poniedziałek, 25 kwietnia 2022

Wiosną o przemijaniu

         No bo jak to jest, że tak przyjemne oczekiwanie na piękny maj, dobiega już końca? Czy to sprawiedliwe, aby dni wiosenne choć co raz dłuższe tak prędko przemijały?  Wrrr… Przyrodo nie bądź tak okrutna!

        Maj już dawno temu został uznany za najpiękniejszy miesiąc roku. Z pięknością różnie bywa, ale chyba nie o urodę aury tu chodzi, a o nasze osobiste, majowe przeżycia:)

        Piękny, zielony i pełen kwiatowych wonności maj nie nadaje się na uroczystości zaślubin za przyczyną niemądrych przesądów, a może dlatego, że ma tak wiele pozytywnych skojarzeń i ceremonia zakładania rodziny już się w nim nie mieści? Złośliwcy powiedzą, że z okazji małżeństwa nie ma się co cieszyć choć ja tak nie uważam i w drugim życiu „wydam się” właśnie w maju!

        A co z majowych atrakcji w obecnym życiu, wspominam najczulej?

- Szkolne wycieczki!

- Matura i związany z tym wielki skok w dojrzałość w pojęciu zerwania uczniowskich zakazów i awansu w świat dorosłości!

Przeżywanie szkolnych wycieczek korespondowało z aktualnym etapem dorastania. Jako małolata z podstawówki ekscytowały mnie wycieczkowe podróże autobusem kiedy to pozwalano hałasować, śpiewać wesołe piosenki, przekrzykiwać się wzajemnie. Jak to wytrzymywał kierowca autobusu do dziś nie umiem wytłumaczyć. Chyba tylko niewielki ruch na drogach pozwalał mu jakoś bezpiecznie jechać pomimo natarczywego dopingu: „Panie szofer gazu… Tylko wolniej na wirażu…”! Autobusy wycieczkowe nie miały pasów bezpieczeństwa, komisyjnych przeglądów sprawności, dzieciaki wrzeszczały, śmieciły skorupkami  jajek na twardo, chlapały herbatą z butelek, rzucały w siebie landrynkami  ale… Jakoś wszyscy przeżyliśmy. Kierowca i autobus też.

A jakie były popularne wycieczkowe trasy? Tajemniczo brzmiący „Szlak Orlich Gniazd” wiodący poprzez Jurę Krakowsko-Częstochowską, Zamki w Czorsztynie i Niedzicy, Pieniny ze zdobywaniem szczytu Trzy Korony oraz spływ Dunajcem, kopalnia soli w Wieliczce. Z dalszych eskapad zapamiętałam szlak  Sandomierz – Zamość oraz wyprawę do Warszawy gdzie zachwycaliśmy się Pałacem Kultury oraz unikatowymi wówczas ruchomymi schodami przy jakimś podziemnym przejściu.

Do obowiązkowego kanonu wycieczkowego należało zwiedzanie obozu zagłady w Oświęcimiu lecz na tę wycieczkę zabierano młodzież starszą, ze szkół średnich. Na tym etapie realizowania programu wycieczkowego chętnie odwiedzano Zakopane i inicjowano wędrówki górskie po niezliczonych szlakach pobliskich Beskidów i Gorców. Ach, te wycieczki miały jak najbardziej towarzyski charakter – dziś powiedziano by: wyjazdy integracyjne połączone ze zwiedzaniem miejscowych atrakcji. Nas, intensywnie dorastającą młodzież, najbardziej interesowało własne towarzystwo, wspólne noclegi w schroniskach lub wprost w wiejskich zagrodach, przygotowywanie turystycznych posiłków itp. Integrowaliśmy się! Integrowali się niektórzy bardzo intensywnie. Po każdej wycieczce ujawniały się świeżo zakochane pary, a pojedyncze osoby zyskiwały sporo popularności mając okazję to zaprezentowania swoich talentów towarzyskich i umiejętności. Każda klasowa wycieczka była „czyjaś” – tu rodziły się nasze uczniowskie „gwiazdy”.

Nauczycieli nam towarzyszących traktowaliśmy przyzwoicie, życzliwie, ale bez zbędnej atencji i chęci zintegrowania:)

Po latach wesołych, wycieczkowych emocji nadchodził maj pełen doznań naukowych. Motylki i ptaszki oraz kwitnące magnolie były świadkami młodzieńczego zakuwania. Wiosenne zapachy absorbowały nas na równi z wzorami matematycznych działań, chemicznych symboli związków oraz cytatami ze szkolnych lektur.    Przyroda buzowała zielenią a nasze głowy wiedzą potrzebną do zdania Egzaminu Dojrzałości. Magnolie kibicowały, kasztany zakwitały punktualnie i tak to maj osiągał apogeum ważności w młodym życiu.

Było, minęło, przeminęło z wiatrem:))  Nadchodzi maj, który niesie, aż strach pomyśleć co.


 


 

niedziela, 3 kwietnia 2022

Wiosenna przechadzka w przeszłość

         Ponieważ na polu trwa, a nawet umacnia się, kwietniowa zima - wiosennych klimatów szukam w pudle ze starymi zdjęciami.

        Młodzieniec w stylizacji „łagodna wersja leśnego partyzanta” łapczywie zbiera kaczeńce. Na łączce jest żółto od kwiatków w co trzeba uwierzyć na słowo bowiem ówczesne fotografie nie ukazywały kolorów. Jest też bardzo mokro pod stopami dlatego do zbioru został wyznaczony „partyzant”. Niech trenuje cnoty męskie czyli męstwo.


 

        Żeńska część rodziny wolała pozostać w bezpiecznie suchym otoczeniu a przyrodniczą dzielność wykazywała sprawdzając paluszkiem poziom wody w wazoniku. Dziewczynka dba o typowy dla okresu wczesnej wiosny, domowy bukiet zdobiący wnętrza czyli gałązki kwitnącej wierzby zwane baziami. Biedne „kotki” dziś wyparte z mody przez masowo hodowane i w konsekwencji tanie bukiety szybko rosnących tulipanów i żonkili.

 

        Na wiosenny spacer zapobiegliwa rodzina wybiera się zaopatrzona we własne siedzisko czyli drewniany stołeczek. Na okolicznych łąkach i w młodym lasku infrastruktury spacerowej wówczas brak. Ich jest czworo, a stołeczek jeden! A więc: Ktoś fotografuje stojąc, dwoje dzieli się siedziskiem i może przy okazji demonstruje odmienność poglądów na coś a dla zachowania spokoju pogrąża w lekturze. Papierowej lekturze – co należy zaznaczyć jako ciekawostkę z dawnych lat!. Najmłodszy, ktoś  obrażony rzuca się w poprzek…  

 

        No i tak to było…