sobota, 23 marca 2019

Kto szuka, ten znajduje!


        W drugim dniu wiosny, gdy tylko poranne mgły opadły i błysnęło słońce, raźno ruszam  na poszukiwanie  oznak budzącej się przyrody. Wypada, należy a nawet mus to jest aby wyczekiwaną wiosnę dostrzec przyrodniczo. Topienie Marzann podobno jest współcześnie niewłaściwe.  W morzu pływa już dostateczna ilość zanieczyszczeń więc jeśli kukła nie do końca ekologiczną jest lepiej ludowego obyczaju zaniechać. No to daję nura w osiedlowy trawnik! I co? Fiołki kwitnące znalazłam, żółte zawilce i niebieskie zdziczałe hiacynciki. Hurra!

  

        Dalej jest już tylko lepiej! Na bazarku owocowo-warzywnym spotykam pojedyncze pęczki szczawiu i szpinaku oraz stoisko z wiązkami tulipanów. A zaraz potem całe połacie sadzonek kolorowych bratków.

- można zdjęcie zrobić bratkom?  
- ależ proszę, proszę! 

        Właściciel kwietnego straganu uczynnie schodzi z kadru i uśmiecha się zachęcająco. Co tam szpinak i kapusta! Do koszyka ładujemy bratki i tulipany. Jak wiosna to wiosna. 


  Ufff… Zacieram upaprane ziemią ręce i z radością patrzę na żółciutkie kwiatki. Ach, jak ja to lubię.

 
        Sezon ogrodnictwa skrzynkowego - zaokiennego uważam za otwarty! 

PS. Sąsiedzi uprzątnęli teren przed oknami pod zasiew trawy, wzeszły im posadzone jesienią krokusy i tulipany. Kolejna sąsiadka flancuje właśnie żonkile i cos tam jeszcze. Hurra!!!  Może wraca moda na upiększane otoczenia w ramach „społecznych czynów”?  Tak jak to bywało ongiś?




https://pogadajmyopeerelu.wordpress.com/2019/03/23/kto-szuka-ten-znajduje/


niedziela, 17 marca 2019

Ach, ten marzec...


        Zimowo wiosenny, słoneczno pochmurny, śnieżno deszczowy – nieprzewidywalny. 

Stare ludowe przysłowie pouczało: „W marcu jak w garncu”. Dawne przysłowia trzeba przypominać aby nie znikły z naszej tradycji. Te słowne pomniki ludowej mądrości trzeba chronić przed zapomnieniem choć już mało przystają do współczesnej rzeczywistości. Kto dziś praktykuje długie gotowanie w wielkim garze obserwując bulgotanie, parowanie i zmianę konsystencji warzonej potrawy szukając analogii do zmian w przyrodzie skoro mamy chińskie zupki błyskawiczne, „gorące kubki Khnorr” i obiadki w słoiczkach typu twist? Tak i obecny Marzec potrafi błyskawicznie ocieplić się lub zamrozić, a czasem dmuchnąć huraganem. Taki bałamut! 

Kapryśna aura i znużenie zimą powodowały u ludzi złe samopoczucie i ogólnie przykre objawy tak zwanego „przesilenia wiosennego”. Dla podniesienia zdrowotności i ożywienia nastrojów w marcu umiejscowiono licznie obchody popularnych wówczas Imienin. Taka jest przynajmniej moja hipoteza. Hi, hi, hi…

I tak to w marcowym, przysłowiowym garncu spotkali się solenizanci o często występujących dawniej imionach: Kazimierz, Maria, Bożena, Krystyna, Zbigniew i Józef. Do tego jeszcze, jak na złość, Dzień Kobiet obowiązkowy! Nastarczyć nie można było prezentów i kwiatowych bukietów dla rodziny i znajomych! Ach, prawdziwe żniwa dla ogrodników - badylarzy bo bez kwiatka w marcu ani rusz. U jednych zapełniały się domowe wazony, i witrynki z kryształami, a u innych gwałtownie chudły portfele. Kumulacja osób do obdarowania stanowiło nie lada wyzwanie dla skromnych domowych budżetów często ledwo wystarczających „od pierwszego do pierwszego”… 

Najbardziej cenione i lubiane imieninowe bukiety? Oczywiście róże w nieparzystej liczbie. Trzy, pięć czy piętnaście – ilość kwiatów dyktowana potęgą uczuć wobec solenizanta lub chęcią imponowania  zasobnością portfela. Róże ozdobione zielenią asparagusa i owinięte w stożek szarego pakowego papieru - w lepszych kwiaciarniach szeleszczącym celofanem. 

Tulipany i goździki wręczano częściej podczas oficjalnych, służbowych okoliczności. Najbardziej licznie z okazji Dnia kobiet, ale i biurowe imieniny  nie obeszły się bez wiązanki z trzech goździków z asparagusem. Rodzinne i przyjacielskie relacje jakoś lepiej wypadały w towarzystwie innych kwiatów. Bardzo mile widziane były barwne bukiety pachnących frezji lub wiązanki dostojnych gerber. 

Do kwiatuszka wypadało dołączyć prezent. Och, jak miło było dobierać prezenty w czasach gdy większość społeczeństwa nie cierpiała z nadmiaru dobytku. Mile widziane były przedmioty codziennego użytku, elementy garderoby oraz „luksusowe” ozdoby wnętrz takie jak kryształy lub ceramika. Cieszył nowy obrus, komplet pościeli i kuchenny fartuszek. Tęsknię za takimi łatwymi” prezentami… Dziś, w dobie nadmiaru, trudniej jest solenizanta zadowolić i wykazać kreatywność.

Imieniny… Przeżytek, zapomniana tradycja. Nawet ozdobnych kartek imieninowych drukuje się mniej niż tych dedykowanych na okazje urodzin, ślubów, chrzcin… Imieninowych – jak na lekarstwo. Cóż, ostatnio wybrałam więc kartę neutralną, bez dedykacji, z wizerunkiem pięknej róży i pustym miejscem na indywidualne życzenia. Będzie dla znajomej marcowej Marii na imieniny. 

Na koniec, dla zachęty dla podtrzymywania tradycji, pozwolę sobie zaprezentować dla wszystkich marcowych solenizantów bukiet współczesnych dorodnych róż!  

Wszystkiego najlepszego! Świętujmy Imieniny!

foto Bet




piątek, 8 marca 2019

Jak za dawnych lat!

Dostałam i chwalę się! 



Rajstop nie dołączono... Hi, hi,hi... Zabrakło w sklepie?

Miłego Dnia Kobiet :))