piątek, 26 marca 2021

Czas na spacer bo to już wiosna:)

         Tym razem spacerek to krótki. Prawdę mówiąc trasa wiedzie zwyczajowo „od klamki do drzwi” i z powrotem czyli tak zwane „w te i wewte”. Szukam sposobu jak wiosnę zaprosić do domu i choć trochę poprawić zimowo pandemiczny nastrój.

        W tym celu, jako nieszczęsny „rolnik bez ziemi”, w(po)sadziłam w wazon drzewo! Roślinka tak się ucieszyła, że z wdzięczności zakwitła i nie wybrzydza na sztuczne ptaszki. Podobnie wyrozumiałe okazały się zbuntowane, uporczywie nie zakwitające storczyki, które przyjęły do swych doniczek drewniane kwiatki. Może nawet jest im to na rękę?


         Garstką ziemi z supermarketu obsypałam prawdziwe, żywe bratki oraz wykonałam wiosenne zasiewy. W ceramicznych pojemniczkach ma wyrosnąć zboże jare czyli Owies Wielkanocny. Warzywnik imituje wysiana na mokrą gazę rzeżucha, pęczek natki pietruszki w szklance z wodą i objedzony już szczypiorek, który może odrośnie gdy zechce.

        Na zakończenie wiosennych prac polowych wykonałam portret bratka wykorzystując chwilę słonecznego światła. 


         Ponadto wręcz nałogowo kupuję tulipany w pęczkach… Te bukiety marketowe za 7,99 są niezwykle trwałe. Podejrzewam, że mają w sobie  utrwalacze typu E… ileś tam, podobnie jak  sprzedawana obok żywność.


      No i taka to u mnie wiosna… Ale, ale! Na osiedlu obserwuję wiosenne, małe poruszenie. Od wczesnego ranka warczą uliczne odkurzacze, pracują piły i sekatory porządkujące zarośla. Ujawnili się Lokatorzy – Ochotnicy z grabiami! Naprawdę ożywa „czyn społeczny” czy to tylko wynik lockdownowej nudy? Tak czy siak – idzie nowe! Wiosna na pewno.

 



 

sobota, 6 marca 2021

Przed przedwiośniem

 Prawdziwe przedwiośnie, znane z dawnych lat gdy zima była zimowa, wiosna wiosenna, lato gorące, a jesień „polska i złota” – rzadko występowało w przyrodzie przez ostatnich kilka lat.

Aż tu raptem, całkiem niedawno, zdarzył się taki dzień lutowy, gdy rozbłysło słońce, odezwały ptaki i powietrze zapachniało świeżością. Na niedzielnym spacerze w „moim” lesie chyba udało się uchwycić zmysłami oraz udokumentować zdjęciami ulotny moment rozpływania się zimy. Przyłapałam przyrodę na gorącym uczynku zmiany pory roku! I mam na to dowody! No, co? Może nie?


Patrząc na połyskujące w słońcu pośniegowe kałuże i bajorka leśne wspomniałam, że już kiedyś przeżyłam podobny moment wyraźnego załamania zimowej pory i triumfu wiosny. 

Oto jestem małoletnią dziewczynką, sadowię się jak kot na parapecie okna aby wykorzystać wiosenne ciepełko i powitać promyki słońca. Nawet oczy mrużę kocim  zwyczajem i obserwuję jak ulicą płyną strużki i strumyki wody, wystawiam ręce łapiąc krople kapiące z dachu. Wkrótce, na ulicy i chodnikach jeszcze pełnych śniegowego błota gromadzą się mężczyźni z okolicznych bloków. Spora grupa mężów, ojców i chłopaków łopatami dziarsko usuwa zalegającą śniegową bryję. Dlaczego to robią? Wszak ulicą bardzo rzadko jedzie jakieś auto, nikt nie walczy o miejsce do parkowania. Może chodziło o miejsce do zabawy dla dzieci i przejście „suchą stopą” dla swych dam? Jakaś spontaniczna akcja nawet nie nazwana „czynem społecznym”. Chyba po prostu, ot tak! Jest potrzeba to się robi! Takie to były czasy…

Pyk, wspomnienie uleciało… Pstryk, współczesne, leśne roztopy zarejestrowane bo kto wie kiedy znów wydarzy się taki przed przedwiosenny czas.

Dziś w nocy nieliczne kałuże ponownie lekko zamarzły, z nieba rzadko polatuje gruby i mokry śnieg. Tak więc, „przed” w tytule jest w pełni uzasadnione. Na zmasowany atak wiosny jeszcze trzeba poczekać.