 |
foto Bet |
Niedawna
wizyta w Muzeum Inżynierii Miejskiej oraz sygnały z sąsiednich blogów przypomniały,
że w archiwum mojego bloga Wędrownej Mrówki dziennik znajduje się dawno publikowana, taka oto opowieść:
Zabieram
Was w podróż odległą w czasie. Pojedziemy niebieskim tramwajem w epokę jego
świetności, w czasy gdy był to pojazd, nie bójmy się tego słowa, kultowy.
Aż
tak?
Jakże
inaczej potraktować pojazd, gdzie przeżyłam dreszcz emocji pierwszej
samodzielnej podróży bez rodzicielskiej opieki? Jakże wspominać dumę z podróży
tramwajem do liceum po latach pieszego dreptania na lekcje w szkole podstawowej? Przesiadka do
tramwaju była wyznacznikiem dorosłości i źródłem niezapomnianych nastoletnich przeżyć.
Ile się tam działo! No i po prawdzie, komunikacja miejska składała się
wyłącznie z tramwajów i autobusów. Na mojej trasie autobusy nie kursowały.
Wsiadajmy
zatem do tramwaju! Sygnalizator daje
zielone światło.
 |
foto z net |
Bim
- Bom…! „Na ulicy Brackiej pada deszcz, ale ja zapraszam na wspólną podróż
tramwajem linii 8 . Następny przystanek : SOLVAY” –
zapowiada głos Grzegorza Turnaua.
Mijamy
rozległy teren dawnej Fabryki Sody Solvay, znanej szeroko z faktu, że w czasie
okupacji niemieckiej pracował tu Karol Wojtyła. Dziś fabryki już nie ma. Na tym
terenie postawiono Hipermarket. Ba! Trzy Hipermarkety pełne zadowolonych,
sytych rodaków popychających wyładowane po brzegi kosze zakupów.
Bim – Bom! Następny przystanek: Sanktuarium Bożego
Miłosierdzia
To
od niedawna. Wcześniej nikt o Sanktuarium nie mówił, choć klasztor Siostry
Faustyny stał tu „od zawsze”. Wcześniej, najważniejsza była tu stacja PKP,
która była punktem przeładunkowym żywności uzupełniającej zaopatrzenie
mieszczuchów. To tu, wiejskie kobiety przybywające z okolicznych wiosek,
wkraczały do naszego tramwaju z koszami pełnymi jedzenia. Kobiety były
hałaśliwe, ostro dźwięczały bańki z mlekiem, ptactwo gdakało, gęgało… Całe
to towarzystwo jechało na plac targowy w centrum miasta. My, ówczesna młodzież
krzywiliśmy się z niesmakiem widząc wielkie kosze owinięte w białe
prześcieradła, za pomocą których mocowano je na plecach okutanych w chusty
kobiet. Wokół nich oraz ich tobołków roznosił się specyficzny zapach kwasu
mlekowego, bardzo drażniący nasze „inteligenckie” nosy. No i ta walka o miejsce
na pomoście gdzie zazwyczaj rozkładaliśmy szkolne teczki oraz zeszyty, aby w
czasie podróży jeszcze czegoś się douczyć. Ech, te baby!
Bim – Bom! Następny przystanek : Łagiewniki!
Teraz
to mamy dobrze, tory tramwajowe biegną bokiem, równolegle do jezdni
nie kolidując z ruchem na jezdni. Dawniej linia tramwajowa krzyżowała się tu z
torami kolejki wąskotorowej transportującej kamień wapienny, surowiec dla
fabryki Solvay. Tramwaj musiał czekać. Nierzadko wagoniki wyskakiwały z torów i
rozsypywały się po jezdni. Przerwa w komunikacji długa ale dla nas, szkolnej
młodzieży, to czysta radość. Super ! Z czystym sumieniem możemy spóźnić
się na lekcje. Może nawet klasówka przepadnie… hi, hi, hi.
Bim – Bom! Następny przystanek: Rzemieślnicza
Naprzeciw
mnie zasiada, hmm… Bardzo Przystojny Pan. Czyste spojrzenie
brązowych oczu, subtelny zapach bardzo męskiej wody toaletowej, zadbane dłonie.
Ach… dlaczego serce przyspiesza?
Nie,
to nie ten chłopak… Dawno, dawno temu wypatrzony przez moje nastoletnie oczy.
Oczekiwany i pojawiający się codziennie na tym przystanku, w dziewczęcych
marzeniach: mój towarzysz i przyjaciel. W rzeczywistości: ktoś nie
zwracający na mnie uwagi, nie zdający sobie sprawy, że powoduje przyspieszone
bicie serca stojącej obok dziewczyny. Nigdy nie wystarczyło odwagi, aby zagadać
bo dziewczętom „nie wypadało” tak robić. Cóż, niespełniona, tramwajowa miłość…
Bim – Bom! Następny przystanek: Rondo Matecznego
Tu
postoimy nieco dłużej bo to duże skrzyżowanie i ruch regulują
światła. Jest czas, aby przyjrzeć się współpasażerom. Do
wagonu wkracza właśnie grupka młodzieży szkolnej. Rozmawiają o swojej szkole,
najchętniej obmawiając nauczycieli. Jest mi trochę nieswojo, bom sama belfer,
nie chciałabym usłyszeć o sobie tego, co słyszę teraz. No i jest temat do przemyśleń
natury zawodowej. Ta młodzież ma wiele racji…
Obok
słychać sygnał telefonu. Chcąc – nie chcąc muszę wysłuchać całej rozmowy i
poznać najnowszy problem współpasażerki. Drobiazg, cierpnę jednak gdy owa
Pani głośno i wyraźnie dyktuje swój nr telefonu. A ochrona danych osobowych? Na
szczęście nikt nie notował, ale może ktoś nagrywa? Wobec wszechobecnej
elektroniki nie można czuć się bezpiecznie.
Ruszamy.
Nadal obserwuję pasażerów. Makijaż młodych dziewcząt, sposób uczesania kobiet,
ich ubiór i sposób poruszania się. Na tej podstawie układam historie życia
tych osób. Ciekawe zajęcie w podróży.
Bim – Bom! Następny przystanek: Smolki
To
nazwa niewielkiej uliczki przylegającej do przystanku. I tu, w tym niepozornym
miejscu, do wagonu wkracza ZNANA OSOBA. Popularny w lokalnej telewizji
reporter. Wszak nieopodal mieści się siedziba Regionalnej TV. Więc
pewnie wraca z pracy. Siada obok i… czuję niemiły, knajpiany zapach. Mieszanka
dymu tytoniowego oraz piwa. Więc może jednak nie wraca z pracy? Znany reporter,
z sykiem, otwiera puszkę napoju. Wyciągam szyję usiłując zidentyfikować
rodzaj napoju. Bezskutecznie. Ale cóż widzę? Ręce tego człowieka niebezpiecznie
drżą! Tak bardzo, że nie jest w stanie utrzymać wyjętej z torby książki. Moja wyobraźnia
pracuje: zmęczenie, choroba czy alkoholizm? Proszę Pana: coś z Panem jest nie
tak! Ale to w końcu nie moja sprawa. W telewizji jednak nie wszystko widać.
Bim – Bom! Następny przystanek: …
I tak przez całe miasto bo trasa to długa. Na
koniec aksamitny głos Grzegorza Turnaua dziękuje za wspólną podróż. Następna
linia czaruje głosem Anny Dymnej. Nie, to nie jest żadna reklama, to sposób na
promocję miasta – moim zdaniem bardzo miły i oryginalny.
Już
koniec podróży tramwajowej. Jutro muszę pojechać samochodem. Będę podróżować mając
tylko siebie do towarzystwa i zwykłą radiową „łupankę” do posłuchania, a innych,
samotnych kierowców, do mijania…
Ach, takie czasy… Kochajmy
tramwaje!