Młodzieniec w stylizacji „łagodna wersja leśnego partyzanta” łapczywie zbiera kaczeńce. Na łączce jest żółto od kwiatków w co trzeba uwierzyć na słowo bowiem ówczesne fotografie nie ukazywały kolorów. Jest też bardzo mokro pod stopami dlatego do zbioru został wyznaczony „partyzant”. Niech trenuje cnoty męskie czyli męstwo.
Żeńska część rodziny wolała pozostać w bezpiecznie suchym otoczeniu a przyrodniczą dzielność wykazywała sprawdzając paluszkiem poziom wody w wazoniku. Dziewczynka dba o typowy dla okresu wczesnej wiosny, domowy bukiet zdobiący wnętrza czyli gałązki kwitnącej wierzby zwane baziami. Biedne „kotki” dziś wyparte z mody przez masowo hodowane i w konsekwencji tanie bukiety szybko rosnących tulipanów i żonkili.
Na wiosenny spacer zapobiegliwa rodzina wybiera się zaopatrzona we własne siedzisko czyli drewniany stołeczek. Na okolicznych łąkach i w młodym lasku infrastruktury spacerowej wówczas brak. Ich jest czworo, a stołeczek jeden! A więc: Ktoś fotografuje stojąc, dwoje dzieli się siedziskiem i może przy okazji demonstruje odmienność poglądów na coś a dla zachowania spokoju pogrąża w lekturze. Papierowej lekturze – co należy zaznaczyć jako ciekawostkę z dawnych lat!. Najmłodszy, ktoś obrażony rzuca się w poprzek…
No i tak to było…
Kochamy wiosnę, przynajmniej tę której jeszcze brakuje.
OdpowiedzUsuńNa duchu podnoszą mnie bratki, które dzielnie trwają na balkonie. Skoro one dają radę to ja też:))
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńJak elegancko ubrała się pani na tę wiosenną przechadzkę i posiaduszkę na stołku. W eleganckich czółenkach faktycznie nie dało się zbierać kwiatów na podmokłym terenie. "Leśny partyzant" zatem, jak znalazł.
Pozdrawiam serdecznie.
Mnie też zastanowiły te czółenka. Może innych nie miała? Nie istniały wtedy sportowe adidaso podobne buty sportowe, a już na pewno nie zakładano ich do spódniczki. Spodnie też nie były tak popularne jak dziś.
UsuńTak wspomnieniowo zrobiło się na blogach. Czyżby czekanie na wiosnę sprzyjało temu nastrojowi ?
OdpowiedzUsuńSkoro "pospolitość skrzeczy"... Trzeba się ratować wspomnieniami.
UsuńW ogrodzie mieliśmy małą kępkę górskich krokusów, które sygnalizowały przyjście Wiosny. Pamiętam, że nieraz przez wiele tygodni wypatrywałem, czy już wychodzą spod śniegu, czy jeszcze nie. Czasami tez pojawiały się pierwsze pąki na drzewach i krzewach ...
OdpowiedzUsuńPąki nadal się pojawiają:) Wiosny nie odwołano chociaż... Wszystko jest możliwe w obecnym układzie sił i determinacji do zmian.
UsuńAle fakt, wypatrywanie oznak wiosny ma w sobie ożywczą magię.
Jakże wielki jest urok starych fotografii. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńO tak, tym bardziej, że naładowane są emocjami. W dawnych czasach robienie zdjęć to było wydarzenie! Dziś każdy pstryka i wrzuca w różne części internetu dokumentując nieomal wszystkie czynności życiowe bez zastanawiania czy warto taka chwilę uwiecznić.
UsuńZima znikła, ale na dworze ciemno i deszczowo. Niech jednak pada! Ziemia tego bardzo potrzebuje.
OdpowiedzUsuńNiech pada! Deszcz oczyszcza i daje życie.
UsuńA żółte bratki nie zmarzły?
OdpowiedzUsuńBratki są niezwykle dzielne i wytrzymują nawet niewielki przymrozek. Pięknie kwitną:)
UsuńKrzak - polityk
OdpowiedzUsuńNim gdzie indziej pojawią się listki - wybucha pięknym, żółtym kwieciem. To kampania wyborcza, propaganda, pierwsze miejsca w sondażach i na listach. Wkrótce okryje się zielenią - to kolor nadziei, że spełnione zostaną wyborcze obietnice, że wszystkim będzie lepiej. Prędzej czy później zostają suche, kłujące badyle... No i ta nazwa: forsy...! Forsy...!!! FORSY...!!!!!
(na FB zamieściłem stosowne zdjęcia)
Biedna forsycja! Tak wykorzystana w brudnej polityce!
UsuńZdjęcia są zbędne - widzę to oczami wyobraźni wspomagając się obserwacją przyrody.
Bardzo sprytnie to wymyślone. Brawo dla autora, którym zapewne jesteś Ty?
Oczywiście, zdjęcia też własnoręczne
UsuńGratuluję:))
UsuńDziś Boże rany (znaczy - u nas!)
OdpowiedzUsuńNie ma już mojego dziadka - więc nikt już nie budzi rózgą. I ta dziadkowa "Przemysławka"! Cały dom pachniał (?) nią w świąteczny poniedziałek ;))) Bo dziadek tak delikutaśnie, zamiast wodą...
Spokojnych, zdrowych Świąt Wielkanocnych życzę miłej Bet i tutejszym Gościom!
Oooo! Nie znałam zwyczaju smagania domowników rózgą, a szkoda:))
UsuńCiekawa jestem w ilu domach jeszcze podtrzymuje się świąteczne tradycje. U mnie nawet kropienie wodą zanikło z powodu braku osobników do polewania. A może by tak poeksperymentować z lustrem?
Dobrych Świąt, Lilko!
...a wirtualnie polać wodą nie możesz? Bo samotnie do lustra z czymś zupełnie innym mi się kojarzy! ;)
UsuńChociaż... w tych parszywych czasach, może trzeba by było?
Dobrych, Bet!
No co ty! Wolę zachlapać lustro niż monitor:)))
UsuńA z tym drugim skojarzeniem to radzę sobie całkiem dobrze i bez lustra:)
Spokojnych Świąt!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam....
Dziękuję!
UsuńNiech i dla Ciebie będą te dni spokojne i pogodne w sensie pogody ducha:)))