormatywna orientacja seksualna, „niepolskie” koncerny prasowe i telewizyjne, dziwaczna ideologia gender i wegetarianie z cyklistami. Na pomniejsze okazje zawsze można użyć artystów, nauczycieli lub medyków. Ha! To większy wybór niż peerelowscy prywaciarze, badylarze i obszarnicy z kułakami.

Ale co nam zastąpi stonkę ziemniaczaną podstępnie podrzuconą nam przez wrogi zachód?

 


  



sobota, 15 sierpnia 2020

Dobre czasy

 Wiesław Myśliwski  w książce "Ostatnie rozdanie".

" - Nie ma takich czasów, panie Radzikowski, żeby dobre były dla wszystkich. I pewnie takich nigdy nie było. Dobre czasy to nie te, w których się żyło, ale które się wspomina.” ("Ostatnie rozdanie")

Czyż te słowa nie pasują „jak ulał” do tematu tego bloga?

Przytoczona na wstępie myśl autora książki dotarła do mnie gdy właśnie zastanawiałam się, czy nie zakończyć peerelowskich wspomnień? Czy nie jest to uporczywe trwanie, a czasem wręcz pochwalanie minionej epoki?  Pomógł mi rozwiązać ten dylemat autor cytowanej książki pisząc:

 "Pamięć nie jest od pamiętania, lecz od wspominania, a to nie to samo."

          No i już czuję się uwolniona z dylematu traktując te słowa jako zachętę do używania pamięci w celu wspominania:))

        A więc dawniejszy sierpień to czas żniwnych zmagań, w które angażowano całe społeczeństwo poprzez codzienne raporty z pól uprawnych i propagowaniem hasła „każdy kłos na wagę złota” oraz poszukiwaniem sznurka do snopowiązałek.

        Dawny sierpień to powroty z wakacji. Gromadzenie zebranych na plaży muszelek, wyczekiwanie pocztowej kartki od nowych, wakacyjnych sympatii. Wstępne, szkolne przygotowania: Kompletowane zeszytów w linie i kratkę, ołówków oraz kredek i atramentu do piór. Krochmalenie białych kołnierzyków i ozdabianie worka na pantofle:)) Och, tenisówki białe sznurowane i granatowe szarawary na wuef trzeba kupić!

        Sierpień to zamykanie letnich darów natury w słoje i butelki. Suszenie, marynowanie, kiszenie. Och, jak pachną te dżemy i soki! Aby było na zimę i na zdrowie.

        Sierpień to obfitość kwiatów i pachnących ziół zbieranych w bukiety i święconych piętnastego sierpnia na pomyślność i dostatek w zimowy czas aż do przednówka. 

        Sierpień to gorące polityczne przesilenia. Komuś bunt i zwycięstwo a komuś porażka.

        Też mamy teraz sierpień. Nawet ładny i też bogaty w wydarzenia, ale jakiś inny niż te dawne sierpnie. 

          Westchnę sobie wzorem poprzednich pokoleń: „Za moich czasów to było…”