czwartek, 7 marca 2024

Dzień Kobiet w kręgu mafii

         Będąc młodą stażystką na rubieżach królewskiego miasta, w ramach tegoż stażu, zostałam czasowo oddelegowana na placówkę owianą złą sławą. Brrr… Punkt Skupu Skór Surowych – zabrzmiało dość mrocznie i stało bardzo daleko od młodzieńczej wizji kariery zawodowej wśród szumiących łanów zbóż… Delegacja była poprzedzona długą i srogą rozmową w gabinecie wysokiego Prezesa Spółdzielni bowiem towar będący przedmiotem handlu tamże uważany był za produkt nieomal strategiczny. Stąd rozmowa uświadamiająca, że oto wstępuję na grząski grunt gdzie grasują nieuczciwi ludzie posługujący się korupcją i nie tylko oraz że mam siebie uważać! Acha, ciekawe jak, skoro jedynym środkiem komunikacji ze światem był telefon na korbkę łączący rozmowy na hasło: „Miasto proszę”. Jedynie młodzieńcza naiwność i ufność dla świata pozwoliła mi ostrzeżenia zbagatelizować i śmiało ruszyć ku wyzwaniu!

        Adres placówki był imponujący co zachęcało do podjęcia ryzyka zetknięcia się z mafią. Wtedy pokutowało jeszcze przeświadczenie o wyższości miasta nad wsią:) Skóry surowe czyli świeżo zdarte z ubitych zwierząt skupowano w samym centrum miasta, nieomal u stóp dumnego Wawelu oraz Kościoła Na Skałce. Atrakcyjność punktu kończyła się jednak na lokalizacji. Moje biuro to była niezwykle zapyziała klitka na poddaszu rozpadającego się budyneczku z maleńkim okienkiem  zarośniętym pajęczynami. Widok z tego okienka bynajmniej nie obejmował Wawelu ale małe podwórko z centralnie położonym podestem do składowania przedmiotowych skór głównie bydlęcych i świńskich choć zdarzały się też króliki. Nie muszę chyba wspominać jaki to wydzielało aromat nieco tylko łagodzony poprzez obfite posypywanie solą.

        Do towarzystwa i zapewne także ochrony przed mafią miałam dwóch pracowników odzianych w niezwykle brudne kombinezony, którzy sami siebie nazywali „kosmonautami”. Może ze względu na te kombinezony ale trochę też z powodu osamotnienia i bezbronności przed skórzaną mafią. Kosmonauci byli zestresowani wizją odpowiedzialności przed „prekuratorem” za ewentualne nadużycia w handlu.

        Cała załoga podlegała swoistej „ochronie” zaprzyjaźnionego wozaka wyposażonego w konia z wozem. W razie czego miał gnać „co koń wyskoczy” po pomoc? Na co dzień wypijał z nami szklankę kawy parzonej i opowiadał prymitywne dowcipy. Swój chłop, a może tajna przykrywka mafiosa?

        No cóż, byłam tam urzędniczką do wypisywania kwitów i podczas mojej kadencji żaden mafioso nie próbował mnie skorumpować ani zastraszyć. Przypadek czy reguła? Wizja mafii była rzeczywistą czy wyimaginowaną przez Prezesa, który podnosił swoją ważność tym mitem? Nie wiem i już się nie dowiem.

        Natomiast w dniu Święta Kobiet, jak nakazywał obyczaj firmy, Prezes zaszczycił moje liche biuro i przybył służbową Nysą aby osobiście wręczyć mi świąteczny goździk i rajstopy. Urocze, prawda?

        W miejscu opisanej akcji dziś pyszni się lśniący szkłem i światłem gmach Centrum Kongresowego ICE.

        Od rzemyczka i koniczka do wielkiego świata artystów i biznesu!

Dla wszystkich Pań, w dniu ich Święta, zamieszczam futurystycznego goździka autorstwa alElli. 


 

       




wtorek, 13 lutego 2024

Działalność św.Walentego u zarania Polski Ludowej



        Ze względów ideologicznych czcigodny Święty działał z ukrycia,  bez używania imienia swego ani nawet pseudonimu. Ten sympatyczny patron miłości sprytnie wykorzystywał funkcjonowanie państwowego urzędu Poczta Polska  rekomendując zakochanym parom liczną i bogatą w uczucia korespondencję. Standardowo zalecany był list raz w tygodniu. Jednak, wraz z rosnącą siłą tęsknoty liczba listów mogła zwiększać się aż do codziennej wymiany miłosnych wyznań i dowodów przywiązania. Listonosz był najbardziej pożądanym gościem a panienki z pocztowego okienka uśmiechały się znacząco waląc stemple na miłosnych kopertach.

 Treść listów prezentowanych na zdjęciach jest raczej monotonna lecz w żadnym razie nie nudna! Chętnie opisywane są okoliczności powstawania  tekstu takie jak: Słuchanie radiowej muzyki tanecznej, operowej. Czasem pisaniu towarzyszył „Podwieczorek przy mikrofonie”. Nastrój romantyczny wzmaga tu wypatrywanie wcześniej umówionej gwiazdy lub dla pewności spotkania, księżyca, który zawsze jest na swoim miejscu:) Teksty zawierają potężną dawkę miłości, tęsknoty i radosnego oczekiwania przed spodziewanym terminem osobistego spotkania. Mało tam codziennych kłopotów, troski prozaicznego życia wręcz ignorowane w myśl zasady „najważniejsze aby tylko być razem” – ogrom tworzenia wspólnoty dusz i radości z narastającego uczucia. Miłosnego żaru jest w tych pożółkłych kopertach tyle, że chyba tylko opieka Walentego uchroniła papier od pożaru i pozwoliła przetrwać niemal całą epokę. 


        Miłość kopertowa, w tym przypadku, zaowocowała  szczęśliwym małżeństwem „aż po grób” jednego nich. 

 

Brawo Walenty! Nawet w nieprzyjaznych dla świętych czasach spisałeś się znakomicie! 

Poczta Polska również!

        

    

 

 

 


    

 


 

sobota, 13 stycznia 2024

Co autor miał na myśli?

         Pudełko ze zdjęciami mnie wezwało znudzone brakiem zainteresowania. Tym razem uwagę zwróciły pozornie nic nie znaczące i wcale niepiękne fotografie.

Oto dość kiepskie technicznie zdjęcie obrazujące typowe elementy peerelowskiego wystroju wnętrz ale… Dlaczego uwieczniono zwiędłe tulipany, a zgodny z ówczesną modą wiklinowo - słomkowy abażur wisi na niedbale przekrzywionym wysięgniku lampy? Elegancki, ceramiczny wazonik w stylu epoki trochę ginie w mroku. A szkoda. Czyżby chodziło tu o uchwycenie refleksów na światła na ścianie czy jednak o coś więcej?


      Dwa, chylące się ku sobie, drzewa kładące dwa przedłużające je cienie. Hmmm… Otwarta przed drzewami przestrzeń mogła być symboliczna?


       A tu kolejna fascynacja grą cieni drzew na śniegu i chyba ważne było jedynie wrażenie estetyczne. 

Na koniec najbardziej zaskakujące zdjęcie - studium kobiecych nóg opartych na specyficznej podkładce. Wyraz uwielbienia dla modelki czy żart? A może sugestia podeptania reżimowej prasy:))


    Przestawiam Autora prezentowanych zdjęć - tu pochłoniętego majsterkowaniem. Niewykluczone, że właśnie pracuje nad domowym powiększalnikiem do obróbki swych dzieł. Przyznam, że ta fotografia jest dla mnie kultowa i świetnie pokazuje jego osobowość:) Ach, Tato!


 Zdjęcia wykonano z początkiem lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku.